„Świadectwo Wola’44” - przerażające plansze

Świadectwo Wola’44

21 barwnych plansz komiksowych składa się na prezentowaną w warszawskim Muzeum Woli wystawę pt. „Świadectwo Wola’44” autorstwa malarza Krzysztofa Bryckiego. Artysta zwizualizował relację swego ojca, który przeżył niemieckie ludobójstwo.

„Świadectwo Wola’44”

„Pomysł na taką rzecz miałem «z tyłu głowy» od jakichś trzech lat” – mówi Krzysztof Brycki, artysta malarz przez większość zawodowego życia związany z ilustracją prezentacyjną. „Miałem też pewne obawy, czy taka forma nie zostanie przyjęta jako pewnego rodzaju bluźnierstwo – zbyt lekka by oddać dramat tamtych wydarzeń. Z drugiej strony jednak komiks jako sztuka popularna, ma szanse dotrzeć do większego kręgu odbiorców” – dodaje. Po konsultacjach ze znajomymi, ludźmi profesjonalnie zajmującymi się sztuką komiksu, wątpliwości minęły – decydującym momentem okazało się uzyskane w grudniu 2023 roku stypendium MKiDN na realizację pomysłu.

„To zresztą nie jest do końca taki typowy komiks – nie ma na przykład dymków z tekstami” – podkreśla Krzysztof Brycki. Dodaje, że w pierwotnym zamyśle dymki miały być, jednak po namalowaniu plansz, uznał, iż byłaby to niepotrzebna trywializacja przekazu. „Zależało mi na tym, żeby ta historia «się czytała». I myślę, że udało mi się to osiągnąć” – wyjaśnia.

Dokonana przez Niemców na początku sierpnia 1944 roku zbrodnia ludobójstwa, której liczba ofiar wciąż pozostaje nieznana – według różnych szacunków w ciągu trzech dni zostało wówczas zamordowanych od 40 do 60 tysięcy ludzi – była obecna w życiu Krzysztofa za sprawą ojca, Eugeniusza Bryckiego (1929-92). 15-letni Eugeniusz jako jeden z nielicznych, przetrwał Rzeź Woli – jednak związana z tym trauma odcisnęła się na zawsze na jego życiu.

„Życie z moim ojcem nie było łatwe. Rzeź Woli w naszym domu to był taki przysłowiowy słoń w salonie, o którym się nie mówi, udaje się, że go nie ma, ale ciągle ktoś na niego wpada. Na przykład kiedyś jakiś kolega taty z dawnych lat zauważył moje podobieństwo do stryja Tomasza. A dwunastoletni brat ojca Tomasz został właśnie wtedy zamordowany” – mówi Krzysztof Brycki. „Tata nigdy nie opowiadał mi o tamtych wydarzeniach, jego wspomnienia ograniczały się do uwag w rodzaju «o tu mieszkaliśmy» rzucanych podczas rzadkich spacerów po Woli” – podkreśla.

Punktem wyjścia do fabuły zwizualizowanej opowieści były zeznania Eugeniusza Bryckiego złożone w 1946 roku przed komisją badającą zbrodnie niemieckie, z którymi artysta zapoznał się już po śmierci ojca. „Z tych protokołów wynika przede wszystkim potworna trauma – szesnastolatek, którym był wówczas mój ojciec, miesza fakty, nie potrafi sobie przypomnieć, jak ma na imię jego brat. Jest to wstrząsająca lektura” – ocenia Krzysztof Brycki.

„Warszawa ma być zrównana z ziemią”

.”Każdego mieszkańca należy zabić nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy” – słowa Adolfa Hitlera wypowiedziane 1 sierpnia 1944 roku na wieść o wybuchu Powstania Warszawskiego stały się pretekstem do jednej z najstraszliwszych niemieckich zbrodni podczas II wojny światowej – zbrodni nigdy nie rozliczonej. Rozkaz kanclerza III Rzeszy Niemcy wykonali skwapliwie i bez dyskusji. Podczas powojennych procesów niemieckich zbrodniarzy usprawiedliwienie „wykonywałem tylko rozkazy” padało z ich ust często i odnosiło efekt.

„Czy panu znany jest fakt, że przewód sądowy w mojej sprawie trwał dwadzieścia lat i zostałem uniewinniony?” – zapytał reportera Krzysztofa Kąkolewskiego Heinz Reinefarth w 1973 roku. „Jest ustalone, że 5 i 6 sierpnia 1944 roku zdarzyły się różne rzeczy, o których ja nie wiedziałem, a których dokonały oddziały, które były już przedtem. Przestępstwa wojenne zostały dokonane, to jest ustalone, ale ja to wiem z przewodu sądowego” – dodał „kat Warszawy”.

„Chyba głównym powodem, dla którego zabrałem się za malowanie tego komiksu, jest fakt, że ta zbrodnia nigdy nie została rozliczona. Jej sprawcy nie ponieśli konsekwencji, dożyli w spokoju i dostatku swych dni, często zresztą darzeni szacunkiem otoczenia” – mówi Krzysztof Brycki. „Natomiast losy nielicznych, którym dane było przeżyć, niedoszłych ofiar Rzezi Woli, ułożyły się całkiem inaczej. I to wciąż nie daje spokoju” – podkreśla artysta.

Krzysztof Brycki (rocznik 1965) ukończył Wydział Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w 1993 roku. Dyplom uzyskał w pracowni malarstwa u prof. Mariana Czapli oraz specjalizację (aneks do dyplomu) w pracowni Sztuka w przestrzeni publicznej u prof. Mirosława Duchowskiego. Zajmuje się malarstwem, ilustracją i wizualizacją. Był uczestnikiem licznych wystaw indywidualnych i zbiorowych, m.in. w Galerii PN Piotr Nowicki, w Galerii Forma i Kolor, w Centrum Kultury Austriackiej w Warszawie. Od 2001 roku związany jest z Państwowym Ogniskiem Artystycznym „Nowolipki”, gdzie prowadzi zajęcia z rysunku i malarstwa. Wystawa „Świadectwo Wola’44” w stołecznym Muzeum Woli jest czynna do 8 grudnia.

Niemieckie samozadowolenie

.Na temat braku odpowiedniego rozliczenie się Niemiec z własną historią z okresu II wojny światowej, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Karol NAWROCKI w tekście „Niemieckie wyparcie„.

„Ta dominująca sprowadza się do tezy: nie mamy sobie nic do zarzucenia. Ponad dwie trzecie (68 proc.) naszych zachodnich sąsiadów jest przekonanych, że „Niemcy bardzo dobrze przepracowały swoją nazistowską przeszłość i mogą służyć innym krajom jako wzór” – dowodzi sondaż tygodnika „Die Zeit” z 2020 r. To bardzo wygodne podejście, ale ma ono niewiele wspólnego z prawdą”.

„Prawda jest taka, że Niemcy tylko w małym stopniu rozliczyli się z II wojny światowej. Powojenna denazyfikacja okazała się tak płytka, że jeszcze w latach 60. administracja RFN była przesiąknięta byłymi członkami NSDAP, a nawet oficerami SS. Koncerny, które za Hitlera wzbogaciły się na pracy niewolniczej, w czasach „cudu gospodarczego” mogły dalej pomnażać swoje majątki. Zbrodniarze wojenni tylko wyjątkowo trafiali w RFN lub w NRD na ławę oskarżonych. Dość powiedzieć, że niemieckie sądy skazały zaledwie dwóch komendantów obozów koncentracyjnych lub śmierci: Paula Wernera Hoppego ze Stutthofu i Franza Stangla z Sobiboru/Treblinki. Niewspółmiernie mała była też odpowiedzialność finansowa Niemiec za ogrom wojennych krzywd i zniszczeń. O reparacjach wojennych dla Polski rząd w Berlinie w ogóle nie chce dziś rozmawiać. Woli ograniczać się do deklaracji o „moralnej odpowiedzialności”, tak chętnie powtarzanych przy okazji kolejnych rocznic”.

.„Z moralną odpowiedzialnością też jednak jest nie najlepiej. Grubo ponad połowa (58 proc.) uczestników wspomnianego sondażu „Die Zeit” podpisuje się pod skandaliczną tezą, że „Niemcy nie ponoszą większej odpowiedzialności za narodowy socjalizm, za dyktaturę, za wojny i zbrodnie niż inne kraje”. Ledwie 3 proc. przyznaje się do tego, że ich własna rodzina należała do zwolenników nazizmu. A przypomnijmy, że w lipcu 1932 r. NSDAP dostała w całkowicie wolnych wyborach do Reichstagu ponad 37 proc. głosów. W sumie w latach 1925–1945 do nazistowskiej partii wstąpiło ok. 10 mln osób. Prawie dwa razy tyle przewinęło się przez Wehrmacht. Książka Mein Kampf – rasistowski manifest Adolfa Hitlera – do 1944 r. osiągnęła nakład prawie 11 mln egzemplarzy” – pisze Karol NAWROCKI.

PAP/Paweł Tomczyk/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 listopada 2024
Fot. Wikimedia.