Trzy kraje wyślą swoje wojska na Ukrainę [Donald TRUMP]

Ukraina nie będzie częścią NATO – oświadczył prezydent USA Donald Trump w telefonicznej rozmowie z telewizją Fox News. Nie wykluczył, że przywódca Rosji Władimir Putin nie chce zawrzeć porozumienia pokojowego w sprawie wojny w Ukrainie.
„Rosja nie będzie problemem przez bardzo długi czas”
.Ukraina nie będzie w NATO. Ale są pewne kraje europejskie, które zajmą się tym; Francja, Niemcy, Wielka Brytania chcą mieć żołnierzy na miejscu. Szczerze mówiąc, nie sądzę, że to będzie problem – powiedział Donald Trump. Zapewnił, że amerykańskich żołnierzy nie będzie na miejscu, na terytorium Ukrainy.
– Myślę, że Putin jest tym zmęczony. Myślę, że wszyscy są tym zmęczeni. Ale kto wie? Dowiemy się o Putinie w ciągu kilku najbliższych tygodni. I zobaczymy, czym to wszystko się zakończy – dodał.
Wyraził też przekonanie, że Rosja „nie będzie problemem przez bardzo długi czas”. Zaznaczył, że Ukraina otrzyma „pewnego rodzaju (gwarancje) bezpieczeństwa”. – To nie może być NATO, bo to nie jest coś, co mogłoby się kiedykolwiek wydarzyć. Kto by na miejscu Rosji chciał, by jego przeciwnik był na twojej granicy? – dodał.
– Myśleliśmy, że Ukraina była pewnego rodzaju strefą buforową między Rosją i resztą Europy. I tak było. To była ogromna strefa buforowa. Wszystko działało dobrze, dopóki nie wtrącił się (prezydent Joe) Biden – ocenił Donald Trump.
Ukraina nie będzie częścią NATO i prawdopodobnie nie odzyska Donbasu
.Nie wykluczył, że Putin nie chce zawrzeć porozumienia pokojowego. – Mam z przywódcą Rosji Władimirem Putinem dobre relacje, ale to się liczy, tylko jeśli się uda załatwić tę sprawę (Ukrainy), w przeciwnym razie nie obchodzą mnie te relacje – podkreślił.
– Mam nadzieję, że prezydent Putin zachowa się dobrze. Jeśli nie, będzie ciężka sytuacja – dodał. Podkreślił, że ukraiński przywódca Wołodymyr Zełenski również musi wykazać się pewną „elastycznością”.
– Ukraina odzyska swoje życie. Ludzie nie będą zabijani. Otrzymają dużo terytorium (…) Mówi się o Donbasie, ale Donbas, jak wiecie, w 79 procentach należy do Rosji i jest pod jej kontrolą – kontynuował prezydent USA.
Powiadomił, że podczas spotkania z liderami europejskimi w Białym Domu zadzwonił do Putina, jednak nie wykonał telefonu w ich obecności, ponieważ „byłoby to oznaką braku szacunku dla Putina”. Zaznaczył, że jeśli dwustronne spotkanie – Putina i Wołodymira Zełenskiego – przebiegnie pomyślnie, odbędzie się w następnej kolejności szczyt trójstronny z jego udziałem. Zaznaczył, że to właśnie Putin i Wołodymir Zełenski mają podejmować decyzje.
Donald Trump kręci kołem fortuny, a my się modlimy
.Cenę politycznego spektaklu na Alasce zapłacimy my, Europejczycy – pisze Edward LUCAS
Szczyt jeszcze się nie zaczął, a już wiadomo, kto wygrał. Władimir Putin wychodzi z izolacji, Ukraina ma zostać przyciśnięta do ściany, Europa zaś, zepchnięta na widownię, będzie zbierać resztki. Jeśli nie siedzisz przy stole, stajesz się daniem w menu.
Wygodnie byłoby zrzucić winę na Donalda Trumpa. Tak, jest impulsywny, mówi, co mu ślina na język przyniesie, i skupia się na sobie. Tak, jego rozmowy z Putinem to mieszanka tajemnicy i złych przeczuć. Tak, otaczają go bezradni, ulegli albo niebezpieczni doradcy. Tak, w polityce widzi raczej transakcje niż sojusze, a historię i geografię rozumie po dewelopersku. Ale to żadna nowość. Od dawna wiedzieliśmy, że bezpieczeństwo transatlantyckie czeka wstrząs. Przez trzy dekady ostrzegano nas też przed powrotem imperialnych ambicji Rosji. Mogliśmy zwiększyć wydatki na wojsko, odbudować siłę odstraszania, uprościć decyzje oraz wzmocnić wschodnią flankę. Nie zrobiliśmy nic. Najpierw zagrożenie wydawało się odległe. Potem – zbyt przytłaczające.
Dziś płacimy za samozadowolenie, skąpstwo i brak jedności. W świetle tej porażki reakcja Zachodu na poparcie dla Hitlera w 1930 r. wygląda niemal na pokazową lekcję dyplomacji. Owszem, Putin przeszacował swoje siły, planując „trzydniową” wojnę z Ukrainą w 2022 r. Mógł ją przegrać. Ale za bardzo baliśmy się tego, do czego to mogłoby doprowadzić. Dawkowaliśmy więc pomoc tak, by Ukraina wykrwawiała się powoli. W rezultacie, przez naszą słabość, ryzykowne posunięcie Putina i tak okazało się opłacalne.
Jedyną nadzieją jest urażona duma Donalda Trumpa – jeśli poczuje, że Putin nim manipuluje, może pokazać pazur i zwiększyć sankcje. Niestety, prezydent USA marzy o Pokojowej Nagrodzie Nobla. Dlatego zależy mu na ugodzie znacznie bardziej niż Putinowi, którego wojska i tak powoli posuwają się naprzód. Bardziej realny jest scenariusz odwrotny, czyli odcięcie wsparcia, by zmusić Kijów do podpisania marnego zawieszenia broni. Wtedy europejscy przywódcy staną przed wyborem: sprzeciwić się Waszyngtonowi i wesprzeć Ukrainę czy udawać, że porozumienie zawarte przez Trumpa i Putina to najlepsze, na co można liczyć.
Putin tylko na tym skorzysta. Utrwali zdobycze i zyska czas na przejęcie kolejnych. Niechlujny rozejm, nie mówiąc już o ustępstwach terytorialnych na rzecz Moskwy, oznaczać będzie zdradę i demoralizację Ukrainy, a Rosji da szansę na ponowne uruchomienie machiny wojennej i wznowienie działań zbrojnych w tym lub innym miejscu według własnego uznania. Jeśli Stany Zjednoczone poluzują sankcje, Unii trudno będzie utrzymać własne. Nie udało się zablokować gospodarki Kremla. Co więcej, zamiast odpowiadać za porwania dzieci oraz inne zbrodnie wojenne, Putin zostanie w Ameryce ugoszczony jak głowa państwa. „Rosja rozgrywa to perfekcyjnie” – powiedział Marko Mihkelson, szef komisji spraw zagranicznych w estońskim parlamencie. On wie, jak smakują decyzje podejmowane ponad głowami mniejszych narodów.
Coraz wyraźniej widać, że obrona zbiorowa to puste hasło. Liczą się tylko najwięksi (oraz kilku mistrzów w „zaklinaniu” Trumpa, jak fiński prezydent Alexander Stubb). W przyszłym miesiącu Pentagon zamierza ogłosić zmiany w rozmieszczeniu amerykańskich wojsk w Europie. Co, jeśli władze USA uznają, że satelity, tankowce powietrzne czy systemy obrony lepiej wykorzystać w regionie Indo-Pacyfiku? Wystarczy jeden komunikat prasowy, by poważnie osłabić naszą zdolność do powstrzymania Rosji.
W tym samym czasie Rosja i Białoruś rozpoczną ćwiczenia „Zapad” – skromniejsze niż zwykle, ale z atomowym podtekstem. NATO wprawdzie podjęło w końcu decyzję o wzmocnieniu obrony Bałtyku, lecz działa ospale. Zresztą Kreml nie potrzebuje uciekać się do frontalnego ataku. Sabotaż, prowokacje czy drony „zawieruszone” w przestrzeni powietrznej NATO wystarczą, by podważyć wiarę w sojusz, poróżnić państwa, sparaliżować polityków i zdeprymować opinię publiczną.
Europa nie zrobiła zbyt wiele, by Rosja czy Stany Zjednoczone traktowały nas poważnie. Ale wciąż możemy to zmienić. Moglibyśmy wprowadzić prawdziwe sankcje, na przykład zatrzymując rosyjską „flotę cieni” – przestarzałe, nigdzie niezarejestrowane i nieubezpieczone tankowce. Moglibyśmy też przejąć ponad 200 miliardów euro aktywów rosyjskiego banku centralnego i innych rosyjskich środków ulokowanych w Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej lub chociaż użyć ich jako zabezpieczenia pożyczki dla Ukrainy. Może zirytowałoby to Chiny, ale pokazałoby silną wolę polityczną. Moglibyśmy też przyspieszyć utworzenie banku dozbrajania, by zwiększyć wydatki obronne i wydolność produkcji zbrojeniowej.
Tymczasem nasze wypowiedzi pozostają oderwane od rzeczywistości. Publicznie prawimy Trumpowi komplementy, licząc, że nic złego się nie wydarzy. „Nie możemy pozwolić, by Rosja i Ameryka omawiały między sobą sprawy terytorialne, całkowicie pomijając Europejczyków, a w szczególności Ukraińców” – mówił w niedzielnym wywiadzie kanclerz Niemiec Friedrich Merz. A jednak dokładnie tak się dzieje. Matthew Whitaker, ambasador USA przy NATO, stwierdził, że ewentualna wymiana terytoriów w ramach układu pokojowego obejmowałaby wyłącznie ziemie, które Rosja „wywalczyła lub zdobyła” na polu bitwy. Tyle warte są rzekomo święte zasady, że granic nie zmienia się siłą, a mieszkańcy powinni mieć głos w sprawie swojej przyszłości.
Szczyt na Alasce może rozstrzygnąć kilka praktycznych kwestii: jak i gdzie przerwać walki oraz jak to monitorować, egzekwować i gwarantować (a raczej – jak tego nie robić). Ale w tej chwili stoją przed nami jeszcze ważniejsze pytania. Kiedy i gdzie wojna wybuchnie na nowo? I co wtedy zrobimy?
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/edward-lucas-donald-trump-szczyt-na-alasce
PAP/MB