OD REDAKCJI: Dzięki uprzejmości Pana Rafała, mamy przyjemność jeszcze raz podróżować poprzez świat muzyki, który przez wiele lat w niezwykły sposób opisywał Piotr Orawski – człowiek z ogromną wiedzą i pasją muzyczną, którą przekazywał radiosłuchaczom. Polecamy Państwu ten cykl.
Chopin pozostaje dla nas takim fenomenem, o którym pisać jest najtrudniej, jak o Mickiewiczu czy o Norwidzie. Dotyka to bowiem polskości jako takiej tak głęboko, o czym tak przejmująco pisał w swojej ostatniej książce mój przyjaciel Bohdan Pociej(1). Być może Bohdan z perspektywy ostatecznej to już rozumie; ja chyba też, bo w ślad za nim poszła moja mama.
Wiele myślałem o tym, czym jest dla nas odchodzenie i czym jest nadzieja, jeśli w ogóle jest. Muzyka daje nam nadzieję, ale pewności żadnej – niestety – nie mamy. Wielokrotnie to my przede wszystkim staramy się nadać naszym drogim zmarłym walor bycia i przebywania w naszym rodzinnym kręgu także po ich odejściu, choć najczęściej jest to uczucie złudne i błędne dlatego, że nie możemy się pogodzić z końcem.
Reakcja Norwida na śmierć Chopina była dla wielu polskich Paryżan czymś normalnym, oczywistym, choć jak zawsze niezrozumiałym, bo tego faktu z ludzkiej perspektywy zrozumieć nie sposób. Polskość Chopina polegała z jednej strony na tym, o czym tak fascynująco pisał Norwid w Fortepianie Chopina, a z drugiej strony na materii czysto muzycznej, której jednak radykalnie opisać nie można; z trzeciej strony na fenomenie, który tylko my, Polacy, zrozumieć możemy, a który polega na ponadrozumowym rozumieniu i odczuciu krajobrazu, kolorytu naszej ziemi, języka tej ziemi, jej brzmienia.
Julian Tuwim pisał o ojczyźnie-polszczyźnie, ale to pojęcie i to rozumienie kształtu postrzegania przywiązania do tego, co w życiu najbliższe, najważniejsze, najbardziej potrzebne, ma wiele wymiarów. Jest to przede wszystkim sprawa odpowiedzialności, za siebie, za osoby sobie najbliższe, a także za to dobro, które od dawna nazywamy rzeczą wspólną, czyli Rzeczpospolitą. Otóż, Chopin uczył tego swoją muzyką. Jego polonezy czy mazurki nie są jedynie afirmacją polskości jako cechy narodowej; są manifestacją tego wszystkiego, co mieści się w obszarze kultury narodowej pojmowanej jako takiej. Naszej codziennej tożsamości, naszej identyfikacji, naszego języka. Chopin mówił po polsku. Mówił po polsku w muzyce. I to jest jedna z najważniejszych cech jego muzyki, jego dźwiękowego języka.
.Trudno to wyrazić w słowach. To jest bardziej obszar, który się czuje niż rozumie. Na tym zresztą polegał fenomen romantyzmu, sztuki bardziej nastawionej na emocjonalność niż racjonalność, choć muzyka Chopina łączy w sobie w sposób zadziwiający te dwa sprzeczne obszary.
Jeśli przyjrzymy się fenomenowi dwudziestu czterech Preludiów op. 28, to dostrzeżemy w nich ogromną tradycję tego cyklu dzieł, zapoczątkowanych jeszcze długo przed Bachem. To samo dotyczy obu cyklów etiud op. 10 i 25. Analogia z Das Wohltemperietre Klavier nasuwa się sama, chociaż są to utwory z zupełnie innych konstelacji. Inna rzecz dotyczy sonat, zwłaszcza tych dwóch dojrzałych, w tonacjach b-moll i h-moll. Czy można mówić o ich polskości? Jak najbardziej, z tym wszakże zastrzeżeniem, że to my przede wszystkim rozumiemy związek muzyki i naszego poczucia tożsamości narodowej.
Ale tak było zawsze. Trudno, żeby Francuzi nie czuli własnej identyfikacji z muzyką Rameau, czy Anglicy z twórczością Purcella. W przypadku Chopina jest jednak rzecz fascynująca. Cyprian Kamil Norwid pisał o przemienionych kołodziejach, ale chyba nie o to do końca chodzi. Fenomen Chopina polega także na tym, że jest kompozytorem polskim, europejskim i światowym. Że każdy go rozumie. Że w czasach romantycznych, które były epoką daleko posuniętej indywidualizacji stylu potrafił stworzyć zarówno swój własny styl niepowtarzalny, jak i styl romantycznej Europy, zawsze rozpoznawalny, jak przed setkami lat zrobiła to św. Hildegarda z Bingen.
Piotr Orawski
(1) mowa o książce zmarłego 3 marca 2011 r. Bohdana Pocieja Polskość Chopina, Warszawa: Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, 2012