Prof. Joseph BLANKHOLM: Jednym z dobrych sposobów na zrozumienie religii jest rozłożenie jej na części

Jednym z dobrych sposobów na zrozumienie religii jest rozłożenie jej na części

Photo of Prof. Joseph BLANKHOLM

Prof. Joseph BLANKHOLM

Profesor nadzwyczajny religioznawstwa na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara. Jest autorem książki „The Secular Paradox: On the Religiosity of the Not Religious” [Świecki paradoks: O religijności niewierzących] (2022).

To, jak każdy z nas mówi o religii, odzwierciedla nasze osobiste historie i to, co poznaliśmy dzięki lekturze i rozmowom, czyli dzięki sobie nawzajem – pisze prof. Joseph BLANKHOLM

.Pod pewnymi względami słowniki są bezużyteczne. Oczywiście są przydatne do zrozumienia słów, których znaczenia nie znamy. Są one jednak nieefektywne, gdy poszukujemy głębszego zrozumienia, i nieskuteczne jako narzędzie do rozstrzygania ważnych sporów. Posłużmy się przykładem religii. Merriam-Webster definiuje ją jako „osobisty zestaw lub zinstytucjonalizowany system postaw, wierzeń i praktyk”. Ta definicja jest świetna, jeśli nie wiem, co oznacza słowo religia. Ale jest bezużyteczna, jeśli chodzi o pomoc w zrozumieniu religii, i nie ma zastosowania w rozstrzyganiu debat.

Kiedy słownik podaje nam znaczenie słowa, rości sobie prawo do władzy nad jego znaczeniem. Centralizuje tę władzę i próbuje zjednoczyć nas wszystkich we wspólnym rozumieniu. Jest to szlachetny projekt, ale również wyklucza i tworzy hierarchię. Ustanawia znaczenie z centralnego punktu, który staje się miejscem uprzywilejowanym. Oddziela wiedzących od niewiedzących, a wykształconych od niewykształconych. Ktoś przecież napisał tę definicję religii. Dlaczego miałbym mu zaufać?

Większym problemem jest dziwna prawda o słowach, której słowniki próbują zaprzeczać albo przynajmniej zachęcają nas do tego: słowa znaczą to, co chcemy nimi wyrazić. Słowniki roszczą sobie prawo do autorytetu, ale ten autorytet równie dobrze możemy mieć my. Im więcej czytam i im dłużej żyję, tym bardziej jestem zrzędliwy wobec słowników. Dlaczego miałbym cedować mój autorytet w odniesieniu do tego, co dane słowo oznacza, na jakichś ludzi z Merriam-Webster? Nie chciałbym ich urazić, ale ja też dużo czytam. I rozmawiałem z wieloma ludźmi. Dzieliłem się z nimi wzajemnym zrozumieniem, które jest żywym dowodem każdego znaczenia. To jest to „my”, o którym ciągle mówię, „my” obecne tutaj, w tej chwili czytania. A co z naszą wolnością mówienia sobie nawzajem tego, co myślimy?

Nie uważam, że religia może oznaczać wszystko. Wręcz przeciwnie, oznacza konkretne rzeczy, choć jest ich cała masa. Podobnie jak ludzie przed nami, mówimy o religii, aby połączyć te części życia, które wydają się ze sobą połączone. Piszę po angielsku, w moim ojczystym języku. Nie wymyśliłem go, lecz urodziłem się w amerykańskiej kulturze, której nie wybrałem. Wykorzystuję angielskie słowa i pojęcia, aby spróbować być zrozumianym. Wszystkie te słowa i pojęcia mają swoją własną, bogatą historię użycia, sposobów ich rozumienia. Przychodzę i układam na nowo to, co mam pod ręką. Te sposoby rozumienia nie są definicjami. Są raczej dosłownymi drogami – ścieżkami, które trzeba przejść. Są skrótami w drodze przez skomplikowany teren.

Zapominając o naszej wolności mówienia tego, co mamy na myśli, pozwalamy, by to, co było przed nami, definiowało nas, by po prostu przez nas przepływało. Jeśli mamy zacząć pojmować i zmieniać układ pojęć, które dziedziczymy, musimy pamiętać o naszej mocy. Tak więc choć jest to abstrakcyjny sposób na lepsze zrozumienie religii, jest on konieczny.

Przyjmując naszą wolność za punkt wyjścia, proponuję trzy sposoby rozumienia religii, jej przeorganizowania:

  • Możemy ją rozłożyć na części.
  • Możemy ją rozczłonkować. 
  • Możemy ją odrzucić.

.Najprostszym sposobem zrozumienia religii jest rozłożenie jej na części. Naukowcy robią to, mówiąc o trzech B: wierze (belief), przynależności (belonging) i zachowaniu (behaviour). Przekonania to coś, co ludzie potwierdzają jako prawdziwe. My – ci z nas, którzy się rozumieją – zazwyczaj uważamy przekonania za religijne, kiedy są to stwierdzenia o istnieniu Boga lub zjawisk nadprzyrodzonych, chociaż czasami nazywamy je religijnymi, kiedy są oparte na wierze, czyli nie na sprawdzalnych dowodach. Przynależność dotyczy członkostwa lub tożsamości. Przynależność religijna to członkostwo w Kościele lub innej grupie, którą uważamy za religijną, lub deklarowanie tożsamości religijnej, takiej jak chrześcijańska czy hinduska. Zachowania to rzeczy, które ludzie robią. Zachowania nazywamy religijnymi, kiedy są skierowane do bóstwa, jak modlitwa; kiedy ludzie przyjmują sakramenty, jak chrzest; lub kiedy obejmują one zbiorowość uważaną za religijną, jak w przypadku świąt. Czasami uważamy praktyki takie jak joga, medytacja czy uzdrawianie energią za religijne, a czasami nie.

Niereligijność, jak na ironię, pokazuje, dlaczego tak ważne jest rozłożenie religii na części, jeśli mamy zamiar ją zrozumieć. Aby mówić spójnie o niereligijności, musimy wiedzieć, czym ona nie jest. Według najnowszych badań jedna trzecia Amerykanów nie ma żadnej przynależności religijnej. Ale te same badania pokazują, że wielu z tych religijnie niezaangażowanych wierzy lub zachowuje się religijnie. Wierzą na przykład w Boga lub siłę wyższą albo modlą się codziennie lub co tydzień. Jeśli ktoś wierzy w Boga i modli się codziennie, ale twierdzi, że nie jest częścią religii, to czy jest niereligijny? Jest wielu takich ludzi; są normalni. Jak ich nazwiemy?

Ateiści są jeszcze dziwniejsi. Z pewnością nie są religijni – prawda? Ale niektórzy jednak są. Członkowie ruchu Kultura Etyczna, często nazywani Etycznymi Humanistami, spotykają się w niedziele, by wysłuchać przemówień przypominających kazania. Mają szkółki niedzielne, w których ich dzieci uczą się niereligijnej etyki. Wielu Etycznych Humanistów w USA uważa się za religijnych, a amerykańskie sądy i IRS [ang. Internal Revenue Service; urząd podatkowy w USA] uznają ich wspólnoty za religijne. Może zachowują się religijnie, ale nie wyznają religii, ponieważ nie wierzą w Boga ani w rzeczy nadprzyrodzone.

Czy Etyczni Humaniści są religijni czy niereligijni? Trudno powiedzieć. Ale jeśli nie rozłożymy religii na części – jeśli nie podzielimy jej na wiarę, zachowania i przynależność – nie będziemy mogli nawet zrozumieć, dlaczego trudno to stwierdzić. Nie potrafimy odróżnić osób niezaangażowanych religijnie od ateistów. Możemy mgliście mówić o niereligijności lub spadku religijności, ale nie mamy pojęcia, co właściwie dzieje się z religią.

Bardziej radykalnym sposobem zrozumienia religii jest jej rozłożenie, co pokazuje nam, że religia jest zawsze analogiczna do chrześcijaństwa. To dziwne twierdzenie, wiem, ale nabiera sensu, gdy nadamy religii historię. Czytając teraz po angielsku, wydobywamy szczególną historię języka i pojęć, a wraz z nią historię materialną. Kupcy i misjonarze podróżowali po świecie, redefiniując inne kultury na obraz europejskiego chrześcijaństwa. Kiedy napotykali ludzi niepodobnych do siebie, nazywali te części ich życia, które przypominały chrześcijaństwo, religiami tych ludów. Dokonywali analogii. W niektórych przypadkach narzucali rozumienie religii przemocą, co miało tragiczne konsekwencje dla tych, których religia została stłumiona jako przesąd. Brytyjczycy zrobili to w Indiach, a Amerykanie na Filipinach.

Piszę więc teraz w jednym z wielu języków imperium, które docierają do nas za pośrednictwem wojen i innych konfliktów. Religia dociera do nas jako jeden ze sposobów oddzielenia niektórych części życia od innych. Wywodząca się ze starożytnego Rzymu religia jako pojęcie przeszła wiele zmian, ale nie zmieniła się całkowicie. Jest złożonym „minerałem”.

Możemy złamać tę „mineralną” religię na co najmniej dwa sposoby. Pierwszy jest tym, co właśnie zrobiłem. Wniknąłem w jej historię, rozbiłem ją. To pozwala nam zobaczyć ją taką, jaka jest, ze wszystkimi warstwami znaczeniowymi związanymi razem, a teraz rozłączonymi.

Z wykształcenia jestem etnografem – antropologiem – więc spędziłem wiele czasu na rozmowach z ludźmi o religii. Kilka lat temu przeprowadzałem wywiad z mężczyzną, który uważa siebie za dawnego Żyda. Powiedział mi, jak trudno jest być nie-Żydem, co na początku mnie zaskoczyło. „Była żona, rodzina i wielu przyjaciół nadal uważa mnie za Żyda” – powiedział mi – „ponieważ moja matka jest Żydówką”. „Nie da się ot tak uwolnić od judaizmu”, mówiono mu. Dzieje się tak dlatego, że judaizm to tożsamość religijna, ale także etniczna i kulturowa. Człowiek, z którym rozmawiałem, nie może przestać być Żydem, tak jak chrześcijanin nie może stać się byłym chrześcijaninem; nawet jeśli nie wierzy lub nie zachowuje się religijnie, nie może przestać przynależeć. 

W swoim niedopasowaniu judaizm obnaża chrześcijaństwo jako źródło naszego myślenia o religii. Bycie Żydem jest trochę jak bycie chrześcijaninem, a trochę nie, ale akceptujemy to jako religię, ponieważ analogia jest wystarczająco dobra. Etyczni Humaniści w USA pokazują nam to samo. Ich analogia do chrześcijaństwa jest dobra w pewnych aspektach i zła w innych. Są jakby religijni, ponieważ są tylko jakby chrześcijanami. Najbardziej ironicznym sposobem na zrozumienie religii jest jej odrzucenie. Istnieje świecka liberalna historia. Przeciwstawia ona religię nauce i kojarzy ją ściśle z wiarą. Religia jest czasami irracjonalna. Istnieje długa historia tego sposobu myślenia, która ma swoje podstawy w europejskim oświeceniu. Religia to wiara bez dowodów. Jest źródłem subiektywnego znaczenia i wartości, ale nie obiektywizmu. Jest głęboko osobista i prywatna. Jej prawdy są niewysłowione – niewyrażalne – poza komunikacją pomiędzy jedną osobą a drugą. Religia jest tym, czym nie jest nauka. Jest przeciwieństwem nowoczesności; tym, co modernizujące się kraje traciły z każdym dniem coraz bardziej.

Jest to bardzo skoncentrowane na wierze rozumienie religii, w którym nie ma mowy o tym, by np. Etyczni Humaniści byli faktycznie religijni. Ale jest to też rozumienie powszechne, wręcz banalne. Wniosek z takiego sposobu rozumienia jest dość prosty. Religia to śmietnik oświecenia. Ale uważam, że nurkowanie w tym śmietniku jest dobre.

.Te trzy sposoby rozumienia religii z pewnością nie są definicjami. Są to podejścia do obiektu, który pod różnymi kątami wygląda inaczej. Są to sposoby rozumienia czegoś, co ma swoją historię. To, jak każdy z nas mówi o religii, odzwierciedla nasze osobiste historie i to, co poznaliśmy dzięki lekturze i rozmowom, czyli dzięki sobie nawzajem. Definicja wymaga od nas, byśmy pozwolili, by to, co było wcześniej, przepłynęło przez nas, gdy się zgadzamy, co to znaczy.

Joseph Blankholm
Tekst ukazał się w nr 47 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 grudnia 2022