Prof. Michał KLEIBER: Negocjacje unijnego budżetu. Gwałtowne spory czy wola kompromisu?

Negocjacje unijnego budżetu.
Gwałtowne spory czy wola kompromisu?

Photo of Prof. Michał KLEIBER

Prof. Michał KLEIBER

Redaktor naczelny "Wszystko Co Najważniejsze". Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk. Prezes PAN 2007-2015, minister nauki i informatyzacji 2001-2005, w latach 2006–2010 doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Mówimy wszyscy dużo o wyzwaniach stojących przed Unią Europejską i jej kształcie mającym wyłonić się jako wynik trwającej obecnie intensywnej wymiany opinii i różnorodnych negocjacji prowadzonych zarówno bilateralnie, jak i na forum całej wspólnoty. Do artykułowanych dotychczas kłopotów dojdzie niestety niebawem jeszcze jeden bardzo poważny. Za taki uznać bowiem należy problem negocjacji dotyczących przyszłego budżetu Unii – pisze prof. Michał KLEIBER

.Wydawać by się mogło, że sprawa nie powinna budzić przesadnych emocji. Po pierwsze, budżet jest tradycyjnie relatywnie nieduży – w przyszłym roku ma wynosić 160 mld euro, co stanowić będzie tylko około 1 proc. sumarycznego PKB krajów członkowskich. Po drugie, negocjacje w tej sprawie prowadzono już tak wiele razy, że doświadczeni politycy i urzędnicy unijni mają pełną wiedzę o oczekiwaniach poszczególnych krajów. Po trzecie wreszcie, zarzuty o korzyściach głównych beneficjentów budżetu (nowe kraje Unii) rzekomo kosztem głównych do niego płatników (najsilniejsze państwa starej Unii) już dawno spotkały się z racjonalną odpowiedzią – rzeczywiste korzyści rozkładają się bowiem na wszystkie kraje członkowskie poprzez otwarcie nowych, bardzo chłonnych rynków zbytu i ze względu na zróżnicowanie kapitału ludzkiego i infrastruktury większe możliwości wydobywania korzystnej synergii z działań gospodarczych prowadzonych na terenie całej Unii.

A jednak mimo to kłopoty w rozpoczynających się za parę miesięcy negocjacjach budżetowych wydają się nieuniknione. Powodów jest parę. Opuszczenie Unii przez Wielką Brytanię zmniejszy wpłaty do budżetu o 12 – 13 mld euro rocznie, co wprawdzie ze względu na fakt, iż państwo to jest także beneficjentem unijnych środków, spowoduje lukę budżetową na poziomie tylko około 7 mld euro. Automatycznie oznacza to jednak redukcję niektórych wydatków i zmianę całej struktury budżetu, w którym w dodatku 10 – 12 mld euro mają pochłonąć nowe priorytety dotyczące m.in. migracji i bezpieczeństwa. Komisarz UE ds. budżetu G. Oettinger deklaruje, że połowa luki brexitowej pokryta powinna być przez redukcję finansowania istniejących programów, a połowa przez zwiększone wpłaty do budżetu. Gdyby chcieć utrzymać dotychczasową wysokość pozostałych wydatków, musiałoby to oznaczać wzrost wpłat do budżetu dokonywanych przez poszczególne państwa członkowskie znacznie ponad dzisiejszy 1 proc. ich PKB. A na to na razie nie ma zgody.

Wiele wskazuje więc na to, że w przyszłym roku zmniejszone mogą zostać fundusze kohezyjne wspierające politykę spójności, co oczywiście nie cieszy państw Europy Środkowo-Wschodniej. A to nie jest niestety ostatnia dla nas zła wiadomość, szykuje się bowiem bardzo trudna debata o powiązaniu dotacji unijnych z gotowością państw do przyjmowania ustalanej odgórnie liczby uchodźców oraz z oceną praworządności podejmowanych w poszczególnych państwach działań reformatorskich. W tej pierwszej sprawie oczekiwać można silnych nacisków państw położonych na krańcach Unii, najbardziej narażonych na pierwszy kontakt z uchodźcami (Grecja, Włochy), oraz państw, które stały się głównym celem ich przybycia do Europy (przede wszystkim Niemcy i Szwecja).

Polska ma racjonalne argumenty na obronę swojego stanowiska, ale potężne interesy w sprawie rozwiązania problemu migracji i towarzyszące temu emocje mogą okazać się niełatwe do pokonania.

Problem praworządności jest zaś jeszcze trudniejszy, dotyczy bowiem bardzo delikatnej materii traktatowej i stwarza możliwości bardzo zróżnicowanych prawnych interpretacji przeprowadzanych w poszczególnych krajach reform. Ponieważ nałożenie na Polskę sankcji związanych z ewentualnym uruchomieniem art. 7 Traktatu lizbońskiego jawi się dzisiaj jako zupełnie nierealne, krytycy prowadzonych u nas działań mogą dojrzeć w budżecie jedyną drogę do „ukarania” łamiących w ich rozumieniu unijne zasady. Polityczną delikatność sprawy podkreśla wypowiedź komisarza Oettingera, odżegnująca się od kwalifikacji ewentualnych sankcji finansowych jako kary i określająca je jedynie jako rozważne gospodarowanie pieniędzmi europejskiego podatnika. Groźnym sygnałem wydają się jednak wypowiedzi na ten temat prezydenta Francji oraz nieco enigmatyczne, ale jednak znaczące stwierdzenie („rządy prawa powinny być wymuszane na państwach UE znacznie bardziej konsekwentnie niż dotychczas”), zawarte w niedawnym dokumencie podsumowującym wstępny etap koalicyjnych rozmów w Niemczech, gdzie politycy wypowiadali się dotychczas w tej sprawie znacznie oględniej.

Polska, podobnie jak inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, ma oczywiście ważny interes w pomyślnym zakończeniu budżetowych negocjacji. Dotychczasowe priorytety państw regionu dotyczyły głównie funduszy strukturalnych i wspólnej polityki rolnej. Argumentami w pierwszej sprawie były wyrównywanie poziomu rozwoju wszystkich państw członkowskich, służące przecież docelowo całej Unii, oraz zwykłe poczucie dziejowej solidarności. W drugiej sprawie nacisk kładziono na niezbędność wyrównania dopłat dla producentów rolnych, dzisiaj istotnie wyższych w państwach starej Unii. Niełatwo sobie jednak wyobrazić, aby powyższe pozycje w unijnym budżecie zachowały swoje dotychczasowe priorytetowe znaczenia. Unijna polityka zmierza bowiem wyraźnie w kierunku znaczącego wsparcia dla nowych, wymienionych wyżej priorytetów (migracje, bezpieczeństwo), programów związanych z ochroną środowiska i zmianami klimatycznymi oraz działań zwiększających konkurencyjność unijnej gospodarki i ograniczających bezrobocie. Nie sposób krytykować ogólnej wagi tak określonych preferencji, faktem jest jednak, że odpowiadająca im struktura budżetu wpłynęłaby w znacznym stopniu na zmianę sytuacji w państwach naszego regionu, przechylając ją na korzyść państw starej Unii.

.Trudne rozmowy rozpoczną się na unijnym szczycie 23 lutego 2018 r., tworząc podstawy do późniejszych szczegółowych ustaleń. Kluczem może okazać się zgodne stanowisko państw naszego regionu oraz oczywiście przygotowanie przekonującej argumentacji – naprawdę warto trzymać kciuki za powodzenie tych negocjacji.

Michał Kleiber

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 stycznia 2018