Eskalacja emocji w Katalonii. Sygnał ostrzegawczy - także dla innych
Mając za sobą w ostatnich paru latach z racji swych zawodowych obowiązków kilkanaście wizyt w Katalonii, dostrzegam tam podobną do naszej eskalację wrogich wypowiedzi polityków i rosnące przejawy nienawiści podzielonego społeczeństwa – pisze prof. Michał KLEIBER
.Przeprowadzone właśnie regionalne wybory w Katalonii budzą w Europie zrozumiałe emocje. Separatystyczne zagrożenie jest wielkim wyzwaniem dla Hiszpanii, ale w dzisiejszej sytuacji w Europie ma ono potencjalnie znacznie szersze znaczenie. Jest bowiem kolejnym po brexicie wyrazem niezadowolenia obywateli ważnego państwa członkowskiego Unii z istniejącej sytuacji. Mimo że nastroje w Katalonii nie są bynajmniej antyunijne, konsekwencje powstałego problemu odczuwane są silnie w całej Unii, rozchwianej i tak polityczną sytuacją w wielu jej państwach członkowskich, przecież też z zasady nie antyunijną.
Pozornie wynik wyborów w Katalonii niewiele zmienia. Dwie główne partie zwolenników rozwodu z Hiszpanią, czyli Republikańska Lewica Katalonii (ERC, przywódca Oriol Junqueras przebywa w madryckim areszcie) i Koalicja Razem dla Katalonii (Junts per Catalunya, JxC, przywódca Carles Puigdemont ukrywa się w Brukseli przed hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości), uzyskały odpowiednio 32 i 34 miejsca w regionalnym parlamencie. To minimalnie mniej, niż potrzeba do zdobycia większości 68 miejsc w liczącym 135 deputowanych parlamencie, ale nie będzie to zapewne problemem przy tworzeniu rządu – skrajnie lewicowa i radykalnie antyhiszpańska Partia Jedności Ludowej (CUP) zdobyła wprawdzie tylko 4 miejsca, ale nawet gdy nie wejdzie do koalicji rządowej, wstrzyma się prawdopodobnie od głosu, przesądzając o wyborze rządu ERC-JxC. Przy zmianach w wynikach poszczególnych partii finalna sytuacja jest bardzo podobna do tej sprzed wyborów – partie proniepodległościowe zdobyły 47,5 proc. głosów wobec 47,8 proc. poprzednio, a partie zwolenników zachowania jedności państwa 43,4 proc. głosów wobec 39,1 proc. poprzednio. Partie niepopierające żadnej ze stron zmniejszyły swój dorobek z 13,1 proc. do 9,1 proc. Ale to tylko pozory braku zmian.
Duże znaczenie mogą mieć takie fakty, jak niespotykana dotąd i świadcząca o wzroście emocji 82-procentowa wyborcza frekwencja, zwycięstwo w wyborach centrowej i silnie prohiszpańskiej partii Ciudadanos (37 mandatów) oraz wielki spadek notowań Popular Party (partii premiera Rajoya!) z 11 mandatów do obecnie tylko 3!
Co oznaczają te wyniki? Po pierwsze, o skali czekających Katalończyków kłopotów świadczy choćby to, że przywódca zwycięskiej partii i były premier regionalnego rządu, wskazany już przez planowanych koalicjantów jako kandydat do ponownego objęcia tego urzędu, w obawie przed aresztowaniem ciągle boi się wrócić do kraju. Po drugie, sytuacją niejako gwarantującą stałe kłopoty jest skłócenie poszczególnych partii nawet w ramach obu głównych stron sporu oraz tylko minimalna większość parlamentarna prawdopodobnie tworząca rząd, co w ogóle zdaje się wykluczać możliwość harmonijnego rządzenia regionem. Nakłada się na to różnica między lojalną względem Hiszpanii Barceloną, kosmopolityczną stolicą regionu, a zdominowaną przez silnie niepodległościowe emocje katalońską prowincją. Po trzecie wreszcie, wzrost znaczenia zwycięskiej, antyniepodległościowej partii Ciudadanos przy rekordowej frekwencji wyborczej oznacza tendencję do łączenia sił mieszkańców regionu wokół partii dającej największą szansę na przeciwstawienie się dążeniom do autonomii – to niewątpliwie też ważny znak na przyszłość. Cokolwiek by jednak powiedzieć, na razie rezultaty wyborów w Katalonii świadczą o utrzymujących się w regionie silnych nastrojach separatystycznych i są zwiastunem niekończących się sporów zdominowanych przez niekontrolowalne emocje.
A związek z sytuacją w innych krajach, a także w naszym kraju? Porównajmy – pozornie zupełnie różne przyczyny problemów tam i u nas stają się może trochę podobniejsze, jeśli uświadomimy sobie ich korzenie – niechęć obywateli odbierających krytycznie rządy dotychczasowych elit niedbających w odczuciu dużej grupy społecznej dostatecznie sprawiedliwie o jej interesy. A rozbudzone w ten sposób olbrzymie emocje nie różnią nas zupełnie.
Mając za sobą w ostatnich paru latach z racji swych zawodowych obowiązków kilkanaście wizyt w Katalonii, dostrzegam tam podobną do naszej eskalację wrogich wypowiedzi polityków i rosnące przejawy nienawiści podzielonego społeczeństwa. Znajduję w jakimś komentarzu do sytuacji w Katalonii żartobliwe porównanie jej do żaby zanurzonej w garnku ze stopniowo podgrzewaną wodą – podobno żaba nie czuje rosnącej temperatury aż do tragicznej śmierci w ukropie. Tak rozwijać miałaby się sytuacja w Katalonii – od cywilizowanych, spokojnie prowadzonych i mało znaczących sporów do, niepostrzeżenie, sytuacji bez widocznego wyjścia.
.Nie chcę być złym prorokiem, ale chyba warto poważnie zastanowić się nad tym przebiegiem wydarzeń. Jeśli Hiszpanom nie uda się wyciszyć emocji i opanować rosnącej niezgody w kluczowych sprawach, to mieszkańcy Katalonii długo jeszcze nie zaznają spokoju, ryzykując nawet wyjście regionu z Unii. Jeśli nam nie uda się wyciszyć emocji i opanować rosnącej niezgody w kluczowych sprawach, to…
Michał Kleiber