Bill EMMOTT: "Życie po Schengen. Nie poradzimy sobie bez przywrócenia granic"

"Życie po Schengen. Nie poradzimy sobie bez przywrócenia granic"

Photo of Bill EMMOTT

Bill EMMOTT

Były redaktor naczelny tygodnika The Economist. Producent filmu The Great European Disaster. Autor książek Good Italy, Bad Italy oraz The Rivals: How the Power Struggle Between China, India and Japan Will Shape Our Next Decade.

W trakcie całego europejskiego kryzysu migracyjnego, który narasta od ponad dwóch lat, pojawiały się ostrzeżenia, że zagraża on cennej unijnej strefie Schengen, czyli możliwości podróżowania bez granic.

.To ostrzeżenie powróciło niedawno, kiedy unijni ministrowie wypracowali w nocy porozumienie dotyczące pilnowania granic i przesiedlania uchodźców.

Ale czy w czasach ograniczonej wiary w UE eliminacja podróży bez granic rzeczywiście byłaby taka zła? Krótko mówiąc: nie. Oczywiście pomysł, by znieść granice, w Europie ma ogromną wagę symboliczną i jest niezwykle atrakcyjny. Ale czasami trzeba poświęcić nawet najważniejsze symbole. Taki czas właśnie nadszedł.

Kryzys migracyjny sprawia, że Schengen zagraża wiarygodności UE jako wspólnoty. Przez ten system władze krajowe nie będą w stanie utrzymać porządku i rządów prawa.

Kiedy w 1985 r. powstała strefa Schengen, w jej skład wchodziło zaledwie pięć krajów (Belgia, Francja, Luksemburg, Holandia i Niemcy Zachodnie). Od tego czasu urosła ona do 22 z 28 państw członkowskich UE – a cztery z tych pozostałych (Bułgaria, Chorwacja, Cypr i Rumunia) mają do niej dołączyć w przyszłości – oraz czterech członków spoza UE (Norwegia, Islandia, Szwajcaria i Liechtenstein). Wszystkie te kraje zrezygnowały z kontroli na wspólnych granicach oraz przyjęły jednolitą politykę wizową dla obywateli spoza strefy Schengen.

Z pewnością wygodnie jest móc traktować lot z Zurychu do Oslo jako podróż krajową, bez kontroli paszportowej przy odlocie i po przylocie. I bez wątpienia dużym udogodnieniem jest możliwość przejechania z Berlina do Barcelony bez konieczności czekania w kolejce do odprawy na każdej granicy. To właśnie ta wygoda sprawia, że tylko dwa unijne kraje (Irlandia i Wielka Brytania) zarezerwowały sobie prawo nieprzystępowania do traktatu z Schengen.

Ale kryzys migracyjny ujawnił słabą stronę tego traktatu – czyli trudność monitorowania obszaru państw i całej UE bez kontroli granicznych. I choć krajom spoza Schengen w pewnych wypadkach udało się uniknąć bezpośredniego obowiązku uczestnictwa we wspólnej polityce – Wielka Brytania np. nie weszła do unijnego systemu przesiedlania uchodźców – nie zapewnia im to ochrony przed wyzwaniami kryzysu migracyjnego. Podobnie jak kraje Schengen nie są w stanie wiarygodnie odpowiedzieć, ilu migrantów przebywa na ich terenie, kim są ani kiedy przyjechali.

Ta utrata kontroli jest istotna z dwóch powodów.

Po pierwsze, statystyki dotyczące migrantów można podawać w wątpliwość, nawet bez uwzględniania nielegalnej imigracji, a antyimigracyjnym partiom politycznym łatwiej jest wyolbrzymiać te liczby, by podsycać strach w społeczeństwie. Po drugie:

Jeśli uchodźcy, którym przyznano azyl, mogą łatwo wyjechać do dowolnego kraju Schengen, to porozumienia o podziale obowiązków tracą wiarygodność, a przyjmowanie uchodźców zatraca swój praktyczny sens.

.Państwa mogą nie chcieć pokrywać wstępnych kosztów osiedlenia konkretnej liczby uciekinierów, tylko po to, by za chwilę utracić ewentualne korzyści ekonomiczne płynące z zasilenia rynku pracy przez owych uchodźców. Aby tego uniknąć, sensowne wydawałoby się wprowadzenie okresu przejściowego – podobnego do siedmioletnich okresów przejściowych dla nowych krajów członkowskich – w czasie którego przyjęci azylanci nie mogliby przeprowadzać się za pracą do innych krajów. Ale w Schengen bardzo trudno to wyegzekwować – ta rzeczywistość to woda na młyn nacjonalistów, którzy z chęcią opisują UE jako kłopotliwy obowiązek, a nie źródło rozwiązań czy szans.

Owszem, traktat z Schengen i unijna zasada swobodnego przepływu ludzi wydają się naturalnie wzmacniać. Ale problemy, jakie się z nimi wiążą, nie są takie same.

.To swobodny przepływ ludzi, a nie podróże bez granic, stanowi kluczowy składnik UE. A w obecnych warunkach Schengen zagraża temu podstawowemu prawu.

Oczywiście aby rozwiązać kryzys migracyjny, nie wystarczy ponownie ustawić przeszklone budki na granicach i umundurowanych pograniczników. Ale zawieszenie lub zniesienie traktatu z Schengen zwiększyłoby wiarygodność rządowych starań na rzecz utrzymania porządku na własnym podwórku. Wtedy zwykłych obywateli łatwiej byłoby przekonać do pomocy większej liczbie uchodźców.

.Odwrócenie tej tak chwalonej kiedyś polityki udowodniłoby również, że UE nie tkwi w pułapce jakiejś utopijnej ideologii i jest w stanie przystosować się do zmiennych warunków w sposób przemyślany i pragmatyczny. Reculer pour mieux sauter – cofnąć się, by skoczyć lepiej – to przecież dawna i bardzo europejska zasada.

Bill Emmott

logo sindicateTekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującego opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 października 2015