
Europa, czyli wola niemożności
Unia Europejska jest największym rynkiem na świecie, najbogatszym obszarem kuli ziemskiej, najbardziej stabilnym, z najlepiej wykształconym społeczeństwem. Mogłaby być silna. Ale decyduje się być słaba. Przekonana o swojej schyłkowości chyli się ku upadkowi – pisze Raphaël GLUCKSMANN
.Czy słyszysz tę muzykę? Czy rozpoznajesz melodię, która kołysze cię od urodzenia? To melodia pogodzenia się z losem. Grana jest w całej Europie. A im bliżej centrów władzy, tym bardziej ją słychać. Znam ją na pamięć.
Z bliska obserwowałem wirusa, który trawi wasze elity. Aby przedstawić chorobę, na którą cierpi nasz kontynent, chciałbym zacząć od opowieści o pewnej kolacji, zwykłej kolacji w restauracji w Brukseli.
Jest 1 lipca 2020 r. i jestem umówiony na spotkanie z Josepem Borrellem, Wysokim Przedstawicielem Unii Europejskiej, człowiekiem, który uosabia nasze zasady, broni naszych interesów i niesie nasz głos w świecie. Ministrem Spraw Zagranicznych UE, można by powiedzieć.
Od długich miesięcy staram się przełamać milczenie wokół deportacji Ujgurów i skłonić naszych przywódców do działania. Dwa dni przed tą kolacją śledztwo Associated Press ujawniło, że rząd chiński organizował systematyczną sterylizację ujgurskich kobiet. Jesteśmy świadkami unicestwiania narodu, a ja jestem tutaj, siedzę w restauracji, żeby dowiedzieć się, co Wysoki Przedstawiciel zamierza powiedzieć i zrobić w tej sprawie.
Dlaczego Europa odmawia angażowania się w jakąkolwiek próbę sił z chińskim reżimem? Panie pośle Borrell, dlaczego jesteśmy tak opieszali w obliczu zbrodni przeciwko ludzkości?
„To bardziej skomplikowane…” – początek jego wypowiedzi wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Gdybyś tylko wiedział, ile razy słyszałem to zdanie. Od profesorów z Sciences-Po po dyplomatów z MSZ i urzędników europejskich, ich „to bardziej skomplikowane” wyznaczało rytm mojego życia, odkąd skończyłem 20 lat. Ludobójstwo Tutsi i wsparcie Francji dla masakr Hutu? „Bardziej skomplikowane”! Zagłada Czeczenów? „Bardziej skomplikowane”! Inwazja i okupacja Gruzji? „Bardziej skomplikowane”! Syryjczycy, którzy wciąż giną za to, że chcą żyć wolni? „Bardziej skomplikowane”! Wygnańcy, którzy toną w Morzu Śródziemnym? „Bardziej skomplikowane”! Koncern Total finansujący birmańską juntę? „Bardziej skomplikowane”!
Lista jest nieskończona. Każdy ma własną, zależną od własnych obaw i gniewu. Ale przy każdym przypadku oburzenia jakiś światły człowiek zapewnia, że to „bardziej skomplikowane”. Jakby spontaniczność buntu była oznaką prostackiej głupoty. Nie daj się onieśmielić: „skomplikowanie” rzeczywistości jest argumentem używanym przez ludzi rozczarowanych, żeby nic nie robić. Nasi przywódcy wykorzystują nieczystą naturę każdej sytuacji, aby usprawiedliwić swoją bezczynność, wspomagani przez rój ekspertów, komentatorów i komunikatorów, których misją (płatną lub nie) jest sprawienie, aby jakakolwiek forma reakcji na niesprawiedliwość wydawała się prostactwem.
Następnie Wysoki Przedstawiciel wyjaśnia mi, że jesteśmy zbyt słabi, by stawić czoła tej próbie sił, że najmniejsza decyzja w Europie to góra do pokonania, że tak naprawdę nie możemy wiele zrobić w żadnej sprawie. Zwłaszcza wobec chińskiego giganta. Z rzadką w tych kręgach szczerością i nutą smutku w głosie zdradza mi kod genetyczny wirusa, który atakuje europejskich przywódców: to pogodzenie się z losem.
Nie dajcie się zwieść – to nie osoba Josepa Borrella jest problemem. Wręcz przeciwnie – Borrell jest bardziej otwarty niż inni i nie waha się powiedzieć jasno tego, czego nie mówią jego koledzy z Paryża czy Berlina. Cóż takiego mówi? Mówi, że nasz kontynent wyszedł z historii. I ma rację. Unia Europejska jest jednak nadal największym rynkiem na świecie, najbogatszym obszarem kuli ziemskiej, najbardziej stabilnym, z najlepiej wykształconym społeczeństwem. Mogłaby być silna. Ale decyduje się być słaba. Przekonana o swojej schyłkowości, chyli się ku upadkowi. Znaczenie psychologii w stosunkach międzynarodowych jest niedoceniane – siła opiera się w dużej mierze na przekonaniu o własnej mocy i odwrotnie. Nasza choroba jest przede wszystkim psychiczna. Moralna.
Wątpisz w to? Naciśnij na chwilę przycisk pauzy.
Co się wydarzyło w 2020 roku? Pandemia rodem z Chin rzuciła na kolana nasze gospodarki i społeczeństwa. Dwa miliony ofiar śmiertelnych na całym świecie, kryzys gospodarczy i społeczny, którego skali jeszcze nie potrafimy ocenić, młodzież składana w ofierze imperatywom zdrowotnym: katastrofa, która nadeszła z Wuhan jest uniwersalna. Ale co wiemy o jej pochodzeniu?
Rząd chiński blokuje wszelkie poważne dochodzenia międzynarodowe, kasuje dane ze swoich laboratoriów, odmawiając przekazania informacji, o które zwróciła się Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). W zamian nasi przywódcy nie protestują publicznie ani nie szukają odpowiedzi na pytania, których nie mają już odwagi zadać. Ich postawa pozwala Xi Jinpingowi, odwracając kota ogonem, uczynić z COVID-19 argument propagandowy na rzecz „modelu” chińskiego i ogłosić, że jego reżim wspaniale zdał „historyczny test pandemii”, podczas gdy zachodnie demokracje oblały go sromotnie.
Jest 11 marca 2021 r., rok po rozpoczęciu pierwszego lockdownu. Kanał telewizyjny France 2 nadaje program poświęcony początkom pandemii. Kompilując dostępne informacje, przeprowadzając wywiady z uznanymi naukowcami, tropiąc kolejne kłamstwa chińskich władz, metodycznie dekonstruuje oficjalną opowieść o pangolinie jako sprawcy katastrofy i wskazuje palcem na laboratoria w Wuhan. Jakkolwiek by patrzeć, przedstawione informacje przyprawiają o zawrót głowy. Opisałem dochodzenie programu „Envoyé spécial” na Twitterze, krótko przed północą, zadając proste pytanie: „Jak to możliwe, że nie ma większej presji na chiński rząd, aby uzyskać większą przejrzystość? Świat ma prawo wiedzieć, skąd wzięła się pandemia”.
Reakcje na ten banalny tweet wprawiły mnie w osłupienie. W ciągu dwóch sekund pada magiczne wyrażenie: „teoria spiskowa”. Potem pojawia się „histeryk”. Oniemiałem. Od kiedy to „rozsądek” polega na niepodważaniu oficjalnych wersji, zwłaszcza gdy są one tak chwiejne i gdy pochodzą od tak nieprzejrzystych reżimów? W którym momencie zaczęliśmy uważać, że mądrze jest wierzyć na słowo sprzecznym i wymijającym wypowiedziom dyktatury?
Inne reakcje uderzają mnie jeszcze bardziej: „Nawet jeśli Pekin skłamał, to co mielibyśmy zrobić?” lub „Co byśmy zyskali, jeśli nie kłopoty, gdybyśmy oskarżyli Chińczyków?”. Dziesiątki wiadomości w gruncie rzeczy mówią: „OK, chiński rząd prawdopodobnie kłamał, ale co z tego? Zadawanie pytań lub domaganie się odpowiedzi byłoby niebezpieczne”. Czy powinniśmy więc potraktować pandemię jako karę boską, zapalić świeczkę, złożyć kozła w ofierze i pogodzić się z niewiedzą?
Nie mówimy już o cierpieniach odległego narodu, mówimy o „naszych” zmarłych, „naszej” gospodarce, „naszych” obywatelach. Bez trudu potrafię wskazać krótkowzroczny egoizm, który każe nam przymykać oko na deportację Ujgurów w obawie przed reakcją Chin, ale trudniej mi zrozumieć, co skłania nas do odwracania wzroku, gdy chodzi o nas samych. Od porzucenia innych do wyrzeczenia się siebie. Rozumiem, że przekroczyliśmy pewną granicę – „realizm” „dorosłych” stał się samoofiarny.
.Aby zrobić dobrą minę do złej gry, rozsądni ludzie przedstawiają swoje tchórzostwo jako dowód inteligencji. To właśnie ich wnikliwa analiza sytuacji sprawia, że milczą, gdy są atakowani. To nie brak odwagi, nie. To rozsądek. Każda inna opcja niż patrzenie z góry to tylko „teoria spiskowa”, „demagogia”, „moralizatorstwo” lub „jałowe oburzenie”. Leseferyzm, przeczekiwanie, godzenie się na poniżanie, przepraszanie tego, kto nadepnie nam na odcisk – po tym rozpoznaje się mądry umysł. Tyle że ta „mądrość” jest naszym wyrokiem.
Raphaël Glucksmann
Tekst ukazał się w nr 35 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].