Sojusze i suwerenność
Przystąpienie do UE było wynikiem korzystania z suwerenności, a nie jej ograniczenia. Nawet jeżeli Polska musi się stosować do wyroków TSUE, to dlatego, że wcześniej wyraziła w sposób suwerenny taką wolę – pisze prof. Jacek CZAPUTOWICZ
.Sojusze międzynarodowe są tak stare jak państwa. Już Tukidydes opisał w V w. p.n.e. budowanie sojuszu przez Ateny i Spartę. W systemie międzynarodowym tworzonym przez suwerenne społeczności państwa tworzą różnego rodzaju formy kooperacji, aby uniknąć zdominowania przez hegemona. W czasach zimnej wojny narodził się układ bipolarny, a państwa skupiły się wokół Stanów Zjednoczonych lub Związku Radzieckiego. Każdy z tych krajów wiedział, że jeśli jedna ze stron zwycięży, to zdominuje drugą, a wówczas nie będzie miejsca na sojusze.
Sojusze na świecie nie występują tylko w jednej sytuacji: gdy jedno państwo zyska taką potęgę, że reszta państw nie jest w stanie jej zrównoważyć. Tak było w czasach starożytnych na Dalekim Wschodzie, kiedy Chiny sprowadziły inne kraje do roli podporządkowanej. Podobnie było w przypadku Imperium Rzymskiego. Można być pewnym, że sojusze międzynarodowe będą powstawać również w przyszłości – właśnie po to, by zminimalizować ryzyko pełnej dominacji jednego podmiotu nad innymi.
Koncepcja suwerenności została określona przez Jeana Bodina. Suwerenność miała początkowo charakter absolutny. Władca suweren ustanawiał prawo, rozstrzygał spory, nakładał podatki, wypowiadał wojnę, miał prawo do bicia własnej monety, a nawet decydował o religii zgodnie z zasadą Cuius regio, eius religio. Z czasem suwerenność stała się przymiotem ludu, a nie władcy. Zmieniała się także jej treść, chociaż istota w dużej mierze pozostała taka sama. Widać to dziś na przykładzie sposobu stanowienia prawa. Dawniej mandat do tego miały wyłącznie państwa, dziś kompetencje w tym obszarze są dzielone między państwa a Unię Europejską. Jednak Polska z tego powodu nie jest mniej suwerenna niż przed wstąpieniem do Wspólnoty w 2004 r.
Przystąpienie do Unii Europejskiej było wynikiem korzystania z suwerenności, a nie jej ograniczenia. Nawet jeżeli Polska musi się stosować do orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, to jest tak dlatego, że wcześniej wyraziła w sposób suwerenny taką wolę. Dotyczy to wszystkich państw członkowskich w takim samym stopniu. Wyrazem suwerenności jest też możliwość wystąpienia z Unii Europejskiej, czego dobitnym przykładem była decyzja społeczeństwa brytyjskiego.
Oddzielna sprawa to krytyka Unii Europejskiej, która w wielu wypadkach jest uzasadniona.
Badacze wskazują, że Unia Europejska zmienia się w ten sposób, że w coraz większym stopniu wyraża interesy państw, które są dłużej w Unii, zwłaszcza państw największych (Niemiec, Francji etc.). Państwa te miały bowiem największy wpływ na stanowienie zasad. Np. zasady głosowania w UE zmieniały się w taki sposób, że uprzywilejowały państwa największe, co jest sprzeczne z zasadami obowiązującymi w federacjach (np. w niemieckim Bundesracie). Z kolei ekonomiści zwracają uwagę, że przyjęcie euro służyło w większym stopniu Niemcom niż na przykład Grecji. Nie jest zatem tak, że wszyscy w takim samym stopniu korzystają z członkostwa w Unii Europejskiej.
Nasuwa się więc pytanie, na ile Polska korzysta z członkostwa w Unii Europejskiej. Na pewno jesteśmy w sytuacji znacznie lepszej, niż gdybyśmy pozostawali poza Unią. Z drugiej strony korzyści z naszego członkostwa mogą być proporcjonalnie niższe niż korzyści innych państw. Istnieje bowiem zgoda, że w wyniku współpracy w Unii powstaje „większy tort”, natomiast spory dotyczą tego, jak ten „tort” ma być dzielony. Kawałek naszego „tortu” może być mniejszy niż kawałki przepadające innym państwom.
Ostatni wyrok Trybunału Konstytucyjnego mówiący o wyższości polskiej konstytucji nad prawem UE potwierdził zachowanie przez Polskę suwerenności w dziedzinach, które nie zostały przekazane Unii Europejskiej. Orzeczenie TK potwierdziło wcześniejsze werdykty o tym, że konstytucja stoi najwyżej w hierarchii praw. Ta sprawa oczywiście ma także swój aspekt polityczny, sędziowie Trybunału w Luksemburgu cały czas działają na rzecz poszerzenia swoich kompetencji. Z kolei państwa należące do UE bronią się przed tym, próbując zachować kompetencje w dziedzinach nieobjętych jurysdykcją TSUE. Należy się przygotować, że tego typu dyskusja będzie trwała także w przyszłości.
Polska niewątpliwie korzysta w wielu aspektach ze wspólnego tworzenia prawa na forum UE. Widać to choćby w takich obszarach jak kontrola konkurencji czy swoboda przepływu towarów, kapitału i pracowników. Pokazuje to, że debata nie powinna oscylować wokół kwestii dotyczącej tego, czy Polska jest krajem w pełni suwerennym. Niewątpliwie takim jest, chociaż podjęła decyzję o ograniczeniu swobody działania w niektórych obszarach, jednak zrobiła to w sposób w pełni suwerenny.
.Dziś dyskusja powinna toczyć się wokół tego, jakie decyzje powinniśmy podejmować na poziomie państw, a jakie kwestie chcemy rozstrzygać na poziomie Unii Europejskiej. Spór wokół decyzji TSUE i Trybunału Konstytucyjnego w dużej mierze dotyczy właśnie tego.
Jacek Czaputowicz