Douglas MURRAY: Unia Europejska ponosi porażkę za porażką

Unia Europejska ponosi porażkę za porażką

Photo of Douglas MURRAY

Douglas MURRAY

Brytyjski pisarz i komentator polityczny, redaktor magazynu The Spectator, a także autor m.in.: Neoconservatism: Why We Need It (2005), The Strange Death of Europe: Immigration, Identity, Islam (2017) oraz The Madness of Crowds: Gender, Race and Identity (2019).

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

W wyniszczonej ślepym uporem Unii kryzys szczepionkowy stał się nieunikniony – pisze Douglas MURRAY

Na ten cud Europa czekała, określając go słowami Ursuli von der Leyen „wzruszającym momentem jedności” czy „europejską historią sukcesu”. Zaledwie sześć miesięcy wcześniej przewodnicząca Komisji Europejskiej zaproponowała umowy na dostawę szczepionek w imieniu wszystkich 27 państw członkowskich. Ostatecznie w ostatnich dniach 2020 roku mogła ogłosić uruchomienie kompleksowego programu szczepień. Europa została ocalona. 

Gdy przywódcy europejskich państw członkowskich szykują się na posiedzenie Rady Europejskiej, chyba niewiele osób wierzy, że czeka nas kolejny „wzruszający moment jedności”. Prawda jest bowiem taka, że tej europejskiej historii nijak nie można nazwać historią sukcesu. Nawet ostatnie posiedzenie Rady Europejskiej, na mniej więcej dwa tygodnie przed odtrąbieniem zwycięstwa przez von der Leyen, trudno nazwać udanym. Podczas całonocnych sesji przedstawicielom państw członkowskich nie udało się uzgodnić niczego poza tym, że scenariusz wyjścia Wielkiej Brytanii z UE bez umowy jest najbardziej prawdopodobnym zakończeniem brexitu – i to kolejne chybione proroctwo Unii. 

Jednak każdorazowo posiedzenia Rady Europejskiej to temat poważny. W końcu często zwołuje się je w czasach kryzysu. Czy to upadek strefy euro, nieoczekiwana fala migrantów, czy pojawienie się nowego śmiertelnego wirusa – ostatnie dziesięć lat nauczyło nas, że kryzysów Unii Europejskiej nigdy nie zabraknie, podobnie jak posiedzeń Rady Europejskiej.

Naturalnie nie wszystkie te katastrofy spowodowała sama Unia, choć z pewnością niektóre tak. Jednak przy każdym kryzysie można było zaobserwować tę samą tendencję: niezależnie od tego, jak trudna była sytuacja, Unii Europejskiej zawsze udawało się ją jeszcze pogorszyć. 

Kiedy na przykład w 2010 r. kryzys uderzył w strefę euro, federaliści ochoczo wskazywali, że tylko UE może uratować kraje śródziemnomorskie przed zapaścią gospodarczą. Dużo mniej istotny dla Brukseli był fakt, że na przykład Grecja nie znalazłaby się w tak trudnym położeniu, gdyby wcześniej nie została przyjęta do strefy euro. Podobnie pięć lat później, podczas apogeum kryzysu migracyjnego, Bruksela powtarzała, że jedynie zjednoczone podejście wszystkich państw członkowskich pozwoli poradzić sobie z takim wyzwaniem. Jak można się było spodziewać, do Brukseli nie dotarło, że to właśnie porażki na poziomie UE, a szczególnie propagowane przez nią jednolite polityki migracyjne zaostrzyły problem migracji u jego zarania.

Teraz zaś pojawiają się skutki spartaczonego przez UE podejścia do kryzysu związanego z koronawirusem. Pomimo obiecanego przez von der Leyen sukcesu programu szczepień ogłoszono kolejny lockdown w Paryżu, a Niemcy wprowadziły restrykcje. Jednocześnie szczepienia w większości państw członkowskich postępują w katastrofalnie wolnym tempie. 

Naturalnie, łatwo krytykować poszczególne rządy czy przywódców za błędy popełniane w ich krajach, jednak nie wolno nam zapominać, że proces decyzyjny w UE często prowadził do całego katalogu błędów. 

Na początku pojawiła się kwestia opracowania szczepionki, kiedy to francuskie i niemieckie firmy uzyskały ochronę własnych rządów, co bynajmniej nie przeszkadzało im w głoszeniu jedności europejskiej. Później nastąpiła zamówieniowa katastrofa, gdy produkcję szczepionek ponownie opóźnił francusko-niemiecki protekcjonizm. Wreszcie przyszło fiasko z dystrybucją gotowych preparatów, kiedy to Unia tak bardzo skupiła się na pilnowaniu, by nikt nie wysunął się na prowadzenie, że ostatecznie wszystkie kraje szczepiły swych obywateli w najwolniejszym możliwym tempie. W międzyczasie jednak Komisja znalazła czas na kontrole w laboratoriach i groźby przejęcia zakładów produkcyjnych AstraZeneca.

Komisja, rzecz jasna, przeprasza po każdym niewypale. Ale wygląda na to, że się nie uczy na własnych błędach. Wydaje się, że teraz UE bardziej skupia się na „tych złych” członkach, takich jak Węgry, które krytykuje za zakup wielkich ilości rosyjskich i chińskich szczepionek. Jednak to właśnie na Węgrzech krajowy program szczepień przyspieszył i aktualnie pierwszą dawkę szczepionki otrzymało już 16 proc. Węgrów – podczas gdy liche 9 proc. to średnia w całej Unii. Rada nie jest zdolna do przyjęcia jakiejkolwiek krytyki, która mogłaby przedstawić kierunki jej działań w negatywnym świetle.

Dane z całego świata potwierdzają, że elastyczne i niezależne kraje, takie jak Izrael, Singapur czy Wielka Brytania, potrafiły działać szybko w czasie pandemii, szczególnie w zakresie szczepień. Nie ma logicznego uzasadnienia, dlaczego kraje Unii Europejskiej nie miałyby samodzielnie pracować nad stworzeniem szczepionek, zamówieniami i dystrybucją. Z wyjątkiem faktu, że takie podejście jest całkowicie sprzeczne z podstawową zasadą Unii Europejskiej, która stanowi, że jej członkowie muszą działać wspólnie. 

W Brukseli podjęto już decyzję, że wspólne unijne podejście ma być zawsze tym jedynym właściwym. Jak widać, Bruksela będzie się ślepo trzymać danego rozwiązania, nawet gdy już się okaże, że jest ono złe. Istnieją oczywiście kwestie, w których wielonarodowe podejście jest potrzebne, tak samo jak są sprawy wymagające zastosowania rozwiązań jednostronnych. Jednak jeśli zapadła już decyzja, że nigdy, ale to nigdy nie można dopuścić alternatywnego podejścia, wówczas jesteśmy skazani na problemy, których nie da się rozwiązać. 

W ostatnich latach krytycy Unii Europejskiej wielokrotnie zwracali uwagę na fakt, że nagonce na Wielką Brytanię opuszczającą wspólnotę nie towarzyszy autorefleksja na temat powodów takiej decyzji. Nie istnieją żadne procedury, dzięki którym dany podmiot polityczny może rozważyć krytykę i wprowadzić odpowiednie zmiany. Dlaczego? Dlatego, że jeśli się wierzy, że odpowiedzią na wszystko jest „jeszcze bardziej zjednoczona Unia”, to omawianie korzyści płynących ze swobodniejszego podejścia do wspólnoty staje się zadaniem niemożliwym do wykonania. 

.Jest to tym bardziej irytujące, że UE wielokrotnie nazywała zwolenników brexitu twardogłowymi ideologami, podczas gdy jak wykazały ostatnie posunięcia Brukseli, to właśnie Unię wyniszcza jej własny ślepy upór. Zatem nie należy oczekiwać, że podczas posiedzenia Rada Europejska przyjmie na siebie winę za aktualny kryzys. Kiedy nadejdzie kolejny, wspólnota ponownie poniesie porażkę. 

Douglas Murray
Tekst ukazał się w nr 29 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 lipca 2021
Fot. Xinhua / Zuma Press / Forum