Przyszłość Unii – wyzwanie dla nas wszystkich
Potrzebne jest ograniczenie w Unii olbrzymiego dzisiaj korporacyjnego lobbingu na rzecz silniejszego głosu organizacji obywatelskich, dzisiejsza sytuacja ma bowiem dotkliwe konsekwencje dla interesu publicznego – pisze prof. Michał KLEIBER
.Liczne analizy prognostyczne wykazują jednoznacznie, że gospodarcza, a w konsekwencji także polityczna pozycja Unii Europejskiej w świecie będzie stopniowo słabnąć. Nieustannie trudnym testom poddawana jest także sytuacja wewnątrzunijna, której niektóre istotne aspekty wywołują wiele narastających kontrowersji. Należą do nich m.in. problemy w strefie euro, zasadnicze różnice poglądów w sprawach przyjmowania imigrantów, odmienne rozumienie interesów w sprawach międzynarodowego bezpieczeństwa, energetyki bądź polityki klimatycznej czy wreszcie stosunek do przyszłego kształtu wspólnoty jako ścisłej unii polityczno-gospodarczej bądź jedynie współpracujących państw narodowych. Mimo tych kłopotów większość obywateli państw członkowskich konsekwentnie i mocno wierzy w konieczność kontynuowania europejskiego projektu (najdobitniej potwierdzają to sondaże przeprowadzane w Polsce!). Sama myśl o zlekceważeniu dorobku dekad pokoju i pomyślnej współpracy pod wpływem bieżących kłopotów jawi się w oczach większości obywateli Unii jako paradoks i bolesne rozczarowanie. Z drugiej strony na podstawie tak licznych już doświadczeń mało kto nie dostrzega potrzeby zmian w funkcjonowaniu unijnej wspólnoty. Wymieńmy poniżej parę wskazań, które powinniśmy wg piszącego te słowa mieć w pamięci myśląc i działając na rzecz pomyślnej przyszłości Unii.
Pora zakończyć modną wśród polityków artykulację dwu skrajnych koncepcji dotyczących przyszłości Unii – zacieśniania integracji aż do nieodległego w czasie utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy z jednej strony, a rozluźniania unijnych więzi w kierunku współpracy wyłącznie gospodarczej, zapewne w dodatku w niepełnym zakresie, z drugiej. Takie głosy przekładają się na emocje panujące w krajach członkowskich, w których zacierają się tradycyjne podziały polityczne zastępowane rosnącą przepaścią pomiędzy unijnymi integrystami a zwolennikami daleko idącej narodowej autonomii. Powiedzmy dobitnie, że realizacja któregokolwiek z powyższych scenariuszy nie leży w interesie Polski, ale też nie działa na korzyść stabilnej przyszłości całej Unii. Potrzebą chwili jest bowiem dzisiaj szukanie szerokiego wsparcia dla działań prowadzących do stworzenia pewnego pośredniego scenariusza rozwoju Unii, akceptującego wiele z dotychczasowych postanowień traktatowych, ale nie wahającego się przed wprowadzeniem istotnych zmian usprawniających funkcjonowanie unijnych struktur. Do zrozumienia wagi tego wyzwania trzeba uświadomić sobie, że idea międzypaństwowej integracji od dawna stała się jedną z ważnych współczesnych ideologii o znaczeniu daleko wykraczającym poza bieżące interesy poszczególnych państw europejskich. Europa jest bowiem ważna nie tylko dla nas, Europejczyków. Wpływ Europy na rozwój świata był na przestrzeni wieków olbrzymi, a materialne i psychologiczne tego efekty są ciągle wyraźnie widoczne. Do tych znamiennych wydarzeń bez wahania zaliczyć można powstanie Unii Europejskiej jako niezwykłej w skali świata próby połączenia idei solidaryzmu dużej grupy państw z daleko idącym poszanowaniem ich historycznie ukształtowanej tożsamości i suwerenności. Żadna z innych organizacji regionalnych na świecie nie osiągnęła choćby zbliżonego poziomu wspólnotowości, a w poszukiwaniu dobrych wzorców do naśladowania wiele z nich przysyła swych obserwatorów właśnie do Brukseli.
W funkcjonowaniu Unii potrzeba nam tyle subsydiarności (delegowania decyzji na najniższy poziom zapewniający ich skuteczność) ile tylko możliwe, i tyle solidarności ile wymaga efektywna realizacja polityki konwergencji. Oznacza to w szczególności potrzebę lepszego wsłuchiwania się unijnych elit w głos społeczeństw państw członkowskich. Wg wielu badań obywatele są znacznie bardziej krytyczni wobec UE od brukselskich polityków, co dotyczy zwłaszcza polityki migracyjnej oraz nadmiernej unijnej biurokracji. Do porozumienia niezbędne jest także właściwsze rozumienie idei państwowej suwerenności – cedowanie na mocy własnych suwerennych decyzji pewnych uprawnień na rzecz organizacji ponadpaństwowej nie jest bowiem ograniczeniem suwerenności! W świecie, w którym bez ograniczeń wszędzie docierają turyści czy dolary, a niestety także uchodźcy, terroryści, zakaźne choroby czy zanieczyszczone powietrze, taki świadomie dokonywany podział ról jest absolutnie nieunikniony. A aktualna sytuacja obfituje pod tym względem w paradoksy – od dawna bowiem na przykład wiadomo, że szczegółowe decyzje podejmowane w ramach wspólnej polityki rolnej (CAP) byłyby znacznie efektywniejsze gdyby podejmować je na poziomie poszczególnych państw, zaś – odwrotnie – świadczona bezpośrednio przez państwa członkowskie pomoc humanitarna byłaby znacznie skuteczniejsza w przypadku koordynowania jej na poziomie unijnym. Innym jeszcze i jak wszyscy wiemy bardzo aktualnym przykładem jest spór niektórych państw członkowskich z Komisją w sprawach reformy sądownictwa. Spór, w którym używane argumenty odwołujące się do pełnej suwerenności państwa z jednej strony, a do kwestionowanych przez znaczące grupy polityków i ekspertów wymogów wspólnotowego traktatu z drugiej wręcz domagają się bardziej precyzyjnego i jednoznacznego rozdziału kompetencji w tej sprawie.
Niezbędna jest bardziej wiarygodna legitymizacja unijnych organów i poprawa ich funkcjonalności. Dotyczy to w szczególności Parlamentu Europejskiego nie mającego nawet prawa do inicjatywy ustawodawczej, oderwanego od realiów parlamentów krajowych i wybieranego przez wyraźną mniejszość Europejczyków. A także Komisji Europejskiej nominowanej w problematycznej procedurze i mającej uprawnienia drastycznie przeczące zasadzie trójpodziału władzy. Istnieje wiele pomysłów na zmianę tej sytuacji, najwyższy czas aby politycy poważnie się tym zajęli.
Potrzebne jest doprowadzenie do końca idei wspólnego unijnego rynku gwarantującego przestrzeganie zasady swobodnego przepływu towarów, usług, kapitału i osób, bez paradoksów typu niedawnych decyzji o pracownikach delegowanych, za to z uwzględnieniem problemów energetyki, cyfryzacji, czy – ściśle w ramach NATO – współpracy w zakresie obronności. Myśląc o gospodarce kluczowe słowa to liberalizacja i deregulacja – dzisiaj odgórne zakusy na uregulowanie, często w zupełnie paradoksalny sposób, wielu szczegółowych spraw jest, przy wszystkich swych wadach funkcjonalnych, koronnym argumentem przeciwników integracji. Ważne jest wsparcie dla tzw. sektora kreatywnego, czyli przywiązywanie specjalnej wagi do wyzwań edukacji (w tym kształcenia ustawicznego), nauki i kultury jako generatorów społeczeństwa twórczych ludzi i innowacyjnych przedsiębiorstw, umożliwiających wypełnianie europejskich aspiracji w konkurencyjnym świecie.
Potrzebne jest ograniczenie w Unii olbrzymiego dzisiaj korporacyjnego lobbingu na rzecz silniejszego głosu organizacji obywatelskich, dzisiejsza sytuacja ma bowiem dotkliwe konsekwencje dla interesu publicznego.
Konieczna jest daleko idąca synchronizacja zasadniczych kierunków polityki zagranicznej państw członkowskich. Uzgodnienia w tym zakresie są podstawowym warunkiem umożliwiającym UE odgrywanie geopolitycznej roli wiarygodnego cywilizacyjnego wzorca dla świata. Aktualnym tematem jest oczywiście szybkie uzgodnienie zasad polityki imigracyjnej uwzględniające realia społeczno-polityczne w państwach członkowskich i dotychczasowe doświadczenia, a nie tylko akcentujące skądinąd szlachetne odruchy serca. Elementem uwspólniania polityki zagranicznej mogłoby się także na przykład stać stopniowe ograniczanie, zaczynając od miejsc o niewielkim znaczeniu polityczno-gospodarczym, dyplomatycznych przedstawicielstw poszczególnych państw członkowskich na rzecz wspólnej reprezentacji unijnej.
Niezbędna jest przemyślana równowaga polityki rozwoju z troską o środowisko naturalne. Postulat ten nie wynika dzisiaj bynajmniej jedynie z troski o ludzkie zdrowie czy turystyczną atrakcyjność zagrożonych obszarów. Jest on bowiem coraz częściej przejawem nowej filozofii życia społecznego, wynikającej z przekonania o nierozerwalności związków człowieka z otaczającą go przyrodą jako koniecznego warunku satysfakcjonującej ludzkiej egzystencji.
Wysoki poziom spójności kulturowej Europy będzie jeszcze długo najlepszym gwarantem jej stabilnego rozwoju i społecznego współżycia. Wynika to z potrzeby zaspakajania wielu rozbudzonych tradycją niematerialnych potrzeb obywateli państw członkowskich Unii – poczucia kulturowej kontynuacji, rozumienia miejsca naszego kontynentu w zglobalizowanym świecie, twórczego wypełniania ludzkich aspiracji. Pozostawienie w gestii państw członkowskich spraw światopoglądowych i obyczajowych czy polityki kulturalnej nie powinno być przy tym traktowane jako wyraz słabości europejskiej wspólnoty, ale jako droga do wzmacniania jedności poprzez uszanowanie kulturowej różnorodności.
.Powiedzmy na koniec dobitnie – Unia Europejska stanowi ciągle wielką realną siłę i nie jest, jak chcieliby niektórzy dzisiejsi jej krytycy, nieudanym, rozpadającym się związkiem nie pasujących do siebie państw członkowskich. Unia to największy jednolity rynek na świecie, czwarta częścią światowego handlu i 2/3 globalnej pomocy krajom ubogim, to wspólnota oferująca swoim mieszkańcom olbrzymią liczbę praw i możliwości. Jakość życia w krajach Unii (choć przyznajmy, ciągle niestety zróżnicowana) jest najwyższa na świecie, co widać choćby po ofercie kulturalnej czy średniej długości życia. To magnes przyciągający innych, zarówno całe kraje aspirujące do akcesji jak i osoby indywidualne. To gwarant – w zakresie niespotykanym dzisiaj nigdzie indziej – pokojowego współistnienia, wolności i solidarności. Solidarności wyrażającej się m.in. niespotykanymi nigdzie indziej transferami finansowymi pomiędzy krajami członkowskimi.
Podsumujmy zaś nasze rozważania stwierdzeniem, że Unia jest ciągle dziełem w trakcie tworzenia, którego przyszły kształt nie będzie zależeć od poglądów paru polityków, ale od dobitnie artykułowanych opinii nas wszystkich, unijnych obywateli – warto o tym pamiętać w naszych codziennych działaniach.
Michał Kleiber