
Białoruś. Nowa broń w hybrydowym arsenale Putina
Migranci na granicy Białorusi z Polską i innymi krajami UE to element wojny hybrydowej. Następnym krokiem będzie przemyt materiałów jądrowych? – pyta Samantha de BENDERN
.Kiedy Unia Europejska nałożyła sankcje na Białoruś za fałszerstwa wyborcze, Łukaszenka zareagował ściąganiem fal migrantów z Bliskiego Wschodu i dostarczaniem ich na zachodnią granicę Białorusi z UE. Taktyka ta (znana z wykorzystania jej przez Rosję przeciwko państwom nordyckim w 2015 r.) jest formą wojny hybrydowej. Jej celem jest destabilizacja wschodnich granic Unii i NATO, wywołanie napięć wewnątrz państw członkowskich oraz pomiędzy sojusznikami.
Ściąganie migrantów przez Białoruś na granicę z UE rodzi poważny dylemat moralny dla Polski, Łotwy i Litwy. Łotwa już ogłosiła stan wyjątkowy na swojej granicy. Razem z Litwą rozpoczęła budowę ogrodzenia z drutu kolczastego na granicy z Białorusią.
Wydarzenia te dają wiele możliwości propagandzie i dezinformacji w mediach społecznościowych. Trolle internetowe porównują te działania do budowy muru przez Donalda Trumpa, oskarżając Zachód o podwójne standardy i zatruwając tym samym publiczny dyskurs na temat migrantów i uchodźców. Wszystko to dzieje się w chwili, gdy UE i Wielka Brytania przygotowują się na nową falę uchodźców z Afganistanu, a talibowie umacniają swoją kontrolę nad Kabulem.
Wzmocnione środki na wschodnich granicach UE utrudniają wjazd do Unii Europejskiej także Białorusinom uciekającym przed reżimem Łukaszenki. Ważne jest zapewnienie bezpieczeństwa Białorusinom, którzy opuszczają swój kraj. Trzeba im zagwarantować, że nie będą więcej narażeni na zagrożenie życia. Te działania są konieczne, by powstrzymać kryzys migracyjny, który celowo stworzył Łukaszenka.
Każda nowa fala migrantów na wschodnich granicach Europy może wzmocnić nastroje antyimigranckie w krajach członkowskich. Może także wzmocnić argumenty partii i polityków krytycznych wobec migracji, którzy wskazują jej tragiczne skutki dla społeczeństw takich krajów jak Szwecja i Niemcy. Partie te są często również tradycyjnie antyunijne, co jest rozgrywane przez Rosję w celu ich wzmacniania, aby osłabiały UE i NATO. W kreowaniu kryzysu migracyjnego Białoruś staje się więc dziś po prostu kolejnym narzędziem w rosyjskiej wojnie hybrydowej przeciwko zachodnim demokracjom liberalnym. Jest mało prawdopodobne, aby ta taktyka mogła być stosowana przez Białoruś bez aprobaty Moskwy.
Po ostatnich sankcjach Łukaszenka sugerował, że przestanie współpracować z USA w zwalczaniu przemytu materiałów jądrowych. Skutki takiego kroku są niejasne – ale dość łatwo można sobie wyobrazić, jak Białoruś i potencjalnie Rosja mogą przekształcić to w kolejny aspekt wojny hybrydowej przeciwko Europie.
Reżim na Białorusi pokazał już, że nie waha się stosować przemocy wobec własnych obywateli – zarówno w granicach państwa, jak i poza nimi. Łączy się to z całkowitym lekceważeniem bezpieczeństwa obywateli innych krajów. Dowodem tego było zmuszenie samolotu Ryanair do lądowania w Mińsku w maju 2021 roku.
Rok po rozpoczęciu represji na Białorusi po sfałszowanych wyborach prezydenckich historia tych działań znika z przestrzeni publicznej. Świat staje się obojętny. Dla tych, którzy pamiętają zimną wojnę, ostatnie tygodnie wydawały się surrealistyczną powtórką tamtych chwil – białoruska sportsmenka zmuszona do powrotu z igrzysk olimpijskich w Tokio szuka azylu w jednym z krajów Unii, proces jednego z członków białoruskiej opozycji rozgrywał się za zamkniętymi drzwiami w Mińsku, a sztucznie stworzony kryzys migracyjny prowadzi do powstania nowych, fizycznych umocnień na północno-wschodniej granicy Unii Europejskiej. W tym samym czasie w Kijowie znaleziono martwego białoruskiego dysydenta, który został powieszony na parkowym drzewie. Trudno w tym wszystkim nie poczuć zatrutej atmosfery białoruskiej polityki.
Winna jest Rosja. Wydalenie mieszkającej w Moskwie dziennikarki BBC Sarah Rainsford zaledwie kilka dni po tym, jak podczas konferencji telewizyjnej na żywo w Mińsku zapytała Łukaszenkę o tortury i represje, podkreśla jedynie kontrolę Rosji nad sytuacją na Białorusi. Aleksandr Łukaszenka ucieka się do coraz bardziej ekstremalnych środków, aby utrzymać się przy władzy – najwyższy czas uświadomić sobie istnienie zbójeckiego państwa u wschodnich granic Europy.
.Większe zainteresowanie opinii publicznej problemem – i jego wpływem na sąsiadów UE – powinno ułatwić mocarstwom wykorzystanie bardziej asertywnych środków. Ostatnie sankcje nałożone przez Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone i Kanadę będą dla Łukaszenki odczuwalne, jednak poprzednie sankcje UE podobnego kalibru nie ograniczyły przemocy Łukaszenki wobec własnych obywateli ani w kraju, ani za granicą. Od tamtej pory prawie pod każdym względem sytuacja się pogorszyła. Dopóki Łukaszenka może liczyć na rosyjskie wsparcie, efekt sankcji będzie ograniczony.
Samantha de Bendern
Artykuł pierwotnie ukazał się na stronach Chatam House, The Royal Institute of International Affairs. Jego pełną wersję można znaleźć tutaj [LINK]