
Afgańczycy nie mają dokąd uciec
Ani Europa, ani kraje sąsiadujące, ani Stany Zjednoczone nie przyjmą tysięcy uchodźców z Afganistanu. Przeciwnie, zrobią wszystko, aby zapobiec eskalacji obecnej sytuacji w coś, co nazwano „kryzysem migracyjnym” – pisze Mateusz KRAWCZYK
.Wystrzały na lotnisku w Kabulu. Zdesperowane tłumy chwytają się ostatniej nadziei na ucieczkę przed talibami – dostać się do jednego z samolotów wysłanych przez państwa Zachodu w celu zabrania dyplomatów i współpracowników z Afganistanu. Szanse na ucieczkę są coraz bardziej wątpliwe. Uciekać tak, ale z czym? Większość nie ma paszportu, nie ma wiz. Mają co najwyżej bilety na samoloty, których loty zostały odwołane. W końcu jeszcze kilka dni temu Kabul miał być pod kontrolą rządową przez co najmniej kilka tygodni. Tygodnie zamieniły się w dni, potem godziny. Aż w końcu rzecznik talibów niespodziewanie ogłasza zakończenie wojny. Po dwudziestu latach od amerykańskiej interwencji talibowie ponownie przejmują władzę w Afganistanie. Dla pokolenia, które wychowało się pod parasolem natowskiej interwencji, ich powrót do władzy oznacza koniec znanego im świata. Ucieczka wydaje się jedyną szansą na przetrwanie, dlatego nie dziwi ich zdesperowane zachowanie. Uciekać tak, tylko dokąd?
Kraj uchodźców
.Uchodźstwo nie jest obce Afgańczykom. Interwencja Armii Czerwonej w 1979 r., która doprowadziła do jednego z najpoważniejszych kryzysów humanitarnych od czasu powstania Organizacji Narodów Zjednoczonych, skutkowała wielomilionową migracją. Korzystając ze starożytnych szlaków, Afgańczycy szukali schronienia w sąsiednich krajach, w tym w Pakistanie, kraju, który nie ratyfikował Konwencji o statusie uchodźcy z 1951 roku, i w Iranie.
W 1990 r. Afgańczycy tworzyli największą grupę przesiedleńców na świecie, stanowiąc 40 proc. osób objętych mandatem UNHCR. W 1990 r. 6,22 mln uchodźców afgańskich rozlokowanych było w ogromnej większości między Pakistanem a Iranem. Około 1,5 mln osób pozostawało wewnętrznie przesiedlonych. Dwadzieścia lat później kolejna interwencja – tym razem Stanów Zjednoczonych – wywołała chaos, który obserwujemy, kiedy talibowie ponownie przejmują władzę w Afganistanie.
Według Centrum Monitorowania Przesiedleń Wewnętrznych w Afganistanie ponad 2,9 mln osób jest wewnętrznie przesiedlonych. Za granicą przebywa ponad 2,7 miliona Afgańczyków, co czyni ich drugą co do wielkości populacją uchodźców na świecie. Większość przebywa w krajach sąsiadujących, takich jak Pakistan, Iran i Turcja. Od początku roku prawie 400 000 zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, a tylko od maja blisko ćwierć miliona, z czego 80 proc. to kobiety i dzieci. Kilka dni temu António Vitorino, szef Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, ostrzegł, że Afganistan oprócz wojny jest „w ferworze trzeciej fali COVID-19 i poważnej suszy”, przez co prawie połowa ludności potrzebuje pomocy. Mamy do czynienia z największą populacją uchodźców na świecie i nadchodzącym kryzysem humanitarnym.
Ucieczka do Europy
.Liczby te oddziałują na wyobraźnię. Od pierwszych scen kryzysu w Afganistanie w wielu europejskich stolicach pada pytanie, czy czeka nas powtórka z „kryzysu migracyjnego” z lat 2015–2016, kiedy to do Europy przybyło około miliona azylantów z Bliskiego Wschodu, w większości Syryjczyków, Afgańczyków i mieszkańców Afryki Subsaharyjskiej.
Kanclerz Angela Merkel, zapytana w zeszłym miesiącu na konferencji prasowej, czy Niemcy powinny przyjąć afgańskich uchodźców, odpowiedziała: „Nie możemy rozwiązać wszystkich tych problemów, przyjmując wszystkich”. Zamiast tego wezwała do negocjacji politycznych, aby „ludzie mogli żyć w kraju tak pokojowo, jak to możliwe”. Nic w tym dziwnego.
Od lat europejską polityką migracyjną rządzi strach przed powtórką z lat 2015–2016, a każda sytuacja, kiedy europejską granicę przekraczają migranci bez dokumentów, prowadzi do dyskusji o „kryzysie migracyjnym”. Było tak w przypadku nagłego przekroczenia granicy w maju z Maroka do Ceuty, północnoafrykańskiej enklawy Hiszpanii; jest tak także teraz w związku z napływem migrantów na granicy litewsko-białoruskiej.
Europa tradycyjnie robiła wszystko, co mogła, aby powstrzymać napływ migrantów do swoich granic. Od lat 90. UE wprowadziła szereg inicjatyw mających na celu zniechęcenie przybyszów do szukania pomocy w Europie – przenosząc kwestię imigracji i azylu z trzeciego do pierwszego filaru wspólnotowego w traktacie amsterdamskim, czyniąc imigrację kwestią bezpieczeństwa, oraz przenosząc do wymiaru wspólnotowego zagadnienie ochrony granic, wprowadzając system nadzoru SIVE wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego, ograniczając prawa do azylu (koncepcja bezpiecznego kraju, bezpiecznego kraju trzeciego, bezzasadnego wniosku, poprawka Aznara z 1997 r. uznająca wszystkie państwa Unii Europejskiej za „bezpieczne”), dokonując prób europeizacji prawa azylu za pomocą porozumień Dublin I (1990), uchwalając zasadę One–Stop Shop, zgodnie z którą wniosek osoby ubiegającej się o azyl musi być koniecznie przetwarzany w pierwszym europejskim kraju przyjmującym, militaryzując granice i łącząc siły policyjne w celu ich ochrony. Gdyby tego było mało, wprowadzono zestaw dwu- i wielostronnych porozumień (prawie 300) między krajami europejskimi i krajami trzecimi w sprawie deportacji osób ubiegających się o azyl i migrantów nieposiadających dokumentów.
Jedna z takich umów dotyczy także ludności afgańskiej, która była najliczniejszą narodowością przybyłą do UE w 2019 r. (ponad 34 000 osób) i 2020 r. W 2016 r. UE podpisała z Afganistanem porozumienie w sprawie migracji i powrotów. Umowa miała na celu zapobieganie nielegalnej migracji i zwiększenie liczby powrotów, zarówno dobrowolnych, jak i niedobrowolnych. W 2020 r. porozumienie zostało przedłużone. Jeszcze 5 sierpnia sześć krajów członkowskich Unii Europejskiej stało na stanowisku utrzymania umowy, wzywając do kontynuacji procederu przymusowej deportacji migrantów z powrotem do Afganistanu, gdzie teraz władzę przejęli talibowie. W liście z 5 sierpnia ministrowie spraw wewnętrznych Austrii, Belgii, Danii, Niemiec, Grecji i Holandii wezwali Komisję Europejską do „intensyfikacji rozmów” z rządem afgańskim, aby zapewnić kontynuację deportacji migrantów. „Chcielibyśmy podkreślić pilną potrzebę dokonywania powrotów, zarówno dobrowolnych, jak i niedobrowolnych, do Afganistanu” – napisali ministrowie do Komisji Europejskiej. „Wstrzymanie powrotów wysyła niewłaściwy sygnał i prawdopodobnie zmotywuje jeszcze więcej obywateli afgańskich do opuszczenia domu i udania się do UE”.
Uciekać – za co?
.Na nieszczęście dla ludności afgańskiej ich możliwości mogą się dziś wydawać znacznie bardziej ograniczone niż podczas antysowieckiego powstania z lat 80. Zmienił się kontekst strategiczny i ani Pakistan, ani Iran, kraje, które zwykle przyjmowały największą liczbę afgańskich uchodźców, nie przyjmą ich z otwartymi ramionami. Nie chcą ich także Europa ani Stany Zjednoczone. Sytuacji nie poprawia aspekt ekonomiczny.
Pomimo milionów dolarów pomocy Afganistan nadal plasuje się na samym dole wielu wskaźników rozwoju społecznego, w tym śmiertelności niemowląt. Gospodarka Afganistanu jest uzależnienia od pomocy.
W ciągu ostatniej dekady ubóstwo w Afganistanie wzrosło do rekordowych rozmiarów. Od 2008 do 2018 roku liczba Afgańczyków, którzy deklarują, że ich obecne dochody nie wystarczają na utrzymanie rodziny, wzrosła z 60 do 90 procent. Niewiele znajdzie się zatem osób, które będą w stanie pozwolić sobie na drogą ekspedycję ku lepszej przyszłości w Europie, robiącej wszystko, aby ci ludzie pozostali w granicach swojego państwa.
W pułapce
.Sytuacja Afgańczyków jest wynikiem bezpośredniej interwencji sił USA i NATO. Także Unia Europejska nie jest tylko obserwatorem tych wydarzeń, ale na poziomie państw członkowskich ponosi za nie odpowiedzialność. Dotąd Europa robiła wszystko, co mogła, aby zatrzymać migrantów na swoich granicach. Zawierane umowy, takie jak ta z Turcją, podkreślały jednak krótkowzroczność europejskiej polityki, która pozwalała, aby siły populistyczne i ksenofobiczne zatryumfowały nad humanitaryzmem i odpowiedzialnością. Sytuacja w Afganistanie wymaga pilnych działań. Unia Europejska i państwa członkowskie powinny natychmiast przystąpić do redefinicji swojej polityki migracyjnej, powołując program uchodźczy dla Afgańczyków na kształt tego skonstruowanego przez Stany Zjednoczone, a który został skierowany do zagrożonych obywateli afgańskich (pracowników rządu USA i NATO, amerykańskich organizacji prasowych, agencji humanitarnych). Na NATO, w tym na Polsce, ciąży moralna odpowiedzialność za wszystkich Afgańczyków, którzy mogą być prześladowani pod nowymi rządami talibów.
Mateusz Krawczyk