
Młoda Turcja chce do Europy
Frustracja narasta i prędzej czy później wybuchnie, bo kto chce żyć w kraju, w którym boi się otwarcie skrytykować prezydenta, bo grozi za to kara więzienia? Gdzie nie ma już prawie niezależnej prasy, a wykształcenie i kompetencje nie zapewniają niczego, jeśli nie ma się odpowiednich poglądów i koneksji – pisze Karolina W. OLSZOWSKA
Dnia 15 lipca 2016 roku w Turcji miał miejsce nieudany przewrót wojskowy. Bardzo wiele elementów zamachu stanu pozostaje do dzisiaj zagadką. Usłyszeć można wiele teorii spiskowych, m.in. taką, jakoby prezydent Recep Tayyip Erdoğan sam miał zorganizować zamach, aby móc całkowicie przejąć kontrolę nad kemalistowską armią. Bez względu na to, co doprowadziło do wydarzeń z lipcowej nocy, z ich konsekwencjami Turcja boryka się do dzisiaj.
Najbardziej widoczny jest oczywiście wymiar propagandowy, bardzo wiele nazw zostało zmienionych na „on bes temmuz şehitleri” (męczenników 15 lipca), powstają marsze na ich cześć, promowani są jako bohaterowie narodowi. Z drugiej strony już następnego dnia rozpoczęły się zakrojone na szeroką skalę aresztowania – głównie w armii, policji i wymiarze sprawiedliwości. Tysiące osób straciło pracę, w pierwszych tygodniach zostało zwolnionych tak wielu nauczycieli, że we wrześniu część z nich musiano zatrudnić ponownie, gdyż nie było komu uczyć w szkole. Ucierpiały również uczelnie, pracę straciło ponad 15 tysięcy naukowców i wykładowców akademickich, w przeważającej części wykształconych w Europie lub Stanach Zjednoczonych. Silnym ciosem było zamknięcie ponad 130 redakcji i tytułów medialnych. Wielu dziennikarzy zostało aresztowanych lub musiało wyjechać z kraju. Nieliczne niezależne tytuły w obawie o swoją przyszłość zaczęły się autocenzurować. W ciągu jednej nocy Turcja zmieniła się nie do poznania.
Prawie cztery lata po tych wydarzeniach młode pokolenie Turków jest coraz bardziej rozczarowane. Populacja Turcji wynosi około 82 milionów i rośnie, gdyż kraj ma dodatni przyrost naturalny. Jest to populacja młoda – 13 milionów stanowią osoby pomiędzy 15–24 rokiem życia.
Zgodnie z ostatnimi badaniami nawet młodzi Turcy popierający Partię Sprawiedliwości i Rozwoju oraz prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana marzą o życiu za granicą. Szacuje się, że ponad 60 procent młodych Turków chciałoby opuścić kraj.
Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że chęć migracji deklaruje 50 procent wyborców rządzącej AKP oraz 70 procent koalicyjnej MHP. Chęć wyjazdu deklarują w dużej części osoby dobrze wykształcone – studenci uczelni medycznych oraz najlepszych uniwersytetów w kraju.
Najwięcej Turków chciałoby znaleźć lepsze życie w Niemczech. Nie jest to spowodowane jedynie zamożnością kraju, ale również tym, że znajduje się w nim mniejszość turecka. Pracując wśród innych Turków, będą mogli czuć się mniej „na obczyźnie”, do tego niektórzy mają już rodzinę w Niemczech lub jako dzieci wrócili do Turcji. W ich głowach ten kraj często jest utożsamiany z bogactwem, wolnością i swobodą, której u siebie już nie mają.
Powodów do wyjazdu jest kilka, ale najoczywistsze są powody ekonomiczne. Wartość liry spada od kilku lat; kilka tygodni temu osiągnęła najniższy poziom wobec dolara (7,2690). W 2018 roku prezydent wzywał do sprzedawania dewiz. Już wówczas przestało to być skuteczne. Bezrobocie w Turcji wśród grupy wiekowej 15–25 lat w zeszłym roku osiągnęło rekordowy od 20 lat wynik – 25,4 procent.
Trzeba przy tym zauważyć, że na terytorium Turcji przebywają w dalszym ciągu miliony syryjskich uchodźców. Prezydent Erdoğan niejednokrotnie podkreślał, że pomoc finansowa Unii Europejskiej jest niewystarczająca. O złą sytuację gospodarczą i utratę miejsc pracy tureckie społeczeństwo obwinia Syryjczyków (gdyż zgadzają się pracować za dużo niższe stawki). Zgodnie z przeprowadzonymi w zeszłym roku badaniami ponad 60 procent społeczeństwa chciałoby powrotu uchodźców do domu, z czego prawie 80 procent uważa, że powinni wrócić do Syrii bez względu na to, czy toczą się tam działania wojenne, czy nie. Prezydent zdaje sobie sprawę, że jeśli nie rozwiąże tego problemu, to jeszcze bardziej będzie tracił poparcie, co może doprowadzić do nieuzyskania przez niego większości w kolejnych wyborach. Z powodu zamknięcia granic w związku z epidemią COVID-19 nie może również wykorzystać uchodźców jako narzędzia nacisku na Unię Europejską.
Problemy ekonomiczne, choć są bardzo dotkliwe, stanowią jedynie wierzchołek góry lodowej. Młodzi Turcy, i to nie tylko ci związani z opozycją, coraz bardziej narzekają na cenzurę i brak niezależnych mediów. W rankingu Reporterów bez Granic Turcja zajmuje 154 miejsce – jako największe zagrożenie podane zostało szykanowanie nieprzychylnych władzy dziennikarzy. Po nieudanym puczu wielu z nich nie tylko straciło pracę, ale również zostało aresztowanych i spędziło długie miesiące w aresztach śledczych, czekając na proces. Ostatnie miesiące przyniosły nadzieję na zmiany. W maju zeszłego roku po 11 miesiącach aresztu został zwolniony (po usłyszeniu wyroku 2,5 roku więzienia) opozycyjny publicysta Kadri Gürsel. Jednak nie tylko cenzura czy autocenzura jest problemem. Młodzi Turcy mają poczucie, że poziom nauczania w szkołach i na najlepszych uczelniach kraju spadł po zwolnieniach wśród kadry. Do tego dochodzi wzrost nepotyzmu w sektorze publicznym, coraz mniej ważne są umiejętności, a coraz bardziej liczą się odpowiednie referencje oraz podległość władzy. Wywołuje to duże niezadowolenie nawet wśród osób, które deklarują poparcie dla prezydenta oraz partii rządzącej.
Rodzi się jednak pytanie, na ile takie badania mogą być reprezentatywne dla całego społeczeństwa. Badanie dotyczące chęci opuszczenia Turcji przez młodych Turków zostało przeprowadzone na grupie 600 osób. W Turcji żyje 13 milionów osób pomiędzy 15 a 24 rokiem życia; w badaniu wzięto pod uwagę 12 prowincji, podczas gdy Turcja składa się z 81. Różnią się one od siebie diametralnie choćby poziomem wykształcenia czy zlaicyzowania społeczeństwa. Nie można więc jednoznacznie powiedzieć, że badania te są reprezentatywne, jednak pokazują (znowu) bardzo niepokojącą dla prezydenta Erdoğana tendencję.
Tureckie społeczeństwo jest coraz bardziej niezadowolone. To beczka prochu z płonącym lontem – od lat wydaje się, że niedługo wybuchnie, jednak ten moment jest przesuwany w czasie. Niezadowolenie narasta, zaczęło się od uchodźców, później represje po puczu i kryzys gospodarczy.
Niezadowolenie było widać już rok temu, gdy AKP przegrała wybory lokalne w Ankarze i Stambule. Teraz jego narastanie zostało zatrzymane przez pandemię COVID-19, na której skupiła się opinia publiczna. Jednak ceny dalej rosną w przeciwieństwie do wartości liry, uchodźcy nie wracają do Syrii, a na froncie cały czas giną kolejni tureccy żołnierze. Świat zaatakowany przez pandemię wcale nie zamierza pomóc Turcji z „problemem syryjskim”. Pomimo małych pozytywnych kroków nie zapowiada się na to, aby cenzura zelżała, a z więzień zostały wypuszczone osoby aresztowane w ramach operacji po puczu.
Jeśli prezydent Erdoğan chce zachować swoją pozycję, musi z jednej strony uspokoić społeczeństwo, ale z drugiej trzymać je w ryzach coraz mocniej, bo w przeciwnym razie może to pociągnąć za sobą lawinę zdarzeń. Młodzi Turcy są coraz bardziej niezadowoleni i chcą „za Zachód”, liczą na to, że tam znajdą lepsze życie. Pytanie, czy Europa ich przyjmie i czy nie wrócą bardziej sfrustrowani i mniej proeuropejscy, niż są teraz.
Frustracja narasta i prędzej czy później wybuchnie, bo kto chce żyć w kraju, w którym boi się otwarcie skrytykować prezydenta, bo grozi za to kara więzienia? Gdzie nie ma już prawie niezależnej prasy, a wykształcenie i kompetencje nie zapewniają niczego, jeśli nie ma się odpowiednich poglądów i koneksji. Do tego dochodzą problemy ekonomiczne, które pogłębią się jeszcze w wyniku kryzysu spowodowanego epidemią – przecież duży sektor tureckiej gospodarki stanowi turystyka.
.Młodzi ludzie staną na krawędzi i w końcu się zbuntują. Można się zastanawiać, czy zdecydują się na emigrację, czy będą próbowali zmienić coś we własnym kraju. Jedno jest pewne – nastąpią zmiany. Pozostaje pytanie, jaki będzie ich kierunek.
Karolina W. Olszowska