
USA zachowują się tak, jakby nie przywiązywały wagi do zobowiązań sojuszniczych
Po kompromitacji USA w Afganistanie Polska musi być przygotowana na to, że rozpoczną się testy kolejnych obszarów, które do tej pory były chronione gwarancjami amerykańskimi. Także granicy NATO – pisze prof. Zbigniew LEWICKI
.To była jedna z najbardziej kompromitujących porażek USA. 17 kwietnia 1961 r. rozpoczęła się inwazja współpracujących z CIA kubańskich migrantów w Zatoce Świń na Kubie. Ich zadaniem było rozpocząć rewolucję, która doprowadziłaby do obalenia reżimu Fidela Castro i zainstalowania w Hawanie rządu sprzyjającego Waszyngtonowi. Tyle że Kubańczyków nie udało się zaskoczyć. Zdołali oni odeprzeć atak, kompromitując amerykańskie plany. A USA – chcąc zatrzeć złe wrażenie – wkrótce zwiększyły swoje zaangażowanie w wojnie domowej w Wietnamie. Tyle że tam nastąpił dalszy ciąg poniżenia USA. Wkrótce stamtąd również w fatalnym stylu Ameryka musiała się wycofać.
Obserwując wydarzenia w Afganistanie, można mieć wrażenie déjà vu z wydarzeń w Zatoce Świń i w Wietnamie. Wprawdzie już wcześniej talibowie kontrolowali znaczną część terytorium tego kraju, ale tempo, w jakim zajęli jego resztę po wycofaniu się wojsk USA, zaskoczyło wszystkich. Waszyngton ewidentnie popełnił błąd w szacunkach. Tak jak w czasie wojny wietnamskiej błędnie kalkulował, że armia Wietnamu Południowego obroni Sajgon, tak teraz bezpodstawnie zakładał, że afgańskie wojsko zdoła powstrzymać marsz talibów na Kabul. Snucie teorii o tym było naiwne i niemądre. Sceny rozgrywające się na lotnisku w stolicy Afganistanu okazały się tak samo kompromitujące dla USA, jak inwazja w Zatoce Świń.
Za tę porażkę ponosi osobistą odpowiedzialność Joe Biden. Widać na każdym kroku, jak nieporadnym jest on prezydentem. Za każdym razem, gdy staje przed trudnym zadaniem, to albo się wycofuje, albo podejmuje błędne decyzje. To nie tylko kwestia Afganistanu. Wcześniej w bardzo podobny sposób zachował się w sprawie Nord Stream 2, gdy nagle wycofał się z sankcji wobec Niemiec. To nie jest prezydent potrafiący prowadzić politykę zagraniczną. Podejmowane przez niego decyzje regularnie przynoszą efekt co najmniej wątpliwy albo wręcz całkowicie negatywny. Jest osobą bardzo zaawansowaną wiekowo, jego intelekt nie pracuje już na najwyższych obrotach.
Ale też zajścia w Afganistanie to wyraźny sygnał, że USA rezygnują z podtrzymywania porządku światowego, który się narodził po końcu zimnej wojny. Jak zareagują na to inne kraje? Rozwój sytuacji w Azji Środkowej to moment krytyczny. Na podstawie tego kryzysu inne państwa poznają sposób reakcji Białego Domu w obliczu problemów. Być może Joe Biden wyciągnie z tego wnioski i dokona korekt systemowych, by tego typu sytuacja się nie powtórzyła. Ale bardziej prawdopodobne jest, że kryzys w Afganistanie jest potwierdzeniem tezy o tym, że USA nie chcą, ale też nie są w stanie systemowo wywiązywać się ze swoich zobowiązań.
Życie nie znosi próżni. W przestrzeń pozostawioną przez USA coraz odważniej wchodzą Chiny. Sam Afganistan dla Pekinu nie stanowi tematu pierwszoplanowego. Chiny mogą tam osiągnąć właściwie tylko jeden cel: skompromitować Amerykę. Każdy nieprzyjaciel Stanów Zjednoczonych na świecie ucieszył się z tego, co się wydarzyło w Kabulu. Dla Chin to zysk – choć nie o tego typu korzyści to państwo walczy w pierwszej kolejności. One mają dużo do wygrania przede wszystkim w basenie Morza Południowochińskiego. Tam będą koncentrować swoje siły.
Wycofując się z Afganistanu, Ameryka symbolicznie abdykowała z roli globalnego policjanta. Kolejne tego potwierdzenia będziemy widzieć w czasie kolejnych miesięcy prezydentury Bidena. Nie ma żadnych przesłanek pozwalających twierdzić, że Waszyngton jest w stanie zachowywać się inaczej. Choć też trzeba pamiętać, że taka polityka cieszy się w Stanach Zjednoczonych sporą popularnością. W USA narasta coraz większa niechęć do angażowania się w politykę na całym świecie. Ten proces zaczął się w czasie prezydentury Donalda Trumpa, a teraz obserwujemy jego pogłębienie. Trudno zakładać, że w Waszyngtonie są politycy dążący do tego, żeby Stany Zjednoczone były dalej zaangażowane we wszystkich rejonach świata. Papierkiem lakmusowym rozwoju sytuacji staje się Tajwan.
.Dla Polski to groźna sytuacja. Musimy być przygotowani na to, że rozpoczną się testy kolejnych obszarów, które do tej pory były chronione gwarancjami amerykańskimi. Nie można wykluczyć, że dojdzie do nich także na Łotwie czy w Estonii – bo Rosja będzie chciała sprawdzić, czy USA dalej są gotowe strzec granicy NATO. Moskwa nie jest obecnie przygotowana do przeprowadzenia akcji na szeroką skalę, ale też może nie odmówić sobie sposobności do tego, by przekonać się, jak bardzo Ameryka jest przywiązana do zobowiązań sojuszniczych, jak rozumie poszczególne zapisy traktatu północnoatlantyckiego. Bo na razie Waszyngton zachowuje się tak, jakby nie przywiązywał do nich szczególnej wagi. W efekcie świat coraz bardziej będzie się pogrążał w chaosie, co negatywnie wpłynie na naszą część Europy.
Zbigniew Lewicki