
Żyjemy w czasach dialogu, a jednak jest coraz większy rozdźwięk między jednostką i wspólnotą
Słowo „braterstwo” znalazło się w dewizie Rewolucji Francuskiej. Następnie porewolucyjny porządek z niego zrezygnował, by ostatecznie usunąć je z politycznego i ekonomicznego leksykonu. Konieczne jest ponowne odkrycie tego potężnego ewangelicznego słowa – pisze Antonio SPADARO SJ o papieskiej encyklice Fratelli tutti.
Osiem lat po swoim wyborze papież Franciszek pisze nową encyklikę, która stanowi punkt zbieżny dużej części jego nauczania (por. Fratelli tutti, nr 5)[1]. Braterstwo było pierwszym tematem, do którego Franciszek nawiązał, rozpoczynając swój pontyfikat, kiedy to skłonił głowę przed tłumem zgromadzonym na placu św. Piotra. Tam zdefiniował relację biskup – wierni jako „drogę braterstwa” i wyraził to pragnienie: „Módlmy się zawsze za siebie nawzajem. Módlmy się za cały świat, aby było w nim wielkie braterstwo”[2].
Tytuł jest cytatem z Napomnień św. Franciszka: „Wszyscy bracia”. W pełnej harmonii z drugą encykliką, Laudato si’ [3], wskazuje on na braterstwo, które rozciąga się nie tylko na ludzi, ale także na ziemię.
Braterstwo i przyjaźń społeczna
.Fratelli tutti zestawia ze sobą braterstwo i przyjaźń społeczną. Stanowią one rdzeń tekstu i są jego przesłaniem. Realizm, obecny na kartach dokumentu, rozwiewa wszelki pusty romantyzm, nieustannie czający się, gdy mowa o braterstwie. Braterstwo jest dla Franciszka nie tylko emocją, uczuciem czy ideą – nieważne, jak szlachetną – ale faktem, który zakłada również wyjście, działanie (i wolność): „Czyim bratem siebie czynię?”.
Tak rozumiane braterstwo obala logikę panującej dziś apokalipsy; logikę, która walczy ze światem, ponieważ wierzy, że jest on przeciwieństwem Boga, czyli bożkiem, a zatem ma być jak najszybciej zniszczony, aby przyspieszyć koniec czasu. W obliczu otchłani apokalipsy nie ma już braci: są jedynie odstępcy lub „męczennicy” podążający „przeciwko” czasowi. Tymczasem nie jesteśmy wojownikami ani odstępcami, lecz wszyscy jesteśmy braćmi.
Braterstwo nie marnuje czasu ani nie zaślepia oczu i umysłów. Raczej zajmuje czas, wymaga czasu, czasu zarówno na kłótnię, jak i na pojednanie. Braterstwo „traci” czas; apokalipsa go marnuje. Braterstwo wymaga czasu nudy; nienawiść to czyste pobudzenie, ekscytacja. Braterstwo jest tym, co pozwala ludziom równym być różnymi; nienawiść zaś eliminuje to, co odmienne. Braterstwo ocala czas polityki, mediacji, spotkań, budowania społeczeństwa obywatelskiego, troski; fundamentalizm zaprzepaszcza je w grze wideo.
Dlatego właśnie 4 lutego 2019 roku w Abu Zabi papież Franciszek i Ahmad al-Tayyeb, wielki imam Al-Azhar, podpisali historyczny dokument o braterstwie. Obydwaj przywódcy uznali się za braci i podjęli próbę wspólnego spojrzenia na dzisiejszy świat. Co wtedy zrozumieli? Że jedyną realną alternatywą, która ogranicza apokaliptyczne podejście, jest braterstwo.
Konieczne jest ponowne odkrycie tego potężnego ewangelicznego słowa, podjętego w dewizie Wielkiej Rewolucji Francuskiej, z którego porewolucyjny porządek następnie zrezygnował, by ostatecznie usunąć je z politycznego i ekonomicznego leksykonu. My zaś zastąpiliśmy je słabszym określeniem „solidarność”, które na stronach Fratelli tutti pojawia się jednak 22 razy (w porównaniu z 44 razami, kiedy to użyte jest słowo „braterstwo”). Franciszek napisał w swoim przesłaniu: „Podczas gdy solidarność jest zasadą projektowania społecznego, pozwalającą tym, którzy nie są równi, stać się równymi, braterstwo jest tym, co pozwala osobom równym być osobami różnymi”[4].
Uznanie braterstwa zmienia perspektywę, wywraca ją do góry nogami i staje się mocnym przesłaniem o wartości politycznej: wszyscy jesteśmy braćmi, a zatem wszyscy jesteśmy obywatelami mającymi równe prawa i obowiązki, w cieniu których wszyscy cieszą się sprawiedliwością.
Braterstwo jest również solidną podstawą do życia w „przyjaźni społecznej”. Papież Franciszek w 2015 roku, przemawiając w Hawanie, wspominał, że kiedyś odwiedził bardzo ubogą okolicę Buenos Aires. Proboszcz tej okolicy przedstawił mu grupę młodych ludzi, którzy budowali jakieś budynki: „Ten to architekt – jest Żydem, a ten jest komunistą, ten z kolei jest praktykującym katolikiem, ten jest…”. Papież skomentował: „Byli to różni ludzie, ale wszyscy pracowali razem dla wspólnego dobra”. Franciszek nazywa tę postawę „przyjaźnią społeczną”, która wie, jak połączyć prawa z odpowiedzialnością za wspólne dobro, różnorodność z uznaniem radykalnego braterstwa.
Braterstwo bez granic
.Fratelli tutti otwiera zaproszenie do otwartego braterstwa, które pozwala rozpoznać, docenić i miłować każdą osobę niezależnie od bliskości fizycznej, niezależnie od miejsca na świecie, w którym się urodziła lub w którym mieszka. Wierność Panu jest zawsze proporcjonalna do miłości względem braci. I ta zależność jest podstawowym kryterium tej encykliki: nie można powiedzieć, że kocha się Boga, jeśli nie kocha się swojego brata. „Albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4,20)[5].
Od pierwszej chwili należy zwrócić uwagę na to, jak św. Franciszek z Asyżu rozszerzył braterstwo nie tylko na ludzi – a zwłaszcza na opuszczonych, chorych, odrzuconych, ostatnich, wykraczając poza dystanse wynikające z pochodzenia, narodowości, koloru skóry czy religii – ale i na słońce, morze i wiatr (por. nry 1–3). Jest to zatem spojrzenie globalne, uniwersalne. Takie jest też tchnienie kart encykliki papieża Franciszka.
Encyklika ta nie mogła przemilczeć tematu wybuchłej niespodziewanie pandemii COVID-19. Niezależnie od różnic w sposobie, w jaki poszczególne kraje odpowiedziały na tę sytuację – pisze papież – ujawniła się wyraźnie niezdolność do wspólnego działania, mimo że możemy się pochwalić hiperłącznością. Franciszek pisze: „Daj Boże, aby w końcu nie było już »innych« i byśmy byli tylko »my«” (nr 35).
Rozłam między jednostką a wspólnotą
.Pierwszym krokiem, który podejmuje Franciszek, jest opracowanie fenomenologii aktualnych światowych trendów, nieprzychylnych rozwojowi powszechnego braterstwa. Punktem wyjścia analizy Ojca Świętego jest często – jeśli nie zawsze – to, czego nauczył się z Ćwiczeń duchowych św. Ignacego z Loyoli, który zachęcał do modlitwy poprzez wyobrażanie sobie, jak Bóg widzi świat[6].
Papież obserwuje świat i odnosi ogólne wrażenie, że między jednostką a wspólnotą ludzką dokonuje się prawdziwy rozłam (por. nr 30). Świat, który nie nauczył się niczego z tragedii XX wieku, któremu brakuje zmysłu historycznego (por. nr 13). Wydaje się, że następuje regres: konflikty, nacjonalizmy, zatracony zmysł społeczny (por. nr 11), a dobro wspólne wydaje się najmniej powszechnym z dóbr. Jesteśmy osamotnieni w tym zmasowanym świecie, który daje pierwszeństwo interesom indywidualnym ponad wymiarem wspólnotowym istnienia (por. nr 12). Ludzie odgrywają rolę konsumentów lub widzów, a faworyzowani są najsilniejsi.
Oto jak Franciszek układa elementy układanki, która ilustruje dramaty naszych czasów.
Pierwszy element dotyczy polityki. W tym dramatycznym kontekście wielkie słowa, takie jak demokracja, wolność, sprawiedliwość, jedność tracą pełnię swego znaczenia, a świadomość historyczna, myślenie krytyczne, walka o sprawiedliwość i drogi do integracji zostają rozmyte (por. nr 14 i 110). Surowa jest też ocena tego, w jak złym stanie bywa obecnie polityka: „Polityka prowadzona w ten sposób nie jest już zdrową dyskusją na temat projektów długofalowych na rzecz rozwoju wszystkich i dobra wspólnego, lecz jedynie doraźnymi rozwiązaniami marketingowymi, które znajdują największe korzyści w zniszczeniu drugiego” (nr 15).
Drugim elementem jest kultura odrzucenia. Polityka sprowadzona jedynie do marketingu sprzyja globalnemu odrzuceniu kultury, której jest owocem (por. nr 19-20).
Następnie znajdujemy refleksję dotyczącą praw człowieka, których poszanowanie jest warunkiem rozwoju społecznego i gospodarczego kraju (por. nr 22).
Czwartym elementem jest ważny akapit poświęcony migracjom. Chociaż należy jeszcze raz podkreślić prawo do nieemigrowania, prawdą jest również, że mentalność ksenofobiczna zapomina, że migranci muszą odgrywać pierwszoplanową rolę w swoim odkupieniu. I stwierdza z mocą: „To niedopuszczalne, aby chrześcijanie podzielali tę mentalność” (nr 39).
Jest też piąty element układanki: ryzyko, jakie stwarza sama komunikacja. Dzięki cyfrowemu połączeniu skracają się odległości, ale rozwijają się postawy zamknięcia i nietolerancji, które zasilają „spektakl” inicjowany przez ruchy nienawiści. Potrzebujemy zaś „gestów fizycznych, mimiki, milczenia, mowy ciała, a nawet zapachu, drżenia rąk, rumieńca, potu, ponieważ to wszystko mówi i należy do komunikacji międzyludzkiej” (nr 43).
Papież nie ogranicza się jednak do opisu rzeczywistości i dramatu naszych czasów. Jest to lektura zanurzona w duchu uczestnictwa i wiary. Wizja papieża, choć uwzględnia wymiar społeczno-polityczny i kulturowy, jest jednak zdecydowanie teologiczna. Ograniczenie do indywidualizmu, które się tu pojawia, jest wynikiem grzechu.
Nieznajomy na drodze
.Pomimo gęstych mroków opisanych na kartach tej encykliki Franciszek zamierza przypomnieć wiele dróg nadziei, które mówią nam o pragnieniu pełni, o pragnieniu dotknięcia tego, co wypełnia serce i wznosi ducha ku wielkim rzeczom (por. nry 54–55).
Próbując szukać światła, przed wskazaniem pewnych kierunków działania Franciszek proponuje poświęcić jeden z rozdziałów przypowieści o dobrym Samarytaninie (por. nry 63–68). Słuchanie Słowa Bożego jest podstawowym krokiem w ewangelicznej ocenie dramatu naszych czasów i poszukiwaniu dróg wyjścia. Tak oto Dobry Samarytanin staje się modelem społecznym i obywatelskim. Integracja lub wykluczenie cierpiących podczas drogi określa wszystkie projekty gospodarcze, polityczne, społeczne i religijne. W istocie Ojciec Święty nie zatrzymuje się na poziomie indywidualnych wyborów, ale przedstawia te dwie opcje na poziomie prowadzonej przez państwa polityki, zawsze wraca jednak do poziomu indywidualnego w obawie, że moglibyśmy poczuć, iż zdjęto z nas odpowiedzialność.
Wymyślać i tworzyć przyjazny świat: wizja integracyjna
Trzecim krokiem na drodze, którą podejmujemy z Franciszkiem, jest to, co możemy określić za papieżem „przekraczaniem granic”, czyli potrzeba wyjścia poza nas samych. Jeśli dramatem opisanym w pierwszym rozdziale była samotność konsumenta zamkniętego w swoim indywidualizmie i w bierności widza, należy znaleźć wyjście z tej sytuacji.
A pierwszym faktem jest to, że nikt nie może doświadczyć wartości życia bez konkretnych twarzy, które powinien miłować. Oto tajemnica prawdziwej ludzkiej egzystencji (por. nr 87). Miłość tworzy więzi i poszerza egzystencję. Ale to „wyjście” poza siebie nie sprowadza się do relacji z małą grupą ani nawet z własną rodziną, ponieważ nie da się zrozumieć siebie bez szerszej struktury relacji, które nas wzbogacają (por. nry 88–91).
Ta miłość, która jest „gościnnością” oraz otwartością na to, co „przekraczające”, jest podstawą działania, które umożliwia nawiązanie przyjaźni społecznej i braterstwa. Przyjaźń społeczna i braterstwo nie wykluczają, ale integrują. Są one niezależne od cech fizycznych i moralnych lub, jak pisze papież, od grup etnicznych, kultur i społeczeństw (por. nr 96). Akcent jest położony na „powszechną komunię” (nr 95), na „wspólnotę składającą się z braci, którzy się akceptują, troszcząc się o siebie nawzajem” (tamże). To otwarcie jest geograficzne, ale jeszcze bardziej egzystencjalne.
Jednak sam papież dostrzega w tym momencie ryzyko nieporozumienia dotyczącego fałszywego uniwersalizmu u tych, którzy nie kochają swojego narodu. Istnieje również duże ryzyko powstania uniwersalizmu autorytarnego i abstrakcyjnego, który ma na celu ujednolicenie, standaryzację, dominację. Pielęgnowanie różnic jest kryterium prawdziwego braterstwa, które nie tyle akceptuje odmienności, co przyjmuje je i jednoczy, doceniając. Jest się braćmi, ponieważ jednocześnie jest się równymi i różnymi: „Trzeba uwolnić się od obowiązku bycia równymi”[7].
Znaczenie wielostronności
.Papież wzywa do radykalnej zmiany perspektywy nie tylko na poziomie interpersonalnym czy krajowym, ale także w stosunkach międzynarodowych: zmiany dotyczącej przekonania o wspólnym przeznaczeniu dóbr ziemi. Ta perspektywa zmienia ogląd sytuacji i „możemy powiedzieć, że każdy kraj jest także krajem cudzoziemca, ponieważ nie można odmówić potrzebującym, pochodzącym z innego miejsca dóbr z danego terytorium” (nr 124).
Oznacza to również – kontynuuje Ojciec Święty – inny sposób rozumienia relacji i wymiany handlowej między krajami. Bardzo wyraźne jest więc odwołanie się do znaczenia wielostronności, z prawdziwym potępieniem podejścia dwustronnego, w którym potężne kraje i duże przedsiębiorstwa wolą mieć do czynienia z mniejszymi lub biedniejszymi krajami, aby czerpać w ten sposób większe zyski (por. nr 153). Kluczem jest „świadomość, że jesteśmy odpowiedzialni za słabość innych, dążąc do wspólnego przeznaczenia” (nr 115). Troska o słabość jest kluczowym punktem niniejszej encykliki.
Serce otwarte na cały świat
.Franciszek mówi także o wyzwaniach, którym należy stawić czoło, aby wspólnota braterska nie pozostała tylko abstrakcją, ale ucieleśniła się.
Pierwszym z nich jest migracja, którą należy rozpatrywać w odniesieniu do czterech czasowników: przyjmować, chronić, promować i integrować. Nie chodzi bowiem o to, „by z góry narzucać programy pomocy, lecz razem iść drogą tych czterech działań”(nr 129).
Franciszek daje bardzo dokładne wskazówki (por. nr 130). Ale w szczególności porusza temat obywatelstwa, tak jak zostało to wyrażone w dokumencie Dokument o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, podpisanym w Abu Zabi. Mówienie o „obywatelstwie” oddala ideę „mniejszości”, która niesie ze sobą ziarno plemienności i wrogości i która widzi w twarzy drugiego człowieka maskę wroga. Podejście Franciszka jest wywrotowe względem rozprzestrzeniających się apokaliptycznych teologii politycznych.
Z drugiej strony papież podkreśla fakt, że przybycie ludzi z innego kontekstu życiowego i kulturowego przekształca się w dar dla tych, którzy ich przyjmują: jest to spotkanie ludzi i kultur, które stanowi okazję do wzbogacenia i rozwoju. Może tak się stać, jeśli pozwolisz drugiemu człowiekowi na bycie sobą.
Kryterium przewodnie dyskusji jest zawsze takie samo: budzić świadomość, że albo wszyscy się ocalimy, albo nikt się nie ocali. Każda postawa „sterylizacji” i izolacjonizmu stoi na drodze ubogacenia wynikającego ze spotkania.
Populizm i liberalizm
.Franciszek kontynuuje swoje rozważania w rozdziale poświęconym lepszej polityce, ukierunkowanej na służbę prawdziwemu dobru wspólnemu (por. nr 154). I tu staje on przed pytaniem o porównanie populizmu i liberalizmu, które mogą wykorzystać osoby słabe, „lud”, w demagogiczny sposób. Franciszek stara się natychmiast wyjaśnić nieporozumienie, posługując się obszernym cytatem z wywiadu, którego udzielił nam przy publikacji swoich pism, gdy pełnił funkcję arcybiskupa Buenos Aires. Przywołujemy go w całości, ponieważ jest on kluczowy dla rozważań.
„Lud nie jest kategorią logiczną ani mistyczną, jeśli rozumiemy to w tym sensie, że wszystko, co czyni lud, jest dobre, lub w tym sensie, że lud jest kategorią anielską. Ależ nie! To kategoria mityczna. […] Kiedy wyjaśniasz, czym jest lud, używaj kategorii logicznych, ponieważ musisz to wyjaśnić: są konieczne, to oczywiste. Ale nie wyjaśnisz w ten sposób sensu przynależności do ludu. Słowo »lud« ma coś jeszcze, czego nie da się wytłumaczyć logicznie. Przynależność do ludu to przynależność do wspólnej tożsamości, na którą składają się więzi społeczne i kulturowe. I nie jest to coś automatycznego, ale wręcz przeciwnie: jest to powolny, trudny proces… ku wspólnemu projektowi”(nr 158)[8].
W konsekwencji ta mityczna kategoria może wskazywać na przywódców potrafiących, służąc dobru wspólnemu, dostroić się do ludu, jego dynamiki kulturowej i wielkich skłonności społeczeństwa, ale może też wskazywać na upadek, kiedy staje się czyjąś zdolnością do uzyskania poparcia, by zinstrumentalizować ideologicznie kulturę ludu w służbie swoich planów osobistych. (por. nr 159).
Nie należy jednak również podkreślać mitycznej kategorii ludu, jak gdyby była wyrażeniem romantycznym, a zatem i odrzuconym na rzecz bardziej konkretnych, instytucjonalnych dyskursów związanych z organizacją społeczną, nauką i instytucjami społeczeństwa obywatelskiego.
To, co łączy oba wymiary, mityczny i instytucjonalny, to miłosierdzie, które zakłada drogę transformacji historii, która obejmuje wszystko: instytucje, prawo, technikę, doświadczenie, wkład zawodowy, analizę naukową, procedury administracyjne. Miłość bliźniego jest realistyczna. Dlatego konieczne jest rozwijanie zarówno duchowości braterstwa, jak i bardziej skutecznej organizacji, aby rozwiązać palące problemy. I nie ma w tym sprzeczności. Oznacza to, że nie istnieje jedna recepta ekonomiczna, która mogłaby być stosowana jednakowo przez wszystkich: nawet najbardziej ścisła nauka może zaproponować różne drogi i rozwiązania (por. nry 164–165).
Ruchy ludowe i instytucje międzynarodowe
.W tym kontekście Franciszek mówi zarówno o ruchach ludowych, jak i o instytucjach międzynarodowych. Wydaje się, że są to dwa przeciwstawne poziomy organizacji, ale ostatecznie są zbieżne w swoim kunszcie, bo jedne podkreślają wartość tego, co lokalne, a drugie tego, co globalne, wciąż pod hasłem multilateralizmu.
Ruchy ludowe „skupiają bezrobotnych, pracowników niepewnych zatrudnienia i pracujących nieformalnie oraz wielu innych, których nie da się łatwo przyporządkować do wyznaczonych kanałów” (nr 169). Dzięki tym ruchom przezwyciężamy „ideę polityki społecznej jako polityki dla ubogich, ale nigdy z biednymi i nigdy z ubogimi, a tym bardziej niebędącej częścią projektu, który może doprowadzić ludzi do siebie” (tamże).
Tak więc Franciszek skupia się na instytucjach międzynarodowych, dzisiaj osłabionych, przede wszystkim dlatego, że wymiar ekonomiczno-finansowy, o cechach ponadnarodowych, ma tendencję do dominacji nad polityką. Dotyczy to między innymi Organizacji Narodów Zjednoczonych, która musi zostać zreformowana, aby nie dopuścić do jej delegitymizacji i „aby pojęcie rodziny narodów nabrało konkretnego kształtu” (nr 173). Jej zadaniem jest promowanie suwerenności prawa, ponieważ sprawiedliwość jest „niezbędnym warunkiem osiągnięcia ideału powszechnego braterstwa” (tamże).
Najlepsza polityka nie jest podporządkowana gospodarce
.Franciszek na dłużej więc zatrzymuje się przy temacie polityki.Papież wielokrotnie skarżył się na to, że jest ona podporządkowana gospodarce, a ta z kolei skutecznościowemu paradygmatowi technokracji. Przeciwnie, to polityka musi mieć szeroką wizję, tak aby gospodarka była zintegrowana w ramach projektu politycznego, społecznego, kulturalnego i ludowego, dążącego do dobra wspólnego (patrz nry 177 i 17).
Braterstwo i przyjaźń społeczna nie są abstrakcyjną utopią. Wymagają one determinacji i umiejętności znalezienia skutecznych sposobów, które zapewniłyby jej urealnienie, w tym poprzez zaangażowanie nauk społecznych. To jest „wzniosłe wypełnianie miłości” (nr 180). Miłość wyraża się zatem nie tylko w relacjach jeden do jednego, ale także w relacjach społecznych, gospodarczych i politycznych, dążąc do budowania wspólnoty na różnych poziomach życia społecznego. Mowa o tym, co Franciszek nazywa miłością społeczną (por. nr 186). Ta polityczna miłość zakłada dojrzewanie zmysłu społecznego, na mocy którego „każdy jest w pełni osobą, gdy przynależy do ludu, a jednocześnie nie ma prawdziwego ludu bez szacunku dla oblicza każdej osoby” (nr 182). Innymi słowy, lud i osoba są pojęciami współzależnymi.
Miłość społeczna i miłość polityczna wyrażają się również w pełnej otwartości na konfrontację i dialog ze wszystkimi, nawet z przeciwnikami politycznymi, dla wspólnego dobra, aby umożliwić zbliżenie przynajmniej w pewnych kwestiach. Nie należy obawiać się konfliktu generowanego przez różnice, między innymi dlatego, że „jednolitość rodzi duszność i powoduje kulturowy knebel” (nr 191). I jest możliwe, aby tak żyć, jeśli polityk nie przestanie uważać się za człowieka powołanego do życia miłością w swoich codziennych relacjach międzyludzkich (por. nr 193) i jeśli wie, jak przeżywać czułość. Ten związek między polityką a czułością wydaje się bezprecedensowy, ale jest naprawdę skuteczny, ponieważ czułość to „miłość, która staje się bliska i konkretna” (nr 194). W działalności politycznej najsłabsi muszą budzić w nas czułość i mieć »prawo« poruszyć naszą duszę i nasze serce” (tamże).
Dialog i kultura spotkania
.Franciszek podsumowuje niektóre z użytych w tej encyklice czasowników jednym słowem: dialog. „W społeczeństwie pluralistycznym – pisze Ojciec Święty – dialog jest najwłaściwszym sposobem na uznanie tego, co należy zawsze potwierdzać i szanować, a co wykracza poza okazjonalne porozumienie” (nr 211).
Po raz kolejny ukazana zostaje swoista wizja przyjaźni społecznej, na którą składa się ciągłe spotykanie się różnic. Papież podkreśla, że żyjemy w czasach dialogu. Wszyscy na przykład wymieniają się wiadomościami na portalach społecznościowych dzięki sieci. A jednak dialog jest często mylony z gorączkową wymianą poglądów, będącą tak naprawdę monologiem, w którym dominuje agresja. Franciszek zwraca także uwagę, że jest to styl, który zdaje się dominować w kontekście politycznym, co z kolei ma bezpośrednie przełożenie na codzienne życie ludzi (por. nr 200-202).
„Autentyczny dialog społeczny zakłada zdolność poszanowania punktu widzenia drugiej osoby poprzez zaakceptowanie możliwości posiadania przez nią pewnych przekonań lub uprawnionych interesów” (por. 203)[9]. Taka jest dynamika braterstwa, a ponadto taki jest jego egzystencjalny charakter, który „pomaga relatywizować idee, przynajmniej w znaczeniu niegodzenia się z faktem, że konflikt wynikający z różnicy poglądów i opinii miałby przeważyć ostatecznie nad braterstwem”[10].
Podkreślmy jednak wyraźnie, że dialog nie oznacza wcale relatywizmu. Franciszek stwierdza, jak pisał już w encyklice Laudato si’, że jeżeli nie liczą się obiektywne prawdy czy stałe zasady, lecz zaspokojenie własnych aspiracji i doraźnych potrzeb, to przepisy będą rozumiane jedynie jako narzucone arbitralnie i jako przeszkody, których należy unikać. Poszukiwanie najwyższych wartości jest niezbędne zawsze (patrz nry 206–210).
Spotkanie i dialog stają się w ten sposób „kulturą spotkania”, która oznacza pasję ludu, który chce zaprojektować coś, co angażowałoby wszystkich, a co nie jest dobrem samym w sobie, ale sposobem realizacji wspólnego dobra (por. nr 216–221).
Drogi nowego spotkania: konflikt i pojednanie
.Franciszek apeluje więc o stworzenie solidnych podstaw dla tego spotkania i o zainicjowanie procesu uzdrawiania. Spotkanie nie może opierać się na pustej dyplomacji, podwójnych standardach, tuszowaniu, manierach… Tylko z prawdy o faktach może zrodzić się wysiłek zrozumienia siebie nawzajem i znalezienia syntezy dla dobra wszystkich (por. nry 225–226).
Papież stwierdza, że prawdziwe pojednanie nie ucieka od konfliktu, ale jest osiągane w konflikcie, pokonując go poprzez dialog i przejrzyste, szczere i cierpliwe negocjacje (por. nr 244). Z drugiej strony przebaczenie nie ma nic wspólnego z rezygnacją z własnych praw na rzecz skorumpowanej władzy, przestępcy lub kogoś, kto narusza naszą godność. Należy zdecydowanie bronić swoich praw i chronić swoją godność (por. nr 241).
Przede wszystkim nie wolno tracić pamięci o wielkich przewinieniach historii: „Łatwo jest dziś popadać w pokusę pójścia naprzód, mówiąc, że minęło sporo czasu i że musimy patrzeć w przyszłość. Nie, na miłość Boga! Bez pamięci nigdy nie można iść naprzód” (nr 249).
Wojna i kara śmierci
.W tym rozdziale Franciszek analizuje dwie skrajne sytuacje, które w dramatycznych okolicznościach mogą się jawić jako rozwiązania: wojna i kara śmierci, i w obydwu przypadkach wyraża się bardzo jasno.
W odniesieniu do wojny stwierdza, że niestety nie jest to zmora przeszłości, ale permanentne zagrożenie. Musi więc jasno wybrzmieć, że „wojna stanowi zaprzeczenie wszelkich praw i dramatyczną agresję wobec środowiska” (nr 257).
Odnosi się również do stanowiska Katechizmu Kościoła Katolickiego, w którym rozważa się możliwość uzasadnionej obrony z użyciem sił zbrojnych, z założeniem wykazania, że istnieją pewne ścisłe warunki uprawnienia moralnego. Łatwo jest jednak – pisze Franciszek – popaść w zbyt szeroką interpretację tego możliwego prawa. Obecnie, wraz z rozwojem broni jądrowej, chemicznej i biologicznej, „wojnie dano niemożliwą do skontrolowania moc niszczycielską, która uderza w wielu niewinnych cywilów”. Zatem – i tu wniosek papieża – „nie możemy już myśleć o wojnie jako o rozwiązaniu, ponieważ ryzyko prawdopodobnie zawsze przeważy nad przypisywaną jej hipotetyczną użytecznością. W obliczu tej sytuacji bardzo trudno jest dziś utrzymać racjonalne kryteria, które wypracowano w poprzednich wiekach, by mówić o możliwości »wojny sprawiedliwej«. Nigdy więcej wojny!” (nr 258).
Reakcja na zagrożenie związane z bronią jądrową i wszelkimi formami masowej zagłady musi być wspólna i skoordynowana, oparta na wzajemnym zaufaniu. Natomiast – kontynuuje Ojciec Święty – „z pieniędzy wykorzystywanych na broń i inne wydatki wojskowe stwórzmy Światowy Fundusz na rzecz ostatecznego wyeliminowania głodu i rozwój krajów najuboższych, aby ich mieszkańcy nie uciekali się do przemocy lub rozwiązań podstępnych i nie byli zmuszani do opuszczania swoich krajów w poszukiwaniu bardziej godnego życia” (nr 262).
W odniesieniu do kary śmierci Franciszek podejmuje myśl Jana Pawła II, który w swojej encyklice Evangelium vitae (nr 56) wyraźnie stwierdził, że jest ona moralnie niewystarczająca i nie jest już potrzebna na płaszczyźnie karnej. Franciszek odnosi się również do takich autorów, jak Laktancjusz, papież Mikołaj I lub św. Augustyn, którzy od pierwszych wieków Kościoła opowiadali się przeciwko tej karze. Wyraźnie stwierdza, że „kara śmierci jest niedopuszczalna” (nr 263) i że Kościół jest zdeterminowany, aby zaproponować jej zniesienie na całym świecie. A opinia ta obejmuje również karę dożywotniego więzienia, która „jest ukrytą karą śmierci” (nr 268).
Religie w służbie braterstwa na świecie
.Ostatnia część niniejszej encykliki poświęcona jest religiom i ich roli w służbie braterstwu. Religie gromadzą wielowiekowe doświadczenia i mądrość, dlatego też muszą uczestniczyć w debacie publicznej w taki sam sposób jak polityka czy nauka (por. nr 275). Z tego powodu Kościół nie przenosi swojej misji do sfery prywatnej. „Prawdą jest, że duchowni różnych religii nie mogą angażować się w politykę partyjną, właściwą świeckim, ale nie mogą też wyrzec się politycznego wymiaru egzystencji” – precyzuje Ojciec Święty (nr 276). Kościół więc pełni rolę publiczną, która działa w służbie powszechnego braterstwa (por. tamże).
Źródłem godności ludzkiej i braterstwa dla chrześcijan jest w szczególności Ewangelia Jezusa Chrystusa, z której wypływa, zarówno dla myśli, jak i dla działania duszpasterskiego, fundamentalne znaczenie relacji, spotkania, powszechnej komunii z całą ludzkością (por. nr 277). Kościół „mocą Zmartwychwstałego pragnie zrodzić nowy świat, w którym wszyscy bylibyśmy braćmi, w którym byłoby miejsce dla każdego odrzuconego z naszych społeczeństw, w którym jaśniałyby sprawiedliwość i pokój” (nr 278).
Apel o pokój i braterstwo
.Fratelli tutti kończy się apelem i dwiema modlitwami, które wyraźnie wskazują na ich znaczenie i adresatów.
Apel ten jest w istocie szerokim cytatem z wyżej przytaczanego dokumentu, podpisanego przez papieża i wielkiego imama Ahmada al-Tayyeba w Abu Zabi, i dotyczy właśnie przekonania, że „religie nigdy nie mogą nakłaniać do wojny, postaw nienawistnych, wrogości i ekstremizmu ani też nie mogą nakłaniać do przemocy i do przelewania krwi. Te tragiczne realia są konsekwencją odstępstwa od nauk religijnych. Wynikają one z politycznej manipulacji religiami i interpretacji dokonywanych przez grupy religijne” (nr 285).
Wśród innych odniesień zaproponowanych w tekście zauważamy, że Ojciec Święty chciał w szczególności przypomnieć błogosławionego Karola de Foucauld, który „chciał być ostatecznie »bratem wszystkich«. Ale tylko utożsamiając się z najmniejszymi, stał się bratem wszystkich” (nr 287). Dla Franciszka braterstwo jest przestrzenią przynależną do Królestwa Bożego, do której Duch Święty może przychodzić, mieszkać w niej i działać.[11].
„…tak oto zapanuje Filadelfia, miasto braci”
.Po zapoznaniu się z encykliką, starając się podkreślić jej podstawowe tematy, chciałbym zakończyć cytatem z argentyńskiego pisarza, Leopolda Marechala, bardzo cenionego przez papieża Franciszka, o którym mówił mi, gdy przeprowadzałem z nim wywiad w 2013 roku.
Marechal opisał „miasto miłości braterskiej, Filadelfię” w swoim dziele Adán Buenosayres,utworze, który opowiada o symbolicznej trzydniowej podróży poety Adána w przestrzeni metafizycznego Buenos Aires. W szczególności dostrzega się wpływ Dantego w siódmej części powieści, zatytułowanej Viaje a la Oscura Ciudad de Cacodelphia, wyraźnej parodii Piekła.
Ale my przybądźmy do Filadelfii, która – pisze Marechal – „podniesie swoje kopuły i dzwonnice pod niebo jasne jak twarz dziecka. Jak wśród kwiatów róża, jak wśród ptaków szczygieł, jak wśród metali złoto, tak będzie królować Filadelfia, miasto braci, wśród metropolii świata. Tłum spokojny i szczęśliwy będzie podążał jej drogami: niewidomy zobaczy światło, przeczący potwierdzi to, czemu przeczył, wygnany stąpać będzie po rodzimej ziemi, a przeklęty zostanie ostatecznie odkupiony…”[12].
Jak wśród kwiatów róża, tak będzie królować Filadelfia, „miasto braci”, wśród metropolii świata, pisze Marechal. A Franciszek tą encykliką wskazuje bezpośrednio na przyjście „Królestwa Bożego”, tak jak my modlimy się w Ojcze nasz, w modlitwie, które czyni nas wszystkich braćmi, bowiem dziećmi jednego Ojca. Sensem Królestwa Bożego jest zdolność chrześcijan do niesienia dobrej nowiny Ewangelii całej ludzkości, wszystkim mężczyznom i kobietom bez różnicy, jako źródła zbawienia i pełni. W tym przypadku Ewangelii braterstwa.
o. Antonio Spadaro SJ
[1]Od tej pory w nawiasach, przy powoływaniu się na encyklikę, tytuł będzie pominięty i będzie używany tylko numer akapitu. Por. Fratellanza, Roma, La Civiltà Cattolica, 2020, www.laciviltacattolica.it/prodotto/fratellanza
[2] Francesco, Primo saluto del Santo Padre, 13 marca 2013.
[3]Pojawiły się pewne kontrowersje związane z używaniem słowa „bracia”, tak jakby papież chciał wykluczyć odniesienie do kobiecości. Wyraźne jest, że tytuł encykliki jest cytatem franciszkańskim i dlatego tak jest i musi nim pozostać. Nie ma on jednak w żadnym stopniu charakteru wykluczającego. Zauważyć trzeba, że ostatnio we Francji Wysoka Rada ds. Równości Kobiet i Mężczyzn (Hce) w związku z zapowiedzianą zmianą Konstytucji zaproponowała zastąpienie w dewizie narodowej Republiki słowa fraternité słowem adelphité, które wywodzi się z języka greckiego i oznacza „braterstwo”, ale jest pozbawione męskiej konotacji z poprzedniego terminu. Inni zaś, aby uniknąć neologizmu, proponują po prostu solidarité. W dalszej części dokumentu zauważyć będzie można, na czym polega słabość tego wyboru, zwłaszcza w świetle myśli Franciszka. Por. J.L. Narvaja, »Libertà, uguaglianza, fraternità«, in Civ. Catt. 2018 II 394–399.
[4] Francesco, Messaggio alla prof. Ssa Margaret Archer, presidente della Pontificia Accademia delle Scienze Sociali, 24 kwietnia 2017.
[5] Temat jest obecny w pontyfikacie Franciszka, a więc i w jego nauczaniu. Wystarczyłoby przytoczyć tutaj dla przykładu kilka krótkich fragmentów. Franciszek napisał w swojej adhortacji Amoris laetitia: „Bóg powierzył rodzinie projekt »przekształcania świata w dom«, aby wszyscy mogli odczuwać, że każdy człowiek jest bratem” (nr 183), oraz w Gaudete et exsultate: „W gęstej dżungli przykazań i przepisów Jezus tworzy wyłom, który pozwala rozróżnić dwa oblicza – ojca i brata. Nie przekazuje nam dwóch dodatkowych formuł ani dwóch przykazań. Przekazuje nam dwa oblicza, a raczej jedno, oblicze Boga, które odzwierciedla się w wielu innych. Bowiem w każdym bracie, szczególnie w najmniejszym, słabym, bezbronnym i potrzebującym, obecny jest obraz Boga” (nr 61). W Christus vivit: „Biegnijcie »pociągani przez to Oblicze, tak bardzo umiłowane, które adorujemy w świętej Eucharystii i rozpoznajemy w ciele cierpiącego brata«” (nr 299). W encyklice Laudato si’ temat często powraca. Na przykład: „Jego uczeń, św. Bonawentura, opowiadał, że [Franciszek] »rozważając początek wszystkich stworzeń, ożywiał coraz bardziej swą pobożność i wszystkie stworzenia, choćby najmniejsze, nazywał braćmi lub siostrami«” (nr 11).
[6] Por. Ignazio di Loyola s., Ćwiczenia duchowe, nry 103–106.
[7] Franciszek, Adhortacja Apostolska Amoris laetitia, nr 139.
[8] A. Spadaro, „Le orme di un pastore. Una conversazione con Papa Francesco”, [w:] J. M. Bergoglio/Papa Francesco, Nei tuoi occhi è la mia parola. Omelie e discorsi di Buenos Aires 1999-2013, Mediolan, Rizzoli, 2016, XVI.
[9] Por. Ignazio di Loyola s., Ćwiczenia duchowe, nr 22.
[10] D. Fares, „La fratellanza umana. Il suo valore trascendentale e programmatico nell’itinerario di papa Francesco”, [w:] Civ. Catt. 2019 III 119.
[11] D. Fares, „La fratellanza umana.
[12] L. Marechal, Adán Buenosayres, Florencja, Vallecchi, 2010, s. 342.