Mało który pontyfikat w najnowszej historii Kościoła wiązał się z tak sprzecznymi ocenami. Jedni uważają Franciszka za proroka, który wprowadza Kościół w XXI wiek, inni za tego, który rozmywa naukę płynącą z Ewangelii – pisze Michał KŁOSOWSKI
.Papież Franciszek wymyka się schematom. Potrafi bardzo głośno i jasno upomnieć się o najbiedniejszych, skrytykować przywary niektórych członków kościelnej hierarchii, zabrać głos w dyskusji o globalnych problemach, a równocześnie mówić bardzo wyraźnie o relacjach ze starszymi i szacunku do historii i pamięci. Właśnie z tego powodu wynika największy problem ze zrozumieniem Franciszka: wyrywkowość w analizowaniu jego wypowiedzi.
13 marca jest dniem szczególnym. Tego dnia w 2013 roku kardynał z Argentyny, Jorge Bergoglio, wybrany został papieżem Kościoła liczącego trzy miliardy wiernych. Od początku jego pontyfikatu widać, że stara się być blisko nich. Pewnie dlatego otrzymał przydomek Proboszcza Świata. Przyznajmy, tytuł bardzo adekwatny w świecie, który stał się globalną wioską. Tak jak zazwyczaj dzieje się w parafii, część wiernych stoi murem za papieżem – co ciekawe, zazwyczaj są to ci wierni, którzy znajdują się na obrzeżach nie tylko katolickiego świata: biedni, wykluczeni, zapomniani. Dla nich Franciszek jest głosem, który umożliwia im bycie usłyszanymi w zgiełku. Obserwować to można, śledząc kierunki papieskich pielgrzymek. Pisałem o tym na „Wszystko co Najważniejsze” przy okazji wizyt Franciszka między innymi w Azji.
Poza geograficznymi i ekonomicznymi peryferiami tego świata interesuje się Franciszek tymi, którzy są na obrzeżach Kościoła: zagubionymi, poszukującymi i rozwiedzionymi. Stara się być także ich głosem, mówiąc o miłości, przebaczeniu i relacjach, o błędach, które nie wykluczają ich z Kościoła. Bergoglio stawia nacisk na cnoty, takie jak miłosierdzie i przebaczenie. Zachęca do wiary i upomina się o miejsce tych ludzi w katolickim świecie. Czyni go to niewygodnym dla tych, którzy znajdowali się w centrum Kościoła i religii dotychczas; mierzi tym społeczeństwa, w których większość stanowią zaangażowani (albo choćby zdeklarowani) katolicy. Dlatego właśnie nie jest akceptowany w wielu społeczeństwach wyznających tradycyjnie katolickie wartości. Jedno z takich społeczeństw jest w Polsce, gdzie do czasu 2016 roku i Światowych Dni Młodzieży w Krakowie papież z Argentyny nie należał do najbardziej popularnych. Na ten aspekt składa się jeszcze fakt, że Polacy cierpieli na syndrom żałoby po śmierci „duchowego ojca”, papieża Jana Pawła II.
Polacy dopiero po pielgrzymce Franciszka do Polski przekonali się, że inny papież niż Jan Paweł II jest możliwy.
Kładąc nacisk na miłosierdzie i przebaczenie, Franciszek transformuje kulturę Kościoła. Przez dwa tysiące lat wokół wiary katolickiej narosło wiele lokalnych (a nawet globalnych) aspektów kulturowych. Coniedzielna liturgia przestała być wyznacznikiem chrześcijanina. Według papieża Franciszka wyróżnikiem wierzącego w Chrystusa ma być coś więcej: nie tylko praktykowanie i kultywowanie rytuałów i tradycji, ale przede wszystkim życie wiarą i naśladowanie Jezusa Chrystusa. W jaki sposób? Poprzez upominanie się o krzywdę, pomoc i budowanie relacji; poprzez miłość i ufność. W trakcie swojego pontyfikatu wyznawane wartości Franciszek poparł czynem: w trakcie pielgrzymek, wygłaszając spontaniczne homilie, w trakcie Anioła Pańskiego, zwracając się bezpośrednio do zgromadzonych na placu Świętego Piotra w Rzymie, a także w reformach, które wprowadzał. Wszystko to sprawiło, że zapewnił sobie wiarygodność.
Franciszkowe reformy wzbudzają wiele emocji. Odtajnienie sposobu działania watykańskiego banku, udrożnienie przepływu watykańskich pieniędzy, reforma watykańskiej kurii. Franciszek podpadł wielu, którzy na tych zmianach stracili. Ograniczył wpływy silnych w Watykanie koterii, sprawił, że watykańskie media działają sprawniej, nie będąc zamkniętymi na relacje z mediami świeckimi. Głośnym echem odbija się dyskusja na łamach „New York Timesa”, w której rozważano papieskie decyzje w sprawie mianowania chińskich biskupów. Franciszek wyszedł do ludzi w internecie, reformując media watykańskie w kierunku działania w rzeczywistości wirtualnej, a także wygłaszając prelekcję na Tedzie, dzięki czemu stanowisko papieża jest słyszalne na całym świecie. Wszystkie te decyzje jednak nie ograniczyły kontrowersji, jakie raz po raz wybuchają po papieskich słowach. I mimo że jak pisze Paulina Guzik we „Wszystko co Najważniejsze”, odbiorcy są w stanie wskazać słowa przewodnie pontyfikatu, język Franciszka wciąż nie jest zrozumiały.
Papież mówi po włosku, myśli po hiszpańsku, a słucha go świat zdominowany przez język angielski.
Mętlik powiększany jest przez fakt, że papież z Argentyny jest jezuitą, co oznacza, że kładzie nacisk na decyzje jednostek, wierzy w samodzielne, krytyczne myślenie i zgodnie ze słowami założyciela zakonu, Ignacego Loyoli, pojawiającymi się w listach pisanych do jezuitów rozsianych po całym świecie, pozwala im wiedzieć lepiej, bo są na miejscu. Przekładając to na język świecki, uznaje, że istniejące w wielu sytuacjach niuanse są najważniejsze w kontekście podejmowania każdej decyzji. Nie twarde reguły, ale podstawy, pozwalające podejmować właściwe decyzje w każdej sytuacji. Słowem: decentralizuje Kościół, instytucję w dużej mierze zbudowaną na centralizacji.
Analizując dotychczasowy pontyfikat Bergoglia, przyznać trzeba, że zdarza mu się przez to działać nieporadnie. Chociażby na arenie międzynarodowej, gdzie próby wprowadzenia dyplomacji miłosierdzia nie są udane. Istnieją dzisiaj różne narzędzia komunikacji, ale trudno stwierdzić, że papieskie działania mają odpowiednią osłonę komunikacyjną. Raz po raz jego słowa, wypowiadane w różnych częściach świata, spotykają się z odwrotnym niż zamierzony odbiorem. Było tak w przypadku porozumienia z patriarchą Cyrylem, które zostało mocno skrytykowane. Nic jednak nie leży Franciszkowi na sercu tak, jak jedność Kościoła, jak jedność braci w wierze: zarówno w wymiarze dialogu międzynarodowego, jak i międzyreligijnego. Mimo to z różnych stron słychać zupełnie skrajne oceny jego pontyfikatu.
.Jedno jest pewne: Franciszek zaskoczy jeszcze nie raz. I konsekwentnie nie pozwoli się zaszufladkować, cały czas pozostając tam, gdzie jest, czyli na drodze Ewangelii. Nie kościelnej kultury, prawa czy tradycji, ale właśnie Ewangelii i życia Słowem. Choć jak każdy, nie będzie w jej rozumieniu nieomylny. Właśnie dlatego pozostanie tym, kim jest: człowiekiem.
Michał Kłosowski