W Amazonii koka zbiera tragiczne żniwo
Koka jest zabójczą bronią w amazońskiej dżungli, a jej wpływ jest wyjątkowo szkodliwy, zdrowotnie i społecznie – z Amazonii pisze Alfredo Irineo Dámaso MURAYARI
.Amazonia jawi się jako rajski ogród. Jednak plantatorzy, zwłaszcza z Kolumbii, przejmują duże obszary dżungli amazońskiej, aby zakładać tu plantacje koki. Tego typu uprawa jest zabroniona – nielegalne są zarówno uprawa, jak i zbieranie koki. Mimo to zdecydowana większość mieszkańców peruwiańskiej dżungli z powodu braku możliwości innego zatrudnienia jest zmuszona brać udział w tym procederze.
W społeczeństwie peruwiańskim tzw. drogueros – producenci narkotyków – zdobywają i eksploatują nasze amazońskie lasy. Każdy tzw. patron, właściciel plantacji, karczuje od 20 do 40 hektarów zalesionego, dziewiczego lasu w celu plantacji koki, tworząc monokulturę tej uprawy.
Zasmuca fakt, że władze wspierają tę sytuację, ponieważ jest przedstawiana jako szansa na polepszenie warunków życia rodzin, na wzbogacenie się. Boli głęboko, gdy widzi się, jak wiele rodzin traci swoje nieletnie dzieci, które zostawiają szkołę, a następnie są zatrzymywane przez plantatorów do pracy w mafijnej strukturze. Boli całkowite zaniedbanie edukacji. Szkoły są puste, laboratoria koki pełne. Duża część mieszkańców, zwłaszcza rdzennych populacji dżungli, nie zastanawia się głębiej nad niebezpieczeństwem, jakie powoduje ta nielegalna praca.
Warto wspomnieć, że dzieci i młodzież wpadają w sieć przemysłu narkotykowego, czasami skłonione do tego przez rodziców, kierowanych brakiem środków i możliwości. Młodzi są w konsekwencji zmuszani do noszenia broni, narażeni na fizyczne znęcanie się, choroby, policyjny areszt, a nawet śmierć. Nie są to jedyne kwestie związane z uprawą koki.
Konsekwencje tego procederu są jeszcze bardziej alarmujące: odpady chemiczne powstałe z produkcji koki zanieczyszczają nasze rzeki i wszystko, co w nich żyje. Giną ryby, podobnie jak cała flora i fauna. Skutkiem tego działania są nieznane i śmiercionośne epidemie wśród mieszkańców i osadników. Niezwykle niepokojący jest widok łodzi załadowanych paliwem: benzyna, ropa naftowa i inne chemikalia zawożone są w głąb lądu w celu produkcji koki.
Plantatorzy łupią i wykorzystują źle opłacanych i zadłużonych rodzimych peonów. To właśnie jest sytuacja, w jakiej znajdują się dziś nasze społeczności w Amazonii.
Globalizacja i wielki postęp technologiczny sprawiają, że mieszkańcy dżungli z całej siły starają się nadrobić zaległości rozwojowe i cywilizacyjne, dorównać temu, co nowoczesne. Robią to jednak w niewłaściwy sposób. Po pierwsze, ponieważ otwierają drogę do niewoli konsumeryzmu, a po drugie, ponieważ działają wbrew prawu, a to właśnie ta sytuacja sprawia, że stają się coraz biedniejsi. Z drugiej strony widzimy aktywność plantatorów, którzy jedynie wykorzystują potrzeby i nieświadomość mieszkańców Amazonii.
W społecznościach Amazonii, które dotknęła tragedia uprawy koki, widać dramatyczne momenty bólu i cierpienia: dzieci, nastolatkowie i młodzi, bez żadnych perspektyw życiowych, którzy nie robią niczego poza poświęcaniem się hedonistycznym przyjemnościom czy spędzaniem czasu na libacjach, bójkach – wynikiem tego są zabójstwa, morderstwa, rozbite rodziny, policyjne aresztowania, przestępstwa każdego rodzaju. Wszystko to powoduje niszczenie naszych amazońskich społeczności, które są coraz bardziej zdeprawowane. Powstaje coraz więcej barów i nocnych klubów, szerzą się postawy w kontrze do prawa.
.Młodzież traci życie kosztem mafii. Wypłatę otrzymuje wysoko w górach, gdzie ma miejsce zasiew plantacji koki. Jeśli pieniądze do wypłaty są według pracodawcy zbyt duże bądź jeśli pracownicy upominają się o nie zbyt mocno, rozwiązuje się ten problem zabójstwem rolników, następnie pozorując ich śmierć z przyczyn naturalnych. Nikt nie potrafi przeciwstawić się tej tragedii, chyba że ryzykując życie swoje i swojej rodziny. Jeśli np. jako nauczyciel chcesz edukować, nie możesz robić tego otwarcie: gdyby ktokolwiek dowiedział się o twoim oporze wobec zastanej rzeczywistości, z miejsca stałbyś się następną ofiarą procederu.
Alfredo Irineo Dámaso Murayari