"Nie ufam Google. Nie ufam Facebookowi. Angela Merkel proponuje Europejski Internet"
Angela Merkel zaczyna manifestować swój brak zaufania do Stanów Zjednoczonych. Po aferze podsłuchowej i wobec braku porozumienia z Waszyngtonem o wzajemnym nieszpiegowaniu się (tzw. no-spy agreement) pani kanclerz sięga po argument wywodzący się ze sfery cyberwalki: planuje stworzyć wewnętrzunijną sieć komunikacji internetowej. Pomysł poważny, skoro planuje przedyskutować go na zbliżającym się spotkaniu z prezydentem Francji.
„Nie ufam Google. Nie ufam Facebookowi” – powiada Merkel i trudno jej się – wobec rewelacji Snowdena – dziwić. Jako remedium proponuje uniezależnienie się krajów Unii Europejskiej od tych firm. Realizacja tego pomysłu oznacza de facto stworzenie firmy komunikacyjnej oferującej usługę poczty elektronicznej, której serwery będą znajdować się na terytorium państw członkowskich UE, podlegać prawu unijnemu i przepisom prawa krajowego w zakresie ochrony tajemnicy korespondencji i danych osobowych. Kontrola ze strony państwa i samej Unii ma uniemożliwić Stanom Zjednoczonym zawarcie z taką firmą porozumień (jak z Google) umożliwiającym agendom rządowym USA dostęp do danych znajdujących się na serwerach. Czy to możliwe?
Pomysł Angeli Merkel oznacza stworzenie firmy komunikacyjnej oferującej usługę poczty elektronicznej, której serwery będą znajdować się na terytorium państw członkowskich UE, podlegać prawu unijnemu i przepisom prawa krajowego w zakresie ochrony tajemnicy korespondencji i danych osobowych
Teoretycznie tak. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Czy będzie to przedsięwzięcie komercyjne? Czy rządy/Unia zaangażują w ten projekt środki budżetowe? Kto sfinansuje usługi komunikacyjne swoistego „wewnątrzeuropejskiego systemu informatycznego”? Jeśli nie państwo, wówczas koszt poniosą firmy telekomunikacyjne (de facto więc: odbiorcy finalni)? Jaki więc będzie model biznesowy dla tego rozwiązania?
Ale i kolejne pytania: jak skłonić użytkowników do przeniesienia kont pocztowych na nowe serwery? Instytucje rządowe i unijne – zapewne nakazem prawnym. A przedsiębiorcy? Użytkownicy indywidualni? Czy strach przed inwigilacją, strach coraz większy wśród Europejczyków (a przynajmniej transferu ich danych za ocean) będzie tu wystarczający? Co stanie się, jeśli koncerny świata nowych mediów, Google i Facebook, Yahoo i Hotmail uznają, że decydują się w tej sytuacje „omijać Europę”? Czy jest to do wyobrażenia?
I jeszcze kolejne pytania: czy nasza, już „wyłącznie europejska” poczta będzie chroniona przed zakusami NSA? Na pewno bezpieczniejsza, ale przecież nie zapominajmy, że NSA to połączenie dużych pieniędzy z dobrym sprzętem i niezłymi fachowcami. Choć na pewno będą się musieli bardziej napracować i podjąć ryzyko wpadki – a więc kolejnego skandalu politycznego.
Kto się ucieszy z europoczty? Wszyscy ci, którzy nie chcą, aby ich komunikacja, ich dane trafiały za ocean. A więc wszyscy ci, którzy nie lubią być podsłuchiwani przez Amerykanów. Ostro postawię tezę: terroryści i przestępcy również. Chyba że Unia Europejska i państwa członkowskie wezmą na swoje barki te zadania, które dziś wykonuje NSA w zakresie walki z terroryzmem. Co przecież jest także możliwe. Oznacza jednak kolejne zmiany, kolejne wyzwania.
Pomysł ciekawy, ważny, istotny, ale zbyt mało jeszcze wiemy, by próbować kompleksowo go ocenić. Na razie to przede wszystkim jasny sygnał: rozgrywka polityczna w ramach walki informacyjnej między Europą Angeli Merkel i Francoisa Hollande a Stanami Zjednoczonymi. Nie można przecież wykluczyć, że niemiecka kanclerz z francuskim prezydentem chcą stworzyć wspólny front przeciw Białemu Domowi i wymusić no-spy agreement. Paryż też jest zainteresowany jego podpisaniem. Bez wątpienia pomysł niewyprowadzania danych Europejczyków z Europy trzeba też rozpatrywać w kategoriach pro domo sua, a więc powiedzenia niemieckim wyborcom: nie damy Amerykanom grać sobie na nosie.
Konsekwencje afery Edwarda Snowdena po raz kolejny okazują się być poważniejsze, niż przypuszczaliśmy. A pomysły na zapobieżenie podobnym sytuacjom w przyszłości stają się coraz ciekawsze.
Tomasz Aleksandrowicz