Kazimierz M.UJAZDOWSKI: "Stan wojenny nie zmiażdżył polskiej wolności"

"Stan wojenny nie zmiażdżył polskiej wolności"

Photo of Kazimierz M.UJAZDOWSKI

Kazimierz M.UJAZDOWSKI

Dr hab. nauk prawnych, nauczyciel akademicki i polityk konserwatywny. Poseł na Sejm I, III, IV, V, VI i VII kadencji. W latach 2004-2005 wicemarszałek Sejmu. W latach 2000-2001 i 2005-2007 minister kultury i dziedzictwa narodowego. Do 2017 r. był członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Poseł do Parlamentu Europejskiego.

zobacz inne teksty Autora

.Stan wojenny miał położyć kres solidarnościowej rewolucji, zniszczyć dorobek Sierpnia 80 i zlikwidować wywalczoną przez Polaków przestrzeń wolności. W żadnym razie nie był podyktowany bezpieczeństwem obywateli czy troską o to, by uniknąć radzieckiej interwencji.

Zbrodnie i represje zostały dokonane po to by ochronić władzę PZPR. Badacze historii najnowszej zakwestionowali kłamstwa Jaruzelskiego. Amerykański historyk George Weigel pisał w książce „Ostateczna rewolucja”, że którzy kochający wolność powinni być wdzięczni Polsce. W istocie reakcja Polaków na stan wojenny potwierdza siłę ludzkiej wolności. Niektórzy, jak Helmut Schmitt, przywitali stan wojenny z ulgą. Kanclerz Niemiec uważał wtedy, że generał Jaruzelski przywróci porządek i ocali stabilność Europy za cenę polskiej wolności. Tymczasem, 13 grudnia otworzył ostatni etap komunistycznej dyktatury.

Komunizm w Polsce dysponował już tylko nagą siłą. Władza pozbawiona legitymacji nie zdołała zdławić solidarnościowej wspólnoty. To prawda, że wielu ludzi skutecznie zmusiła do emigracji i wycofania się z aktywności publicznej. Ale społeczność, która pozostała wierna sprawie „Solidarności” okazała się na tyle silna, by kontynuować skuteczny opór.

W tamtym czasie ludzie „Solidarności” tworzyli prawdziwą wspólnotę moralną, świadomą swych racji i zdecydowaną na pokojową walkę o swoje prawa.

Wezwanie księdza Jerzego Popiełuszki „zło dobrem zwyciężaj” najlepiej wyrażało tę strategię. Trudno też nie wspominać o wielkim opiekunie „Solidarności” – Janie Pawle II, który upominał się o pokrzywdzonych i gorąco wspierał wolnościowe dążenia Polaków.

Kościół w tamtym czasie niejako zastępował społeczeństwo cywilne, organizując pomoc dla uwięzionych i sprawując mecenat nad kulturą niezależną, także tą, która wyrastała z wrażliwości innej niż chrześcijańska.

Nie było pewności zwycięstwa i tego, że niepodległość i wolność  nadejdą szybko. Film „Bez końca” Krzysztofa Kieślowskiego z kreacjami Bardiniego i Szapałowskiej dobrze wyrażał stan niepewności i braku perspektyw. Ale była pewność racji i determinacja, by wytrwać przy sprawie wolności.

Należę do pokolenia, które ukształtowało się w konfrontacji z dyktaturą generałów. Właściwie wtedy, w grudniu 1981 roku, podobnie jak wielu moich rówieśników podjąłem decyzje o działalności opozycyjnej. Lata osiemdziesiątce zapamiętam jak czas szczególnie silnych więzi przyjacielskich w ramach solidarnościowej wspólnoty. Nie wolno zapomnieć o skromnych działaczach „Solidarności” nieznanych szerszemu ogółowi bohaterach polskiej wolności.

.Gdy myślę o tym okresie staje mi przed oczami Edward Dudek, mój starszy kolega z kieleckiego więzienia na Piaskach. SB aresztowała Edwarda pomimo to, że samotnie po śmierci żony wychowywał gromadę dzieci, z których najmłodsze miało kilkanaście miesięcy. Nie złamał się. Po wyjściu z więzienia nie opuścił Polski i pozostał wierny ideałom Solidarności. Takim ludziom wolna Rzeczypospolita powinna oddać hołd szczególny, jak czynił to śp. Prezydent Lech Kaczyński.

To ich świadectwo zobowiązuje do tego, by we współczesnej Polsce nigdy nie godzić się ze złem, które uderza w wolność i sprawiedliwość.

Kazimierz M. Ujazdowski
12 grudnia 2014

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 grudnia 2014