Umiejętność tworzenia narracji wokół własnej działalności to być albo nie być współczesnych placówek muzealnych i ogólniej – kulturalnych. Narracji, czyli opowieści, które w świadomości odwiedzających placówkę gości budują poczucie współudziału w prezentowanych wydarzeniach czy treściach.
Nowoczesne muzea to nie tylko ciekawe ekspozycje i wystawy. To przede wszystkim instytucje, którym udało się przekonać odwiedzających, że mają im do zaoferowania znacznie więcej niż tylko zbiory milczących eksponatów. Wystarczy udać się do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji czy Izraela, lub bliżej, do Berlina, gdzie – mimo kłopotów z opowiedzeniem trudnej przecież historii, której bohaterów bezpieczniej jest pozostawiać w cieniu wypranych z emocji pojęć – możemy obcować z ekspozycją, wokół której bardzo dużo się dzieje. I to właśnie sprawia, że prezentowane fakty stają się żywą historią, która opowiada się sama, a tym samym – przyciąga zwiedzających.
Trawestując znane powiedzenie – informacje o śmierci tradycyjnych muzeów w epoce cyfrowej są mocno przesadzone. W rzeczywistości dobre muzea niezmiennie mają wysoką liczbę zwiedzających, jak na przykład Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, które jest pierwszą narracyjną placówką muzealną na świecie. Powstało na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, zyskując ogromną popularność, która do dziś utrzymuje się na stałym, wysokim poziomie. Twórcom tego muzeum udało się rozpropagować opinię, że – mimo iż w USA istnieje obecnie kilkanaście placówek zajmujących się Holocaustem – to właśnie waszyngtońska placówka jest wiodącym w Stanach Zjednoczonych narratorem historii Zagłady. I to dzięki temu powszechnemu przekonaniu, którego by nie osiągnięto bez umiejętnie konstruowanej narracji, muzeum to co roku odwiedza ponad milion zwiedzających.
W Polsce prekursorem trendu muzeów narracyjnych jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Stworzone zostało na wzór placówek amerykańskich, a projektując je kładliśmy nacisk na utrzymanie zainteresowania wokół tej instytucji poprzez dwa aspekty jej działalności; po pierwsze, muzeum takie jak nasze, zdefiniowane wokół wydarzenia historycznego, ma do spełnienia pewną misję wobec świata. Jego zadaniem, wręcz obowiązkiem jest opowiedzenie historii zdarzeń, na których skoncentrowaliśmy jego działalność. Zdarzeń, które są niezmienne – opowiadamy wciąż ten sam fragment, monolityczny topos historii, zatem nie ma w tym nic zaskakującego. Sztuką jest opowiedzieć go tak, by zaskakiwał, intrygował mimo swej niezmienności – i właśnie dlatego codziennie od nowa redefiniujemy wszystko, czym się zajmujemy. Ustawicznie pracujemy nad nowymi programami edukacyjnymi, nowymi spektaklami teatralnymi, koncertami, płytami, zapraszamy do współpracy nowych ambasadorów tematu. W ten sposób osiągamy unikalny efekt świeżości i ożywionego działania, Konfrontujemy z naszą tematyką wszystkich znanych twórców, artystów, pisarzy, kontrastując niezmienność historii. Opowiadamy ją, dbając o płynność formy, która służy do komunikowania o tym, że istniejemy, że warto do nas przyjść, a każde spotkanie z nami zaowocuje nowym odkryciem dotyczącym Powstania Warszawskiego.
W epoce nowych mediów, nowych form obcowania widzów z kulturą, historią i informacją, tworzenie muzeów przekazujących widzowi znacznie więcej niż tylko udostępnienie kolekcji, jest wymogiem czasów. Nie myślę tu wyłącznie o interaktywności ekspozycji. Wychodzimy z założenia, że każda wysyłana przez nas informacja powinna mówić, dlaczego warto nas odwiedzić i zapoznać się z opowiadaną przez nas historią. Nasza komunikacja ze światem zewnętrznym ma dwojaką funkcję: po pierwsze – informujemy, że właśnie ruszyliśmy z pracami nad nową książką lub nowym warsztatem. Po drugie – utrwalamy świadomość naszej obecności na mapie kulturalnej Warszawy i utwierdzamy ludzi w przekonaniu, że warto nas odwiedzić. Po raz pierwszy lub, w wielu przypadkach kolejny raz.
Najwięcej nauczyliśmy się w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, które do dziś stanowi wzór dla muzeów narracyjnych. Tam też zrozumieliśmy, że jeśli chcemy zajmować się opowiadaniem pewnego fragmentu historii, nie możemy tego robić za pomocą jednej, liniowej narracji.
Zamysł jak najsprawniejszego przekazu idei w epoce nowych mediów narodził się z obserwacji kilku muzeów, które istniały dużo wcześniej. Najwięcej nauczyliśmy się w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, które do dziś stanowi wzór dla muzeów narracyjnych. Tam też zrozumieliśmy, że jeśli chcemy zajmować się opowiadaniem pewnego fragmentu historii, nie możemy tego robić za pomocą jednej, liniowej narracji. Postanowiliśmy stworzyć szeroki wachlarz sposobów opowiadania – wachlarz subnarracji, w których odnajdą się wszyscy ich odbiorcy, zarówno weterani, którzy nas odwiedzają, jak i młodzi ludzie zafascynowani przeszłością, a nawet sześciolatki, którym opowiadamy historię interaktywnie, proponując wcielanie się w role Małych uczestników wydarzeń historycznych. Ważne jest, by subnarracje nie wykluczały się wzajemnie – chcemy, by doświadczony historią kombatant, który przyszedł na koncert i, wychodząc, przypadkiem trafił na zajęcia przeznaczone dla dzieci, odbywające się w sąsiedniej sali, uśmiechnął się serdecznie, z poczuciem, że pomimo różnicy w sposobie opowiadania historii wciąż mówimy o tych samych wartościach i zdarzeniach.
Według popularnej i od dawna znanej tezy, zgodnie z którą jeden produkt nie może istnieć dla wszystkich grup konsumentów (powszechnie wiadomo, że jeśli coś jest dla każdego, to tak naprawdę dla nikogo), marketingowy sukces muzeum nie jest możliwy. Na szczęście istnieją wyjątki i od tej reguły – a są to właśnie muzea narracyjne, które istnieją w pełni dla wszystkich. Cały wysiłek towarzyszący konstruowaniu narracji polega na tym, by wytyczając narrację dominującą, pamiętać również o tych, którzy potrzebują subnarracji – różnorodnych, wielotorowych, ale zawsze korespondujących się z narracją główną.
Zdaniem Amerykanów muzea kształtują wyobrażenie o świecie, takie same, jak np. media. Amerykańscy urzędnicy stanowi, a także żołnierze odbywają w nich obowiązkowe staże. W Muzeum Holocaustu oraz wielu innych placówkach żołnierze są wolontariuszami. Celem tej specyficznej służby jest pokazanie im, że w zbiorze podstawowych amerykańskich wartości są także te, o których opowiada to muzeum. Muzea są zatem swego rodzaju świeckimi kaplicami spraw najważniejszych. Muzea narracyjne opowiadają o tym, co istotne, wręcz kardynalne, a ich twórcy zdolni do przekazania głębi swych przekonań tym, dla których budują narrację danej placówki – jej gościom, odbiorcom.
W epoce nowych mediów kwestią główną staje się kwestia percepcji. Poszukiwanie takiego sposobu przekazywania informacji, aby były łatwiej przyswajalne przyniosło formę narracyjną. Muzea narracyjne mają dużą frekwencję, ale też walczą o zwiedzających, o ich obecność i uwagę, nieustannie przekazują im komunikat „jesteście dla nas ważni”. Kiedy dziewięć lat temu zaczynaliśmy tę pracę, muzea kojarzyły się powszechnie z nudą, kurzem i kapciami, z wędrówką po podobnych do siebie salach pod czujnym okiem pań gotowych skarcić za głośniej wypowiedziane słowo lub przyprawiające je o zgrozę dotknięcie eksponatu. Wiedzieliśmy więc, jak NIE powinno wyglądać nasze muzeum, co ułatwiał fakt, że nie byliśmy przecież muzealnikami. Uznaliśmy, że Muzeum Powstania Warszawskiego musi być miejscem, które będzie opowiadać o bardzo istotnych sprawach, w niczym jednak nie będzie przypominać tradycyjnych muzeów. I taką wizję udało się zrealizować. Dzisiaj wiele polskich placówek muzealnych przechodzi prawdziwe przemiany – by wspomnieć tylko o muzeach Trójmiasta i Krakowa – na lepsze.
Muzeum narracyjne nie jest instytucją rodem z XIX wieku, wymagającą od widza kompetencji intelektualnej niezbędnej do odbioru treści – w dobie cyfryzacji formą bliższe jest filmowi i sztuce.
Muzeum narracyjne nie jest instytucją rodem z XIX wieku, wymagającą od widza kompetencji intelektualnej niezbędnej do odbioru treści – w dobie cyfryzacji formą bliższe jest filmowi i sztuce. Reasumując, podstawą sukcesu muzeów narracyjnych jest oddziaływanie na wszystkie zmysły widzów.
Łatwo można popełnić błędy i stworzyć muzeum nieudane. Przykładem jest przygotowane z wielkim rozmachem Muzeum Indian w Waszyngtonie, którego celem było opowiedzenie światu zbrodni dokonanej przez rząd federalny na Indianach. Autorzy narracji wyszli jednak z założenia, że zbrodnia ta trwa do dziś – ostatnią salę muzeum poświęcono krzywdom, jakie rząd Stanów Zjednoczonych wyrządził Indianom po ataku na World Trade Center. Statystyki pokazujące, ilu Indian zginęło w wyniku prac przy rozbiórce zatrutych ruin, a zwłaszcza wskazania na intencjonalność rządowych działań sprawiają wrażenie, że muzeum opowiada w istocie historię zaczerpniętą z zaawansowanych teorii spiskowych. I właśnie dlatego świeci pustkami, będąc jednocześnie najdroższą tego typu placówką na świecie. Narracja, którą stworzyło Muzeum Indian, po prostu jest nie do przyjęcia przez potencjalnych zwiedzających.
Pozytywnym natomiast przykładem, który może posłużyć za dobrą ilustrację procesu powstawania muzeów narracyjnych, jest Muzeum Terroru w Budapeszcie. Dokonało ono karkołomnego zabiegu narracyjnego – zrównania dwóch totalitaryzmów, faszyzmu węgierskiego z czasów II wojny światowej i komunizmu. Z sukcesem, bowiem efektownie, a przy tym estetycznie, z wykorzystaniem zapachu, formy i kształtu. Muzeum przyjęło się znakomicie w świadomości odbiorców, mimo ogromnych kontrowersji, jakie mu towarzyszyły otwarciu.
Warto zadać sobie w tym miejscu pytanie – czy pewna doza kontrowersji w takim rodzaju działalności nie pomaga? O Muzeum Powstania Warszawskiego mówi się, że gloryfikuje Powstanie. Autorami tych wypowiedzi są zazwyczaj ci, którzy nigdy nas nie odwiedzili – nie wiedzą zatem, że niemal 1/3 ekspozycji, którą oferujemy zwiedzającym, poświęcona jest klęsce Powstania. Spotykaliśmy się również z wątpliwościami, czy młodzi ludzie, którzy wychodzą od nas, mają świadomość wygranej, czy też przegranej Powstania Warszawskiego; kontrowersja taka (w sposób niezamierzony) pomaga nam jednak w komunikacji, osadza się w narracji, którą tworzymy, a fakt, że ludzie dyskutują o nas i o naszej działalności, pozwala mieć pewność, że Muzeum Powstania Warszawskiego ma sens i swoją misję w świecie.
Narracja zaczęła rządzić w technologii konstruowaniu przekazów muzealnych.
Widać wyraźnie, że świat „komunikacji muzealnej”, komunikacji poprzez eksponaty i ekspozycje, zmienia się zdecydowanie; pojawiają się nowe placówki, które obecnie są w trakcie budowy i zostaną otwarte za kilka lat. Narracja zaczęła rządzić w technologii konstruowaniu przekazów muzealnych. W Gdańsku rodzi się Europejskie Centrum Solidarności, które opowie historię ruchu „Solidarność”, ta z kolei możliwa jest też do opowiedzenia w Szczecinie, jak i w Warszawie czy Wrocławiu. W Gdyni trwają prace nad bardzo nowoczesnym Muzeum Emigracji, którego celem jest opowiedzenie czegoś, czego do tej pory w Polsce nikt nie opowiedział historii Polaków, którzy od wieków emigrują z powodów historycznych, ekonomicznych lub politycznych. W Białymstoku z kolei powstaje Muzeum Sybiru, opowiadające historię tego, co stało się udziałem ziem okupowanych przez Związek Sowiecki, a wcześniej Rosję, czyli zesłań. Twórcy tego muzeum również opowiadają tylko jeden z fragmentów – ten, który był doświadczeniem Białegostoku najbardziej, gdyż wywieziono stamtąd w latach 1939-1941 30 proc. Polaków. Jest to jednak historia XIX i XX wieku, i opowiadają ją nie tylko w imieniu swojego regionu, ale też w imieniu Kresów. We Wrocławiu cały czas powstaje projekt Muzeum Ziem Zachodnich, które opowie o historii i sukcesie Dolnego Śląska. Poznań z kolei przygotowuje interaktywne centrum historii „Brama Poznania”, którego zadaniem będzie opowiedzenie o początkach Polski. U podstaw naszej państwowości jest legenda twardych, upartych Piastów, i to opowie Poznań – zaskoczy najpewniej wszystkich opowieścią o tym, że początki Polski znajdują się właśnie w tym mieście, gdzie są groby pierwszych Piastów.
Powyższe inicjatywy są działaniami narracyjnymi, które wykraczają poza perspektywę lokalną. W epoce Internetu i szybkiej informacji powstają miejsca, w których opowiadamy fascynujące historie, łączymy techniki edukacji i komunikacji, korzystając z potęgi narracji. Bowiem nowe media to także odmienny od dotychczasowych sposób tworzenia ekspozycji, komunikowania się z widzami. Sposób – zapewnia o tym sukces kolejnych tak zbudowanych placówek muzealnych – bardzo skuteczny.
Jan Ołdakowski
Tekst ukazał się w wyd.5 kwartalnika opinii „Nowe Media”