50 lat temu Czerwoni Khmerzy przejęli władze - stworzyli najokrutniejszy reżim w historii

W przypadającą 50. rocznicę przejęcia władzy w Kambodży przez Czerwonych Khmerów światowe media podkreślają, że to okazja, by nie tylko przypomnieć zbrodnie jednej z najbardziej skrajnych form komunizmu, ale też, by przyjrzeć się kondycji kraju, który cierpi na postpolpotowską traumę. Czerwoni Khmerzy wymordowali od 1,7 do 2,2 mln ludzi.
Narodowa trauma w Kambodży
.Zajęcie stolicy Kambodży przez wojska Czerwonych Khmerów 17 kwietnia 1975 r. oznaczało początek procesu, który miał doprowadzić do całkowitej likwidacji pieniądza, zniesienia własności prywatnej, fizycznej eksterminacji wszystkich, których w jakimkolwiek stopniu uznano za przeciwników władzy. Na przestrzeni 44 miesięcy kambodżańscy komuniści wymordowali od 1,7 do 2,2 mln ludzi. Szacuje się, że liczba mieszkańców kraju wynosiła wówczas ok. 7,5 miliona.
Okrucieństwo i bezwzględność lidera Czerwonych Khmerów Pol Pota i jego najbliższego otoczenia pozostaje przedmiotem badań naukowych różnych dziedzin. M.in. w marcu we Francji ukazała się książka „Język Angkaru” („La langue de l’Angkar”) Anne-Laure Poree. Angkar (nie mylić z Angkorem – nazwą imperium Khmerów z IX-XV w.) znaczył tyle, co partia. Każde, nawet najdrobniejsze odstępstwo od jej wskazań było pretekstem poddania represjom, które – jak podkreśliła Poree – mieściły w sobie zarówno bardzo wyrafinowane, jak i skrajnie prymitywne formy okrucieństwa.
W 1979 r. reżim Pol Pota obalili wietnamscy komuniści, ale do końca lat 80. z różną intensywnością tliła się wojna domowa między Czerwonymi Khmerami, których wspierały USA, a siłami rządowymi. Jej koniec w 1991 r. oznaczał, że formalnie Kambodża stała się krajem demokratycznym. Późniejsze wydarzenia dowiodły jednak, że praktykowanie demokracji przez społeczeństwo po tak traumatycznych doświadczeniach jest wyjątkowo trudne, o ile w ogóle wykonalne.
Od 1998 r. państwem niepodzielnie rządzi Kambodżańska Partia Ludowa (KPL) i jej lider Hun Sen, który był członkiem Czerwonych Khmerów, a później przeszedł na stronę Wietnamu. Jeszcze w 1985 r. stanął na czele rządu i pozostawał premierem do 1993 r., a później – po zamachu stanu z 1997 r. – nieprzerwanie do sierpnia 2023 roku. Kiedy po wyborach parlamentarnych przekazał wtedy władzę synowi, Hun Manetowi, dziennik „Le Monde” porównał kambodżańską demokrację do systemu rządów w Korei Płn. Przy frekwencji wyborczej powyżej 84,5 proc. KPL uzyskała 82 proc. głosów. Sam Hun Sen został przewodniczącym kambodżańskiego Senatu.
Najgłośniejszym przykładem jego twardych rządów był zamach z marca 1997 r. w Phnom Penh. Jego celem był lider opozycji Sam Rainsy, który odniósł lekkie obrażenia. W eksplozji zginęło jednak co najmniej 16 osób, a ok. 150 zostało rannych. W marcu br., po 20 latach śledztwa, sąd w Paryżu miał wydać wyrok w procesie dwóch głównych podejrzanych w tamtej sprawie – generała Hing Bun Heanga i wiceministra obrony Huy Pisetha, wówczas ochroniarzy Hun Sena. 21 marca sędzia poprosił o uzupełnienie materiałów i przełożył ogłoszenie wyroku.
Młodzi ludzie w Kambodży uczą się o zbrodniach, które popełnili Czerwoni Khmerzy
.Kambodża ma też opinię jednego z najbardziej uzależnionych od Chin krajów. Na początku miesiąca odbyło się ponowne otwarcie bazy marynarki wojennej, której modernizację sfinansował Pekin.
W książce „Zbrodnia, kłamstwo, amnezja: rewolucja Czerwonych Khmerów w Kambodży” prof. Marek Śliwiński postawił tezę, że dramat tego kraju, to efekt nałożenia się czynników zewnętrznych na rozdzierający Kambodżę konflikt wewnętrzny między kosmopolitycznym „centrum” kraju wokół stolicy i na nizinach nad dolnym Mekongiem, a leżącymi na północy, jednorodnymi etnicznie „peryferiami”.
Być może kolejnym pokoleniom uda się ten konflikt zażegnać. Dziś dwie trzecie populacji Kambodży – to ludzie poniżej 30. roku życia, którzy o zbrodniach Czerwonych Khmerów i traumatycznych doświadczeniach swoich rodziców i dziadków uczą się na specjalnych lekcjach, w ramach których m.in. w klasztorach buddyjskich prezentowane są czaszki ofiar ludobójstwa.
Lenin. Wynalazca totalitaryzmu
.Chociaż światowy system komunistyczny załamał się w latach 1989-1991, wciąż znajdujemy przykłady leninowskiej potęgi w różnych krajach, w których nadal działają partie komunistyczne, a ślady jego myśli nadal pojawiają się w debacie publicznej nawet dzisiaj: w czasach, w których pojawił się nowy totalitaryzm, zapoczątkowany w 1979 roku islamistyczną rewolucją ajatollaha Chomeiniego – pisze prof. Stéphane COURTOIS
Dnia 7 listopada 1997 roku, trudno bowiem byłoby pominąć tak ważną rocznicę, została wydana we Francji, a następnie w całej Europie, przetłumaczona ostatecznie na 26 języków „Czarna księga komunizmu”, która wywołała niemałe zamieszanie. Jej najnowszą częścią był rozdział poświęcony leninowskiemu okresowi władzy sowieckiej, w którym Nicolas Werth przedstawił masę niepublikowanych do tej pory informacji o osobistym udziale Lenina w doprowadzeniu do wojny domowej, terrorze, tworzeniu systemu obozów koncentracyjnych, masowych mordach dokonywanych na bezbronnych cywilach i użycia głodu jako broni masowej zagłady wobec jego przeciwników. Cały komunistyczny i lewicowy lud, aż do premiera i byłego trockisty Lionela Jospina, który uwierzył w wymyśloną przez Chruszczowa legendę, był przerażony tym świętokradztwem i głośno się mu przeciwstawiał. Jednak z zawartości archiwów wynikało, że Stalin był jedynie pilnym uczniem swojego mistrza. Represje, terror używany jako jedno z narzędzi władzy, fałszowane procesy, masowa eksterminacja przeciwników prowadzona według kryteriów klasowych, tłumienie własności prywatnej, miażdżenie chłopstwa i krnąbrnej klasy robotniczej, utworzenie systemu obozów koncentracyjnych, wygnania niepożądanych obywateli, powszechna cenzura, eksport rewolucji za granicę, zbrojne ataki na niepodległe kraje były elementami władzy stalinowskiej trwającej od 1920 do 1953 roku, które zostały wprowadzone już w czasach Lenina i przez niego samego. W taki oto sposób człowiek, który swego czasu uchodził za chwalebny symbol komunistów „od Atlantyku po Ural” nagle stał się uosobieniem ucisku, zbrodni i tragedii.
Pojawił się też delikatny problem natury historycznej. Jeśli bowiem od czasu George’a Orwella, Hannah Arendt, Raymonda Arona i wielu innych autorów, nikt – poza kilkoma komunistycznymi dinozaurami – nie kwestionował totalitarnego charakteru stalinowskiego reżimu, to czy rewolucja dokumentalna wywołana otwarciem archiwów nie skłaniała do wzięcia pod uwagę faktu, że to Lenin był prawdziwym wynalazcą nowego systemu politycznego, który miał rozkwitnąć w ZSRR? Nawet jeśli to Stalin zastosował ten system na niespotykaną dotąd skalę?
„Totalitaryzm”. W ciągu dziesięcioleci wielu autorów, którzy z powodów ideologicznych i politycznych odmawiali zrównywania komunizmu, faszyzmu i nazizmu odrzucało ten termin, szybko go dyskwalifikując jako „pojęcie z czasów zimnej wojny” wymyślone przez amerykańskich intelektualistów związanych z CIA. W rzeczywistości termin „totalitarny” był używany już w latach 1923-1924 przez Giovanniego Amendoliego, włoskiego dziennikarza demokratycznego, który w taki sposób określał system wyborczy wprowadzony przez Mussoliniego, zapewniający mu bezwzględną większość w parlamencie. Przymiotnik ten został przyjęty i użyty w 1925 roku przez przywódcę faszyzmu, którego francuski socjolog i socjalista Marcel Mauss, za Kautskym, określał swego czasu jako „małpę Lenina”.
Niemniej jednak pojawienie się nowej terminologii wystarczająco wskazywało na narodziny bezprecedensowego zjawiska polityczno-ideologicznego. Podobnie było wcześniej z terminami „komunista” i „komunizm” pojawiającymi się u Restifa de La Bretonne’a w 1797 roku, a następnie z „socjalizmem” w 1830 roku u Pierre’a Leroux, czy też z „bolszewizmem” ukutym przez Lenina w 1903 roku, wreszcie, z „ludobójstwem” u Rafała Lemkina w 1944 roku. W latach międzywojennych wiele refleksji na ten temat snuły dziesiątki autorów europejskich i anglosaskich. Zjawisko to zintensyfikowało się w czasie od jesieni 1939 roku do wiosny 1941 roku, kiedy sojusz Hitlera ze Stalinem sprawił, że porównywanie reżimu sowieckiego z nazistowskim stało się zasadne. Mimo pozornych konfliktów ideologicznych historyczna spójność tych zjawisk okazała się być tyleż zadziwiająca, co wybuchowa. Najwyższym wyrazem zbiorowej refleksji na ten temat była konferencja poświęcona „Państwu totalitarnemu” zorganizowana w listopadzie 1939 roku w Filadelfii przez Amerykańskie Towarzystwo Filozoficzne; w czasie której niezwykłym wystąpieniem pod tytułem „Totalitaryzm jako nowe zjawisko w historii cywilizacji zachodniej” zasłynął amerykański historyk specjalizujący się we francuskim nacjonalizmie Carlton J. H. Hayes.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-stephane-courtois-lenin-wynalazca-totalitaryzmu/
PAP/MB