
Mercosur – tango, zboże i doktor Mengele
Spiskowa teoria powiada, że umowa między Europą a Ameryką Południową to w istocie interesy Niemców z Niemcami, rozlokowanymi po obu stronach Atlantyku. W ostrej formie to na pewno przesada. Ale co tam komu w duszy gra, trudno powiedzieć. Kanclerz Merz powiedział ostatnio na konferencji ambasadorów, że priorytetem niemieckiej polityki jest interes niemiecki, polityczny i gospodarczy – pisze Jan ŚLIWA
Dokąd możemy uciec? Może do Argentyny?
.W klasycznym i kultowym filmie Żółta łódź podwodna sympatyczna Pepperlandia zostaje zaatakowana przez nienawidzących muzyki Niebieskich Złośników. Po wielu perypetiach dobro zwycięża, niebiescy zostają pokonani. Wielki Niebieski Złośnik zrozpaczony pyta: „Dokąd możemy uciec?”. Mniejszy Złośnik perfidnie się uśmiecha i mówi: „Może do Argentyny?”.
To oczywiście aluzja do złej sławy Argentyny jako cichej przystani dla byłych nazistów, którzy tam po przegranej wojnie w sporej liczbie znaleźli schronienie. Były wśród nich takie grube ryby jak Adolf Eichmann i Josef Mengele.
Obecnie temat ten wraca w kontekście umowy między Unią Europejską a południowoamerykańską organizacją wolnego handlu Mercosur – merco (jak mercado): rynek, sur: południe. Chodzi o eksport europejskich (czytaj: niemieckich) produktów przemysłowych i import żywności. Istotą problemu jest to, że zarobi na tym przemysł niemiecki, a straci rolnictwo polskie, francuskie, holenderskie. Poza tym uzależnienie się od żywności zza oceanu zaprzecza ambitnym planom strategicznej samodzielności UE, bo przy każdym kryzysie politycznym lub epidemii Europa zostanie jak Francja Napoleona lub kajzerowskie/hitlerowskie Niemcy podczas blokady kontynentalnej.
Do tego złe języki mówią, że po amerykańskiej stronie partnerami nie będą latynoscy gauchos na pampasach, tylko wielkie latyfundia zarządzane między innymi przez potomków „niemieckich emigrantów po roku 1945” o niezbyt czystej przeszłości.
I to jest tematem tego artykułu.
Osadnictwo w Argentynie
.Argentyna jest dziś białym krajem, pierwotni mieszkańcy „gdzieś zniknęli”. Od dawna była dla Europejczyków ziemią obiecaną. Krajobrazy nie były zbyt egzotyczne, a klimat przyjemny. Przyjeżdżali oczywiście Hiszpanie, ale potem Włosi, Anglicy, Niemcy, Polacy, Żydzi i inni. Anglicy swoim zwyczajem budowali koleje, a Niemcy warzyli piwo. Również wojskowi argentyńscy (podobnie jak chilijscy) byli pod wrażeniem pruskiej armii. Związki między obu krajami były więc intensywne. Niemcy odgrywali znaczącą rolę zarówno w argentyńskim przemyśle, jak i w argentyńskim rolnictwie.
Wśród emigrantów z Niemiec byli zwolennicy nazizmu oraz Żydzi – a także po prostu pracujący i robiący interesy. Emigracja żydowska rozwijała się powoli – dopiero w 1862 r. znalazło się dziesięciu niezbędnych do wspólnej modlitwy. Potem poszło szybciej. Również dla nich była to potencjalna ziemia obiecana. Theodor Herzl w książce Państwo żydowskie stawiał pytanie: Palestyna czy Argentyna?
Pikantna jest historia żydowskich handlarzy żywym towarem, sprowadzających dziewczęta z Polski. Pod nazwą Sociedad de Socorros Mutuos: Varsovia (Towarzystwo Wzajemnej Pomocy: Warszawa), znana też jako Cvi Migdal, wabiła dziewczęta ofertą małżeństwa i emigracji. Zarządzała światową siecią domów publicznych (w samej Argentynie 2000). Miała milionowe zyski, w końcu została zlikwidowana w roku 1930.
Pierwsi Polacy przybyli do Argentyny po wojnach napoleońskich. Kolejne fale to powstańcy styczniowi i robotnicy po rewolucji 1905 r. Emigrowali inteligenci i liczni chłopi, zwłaszcza w okresie międzywojennym. Po II wojnie światowej przybyła kolejna fala, szczególnie byłych żołnierzy alianckich. Prawie przypadkiem mieszkańcem Argentyny został Witold Gombrowicz. Wziął udział w dziewiczym rejsie statku MS „Chrobry”, który zawinął do Buenos Aires 20 sierpnia 1939 r. W ostatnich dniach sierpnia „Chrobry” wyruszył w drogę powrotną, która okazała się zawiłą odyseją. Gombrowicz nie wszedł na pokład, co rozpoczęło jego własną odyseję. Przeżycia swoje uwiecznił w powieści Trans-Atlantyk.
Podczas II wojny światowej Argentyna lawirowała pomiędzy Niemcami i aliantami. Była neutralna, wojnę wypowiedziała Niemcom w marcu 1945 r. jako ostatni z 53 krajów świata. Jako kraj neutralny, pełen migrantów z najróżniejszych stron świata, była rajem dla wywiadów i ich pokątnych interesów.
Dyktator Juan Perón i święta Evita
.Ważną postacią w naszej historii jest Juan Perón, prezydent Argentyny w latach 1946–1955, a po powrocie z wygnania w Hiszpanii jeszcze w latach 1973–1974. Przez kilkadziesiąt lat był najbardziej znaczącą postacią polityki argentyńskiej. Tak jak nie lubię słowa „populizm”, dość dobrze odpowiada ono rządom Peróna: autokratyzm oparty na ruchu ludowym. Poparcie dla niego było autentyczne, jeszcze przez długie lata stosunek do Peróna – pozytywny lub negatywny – był bardzo emocjonalny. Perón żyje w świadomości Argentyńczyków podobnie jak Piłsudski i Dmowski w świadomości Polaków. Mówiąc o jego rządach, nie da się pominąć jego żony, Evy Perón Duarte. W początkach swojej kariery występowała na scenie i w niezbyt ambitnych filmach, pochodziła z dołów społecznych i była łączniczką między potężnym prezydentem a ludem. Była kochana, nazywano ją czule Evita. Zmarła na raka w wieku 33 lat. Jej ciało zabalsamowano, na jej cześć miasto La Plata przybrało nazwę Ciudad Eva Perón. Rok później zmarł Stalin, który również został zmumifikowany, też na jego cześć Katowice stały się Stalinogrodem. Takie czasy. Ale bez żartów – Eva Perón była rzeczywiście osobą charyzmatyczną, o czym świadczy choćby znany na całym świecie musical „Evita”.
ODESSA – ucieczka nazistów
.Po przegranej wojnie mniejsi i więksi nazistowscy zbrodniarze szukali schronienia. Demokratyczny Zachód i komunistyczny Wschód były pod kontrolą zwycięskich mocarstw. Trzeba było uciekać daleko. Interesującą opcją była Ameryka Południowa. Rozległe kraje potrzebujące ludzi (białych), ze swobodnym podejściem do przepisów i kontroli, o autokratycznych rządach opartych na armii wychowanej na pruskich wzorach. Nadawały się zwłaszcza Argentyna, Brazylia i Paragwaj. W Argentynie i Brazylii się rządy czasem zmieniały, w Paragwaju od 1954 do 1989 r. rządził pół-Niemiec Alfredo Stroessner. Był to klasyczny przykład „sukinsyna, ale naszego sukinsyna”, w sam raz dla innych sukinsynów.
W 1972 r. Frederick Forsyth opublikował powieść sensacyjną The Odessa File. „Odessa” to skrót od Organisation der ehemaligen SS-Angehörigen (Organizacja Byłych Członków SS). Książka jest inspirowana faktami, ale to jednak powieść.
Sam przerzut jest faktem. Trasy przerzutu to „szczurze szlaki” (ratlines, Rattenlinien). Dobrym początkiem był graniczny alpejski region nazywany przez Włochów Górna Adyga, a przez Niemców Tyrol Południowy. Jako dokument dobrze było zdobyć paszport nansenowski (lub podobny Czerwonego Krzyża), pozwalający uchodźcom i bezpaństwowcom na przekraczanie granic. Wypełniało się go osobiście, tak więc Josef Mengele nazywał się Helmut Gregor, a Adolf Eichmann – Ricardo Klement. Dość szybko powstały organizacje pomocy byłym towarzyszom broni, takie jak Kameradenwerk Hansa-Ulricha Rudela. Pomocny był też był Watykan, przy czym niektórzy tam wiedzieli, komu pomagają, ale nie wszyscy i nie zawsze. Trzeba podkreślić, że nie wszystkie personalia były wtedy znane, a nowym zagrożeniem byli komuniści, zwłaszcza dla weteranów armii alianckich z Polski i Europy Wschodniej. Również Żydzi i inni uchodźcy szukali nowych dróg.
Tras było wiele. Jedna wiodła przez szwajcarskie Berno, gdzie mieszkam. Na Marktgasse 49 (1,5 km ode mnie) mieściło się Argentyńskie Centrum Emigracyjne, ważny punkt kontaktowy. W 1947 r. podczas swojej podróży po Europie odwiedziła z oficjalną wizytą Szwajcarię Evita Perón. Była traktowana z honorami, oprowadzał ją prezydent, tańczyła z członkami Rady Federalnej. Celem tej podróży było dyplomatyczne otwarcie powojennej Argentyny. Mówi się, że drugim celem było ponowne przetarcie szlaków przerzutu przestępców wojennych i zrabowanego przez nich mienia. To są trudne tematy, bo wszystko jest tajne. Trudno jest cokolwiek sprawdzić. Świadkowie znikają albo mówi się, że znikają, dokumenty przepadają w tajemniczych wybuchach. Tematy te są dużą pokusą dla fantazji. Historie o Hitlerze w Argentynie sprzedają się dobrze. To samo dotyczy U-Bootów wywożących nazistów, złoto i dokumenty. Autorzy chcą zarobić albo przynajmniej się legendować, by znaleźć poklask w środowisku emigrantów.
Historie te przypominają opowieści o złotym pociągu w Sudetach. Gdzieś pewnie jest, ale na razie nikt go nie widział. Logiczne jest jednak, że kto naprawdę szmugluje olbrzymi majątek, będzie produkował fantazyjne legendy, by narobić dymu i ośmieszyć tych, którzy są na dobrym tropie.
Faktem jest, że latami przebywali w Argentynie i dobrze się mieli tacy ludzie, jak Josef Mengele, Adolf Eichmann, Klaus Barbie, Erich Priebke i inni. Spotykał się z nimi sam Perón. W wywiadzie z roku 1970 opowiadał o swoich spotkaniach ze „specjalistą od genetyki, doktorem Gregorem”. Był to Mengele, opowiadał o swoich odkryciach naukowych. Oczywiście mógł pominąć zastrzyki fenolu w serce, niemniej w 1970 r. Perón powinien wiedzieć, z kim rozmawiał.
Mengele nie był sam. Miał wielu współpracowników, w obozie i poza. Byli wśród nich „lekarze” przeprowadzający śmiertelne eksperymenty na ludziach, ale też teoretycy „higieny rasowej”, którzy naukowo pokazywali, które rasy mają podlegać eliminacji i jak je skutecznie rozpoznać. Niejaki Carl Clauberg zapładniał kobiety zwierzęcą spermą i prowadził „interesujące” badania hormonalne. Jego prace były istotne dla powstania hormonalnych środków antykoncepcyjnych; Clauberg jest więc jednym z ich ojców. Firma Schering, która finansowała jego eksperymenty, została przejęta przez firmę Bayer, która do dziś produkuje podobne środki. Po wojnie kilku tych badaczy popełniło samobójstwo, niektórzy zostali skazani, nawet na karę śmierci, ale większość po pewnych nieprzyjemnościach wróciła do pracy zawodowej. Dla Mengele było rozczarowaniem, że pod koniec życia musiał się chować jak zaszczute zwierzę, podczas gdy jego partnerzy, którym wysyłał z Auschwitz próbki ludzkich tkanek, kontynuowali wspaniałe kariery i nie przyznawali się do niego.
Jednym z celów przyjmowania nazistów było poszukiwanie specjalistów. Robili to wszyscy. Najbardziej znana jest amerykańska operacja „Paperclip”, dzięki której Amerykanie zdobyli Wernhera von Brauna i jego ekipę. Ich przeszłość została wyciszona, ale niewiele przesadzając, można powiedzieć, że to SS wysłało człowieka na Księżyc. Analogiczna była sowiecka operacja „Osoawiachim”, w ramach której wywieziono 2500 naukowców wraz ze sprzętem. Nie jest to powód do dumy, ale pod okiem Amerykanów powstał niemiecki wywiad BND, oparty w dużej mierze na Kameraden z Gestapo i SS. Nawet Egipcjanie za rządów Nasera sprowadzili sobie specjalistów od rakiet, którymi chcieli ostrzeliwać państwo żydowskie – ku obopólnej satysfakcji.
Najbardziej poszukiwaną domeną były samoloty, rakiety i bomba atomowa. O bombie myśleli nawet przez chwilę Szwajcarzy, ale doszli do wniosku, że nie udźwigną takiego projektu. Marzeniem Peróna była Argentyna jako dominujące mocarstwo na półkuli południowej. Z samolotami coś wyszło, specjaliści od bomby atomowej okazali się jednak przereklamowani.
Oczywiście i dzisiaj w Argentynie można znaleźć sympatyków nazizmu. Publikuje się czasopisma i książki, więcej jest swobody niż w Europie. Chociaż nie oszukujmy się – i w Europie książki o szlaku bojowym dywizji pancernych, walce o Stalingrad albo o międzynarodowych oddziałach Waffen-SS wyglądają na obiektywne dokumenty, ale adresowane są do ludzi o określonych sympatiach.
W Argentynie szczególną sławą otoczone jest miasteczko Bariloche w Patagonii. Położone jest na uboczu, dobrze nadaje się na dyskretne schronienie. Mieszka tu wielu Niemców. Bywali tu mniejsi i więksi naziści, wielu mieszka do dziś. Ale wielu też mieszka w samych Niemczech, w końcu przynależność do NSDAP była powszechna, zwłaszcza w elitach. Najbardziej pikantna jest uporczywie powtarzana legenda, że spokojnie dokonali tam swego żywota Adolf Hitler i Eva Braun. Kto chce, niech wierzy.
Mercosur
.Wróćmy jednak do współczesności, do umowy z Mercosur. Spiskowa teoria powiada, że umowa między Europą a Ameryką Południową to w istocie interesy Niemców z Niemcami, rozlokowanymi po obu stronach Atlantyku. W ostrej formie to na pewno przesada. Ale co tam komu w duszy gra, to trudno powiedzieć. Kanclerz Merz powiedział ostatnio na konferencji ambasadorów, że priorytetem niemieckiej polityki jest interes niemiecki, polityczny i gospodarczy.
Wiadomo, że po II wojnie światowej ciągłość niemieckich rodów przemysłowych nie została naruszona. Temat korzystania z pracy niewolniczej został zapomniany. Szczególnych konsekwencji nie ponieśli producenci cyklonu B, komór gazowych i krematoriów. Ci ostatni pewnie dziś oferują znów piece piekarskie. Majątki zostały zadołowane i dawno zainwestowane w czyste interesy.
Do kogo należą latyfundia spodziewające się dobrych interesów z Europą? Dokładne ustalenie własności jest trudne, jako że często majątkiem zarządzają anonimowe fundusze, a po latach można się czuć Niemcem, a nosić hiszpańskie nazwisko i vice versa. Pewne jest jednak, że wielu kultywuje dawne tradycje – w różnych odcieniach, również w brunatnym. Są też miejsca, gdzie abonuje się nostalgiczne gazetki i można spotkać dekoracje w kształcie swastyki. Prawdopodobnie też wielu się ucieszy odświeżeniem kontaktów ze starym krajem, a pewnie też goście z Niemiec spotkają potomków alte Kameraden i przy piwie swobodnie podzielą się wspomnieniami bez natrętnej kontroli politycznej poprawności. Ale może to tylko projekcja.
Bibliografia
Szczególnie polecam:
Ariel Magnus, Tür an Tür: Nazis und Juden in argentinischen Exil, 2023. Autor to niemieckojęzyczny argentyński Żyd, pisze bez zaciętości, wygląda na obiektywnego, ma dystans do sensacyjnych historii. Książka niestety dostępna tylko po niemiecku.
Uki Goñi, The Real Odessa: How Peron Brought The Nazi War Criminals To Argentina, 2003
Frank Garbely, Evitas Geheimnis: Die Nazis, die Schweiz und Perons Argentinien, 2003
Hannes Bahrmann, Rattennest: Argentinien und die Nazis, 2021
Olivier Guez, La Disparition de Josef Mengele, 2017
Carlos de Nápoli, Los científicos nazis en la Argentina, 2015
Witold Gombrowicz, Trans-Atlantyk, 195