Socjalizm poniósł porażkę – zabijając ponad 100 milionów ludzi
Nie wolno nam nigdy zapomnieć, że socjalizm zawsze i wszędzie jest zubożającym zjawiskiem; poniósł porażkę we wszystkich krajach, w których próbowano go wprowadzić. Poniósł porażkę ekonomiczną. Porażkę społeczną. Porażkę kulturową. Zabijając przy tym ponad 100 milionów ludzi – pisze Javier MILEI
.Zachód jest w niebezpieczeństwie, ponieważ ci, którzy powinni bronić wartości Zachodu, są coraz bardziej owładnięci wizją świata, która nieuchronnie prowadzi do socjalizmu, a w konsekwencji do ubóstwa. Niestety, w ostatnich dziesięcioleciach główni przywódcy świata zachodniego – niektórzy motywowani chęcią niesienia pomocy, inni pragnieniem przynależności do uprzywilejowanej kasty – porzucili model wolności na rzecz różnych wersji tego, co nazywamy kolektywizmem.
Kolektywistyczne eksperymenty nigdy nie były rozwiązaniem problemów trapiących obywateli świata, a wręcz przeciwnie – są ich przyczyną. Proszę mi wierzyć, że nikt nie może zaświadczyć o tych dwóch kwestiach lepiej od Argentyńczyków. W 1860 r. przyjęliśmy model wolności i w ciągu 35 lat staliśmy się jedną z największych potęg na świecie. Natomiast w ciągu ostatnich 100 lat, od kiedy przeszliśmy na kolektywizm, obserwowaliśmy systematyczne ubożenie naszych obywateli, by w końcu uplasować się na 140. miejscu w światowym rankingu. Zanim jednak będziemy mogli przeanalizować te zagadnienia, musimy przyjrzeć się danym, które wyjaśniają, dlaczego kapitalizm oparty na wolnej przedsiębiorczości nie tylko może położyć kres ubóstwu, ale jest także jedynym moralnie pożądanym systemem dla realizacji tego celu.
Analizując historię postępu gospodarczego, widzimy, w przybliżeniu, że w okresie od roku pierwszego do roku 1800 światowy PKB na mieszkańca pozostawał praktycznie taki sam. Wykres ewolucji wzrostu gospodarczego w całej historii ludzkości ma kształt kija hokejowego, funkcji wykładniczej, która była stała przez 90 proc. czasu, by zacząć gwałtownie rosnąć w XIX wieku. Jedyny wyjątek w tym okresie stagnacji miał miejsce pod koniec XV wieku, po odkryciu Ameryki. Pomijając ten wyjątek, przez cały okres od roku zerowego do roku 1800 globalne PKB na mieszkańca pozostawało w stagnacji.
Kapitalizm nie tylko wygenerował eksplozję bogactwa od momentu przyjęcia go jako systemu gospodarczego – analizując dane, można też zauważyć, że wzrost zamożności nieustannie przyspieszał. Przez cały okres między rokiem pierwszym a 1800 stopa wzrostu PKB na mieszkańca utrzymywała się na stabilnym poziomie około 0,02 proc. rocznie. Oznacza to praktycznie brak wzrostu. Począwszy od XIX wieku i wybuchu rewolucji przemysłowej, stopa wzrostu zwiększyła się do 0,66 proc. Przy takim tempie podwojenie PKB per capita wymagałoby 107 lat wzrostu. Między 1900 a 1950 rokiem tempo wzrostu przyspieszyło do 1,66 proc. rocznie. Nie trzeba było już 107, lecz 66 lat, by podwoić PKB per capita. Natomiast między 1950 a 2000 rokiem stopa wzrostu wyniosła już 2,1 proc. rocznie, co oznaczałoby, że moglibyśmy podwoić światowy PKB na mieszkańca w ciągu zaledwie 33 lat. Trend ten jest wciąż żywy i daleki od zatrzymania. Między 2000 a 2023 rokiem tempo wzrostu ponownie przyspieszyło, tym razem do 3 proc. rocznie, co oznacza, że moglibyśmy podwoić [światowy] PKB na mieszkańca w ciągu zaledwie 23 lat.
.A zatem kiedy badamy PKB na mieszkańca od 1800 roku do dnia dzisiejszego, obserwujemy, że po rewolucji przemysłowej wskaźnik ten wzrósł ponad 15-krotnie, generując eksplozję bogactwa, która wyrwała 90 proc. światowej populacji z ubóstwa. Nie wolno nam zapomnieć, że do 1800 roku około 95 proc. światowej populacji żyło w skrajnym ubóstwie, a do 2020 roku (okresu przed pandemią) liczba ta spadła do 5 proc. Wniosek jest oczywisty: kapitalizm jako system gospodarczy nie jest przyczyną naszych problemów, ale jedynym dostępnym narzędziem, dzięki któremu możemy położyć kres głodowi, ubóstwu i nędzy na całej planecie. Dowody empiryczne są niepodważalne.
Ponieważ nie ma wątpliwości, że kapitalizm wolnorynkowy jest lepszy pod względem produktywności, frakcja lewicowa zaatakowała kapitalizm za kwestie moralne, twierdząc, że system ten jest niesprawiedliwy. Mówią, że kapitalizm jest zły, ponieważ jest indywidualistyczny, a kolektywizm jest dobry, ponieważ jest altruistyczny i łączy ludzi. Co ma oznaczać, że jego głosiciele dążą do sprawiedliwości społecznej. Koncepcja ta stała się ostatnio modna w krajach Pierwszego Świata, jednak w moim kraju jest stałym elementem dyskursu politycznego od ponad 80 lat.
Problem polega na tym, że sprawiedliwość społeczna nie jest sprawiedliwa. Nie przyczynia się do ogólnego dobrobytu. Wręcz przeciwnie, jest to idea z natury niesprawiedliwa, ponieważ jest brutalna; jest niesprawiedliwa, ponieważ państwo jest finansowane z podatków, a podatki są pobierane w sposób przymusowy. Czy ktokolwiek z nas może powiedzieć, że płaci podatki dobrowolnie? Państwo jest finansowane z przymusu, a im większe obciążenie podatkowe, tym większy przymus i tym mniejsza wolność.
Ci, którzy promują sprawiedliwość społeczną, wychodzą z założenia, że cała gospodarka to tort, który można podzielić w inny sposób, niż robi się to obecnie. Ale ten tort nie jest stały i niezmienny; to bogactwo, które jest generowane na przykład poprzez to, co Israel Kirzner nazywa procesem odkrywania rynku. Jeśli nie ma popytu na towar lub usługę oferowane przez firmę, firma ta zbankrutuje, chyba że dostosuje się do wymagań rynkowych. Jeśli wytwarza dobrej jakości produkt w dobrej, atrakcyjnej cenie, będzie sobie dobrze radzić i produkować więcej. Tak więc rynek jest procesem odkrywania przez kapitalistę właściwego kursu, co odbywa się na bieżąco, podczas prowadzenia działalności. Ale jeśli państwo karze kapitalistę za sukces i blokuje go w procesie odkrywania, niszczy jego motywację. W konsekwencji będzie on produkował mniej, a tort będzie mniejszy, generując szkody dla społeczeństwa jako całości.
.Hamując proces odkrywania i utrudniając przedsiębiorcom branie tego, co sami odkryli, kolektywizm wiąże im ręce oraz uniemożliwia produkcję lepszych towarów i oferowanie lepszych usług za lepszą cenę. Jak to więc możliwe, że środowiska akademickie, organizacje międzynarodowe, polityka i teoria ekonomii demonizują system gospodarczy, który nie tylko wydobył 90 proc. światowej populacji ze skrajnego ubóstwa i stale wzbogaca ludzkość w coraz szybszym tempie, ale który jest również sprawiedliwy i lepszy moralnie?
Dzięki kapitalizmowi opartemu na wolnej przedsiębiorczości świat jest dziś w najlepszej jak dotąd kondycji. W całej historii ludzkości nigdy nie było okresu większego dobrobytu niż ten, w którym żyjemy obecnie. Dzisiejszy świat jest bardziej wolny, bogatszy, spokojniejszy i zamożniejszy niż kiedykolwiek. Dotyczy to wszystkich regionów, ale w szczególności krajów wolnych, w których szanuje się wolność gospodarczą i prawa własności jednostek. Wolne kraje są 12 razy bogatsze od represjonowanych. Mieszkańcom krajów plasujących się w najniższym decylu wolnych państw żyje się lepiej niż 90 proc. populacji krajów represjonowanych; jest tam też 25 razy mniej biednych ludzi w ujęciu standardowym i 50 razy mniej w ujęciu ekstremalnym. A gdyby tego było mało, obywatele wolnych krajów żyją o 25 proc. dłużej niż obywatele krajów represjonowanych.
Aby zrozumieć, czego bronimy, musimy zdefiniować nasze rozumienie libertarianizmu. W tym celu odwołam się do słów największego bohatera idei wolnościowych w Argentynie, profesora Alberta Benegasa Lyncha Jr: klasyczny libertarianizm to nieograniczony szacunek dla życiowych koncepcji innych ludzi, oparty na zasadzie nieagresji oraz broniący prawa do życia, wolności i własności. Jego podstawowymi instytucjami są własność prywatna, rynki niepodlegające interwencji państwa, wolna konkurencja, podział pracy i współpraca społeczna, a sukces można w nim odnieść jedynie poprzez dostarczanie bliźnim towarów lepszej jakości lub w lepszej cenie.
Innymi słowy, kapitalista jest społecznym dobroczyńcą, który nie przywłaszcza sobie bogactwa innych, ale przyczynia się do ogólnego dobrobytu. Krótko mówiąc, odnoszący sukcesy przedsiębiorca jest bohaterem. Taki właśnie model proponujemy dla Argentyny przyszłości; model zbudowany wokół fundamentalnej zasady libertarianizmu: obronie życia, wolności i własności. Skoro kapitalizm oparty na wolnej przedsiębiorczości i wolność gospodarcza okazały się niezwykle skuteczne w walce z ubóstwem na świecie, a nasza epoka to najlepszy okres w historii ludzkości, to dlaczego twierdzę, że Zachód jest w niebezpieczeństwie?
Otóż Zachód jest w niebezpieczeństwie dlatego, że w krajach, w których należy bronić wartości wolnego rynku, własności prywatnej i innych instytucji libertarianizmu, sektory politycznego i gospodarczego establishmentu – niektóre [z powodu] błędów teoretycznych, inne przez żądzę władzy – podkopują fundamenty tegoż libertarianizmu, otwierając drzwi dla socjalizmu i potencjalnie skazując nas na ubóstwo, nędzę i stagnację. Nie wolno nam nigdy zapomnieć, że socjalizm zawsze i wszędzie jest zubożającym zjawiskiem; poniósł porażkę we wszystkich krajach, w których próbowano go wprowadzić. Poniósł porażkę ekonomiczną. Porażkę społeczną. Porażkę kulturową. Zabijając przy tym ponad 100 milionów ludzi.
.Zasadniczym problemem dzisiejszego Zachodu jest konieczność przeciwstawiania się nie tylko tym, którzy nawet po upadku muru [berlińskiego] i pomimo przytłaczających dowodów empirycznych nadal propagują zubożający socjalizm, ale także naszym własnym przywódcom, myślicielom i naukowcom, którzy w oparciu o błędne ramy teoretyczne podważają fundamenty systemu, który zapewnił nam największą ekspansję bogactwa i dobrobytu w historii.
Wspomniane ramy teoretyczne to neoklasyczna teoria ekonomiczna tworząca [zestaw instrumentów], które niezamierzenie sprzyjają ingerencji państwa, socjalizmowi i degradacji społeczeństwa. Problem neoklasyków polega na tym, że model, w którym się zakochali, nie pokrywa się z rzeczywistością, więc przypisują tę niezgodność rzekomym niedoskonałościom rynku, zamiast zrewidować założenia swojego modelu.
Pod pretekstem rzekomej zawodności rynku wprowadza się regulacje, które jedynie generują zakłócenia w systemie cenowym, co utrudnia kalkulację ekonomiczną, a w konsekwencji oszczędzanie, inwestycje i wzrost. Problem w tym, że nawet rzekomo libertariańscy ekonomiści nie rozumieją, czym jest rynek. Gdyby go rozumieli, szybko stałoby się jasne, że coś takiego jak zawodność rynku nie ma racji bytu.
Rynek nie jest krzywą podaży i popytu na wykresie. Rynek jest mechanizmem współpracy społecznej, w którym istnieje dobrowolna wymiana [praw własności]. Wobec tej definicji zawodność rynku jest oksymoronem. Nie ma czegoś takiego. Jeśli transakcje są dobrowolne, jedynym kontekstem, w którym może wystąpić zawodność rynku, jest przymus. A jedynym podmiotem zdolnym do stosowania przymusu w sposób uogólniony jest państwo, które ma monopol na przemoc. W związku z tym, jeśli ktoś uważa, że dany rynek jest zawodny, radziłbym mu sprawdzić, czy państwo w ten rynek ingeruje. A jeśli stwierdzi, że tak nie jest, sugerowałbym, by powtórzył analizę, ponieważ jest ona zdecydowanie błędna. Zawodność rynku nie istnieje.
Przykładem rzekomej zawodności rynku opisywanym przez neoklasyków są skoncentrowane struktury gospodarki. Jednak bez funkcji wykazujących korzyści skali, których odpowiednikiem są skoncentrowane struktury gospodarki, nie moglibyśmy wyjaśnić wzrostu gospodarczego od 1800 roku do dziś. Niezwykle interesujące jest, że od 1800 r., przy 8- lub 9-krotnym wzroście liczby ludności, produkt per capita [PKB] wzrósł ponad 15-krotnie. Korzyści skali obniżyły skrajne ubóstwo z 95 proc. do 5 proc.
Jednak obecność korzyści skali implikuje skoncentrowane struktury, które nazwalibyśmy monopolem. Jak to możliwe, że coś, co wygenerowało tak duży dobrobyt, teoretycy neoklasyczni postrzegają jako zawodność rynku? Ekonomiści neoklasyczni myślą nieszablonowo. Kiedy model zawodzi, nie należy złościć się na rzeczywistość. Należy złościć się na model i go zmienić.
Dylemat modelu neoklasycznego polega na tym, że jego teoretycy atakują to, co uważają za błędy, chcąc udoskonalić rynek, jednak w rzeczywistości nie tylko torują drogę do socjalizmu, ale także zagrażają wzrostowi gospodarczemu. Na przykład regulowanie monopoli, niszczenie zysków i likwidacja korzyści skali automatycznie zniszczyłyby wzrost gospodarczy.
Innymi słowy, ponieważ kolektywiści nie wiedzą, czym jest rynek, lub zakochali się w nieudanym modelu, za każdym razem, gdy chcą skorygować rzekomą zawodność rynku, nieuchronnie wyznaczają szlak ku socjalizmowi i skazują ludzi na ubóstwo. Skonfrontowani z teoretyczną konkluzją wskazującą na szkodliwość interwencji państwa oraz empirycznymi dowodami na jej porażkę – co jest jedyną możliwą opcją – kolektywiści nie proponują więcej wolności, ale więcej przepisów, generując spiralę regulacji, która sprawi, że wszyscy staniemy się biedniejsi, a nasze życie będzie zależeć od biurokraty siedzącego w eleganckim biurze.
Ze względu na zdecydowaną porażkę modeli kolektywistycznych i niezaprzeczalne postępy wolnego świata socjaliści zostali zmuszeni do zmiany narracji. Porzucili walkę klasową opartą na systemie gospodarczym, by zastąpić ją innymi rzekomymi konfliktami społecznymi, równie szkodliwymi dla życia społecznego i wzrostu gospodarczego. Pierwszą z tych nowych bitew była absurdalna i nienaturalna walka między mężczyznami i kobietami. Libertarianizm już ustanowił równość płci. Kamień węgielny naszego credo głosi, że „wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi” i że wszyscy mamy te same niezbywalne prawa nadane przez Stwórcę, do których należy prawo do życia, wolności i własności.
Jedynym skutkiem promocji radykalnego feminizmu jest zwiększona ingerencja państwa utrudniająca proces gospodarczy i dająca pracę biurokratom, którzy nic nie wnoszą do społeczeństwa – czy to w formie ministerstw kobiet, czy organizacji międzynarodowych zajmujących się propagowaniem tej ideologii. Innym konfliktem podnoszonym przez socjalistów jest konflikt między człowiekiem a naturą. Twierdzą, że ludzie niszczą planetę i że należy ją chronić za wszelką cenę, posuwając się nawet do popierania mechanizmów kontroli populacji lub krwawej promocji aborcji. Niestety, te szkodliwe idee mocno przeniknęły do naszego społeczeństwa. Neomarksistom udało się zawładnąć zdrowym rozsądkiem Zachodu. Osiągnęli to dzięki zawłaszczeniu mediów, kultury, uniwersytetów, a także organizacji międzynarodowych. Ten ostatni przypadek jest być może najpoważniejszy, ponieważ są to instytucje o ogromnym wpływie na decyzje polityczne i gospodarcze krajów, które tworzą te organizacje. Na szczęście coraz więcej z nas ma odwagę zabrać głos. Widzimy, że jeśli nie będziemy walczyć z tymi koncepcjami, będziemy mieli coraz więcej państwa, więcej regulacji, więcej socjalizmu, więcej ubóstwa, mniej wolności, a w konsekwencji gorszy standard życia.
.Zachód, niestety, już zaczął podążać tą ścieżką. Wiem, iż stwierdzenie, że Zachód zwrócił się ku socjalizmowi, wielu osobom może wydać się niedorzeczne. Ale jest ono niedorzeczne tylko w takim stopniu, w jakim ogranicza się do tradycyjnej, ekonomicznej definicji socjalizmu, określającej go jako system gospodarczy, w którym państwo jest właścicielem środków produkcji. Moim zdaniem definicja ta powinna zostać zaktualizowana stosownie do obecnych warunków. Dziś państwa nie muszą bezpośrednio kontrolować środków produkcji, by panować nad każdym aspektem życia jednostek. Dzięki narzędziom takim jak drukowanie pieniędzy, zadłużanie się, subsydia, kontrola stóp procentowych, kontrola cen i regulacje mające na celu korygowanie rzekomej „zawodności rynku” mogą kontrolować losy milionów ludzi.
W ten sposób dochodzimy do punktu, w którym – pod różnymi nazwami i w różnych formach – znaczna część ofert politycznych powszechnie akceptowanych w większości zachodnich krajów to warianty kolektywistyczne. I nie ma znaczenia, czy ich przedstawiciele określają się mianem komunistów, socjalistów, socjaldemokratów, chrześcijańskich demokratów, neokeynesistów, postępowców, populistów, nacjonalistów czy globalistów. W istocie nie ma między nimi żadnych różnic. Wszyscy uważają, że państwo powinno kierować każdym aspektem życia jednostek. Wszyscy bronią modelu sprzecznego z tym, który doprowadził ludzkość do najbardziej spektakularnego postępu w historii.
Chcę zaprosić inne kraje Zachodu do powrotu na ścieżkę dobrobytu. Wolność gospodarcza, ograniczony rząd i nieograniczony szacunek dla własności prywatnej są niezbędnymi elementami wzrostu gospodarczego. Zjawisko zubożenia wywołane przez kolektywizm to nie fantastyka. Nie jest to też fatalizm. To rzeczywistość, którą my, Argentyńczycy, znamy bardzo dobrze, ponieważ już ją przeżyliśmy. Już przez nią przeszliśmy. Jak wspomniałem, odkąd zdecydowaliśmy się porzucić model wolności, który uczynił nas bogatymi, tkwimy w spirali spadkowej, sprawiającej, że z każdym dniem stajemy się biedniejsi.
Już to przeżyliśmy. Jesteśmy tu, by ostrzec was przed tym, co może się stać, jeśli kraje Zachodu, które wzbogaciły się dzięki modelowi wolności, będą nadal podążać ścieżką zniewolenia. Przypadek Argentyny jest empirycznym dowodem na to, że nie ma znaczenia, jak bardzo jest się bogatym, jak wieloma zasobami naturalnymi się dysponuje, jak wykwalifikowana i wykształcona jest populacja, ani jak wiele sztabek złota znajduje się w kasie banku centralnego. Jeśli wprowadza się środki, które utrudniają swobodne funkcjonowanie rynków, wolną konkurencję i wolne systemy cenowe, jeśli utrudnia się handel i atakuje się własność prywatną, jedynym możliwym skutkiem jest ubóstwo.
.Na koniec chciałbym zwrócić się do wszystkich biznesmenów i tych, którzy obserwują nas ze wszystkich zakątków planety. Nie dajcie się zastraszyć kastom politycznym ani pasożytom żerującym na państwie. Nie poddawajcie się klasie politycznej, która chce jedynie utrzymać się przy władzy i zachować swoje przywileje. Jesteście dobroczyńcami społeczeństwa. Jesteście bohaterami. Jesteście twórcami najbardziej niezwykłego okresu dobrobytu, jakiego kiedykolwiek doświadczyliśmy. Niech nikt wam nie mówi, że wasze ambicje są niemoralne. Jeśli zarabiacie pieniądze, to dlatego, że oferujecie lepszy produkt w lepszej cenie, przyczyniając się w ten sposób do ogólnego dobrobytu. Nie poddawajcie się presji państwa. Państwo nie jest rozwiązaniem. Państwo jest problemem. To wy jesteście prawdziwymi bohaterami tej historii. Od dziś Republika Argentyńska jest waszym sojusznikiem.
Tekst ukazał się w nr 61 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].