
Jak powstał kapitalizm?
To przede wszystkim Afrykanie – mężczyźni, kobiety i dzieci – od początku XVI w. w niewypowiedzianie okrutnych warunkach płacili za pierwotną akumulację europejskiego kapitału krwią i własnym życiem – przekonuje Jean ZIEGLER
Więc powiedz mi, jak powstał kapitalizm.
To długa i bardzo skomplikowana historia, ponieważ kapitalizm jest jednocześnie ekonomicznym systemem produkcji oraz formą organizacji społecznej. Ma związek z powstaniem i zanikiem klas społecznych. Wszystkie te terminy są dla ciebie trochę abstrakcyjne, ale wyjaśnię ci je, bo potrzebne nam będą, by właściwie zrozumieć stan rzeczy.
– Poczekaj. Zanim zajmiemy się teorią, wyjaśnij mi skąd wzięło się samo słowo…
„Kapitalizm” pochodzi od łacińskiego słowa caput, które znaczy tyle, co głowa; początkowo w kontekście gospodarczym oznaczało ono głowę bydła. Słowo „kapitalny”, które się od niego wywodzi, pojawiło się w XII-XIII w. na oznaczenie środków, sum pieniędzy, które miały przynosić zyski. Termin „kapitalista” pojawił się znacznie później, w XVII w., na oznaczenie posiadacza bogactw, a potem przedsiębiorcy, który angażuje pieniądze w proces produkcji. Od XVIII w. używało się powszechnie tego słowa na określenie każdego posiadacza bogactw. Angielski liberalny finansista David Ricardo autor On the Principles of Political Economy and Taxation (O zasadach ekonomii politycznej i opodatkowania) z 1817 r. używał go w taki sposób, podobnie jak francuski anarchista i rewolucjonista Pierre Joseph Proudhon w Qu’est-ce que la proprieté? (Czym jest własność?) z 1840 r.
W połowie XIX w. pojawił się termin „kapitalizm”, którego zaczęto powszechnie używać dopiero w kolejnym stuleciu. Znajdziemy go u rewolucjonisty Louisa Blanca, który rozumiał pod nim „zawłaszczenie kapitału przez jednych poprzez wykluczenie innych” (Organisation du travail z 1850 r.), u Proudhona i – oczywiście – u Karola Marksa w znaczeniu systemu ekonomicznego i społecznego, w którym kapitał, jako źródło dochodów, nie należy do tych, którzy go wytwarzają własną pracą.
– Ach tak, rozumiem! To ten, od którego nazwiska zaczerpnęli nazwę marksiści! Mam kolegów, którzy są marksistami i antykapitalistami!
Masz rację. Od ponad stu lat rewolucjoniści odwołują się do Karola Marksa. Jest najbardziej znanym z myślicieli, o których wspomniałem. Marks, filozof, ekonomista, teoretyk i bojownik rewolucyjny, poświęcił 20 lat swojego życia na pisanie jednej książki zatytułowanej Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej, nad którą pracę przerwała jego śmierć w 1883 r. W Londynie, dokąd uciekł wraz ze swoją rodziną, miał okazję przyjrzeć się brytyjskiemu przemysłowi i poznać tragiczne warunki pracy, które narzucał on robotnikom. Dzięki tym obserwacjom pokazał prawdziwą naturę kapitalizmu i w ten sposób dostarczył jego ofiarom broń, by go zwalczać.
– Jean, jeśli dobrze zrozumiałam, „kapitał” to pieniądze będące wytworem pracy, które są inwestowane i stają się same źródłem dochodu, a „kapitalista” jest właścicielem tych pieniędzy, który przywłaszcza sobie te dochody i pozbawia ich tych, którzy je wytworzyli własną pracą. Czy tak?
Właśnie tak. Słowo „kapitalizm” wiąże się z tymi dwiema charakterystycznymi cechami zasadniczymi: „kapitał” jako pieniądze, „kapitalista” jako agent operujący nimi albo podmiot społeczny, który wzbogaca się kosztem pracowników.
Ten system kapitalistyczny nie wziął się znikąd. Jest ostatecznym i triumfalnym wynikiem walk zantagonizowanych klas społecznych, które toczyły się przez wiele wieków. Walk krwawych i często nierozstrzygniętych.
– Możesz mi o nich opowiedzieć?
Oczywiście! Od tysiącleci były osoby bogate, które posiadały wiele dóbr – ziemie, narzędzia produkcji, dostęp do wody, pałace, środki transportu, odpowiednią żywność, naczynia ze złota albo srebra, wspaniałe szaty i biżuterię – oraz władzę, która wiązała się z tym wszystkim. Owi bogacze posiadali niegdyś również ludzi, mężczyzn, kobiety i dzieci, którzy na nich pracowali; całkowicie pozbawieni wolności byli sprzedawani i kupowani tak jak towary. Właściciel, do którego należeli „niewolnicy”, był panem ich życia i śmierci. Ten bardzo stary system społeczny i produkcji nazywamy „niewolnictwem”. Był on powszechny przez cały okres starożytny.
– W szkole nauczyciel mówił nam, że jeszcze dziś są dzieci niewolnicy, chyba w Mauretanii i jeszcze w innych miejscach. A niedawno widziałam w telewizji, że w Libii sprzedaje się jako niewolników młodych migrantów z Afryki…
To prawda. Lecz niewolnictwo jako system produkcji i upowszechniona forma organizacji pracy zostało na szczęście zniesione, a kupowanie i sprzedawanie ludzi jest zakazane.
Chrześcijaństwo z zasady zakazało niewolnictwa. Mówię „z zasady”, ponieważ w rzeczywistości, gdy Europejczycy potrzebowali siły roboczej do pracy poza Europą, na roli i w kopalniach na podbitych terenach Ameryki, nie tylko zniewalali rdzenną ludność, lecz również – i zwłaszcza – rozwinęli handel czarnymi niewolnikami z Afryki do końca XIX w. wywożąc ich masowo z ich kontynentu, a Kościół w najmniejszy sposób się temu nie sprzeciwiał.
W świecie chrześcijańskiej Europy w średniowieczu, po upadku Imperium Rzymskiego, pojawił się stopniowo nowy system społeczno-gospodarczy, a mianowicie feudalizm, oparty na własności ziemi – lennie – oraz złożonych i zhierarchizowanych związkach między suwerenami – cesarzami, królami, książętami, dzierżącymi władzę polityczną i posiadającymi szerokie połacie ziemi – a ich wasalami – lokalnymi właścicielami, panami, będącymi suwerenami wobec mniej znaczących wasali, aż po ludność zamieszkującą te ziemie. Nieposiadający ziemi byli „sługami” (łac. servus), przypisanymi do „służby”, i mieli status „nie wolnych”, nawet jeśli jako dzieciom bożym oraz braciom i siostrom w wierze chrześcijańskiej przyznawano im pewne prawa. Słudzy – chłopi pańszczyźniani – przypisani byli do ziemi i zobowiązani do pracy dla jej właściciela w zamian za jego ochronę. Różnica między niewolnictwem a pańszczyzną wynikała ze statusu prawnego chłopa pańszczyźnianego: nie był tożsamy z rzeczą, jak niegdyś niewolnik, lecz miał osobowość prawną. Mógł zatem ożenić się, posiadać dobra i nie można go było sprzedać. Chcesz, żebym mówił dalej?
– Tak, ale najpierw mam pytanie: powiedziałeś, że ziemia nazywała się lennem. Skąd pochodzi to dziwne słowo?
Słowo „lenno” pochodzi od lehen ze staro-wysoko-niemieckiego. Oznacza posiadaną ziemię. Feudalizm był zatem systemem politycznym opierającym się na własności ziemi oraz na pańszczyźnie. Charakteryzował się hierarchią lenn i ludzi. Był osią całego skomplikowanego systemu zobowiązań i służb świadczonych przez wolnych ludzi, wasali – najczęściej chodziło o obowiązek obrony terytorium suwerena lub podboju kolejnych ziem w jego imieniu, niekiedy były to rady na korzyść suwerena, a w zamian wasalowi przyznawano jakieś dobra – lenno, korzyść. Suweren winien był chronić i bronić swojego wasala, który w zamian zobowiązany był złożyć mu hołd lenny oraz służyć pomocą i radą.
Po roku 1000. do konsolidacji tego systemu przyczyniło się osłabienie władzy publicznej po najazdach Germanów, Madziarów, Wikingów i innych ludów oraz po porażce Karolingów (następców Karola Wielkiego) podejmujących próby odbudowy imperium i kryzys społeczno-polityczny, który z tego wyniknął.
– A czy w miastach również były lenna?
Postawiłaś zasadnicze pytanie. Tak, w miastach również były lenna. Szlacheckie rodziny posiadały tam ziemie i domy. Lecz to właśnie w miastach rozwinęła się w opozycji do feudalizmu i pańszczyzny nowa kapitalistyczna forma produkcji.
Marks datuje jej pojawienie się na XVI w., a jej rozwój – na koniec XVIII w., gdy seria rewolucji technologicznych i mechanizacja pracy przyczyniły się do znacznego bogacenia nowej warstwy ludności: burżuazji. Marks nie analizuje szczegółowo – ponieważ w jego czasach wiedza na temat średniowiecza była jeszcze nieco mglista – niektórych sposobów akumulacji kapitału przez rzemieślników i szczególnie kupców, które pojawiły się we wczesnym średniowieczu w miastach, gdzie proces bogacenia się burżuazji rozpoczął się w XII w., a niekiedy jeszcze wcześniej.
Musisz jednak zapamiętać, że kapitalizm, jako forma organizacji społecznej, był początkowo związany z odwieczną walką między zantagonizowanymi klasami społecznymi.
– Zantagonizowane klasy społeczne… To np. burżuazja przeciwko panom feudalnym?
Właśnie. Powróćmy na chwilę do zniesienia niewolnictwa i jego logicznej konsekwencji. Gdy nie było już w Europie niewolniczej siły roboczej, właściciel ziemi nie mógł już kupić dodatkowych pracowników, by zwiększyć produkcję. Musiał zatem rozwijać narzędzia, sieć sprzedaży swoich produktów, źródła energii, metody przetwarzania surowców naturalnych. Niektóre źródła energii, często znane od dawna, lecz mało wykorzystywane, zostały ulepszone i wprowadzone do użytku, jak np. energia wiatrowa (młyny wiatrowe), energia wodna (młyny wodne), węgiel drzewny itd. Rozwinęło się rzemieślnicze przetwórstwo surowców naturalnych: rzemiosło tekstylne, przetwarzanie skór, drewna czy metali przeżyły imponujący rozwój. Aby chronić swoje ziemie, warsztaty rzemieślnicze, sieć sprzedaży i pracowników oraz by poszerzać swoje wpływy i co za tym idzie rozbudowywać swoją władzę polityczną, panowie feudalni zawierali sojusze z innymi panami – hrabiami, biskupami, opatami – lecz również z miejskimi wspólnotami obywateli i mieszczanami.
I tak w XII i XIII w. pojawiła się nowa warstwa społeczna, symboliczna, gospodarcza i polityczna, która zapowiadała zmierzch władzy feudalnej. Stopniowo własność środków produkcji zdobywała większe znaczenie niż posiadanie ziemi. A własność środków produkcji stworzyła nową klasę społeczną, rodzącą się miejską burżuazję. Owa własność dała tej nowej klasie nowe wpływy, stała się przeciwwagą dla panów feudalnych. To na ten okres przypada tworzenie się gmin, wspólnot obywateli i mieszczan walczących o odebranie panom feudalnym ich praw i przywilejów, o to, by się organizować, organizować własną pracę, rynki, chronić się dzięki własnej milicji, kontrolować pieniądz, miary i wagi itd.
– W jaki sposób owe gminy zdołały narzucić swoją dominację?
Dochodziło do buntów albo nawet rewolucji, zresztą ostro represjonowanych. Ogłaszano powstanie republik, które okazywały się krótkotrwałe. Niekiedy jakiś dalekowzroczny pan feudalny łączył siły z przedstawicielami burżuazji, których umiejętności zauważał i cenił, a czasem przyłączał się do nich tylko w nadziei na poszerzenie swoich własnych wpływów kosztem innych panów feudalnych, niekiedy wreszcie sojusz był podyktowany obiektywną sytuacją geograficzną, np. gdy zamek pana feudalnego usytuowany był w mieście, gdzie rosnąca w siłę burżuazja przyczyniała się do rozkwitu przemysłu. I tak np. w Paryżu główny zamek znajdował się na wyspie de la Cité, w samym sercu wspólnoty mieszczańskiej, w której pojawiły się pierwsze instalacje przemysłowe (w bezpośrednim sąsiedztwie młynów wodnych na Sekwanie).
Taka polityka tworzenia sojuszów między niektórymi panami feudalnymi a wspólnotami mieszczańskimi, rzemieślnikami i miejskimi handlarzami upowszechniła się w Europie w XII w. Przyczyniła się do stopniowego umacniania kapitalistycznej burżuazji. Jej triumf nadszedł wraz z wielką rewolucją francuską, zaraz do tego dojdziemy.
– Chciałabym, żebyś opowiedział mi trochę więcej o Marksie. Dlaczego jest taki sławny? Co takiego zrobił, że dziś młodzi ludzie, jak niektórzy moi koledzy, mówią, że są marksistami?
Słusznie zadajesz to pytanie. Mieszkasz w Szwajcarii i niestety w szwajcarskiej szkole masz niewielkie szanse dowiedzieć się czegokolwiek o Karolu Marksie czy jakimkolwiek innym pisarzu tak krytycznym wobec kapitalizmu.
Urodzony w 1818 r. w Trewirze Marks był młodym studentem filozofii. Jako że był zdecydowanie przeciwny autorytarnemu reżimowi króla Prus, który panował wówczas w Nadrenii, został w wieku 25 lat wygnany z kraju. Wraz ze swoją rodziną żył odtąd – i aż do śmierci – na wygnaniu, najpierw w Paryżu i Brukseli, a potem w Londynie. Czerpiąc z bogatej i głębokiej kultury żydowskiej i bazując na dogłębnej znajomości ruchów rewolucyjnych w Europie, pozostawił po sobie dzieło, o którym Ci już mówiłem: Kapitał.
W 1848 r., w wieku 29 lat, opublikował wspólnie ze swoim przyjacielem Fryderykiem Engelsem krótki tekst zatytułowany Manifest Partii Komunistycznej. Pierwszy tom Kapitału, jedyny wydany za jego życia, w 1867 r., sprzedał się w 42 egzemplarzach. A jednak dzieło Marksa zmieniało losy świata, napędzało najważniejsze powstania i rewolucje na północnej i południowej półkuli w XIX, XX i na początku XXI w. Przez całe życie Marks i jego rodzina byli skrajnie biedni i żyli na wygnaniu. Jego wspaniała żona, Jenny von Westphalen, wiernie wspierała swojego męża. Pewnego deszczowego dnia we wrześniu 1864 r. w Saint-Martin’s Hall w Londynie Marks wraz z niemieckimi i angielskimi związkowcami założył pierwszą organizację samoobrony robotników – Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników.
– Dlaczego uważasz, że był taki ważny?
Ponieważ stworzył pierwszą wyczerpującą teorię kapitalizmu, druzgocąco krytyczne, porywająco napisane, pełne faktów i inteligentne kompendium. Stanowiła ona bazę dla całych następujących po nim pokoleń antykapitalistycznych naukowców. W Kapitale dokładnie przedstawił, jak odbywa się akumulacja wartości dodatkowej…
– Poczekaj, co to takiego ta wartość dodatkowa? Czy to to samo, co zysk?
Właściciel środków produkcji – kapitału, maszyn, lokali, surowców naturalnych itd. – wypłaca pracownikom najniższe możliwe wynagrodzenie, minimum, którego potrzebują, by zregenerować siły do pracy – jeść, spać i mieć dach nad głową. Kapitalista sprzedaje następnie na rynku produkty ich pracy pod postacią towarów. Różnica między wynagrodzeniem płaconym robotnikowi (oraz innymi kosztami związanymi ze środkami produkcji) z jednej strony, a zyskiem osiągniętym dzięki sprzedaży towaru – z drugiej – trafia do kieszeni kapitalisty. Ten zysk nazywa się wartością dodatkową. Kapitalista reinwestuje tę nadwyżkę w proces produkcji, a potem znowu i znowu. Jego kapitał stale się powiększa, kumuluje się, osiągając nieoczekiwany pułap. Opowiem ci później o olbrzymich fortunach, które w ten sposób zgromadziły się w rękach garstki niewyobrażalnie bogatych ludzi, którzy dysponują niemal nieograniczoną władzą ekonomiczną, finansową, polityczną i ideologiczną. Nazywa się ich oligarchami.
– Nie odpowiedziałeś mi, jaka jest różnica między wartością dodatkową a zyskiem…
„Dochód z pracy” jest wynagrodzeniem robotnika lub tym, co otrzymuje pracownik niezależny w ramach swojego wolnego zawodu lub swego przedsiębiorstwa. „Dochód z kapitału” może być różnego rodzaju: procent naliczony od pożyczki pieniężnej, renta gruntowa, czynsz za wynajem nieruchomości, opłaty za patenty, licencje, znaki handlowe, zysk redystrybuowany przez przedsiębiorstwa np. pod postacią dywidend dla akcjonariuszy danej spółki. Wartość dodatkowa wchodzi w skład dochodu kapitalisty. Stanowi różnicę między tym, co zainwestował w produkcję czy sprzedaż, a tym, co otrzymuje.
– Dobrze, myślę, że zrozumiałam. Przed chwilą powiedziałeś, że ci bardzo bogaci kapitaliści nazywają się oligarchami. Skąd wzięło się to słowo?
Pochodzi od terminu oligarchia, a ten składa się z greckiego słowa oligo, „nieliczni” oraz kratos, „władza” i oznacza władzę sprawowaną przez niewielką liczbę osób. W procesie, o którym Ci przed chwilą opowiadałem, i w którym dużą rolę odegrali oligarchowie, rzeczywisty wytwórca towaru, robotnik, jest wyłączony z akumulacji – należy do „proletariatu”, który zajął miejsce niewolników i poddanych, nie posiada ani kapitału, ani środków produkcji, i aby zapewnić sobie przeżycie, zmuszony jest uciekać się do pracy najemnej. Marks uważał, że robotnicy będą stawali się coraz biedniejsi, że niebawem nikt nie będzie w stanie kupować tych wszystkich towarów, a kapitalizm zdusi się sam z siebie. W tej kwestii się mylił. Szczególnie w świecie zachodnim robotnicy i ich organizacje związkowe prowadziły przez dwa stulecia zażartą walkę i organizowały opór. Wymusili na kapitalistach i państwach zdominowanych przez kapitalistów znaczące ustępstwa socjalne, godziwe płace, pewną ochronę przed zwolnieniami czy ubezpieczenia na wypadek bezrobocia.
Marks mylił się, jeżeli chodzi o samozagładę kapitalizmu, o zduszenie go masą towarów niedających się sprzedać oraz wzrastającą nędzę robotników na uprzemysłowionym Zachodzie. Jednak słusznie nakreślił genezę kapitalistycznych oligarchii o światowym zasięgu i przewidział niczym nieograniczoną akumulację kapitałów w rękach coraz mniej licznych i coraz bogatszych ludzi, a także wykluczenie i nędzę setek milionów istot ludzkich w Trzecim Świecie. W szczególności Marks rozumiał, że kapitalistyczna burżuazja narzucała cywilizację, w której – żeby posłużyć się jego słowami z Manifestu Partii Komunistycznej: nie pozostawiła między ludźmi żadnej innej więzi prócz nagiego interesu, prócz wyzutej z wszelkiego sentymentu „zapłaty gotówką”. Świętobliwe dreszcze pobożnej egzaltacji, rycerskiego zapału, drobnomieszczańskiej rzewności zatopiła w lodowatej wodzie egoistycznego wyrachowania. Godność osobistą sprowadziła do wartości wymiennej.
Słuchasz mnie? Znudziłem cię już?
– Wcale nie! Przeciwnie! Słucham cię uważnie…
Marks pisze o drugiej formie akumulacji kapitału, innej niż ta, którą praktykowali potentaci przemysłu, handlu i usług w świecie zachodnim w jego czasach: nazywa ją „akumulacją pierwotną”.
– Co to takiego?
Aby inwestować w produkcję potrzeba na początek kapitału, możliwie największego. Marks zastanawiał się, w jaki sposób u progu rewolucji przemysłowej kapitaliści zdobyli kapitał. Posłuchaj, jak obrazowo przedstawia to w swojej książce Kapitał: Kapitał rodzi się ociekając krwią i brudem wszystkimi porami, od stóp do głowy. […] Zamaskowanej niewoli robotników najemnych w Europie potrzebne było w ogóle jako piedestał niewolnictwo bez osłonek w Nowym Świecie. […] Handel światowy i rynek światowy otwierają w XVI wieku nowoczesne dzieje kapitału. […] Kolonie zapewniały rozwijającym się szybko manufakturom rynek zbytu i akumulację kapitału spotęgowaną dzięki monopolowi rynkowemu. Skarby, zagrabione poza Europą w drodze rabunku, ujarzmienia i rzezi, wracały do kraju macierzystego i tu przeobrażały się w kapitał.
To przede wszystkim Afrykanie – mężczyźni, kobiety i dzieci – od początku XVI w. w niewypowiedzianie okrutnych warunkach płacili za pierwotną akumulację europejskiego kapitału krwią i własnym życiem. Podam Ci przykład: w latach 1773-1774 na 775 plantacjach na Jamajce pracowało 200 tys. niewolników. Jedna średniej wielkości plantacja potrzebowała 200 Czarnych na 600 akrach, a 250 przy uprawie trzciny cukrowej. Zgodnie z dokładnymi rachunkami poczynionymi przez Marksa Anglia, tylko w ciągu jednego roku 1773, osiągnęła ze swoich plantacji na Jamajce czysty zysk sięgający 1,5 mln ówczesnych złotych funtów. Za te pieniądze powstały w Anglii olbrzymie fabryki, przede wszystkim włókiennicze. Z połączenia węgla i żelaza zrodził się potężny przemysł metalurgiczny. Miliony chłopów wraz z rodzinami napływały do miast. Pamiętasz książkę Karola Dickensa Oliver Twist, którą kiedyś dostałaś od taty?
– Tak, bardzo dobrze. Pamiętam szczególnie zakończenie, gdy Oliver mówi, że bieda jest przekleństwem.
Właśnie. Nędzne rudery, przejmujący chłód w zimie, wieczne uczucie głodu, wymizerowane i zniszczone matki, agresywni mężczyźni, pogarda i samowola policji – świat Olivera jest efektem dzikiej industrializacji Londynu napędzanej dzięki kolonialnym łupom. Victor Hugo mawiał, że „Raj bogatych zbudowany jest na piekle biedaków”.
– Więc to głównie afrykańscy niewolnicy płacili swoim życiem i cierpieniem za pierwotną akumulację?
Nie tylko. „Wartość dodatkową grabieży”, jak ją nazywa György Lukács, późny uczeń Marksa, okupili swoją krwią także Indianie z Ameryki Łacińskiej.
– Jak to?
W ubiegłym roku byłaś w rodzicami w Hiszpanii. W Madrycie widzieliście Plazza Mayor i Puerta del Sol, a później, w Kastylii zwiedziliście wspaniały pałac króla Filipa II, Escorial.
– Był przepiękny. Bardzo mi się podobał, choć było tam za dużo turystów!
Przez trzy wieki miliony Indian, często dzieci takich jak ty, poniosły śmierć w kopalniach, aby królowie Hiszpanii mogli zbudować te cuda. Potosí, miasto położone na boliwijskim Altiplano, na płaskowyżu nazywanym wówczas Alto Perú, „Wysokim Peru”, było w 1543 r. najludniejszym miastem obu Ameryk. Górujący nad nim szczyt, Cerro Rico, „Bogate Wzgórze”, poprzecinany był plątaniną żył srebra. Przez 300 lat wydobyto stamtąd 40 tys. ton rudy srebra. W kopalniach zginęły tysiące Indian Ajmara, Keczua, Moxo i Guarani.
Górnikowi nie wolno było powrócić na powierzchnię, jeśli nie miał przewidzianej ilości srebrnego kruszcu. Hiszpańscy strażnicy, uzbrojeni w piki i topory rozstawieni byli u szczytu wszystkich drabin. Dziecko, nastolatek, kobieta czy mężczyzna próbujący wyjść na światło dnia bez należnego ładunku, byli bezlitośnie zabijani i wrzucani w czeluści ziemi.
Dwa razy do roku z Altiplano schodziły w kierunku Limy i wybrzeża Oceanu Spokojnego długie rządy mułów objuczonych srebrem, złotem, cyną i innymi cennymi minerałami. Stamtąd kruszce odprawiano statkami do Cartagena de Indias, a potem do Hawany, będącej głównym ośrodkiem hiszpańskiego imperium. Wyładowane skarbami statki, eskortowane przez okręty wojenne – słyszałaś o Niezwyciężonej Armadzie – przeprawiały się przez południowy Atlantyk dwa razy w roku. Skrzynki ze złotem i srebrem rozładowywano w Kadyksie.
– I Indianie nigdy się nie buntowali?
Oczywiście, że tak, ale na ogół na próżno… Cesarz Karol V chełpił się, że włada „imperium, nad którym słońce nigdy nie zachodzi”. Przed najazdem hiszpańskich łupieżców Meksyk miał 37 mln ludzi, tyle samo, ile liczyła ludność indiańska na andyjskich płaskowyżach. W Ameryce Środkowej i na Karaibach mieszkało około 10 mln ludzi. Ogółem ludy kultur azteckiej, inkaskiej i Majów liczyły pod koniec XV w. od 70 do 90 mln osób. Wiek później było ich już tylko 3,5 mln. Prawdą jest więc, że kapitał pojawił się na świecie „ociekając krwią i błotem”.
– Więc Hiszpanie byli przestępcami?

Jeśli tak na to spojrzeć, to tak, ale nie tylko oni. Francuskie klasy dominujące brały udział w tych samych zbrodniach. Akumulacja pierwotna we Francji pod względem okrucieństwa nie ustępowała w niczym iberyjskiej – hiszpańskiej i portugalskiej – albo angielskiej. Widziałaś majestatyczne zabytki, mosty, wspaniałe rezydencje mieszczańskie w Paryżu stojące przy wielkich bulwarach, przy Canebière w Marsylii, pałace wzdłuż brzegu Garonny w Bordeaux? Ceną za nie była krew, rozpacz i cierpienie ludności zamorskiej.
Jean Ziegler
Fragment książki „Kapitalizm tłumaczony mojej wnuczce” z serii Biblioteka Le Monde Diplomatique. POLECAMY: [LINK].