David DJAÏZ: Nowy model Francji

Nowy model Francji

Photo of David DJAÏZ

David DJAÏZ

Eseista, autor książki „Le Nouveau Modèle français”.

Francja potrzebuje nowego modelu społecznego. Nie będącego kopią rozwiązań z innych państw, tylko opartego na francuskiej demografii, geografii, historii, kulturze, języku, wierzeniach i mitach – pisze David DJAÏZ

.Model francuski przestał istnieć. Jego brak w dużej mierze stoi za tym, co obserwatorzy i intelektualiści o różnych światopoglądach nazwali „francuskim nieszczęściem”. Naród bez modelu jest narodem bez busoli, skazującym się na ekonomiczną zapaść, społeczny rozpad i bratobójcze walki.

Jednocześnie sondaże pokazują, że w wymiarze jednostkowym Francuzi mają się raczej dobrze. W 2018 roku 85 proc. z nich zadeklarowało się jako raczej zadowoleni z życia (ze średnią notą 7,3 na 10), sytuując Francję na poziomie dobrej średniej europejskiej. To poczucie dobrostanu znajduje potwierdzenie w faktach, którymi są jedna z najbardziej dynamicznych demografii w Europie, niezwykłe dziedzictwo historyczne i krajobrazowe, które czyni z Francji pierwszą destynację turystyczną świata. Podobnych zalet jest więcej.

Ale paradoksalnie, nawet jeśli nasi współrodacy deklarują się jako zadowoleni ze swojej sytuacji osobistej, to obraz sytuacji całej zbiorowości jest według nich negatywny. Czy Francja nie jest czasem, jak pisze Sylvain Tesson, „rajem zamieszkanym przez ludzi, którym wydaje się, że są w piekle”? Skąd bierze się ten rozdźwięk między obezwładniającym nas poczuciem zapaści a obiektywną, pełną niuansów rzeczywistością? Odpowiedzi należy szukać w naszej niezdolności do postrzegania siebie jako pozytywnej i dynamicznej zbiorowości oraz w niemożności sformułowania i wprowadzenia w życie pewnego określonego modelu społeczeństwa.

Każdy naród potrzebuje projektu, który wprowadzi go w przyszłość. Francja posiada potężny i oryginalny model, który narodził się po wojnie i który, odbudowując Francję, otworzył jej drzwi do nowoczesności, z jej trwającymi ponad trzydzieści lat dobrobytem i stabilnością. W 1945 roku wszystkie siły polityczne i społeczne wywodzące się z ruchu oporu miały jedną i tę samą diagnozę sytuacji politycznej, gospodarczej i społecznej. Pokolenie wywodzące się z ruchu oporu potrafiło pchnąć Francję na drogę odbudowy i nowoczesności. Nie byłoby to możliwe bez postawienia twardej diagnozy o stanie państwa. Wszyscy – Mendès, Blum, Monnet, de Gaulle, a nawet Thorez – byli przekonani, że wybór między modernizacją a dekadencją może być tylko jeden. Konsensus ów sprawił, że model francuski miał bardzo mocne podwaliny, na których posadowiono ambitny, wspierany przez władze publiczne i nowe elity program odbudowy oraz transformacji struktury produkcyjnej i społecznej kraju. Nacjonalizacja, planowanie, odbudowa, ubezpieczenia społeczne itd. dały Francji niespotykany dotąd przemysłowy i społeczny rozwój.

Ten „modernizacyjny” powojenny model utrzymał się jednak zaledwie trzydzieści lat, osiągając swoje apogeum za czasów prezydentury Georges’a Pompidou, czyli między końcem lat 60. a początkiem lat 70. ubiegłego stulecia. Wtedy kraj notował wysoki wzrost gospodarczy, pozwalający twierdzić niektórym ekonomistom, że Francja stanie się drugą światową potęgą pod koniec XX wieku.

Ale nagle ten model się załamał. W 1968 roku odmieniona Francja przeżywała okres nowych perturbacji. Wojna była już tylko dalekim wspomnieniem, a pokolenie baby-boom nie mogło się doczekać, by w końcu i ono zaczęło czerpać pełnymi garściami z efektów pracy swoich rodziców – hedonizm i indywidualizm były dwoma nowymi hasłami przewodnimi. Tymczasem w następnym dziesięcioleciu, wraz z wejściem Francji w globalizację i pierwszymi kryzysami związanymi z otwarciem rynków i naszej gospodarki, powojenny model francuski zaczyna się chwiać. Uruchomił się powolny proces rozkładu, w którym pięćdziesiąt lat później nadal tkwimy. Jego objawem są spowolnienie gospodarki, regres innowacyjności, fragmentaryzacja społeczeństwa, zbiurokratyzowanie państwa, osłabienie demokracji, spadek znaczenia francuskiej kultury i nauki.

Efekty ustrojowych innowacji lat 80., takich jak dążenie do większej integracji w Europie czy decentralizacja, są mocno wątpliwe. Wszystkie te kryzysy i trudności były przedmiotem licznych opracowań, ale najczęściej były to prace koncentrujące się na poszczególnych aspektach, podczas gdy wszystkie one mają jedno i to samo źródło: niereformowalność powojennego modelu francuskiego oraz brak modelu zastępczego.

Projekt społeczny powstały po wojnie wpisywał się w kontekst narodowy i terytorialny, dotyczył bowiem Francji w większości wiejskiej, której populację cechowała bardzo niewielka mobilność. Nowy model musi wziąć pod uwagę procesy globalizacyjne, które sprawiają, że towary, kapitały, usługi i ludzie (a także, jak mogliśmy się przekonać, wirusy) coraz szybciej i z coraz większym natężeniem krążą pomiędzy państwami i kontynentami.Poprzedni model opierał się na masowej konsumpcji oraz produktywności opartej na wysokim zużyciu energii. Nowy model będzie musiał łączyć efektywność gospodarczą ze sprawiedliwością społeczną i troską o środowisko.

Są kraje, które na procesy globalizacyjne zareagowały lepiej niż my. W latach 80. media i decydenci wychwalali model japoński. Później, w latach 90., robiono to samo z modelem szwedzkim, a na początku XXI wieku z niemieckim. Teraz, ponieważ Azja rośnie w siłę, podaje się za wzór model tajwański czy południowokoreański. Można oczywiście podpatrywać to czy inne rozwiązanie za granicą, ale byłoby absurdem stawiać modele funkcjonowania innych państw za wzór do naśladowania en bloc.

Każdy naród opiera rozwój na swojej demografii, geografii, historii, kulturze, języku, wierzeniach i mitach. Model narodowy, będący bardzo złożoną syntezą elementów właściwych danemu terytorium, może skutecznie funkcjonować jedynie tam, gdzie powstał. Dlatego musimy wymyślić własny, typowo francuski model.

Aby nakreślić jego kontury, bardziej niż wyobraźni potrzebować będziemy uważności. Uważności na nie do końca słyszalne sygnały powstającego nowego społeczeństwa francuskiego, stojącego wobec takich wyzwań przyszłości, jak zmiany klimatyczne, erozja bioróżnorodności, zadyszka cywilizacji republikańskiej, starzenie się społeczeństwa, zmiany wymuszone przez cyfryzację. Uważności na to, co definiuje każdy model, co sprawia, że określony projekt społeczny daje się wcielić w życie, tak aby stał się operacyjny, zdolny do kształtowania wspólnoty narodowej na teraz i na przyszłość. Kształtowanie nowego modelu musi wyjść od analizy tego, co wydarzyło się po wojnie i co dało Francji przepustkę do dwudziestowiecznej nowoczesności. Wciąż czerpiemy z tego dziedzictwa, ale w coraz większych bólach, gdyż ostatnie dziesięciolecia są naznaczone przez powolny rozpad modelu, który przecież stanowił o naszej potędze i o naszej zbiorowej dumie. W pędzie globalizującego się świata nie możemy już zrobić kroku wstecz. By odzyskać niegdysiejszy zapał i iść z duchem czasu, musimy znaleźć własną dynamikę.

Francja roku 2021 nie ma aż tak głębokich ran jak „rozczłonkowane ciało”, które w 1945 roku zastał de Gaulle. Oczywiście, gospodarka wyhamowała, społeczeństwo – w porównaniu z narodem zjednoczonym kulturą masową lat 60. – uległo fragmentacji, więzi społeczne rozluźnieniu, a czasami wręcz zerwaniu przez dążenia identytarystyczne coraz to nowych grup obywateli. Do tego doszło zniechęcenie polityką. Mimo tych wszystkich zjawisk wciąż żyjemy w pokoju, nasza demografia jest dynamiczna, a państwo wraz z całą infrastrukturą nadal jest wydolne. Wiele czynników tożsamościowych może pomóc w tworzeniu nowego francuskiego modelu: pragnienie związania się na trwałe z jakimś terytorium, wzmocnione przez rozwój pracy zdalnej, zbiorowa świadomość konieczności troski o środowisko, przywiązanie ogromnej większości Francuzów do Republiki.

Aby zbudować nowy model, powinniśmy odnaleźć w sobie zdolność do stawiania właściwych diagnoz wobec wyzwań, z którymi przychodzi nam się mierzyć, takich jak zmiany klimatyczne, erozja bioróżnorodności, starzenie się populacji czy rewolucja cyfrowa.

Znalezienie skutecznych rozwiązań będzie możliwe tylko wtedy, gdy wprowadzimy do naszych instytucji i do debaty publicznej kulturę wybiegania daleko w przyszłość. Aby stało się to możliwe, powinniśmy na przykład zastąpić istniejącą Radę Ekonomiczną, Społeczną i Środowiskową przez Izbę Przyszłości, która pozwoliłaby wszystkim obywatelom zaangażować się w tworzenie konkretnych rozwiązań i projektów; powinniśmy także uwolnić urząd prezydenta od dyktatury „tu i teraz”, która tę funkcję przytłacza, oraz powołać do życia Komisariat Planowania z prawdziwego zdarzenia, zdolny znajdować finansowanie dla projektów Izby Przyszłości, by móc wcielać je w życie.

Oprócz polityki siłą napędową nowego modelu francuskiego powinna być „ekonomia dobrostanu”, zrywająca z gospodarką masową, która przyniosła powojenną modernizację. Nowa ekonomia powinna różnić się zarówno od kapitalizmu platformowego na modłę amerykańską, jak i od kapitalizmu z wydatnym udziałem państwa na modłę chińską. Mając na względzie dobrostan obywateli, społeczeństwa, ekosystemów, powinna ona łączyć najlepsze tradycje oraz praktyki w rolnictwie, rzemiośle i przemyśle z najbardziej innowacyjnymi odkryciami naukowymi i technologicznymi. Nowa produktywność nie będzie uwzględniać jedynie maksymalizacji zysków dla akcjonariuszy. Nie przestając tworzyć wartości ekonomicznej, będzie musiała podlegać prymatowi dobra wspólnego i przyszłości planety. Rolnictwo, zdrowie, edukacja, zrównoważone miasta, srebrna gospodarka, transport zeroemisyjny, usługi samorządowe, czysta energia – to jej najważniejsze sektory, zresztą już dziś bardzo dynamiczne. Zapewniając zatrudnienie niedające się zdelokalizować i wykorzystując know-how eksportowalne na cały świat, dziedziny te, oprócz bycia chlubą Francji, wzmocnią również więzi społeczne. Zrodzi się nowy pakt społeczny, w którym wiedza teoretyczna oraz praktyczne umiejętności – techniczne, rzemieślnicze, artystyczne – każdego obywatela będą równie ważne.

By nastał nowy pakt społeczny, nie wystarczą piękne słowa i zaklęcia; potrzeba konkretnych czynów, które muszą wyrażać się w zmianie postaw na poziomie lokalnym, by potem rozlać się na cały kraj. Już dzisiaj samorządy i społeczności lokalne mobilizują się do działań wokół transformacji ekologicznej lub problemów związanych ze starzeniem się populacji. Państwo powinno te działania wspierać, a nawet więcej: propagować je i wzmacniać organizacyjnie na terenie całego kraju.

Ta zbiorowa inteligencja już funkcjonuje całkiem dobrze. Wszędzie można dziś spotkać firmy społeczne i stowarzyszenia, które organizują tzw. „trzecie miejsca” bądź uruchamiają kawiarenki w wyludniających się małych miasteczkach. Firmy innowacyjne równie chętnie zakładają swoje siedziby w dużych centrach, jak na wsi.

.Potrzeba nam tylko więcej zapału, porównywalnego z tym, którym kierowali się członkowie ruchu oporu w latach 1944–1945. Nie oczekujmy, że zrobi to za nas jakiś zbawca narodu. Musi to być zaangażowanie każdego i każdej z nas, z was, którzy udzielacie się w stowarzyszeniach, przedsiębiorstwach, gminach, związkach zawodowych, we wszelkich instytucjach publicznych. Każdy i każda z nas jest częścią większej układanki, elementem równania. Musimy połączyć nasze wspólne wysiłki, bo tylko w ten sposób nowy model francuski będzie miał szanse zaistnieć.

David Djaiz
Tekst opublikowany w nr 36 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 stycznia 2022