Edi PYREK: Nie kłamcie, że wiecie

Nie kłamcie, że wiecie

Photo of Edi PYREK

Edi PYREK

Coach biznesu, marketingowiec i podróżnik, autor filmów, książek, spektakli teatralnych.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Co naprawdę jest ważne? Jak mamy się zorientować w tym zalewie informacji i jak się przygotować do jutra? I jakiego jutra? A może to jutro już się zaczęło? – pyta Edi PYREK

.Nasza cywilizacja istnieje od mniej więcej dziesięciu tysięcy lat. Tyle samo lat ma tykać milenijny zegar schowany w górach zachodniego Teksasu. Jest to pierwszy z milenijnych zegarów poukrywanych na całym świcie. Co rok każdy z nich ma wybijać jedno TIK TAK. Co milenium „kukułka” ma zakukać. A od czasu do czasu ma zagrać jedną, niepowtarzalną melodię. Zegar ma odmierzać kolejne dziesięć tysięcy lat naszej cywilizacji.

Przez pierwsze dziesięć tysięcy lat nauczyliśmy się używać kamiennych noży i mieszając farbę z halucynogennymi grzybami, tworzyć graffiti, potem odkryliśmy koło, maszynę parową, sposoby masowej eksterminacji tych, którzy jak u Guliwera obierali jajko z innej strony, po drodze wpadliśmy też na kobiecy orgazm, fizykę kwantową, cyklon B, Harlequiny, iPhona, botoks i Millenijny Zegar. Imponujący wynik – od kamienia do smartfona – jak na grupę człekokształtnych małp, które mają przeciwstawny kciuk i trzy razy większą pojemność mózgoczaszki niż orangutan.

Co wymyślimy dalej? Jak będzie wyglądał świat, kiedy zegar przestanie tykać? Kto usłyszy ostatnią melodię? Jakie będzie jutro?

Nie wiem. A ktokolwiek mówi, że wie, to kłamie.

* * *

.Badacze, futurolodzy, politycy i szefowie zarządów firm prześcigają się w odkrywaniu wizji przyszłości. Wyciągają wnioski na podstawie nowych odkryć i produktów. Najczęściej zapominając, że prawdziwe kwantowe skoki w rozwoju cywilizacji powstały dzięki temu, że doszło do takiej lub innej zmiany w ośrodku władzy – inna była Europa Cezara, a inna Papieża.

Niedocenianym czynnikiem zmiany jest choćby nowe podejście do seksualności. Wszystkie wielkie religie i większość rządów prezentują dziwną obsesję na punkcie seksu. Kontrolowanie aktywności seksualnej ludzi okazuje się być doskonałym sposobem na kontrolowanie człowieka. Religia, sterując życiem seksualnym wyznawcy, wpływa na całą jego tożsamość i na to, jak on pojmuje bycie „prawdziwym człowiekiem”.

Religie dały sobie prawo do mówienia nam, co możemy, a czego nie. Na swój sposób utraciliśmy więc wolność w decydowaniu o swoim życiu. Bo seks to także najpotężniejsza energia we wszechświecie – dziesięciominutowy seks wyzwala tyle energii, ile potrzeba do zelektryfikowania całego domu. Każdy z nas jest więc małą elektrownią jądrową, którą przez ostatnie kilka tysięcy lat zarządzał ktoś inny.

Kilkanaście lat temu zapytałem Jacka Kuronia, dlaczego to wszystko robił. Dlaczego walczył z systemem, siedział w wiezieniu i dawał się pałować. Jacek pokazał na siebie i powiedział: Popatrz na mnie, jak ja wyglądam. Wiesz, jak trudno wyrwać kobietę takiemu facetowi jak ja? Ale kobiety lubią bohaterów. Postanowiłem więc zostać jednym z nich.

Ta potrzeba Jacka Kuronia doprowadziła do upadku berlińskiego muru, a piękne piersi Heleny doprowadziły do zburzenia Troi, zaś sukienka Moniki Lewinsky prawie zmiotła Clintona z Białego Domu. Seks pozwolił kontrolować Hooverowi setki amerykańskich i światowych polityków, biznesmenów i artystów, a łóżkowe wygibasy Marysieńki i Napoleona pomogły w stworzeniu Księstwa Warszawskiego. Seks jest więc niedocenianą przez nas siłą kształtującą świat. Energią, która powoli zostaje uwolniona.

Pierwszy poważny wyłom w systemie pojawił się dzięki rewolucji dzieci-kwiatów. Swobodna wymiana partnerów wpłynęła na zniesienie segregacji rasowej (czarni są fajni) i ruchy feministyczne (kobieta ma prawo do orgazmu) i w konsekwencji na dzisiejszy model świata. Do czego więc doprowadzi sytuacja, w której będziemy mogli sami decydować, jakiej płci ma być partner?

Świat, gdzie małżeństwo będzie mogło być związkiem nieograniczonej ilości osób o tych samych lub różnych płciach (w Brazylii dyskutują o związkach poliamorycznych, a w USA pierwsza kobieta wzięła ślub sama ze sobą), będzie innym światem. Ludzie zaczną inaczej definiować rodzinę, związek, społeczeństwo, duchowość. Powstaną synkretyczne religie, filozofie i nowe narzędzia służące nowemu modelowi rodziny.

Ten świat już czeka w blokach startowych i przebiera nogami.

I nikt nie ma pojęcia, jak w konsekwencji będzie wyglądał.

Jeszcze inaczej zmieni świat zalegalizowanie miękkich narkotyków (prawdopodobnie w ciągu dekady zostaną zalegalizowane narkotyki halucynogenne, co już się dzieje w Holandii (legalne halucynogenne trufle), Czechach (legalny ayahuascowy kościół Daime) czy USA (legalny Native American Church, gdzie zamiast świętej hostii przyjmuje się w czasie mszy psychoaktywnego peyotla). Zalegalizowanie tych substancji doprowadzi do zmian, których sobie jeszcze nie wyobrażamy.

Prof. Andrzej Wierciński, jeden z najbardziej znanych polskich antropologów, twierdził, że nasza cywilizacji i religia (a w rzeczywistości my sami) powstały dzięki temu, że pewnego dnia najedliśmy się bliżej nieokreślonych halucynogennych grzybów. Potężny skok pomiędzy mózgiem małpy a mózgiem człowieka był możliwy tylko dzięki psychodelikom. Według najnowszych badań wystarczy jedna dawka LSD, aby doszło do trwających 6 miesięcy zmian w mózgu.

Nasze zachowanie, sposób myślenia i działania transformują. Przynajmniej na kilka miesięcy stajemy się bardziej empatyczni i otwarci na świat i ludzi. Jednak niektóre zmiany są trwalsze.

Steven Jobs przyznał, że zażycie LSD było jednym z najważniejszych doświadczeń w jego życiu, które pozwoliło mu założyć Apple. Noblista Francis Crick uważa, że tylko dzięki LSD odkrył DNA. LSD stało też za odkryciem komputerowej myszki (która powstała w laboratoriach w Stanford w czasie eksperymentu z halucynogenami). Nie mówiąc o tym, że archeolodzy badający farbę z rysunków w Lascaux odkryli w niej ślady ludzkiego DNA i halucynogenów. Jedna z pierwszych galerii malarstwa (15 000 lat p.n.e.) powstała pod wpływem magicznych grzybów.

Narkotyki i halucynogeny są więc motorem rozwoju sztuki, cywilizacji oraz ludzkiego mózgu. Co się więc stanie, kiedy ta transformująca siła stanie się powszechnie dostępna? Jak się zmieni społeczeństwo? Które fragmenty naszego mózgu się rozwiną, a które ulegną atrofii? Jak będziemy myśleć? Jak tworzyć?

A jeśli uświadomimy sobie przy tym, że średnie IQ rośnie co dekadę o 3–5 punktów, to zrozumiemy, że wczorajsi geniusze i artyści staną się jutrzejszymi idiotami. W ciągu najbliższych lat przeciętny mieszkaniec Warszawy będzie miał IQ Einsteina (156 IQ), a dzięki mniej lub bardziej legalnym halucynogenom – wyobraźnię Jobsa. Wybitnie inteligentni będą oscylowali pomiędzy IQ Leonarda da Vinci a Goethego (210 IQ).

Jaki będzie świat, w którym geniusze są normą? Jakie powstaną technologie, jakie filozofie, jakie narzędzia i jakie potrzeby?

Burning Man w Nevadzie wydaje się być najbliższą wersją takiego świata. Ponad 50 tys. ludzi (duża cześć z nich pod wpływem wszelkiego rodzaju środków zmieniających świadomość). Miejsce całkowitej wolności religijnej, seksualnej i artystycznej. Wszystko jest dozwolone. Świat z obrazów Dalego i z filmów Burtona. Ale jednocześnie ogromny socjologiczny eksperyment: społeczeństwo przyszłości, gdzie dzisiejsza ekonomia zysku została zamieniona na sharing economy, klasyczną rodzinę zastąpiła rodzina poliamoryczna, a naród – plemię. W tym świecie wyobraźnia jest nieograniczona, a prawa ograniczone do jednego: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe.

Czy jest szansa, żeby ten rodzaj społeczności stał się w przyszłości normą? Jak to zmieni rynek pracy, rynek dóbr, jakie prace, narzędzia i technologie powstaną dla tego świata? Z kim i o co będziemy toczyć wojny?

Nie wiem. A ktokolwiek mówi, że wie – kłamie.

* * *

.Futurolodzy z różnych dziedzin zbierają informacje i na ich podstawie, jak z fusów z herbaty, starają się przewidzieć przyszłość. Obiektywne wnioski wyciągają więc na podstawie subiektywnych przesłanek. Informacji wyselekcjonowanych w oparciu o indywidualne zainteresowania i wiedzę.

Innowator Kirk Citron zadał sobie pytanie, która z informacji, jakie codziennie do nas docierają, jest istotna. Na co powinniśmy zwracać uwagę? Co naprawdę jest najważniejsze?

I tak na przykład w 2010 r. najważniejsze były odkrycie wody na Marsie i nanopszczoły walczące z nowotworami. Te dwie informacje zmienią nasze życie w ciągu najbliższych lat. Która informacja w tym roku zmieni jutro?

Czy informacja, że Beata Szydło została nominowana na stanowisko potencjalnego premiera w potencjalnym rządzie jest ważniejsza od pierwszego rysunku, jaki samodzielnie wykreowała w maju 2015 r. sztuczna inteligencja?

Co naprawdę jest ważne? Jak mamy się zorientować w tym zalewie informacji i jak się przygotować do jutra? I jakiego jutra? A może to jutro już się zaczęło?

Może więc jedną z największych zmian w ostatnich latach nie jest AI, ale pewien ruch społeczny charakteryzujący się twarzowymi maskami faceta, który chciał wysadzić Izbę Lordów? Bo przecież Ruch Anonymus pokazuje nam, że pod powierzchnią powszechnego zadowolenia nie tylko kłębią się trudne do przewidzenia zmiany mogące doprowadzić do zredefiniowania systemów ekonomicznych i politycznych, lecz także zmiany o wiele szersze. Zmiany sposobu myślenia o społeczeństwie i nowy sposób interakcji z nim. Zmiana paradygmatu.

Ta transformacja jest widoczna już w samej koncepcji Anonymus. Jest zapisana w jego DNA.

Po raz pierwszy w naszej historii mamy ruch, który świadomie nie buduje jednego bohatera. „Nas jest Legion”. Nie mamy Sobieskiego, Achillesa, Cezara ani Stalina. Mamy tłum anonimowych bojowników, którzy nie wiedzą o sobie nawzajem i którzy mają moc niszczenia atomowej bomby. Al-Kaida internetowa.

Każdy może być tym, który podpali Rzym. Ta zmiana koncepcji bohatera może wpłynąć nawet na ewolucję naszego gatunku – przetrwają nie najsilniejsi, ale ci, którzy mają największe kompetencje komputerowe. Nie testosteron a IQ.

Brak jednostkowego, dokładnie opisanego i rozpoznawanego bohatera oraz względne bezpieczeństwo rewolucji (zamiast walczyć na barykadzie, wystarczy wcisnąć ENTER) zmieniają sposób myślenia o naszej sprawczości, a to wpłynie na strukturę społeczną, demokracje, sposoby sprawowania i kontroli władzy, sposób prowadzenia wojen, systemy obronne, rynek, a przede wszystkim to, kim będziemy jako gatunek.

Ale to, kim będziemy, zależy także od tego, jaką będziemy mieć perspektywę czasową. Inaczej świat widzą muszki jednodniówki, a inaczej sekwoje. Jeszcze inaczej widzi świat człowiek, który oprócz płata czołowego (którego ewidentnie brak sekwoi), ma perspektywę życia ograniczoną do kilkudziesięciu lat.

Ray Kurzweil – jeden z największych myślicieli i wynalazców XXI w., sklasyfikowany przez magazyn „Times” jako trzydziesty najbardziej wpływowy człowiek na świecie (Jobs był trzydziesty siódmy) oraz piewca transhumanizmu i „geniusz” zajmujący się w Google nowymi projektami – wierzy, że w ciągu najbliższych 20–30 lat uda się przeszczepić ludzką świadomość do maszyny, a on sam osiągnie dzięki temu nieśmiertelność. Twierdzi on także, że uda się to dzięki temu, iż w każdej z dziedzin związanych z komputerami możemy zaobserwować wzrost wykładniczy. W wyniku tego przyspieszenia koło 2050 r. niebiologiczna część naszej inteligencji będzie bilion bilionów razy potężniejsza niż niewspomagana ludzka inteligencja.

Podobnie widzi to Putin, który ogłosił, że do 2045 r. Rosji uda się stworzyć Avatara, do którego będzie można przeszczepić ludzką świadomość.

Ludzkość wejdzie na kolejny poziom ewolucji, gdzie będziemy mieli dwie podstawowe klasy społeczne. Tylko, że wówczas to nie pieniądz czy urodzenie będą najważniejsze, ale to, czy będziemy śmiertelni czy nie. W takim świecie walutą nie będzie frank czy dolar, ale czas.

I to naprawdę zmieni świat. Śmiertelność i nieśmiertelność stworzą nowe problemy i nowe rozwiązania. Ken Wilbern twierdził, że kolejny poziom ewolucji rozwiązuje problemy poprzedniego etapu, ale jednocześnie kreuje nowe.

.Nie mam więc pojęcia, jakie będzie jutro, a jeśli ktoś mówi, że wie, to kłamie. Ilość zmiennych w tym równaniu jest zbyt duża, żeby móc przewidzieć wynik. Może właśnie teraz jakiś kujon w swojej piwnicy, wykorzystując zasadę singularity i dobry genotyp, buduje coś, co kompletnie zmieni nasze jutro. I to zmieni szybciej, niż się spodziewamy.

NM9_okladka_OKGutenberg potrzebował prawie trzystu lat, aby zmienić Europę, a Facebookowi wystarczyły cztery lata, aby zmienić stosunki społeczne i komunikację międzyludzką na całym świecie. Ile czasu potrzeba dziś, aby zmienić jutro? Nie mam pojęcia, tak samo jak nie wiem, jaka będzie przyszłość. Ale wiem, że usiądę w pierwszym rzędzie i będę patrzył. Muszę tylko skupić uwagę na tym, co wokół mnie już w tej chwili jest naprawdę najważniejsze.

Wszystko, co najważniejsze.

Edi Pyrek
Tekst ukazał się w wyd.9 kwartalnika opinii „Nowe Media”. POLECAMY WERSJĘ PRINT I E-BOOK: [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 maja 2016
Fot. Shutterstock