Eryk MISTEWICZ: Człowiek, Człowiek Plus i Sztuczna Inteligencja

Człowiek, Człowiek Plus i Sztuczna Inteligencja

Photo of Eryk MISTEWICZ

Eryk MISTEWICZ

Prezes Instytutu Nowych Mediów, wydawcy "Wszystko co Najważniejsze".  www.erykmistewicz.pl

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Dla transhumanistów rewolucja NBIK jest jedyną szansą, aby gatunek ludzki nie został wyprzedzony przez Sztuczną Inteligencję. To wyścig o władzę – pisze Eryk MISTEWICZ

Lubię spotkania z Newtonem Howardem. Pokazuje on nam wszystkim, gdzie będzie świat i co tak naprawdę jest ważne. Jakie decyzje będziemy musieli już wkrótce podejmować, przed jakimi stoimy dylematami, o co powinniśmy już dziś się spierać. Słowem, co tak naprawdę jest dziś i będzie jutro najważniejsze.

Newton Howard to neurochirurg pracujący w Oksfordzie i w paryskim instytucie badań medycznych INSERM, wykładowca na Sorbonie i na George Washington University. Kieruje też dwoma laboratoriami MIT w Bostonie: Mind Machine Project oraz laboratorium „inteligencji syntetycznej”. Chirurg, psychiatra, informatyk, naukowiec – postanowił wzmocnić nasz intelekt, wprowadzając do mózgu niewielkie implanty powstrzymujące rozwój chorób Parkinsona i Alzheimera, ale także sprawiających, że lepiej kontrolujemy emocje, jesteśmy mniej podatni na depresję, zachowujemy zdolności umysłu mimo upływu wieku, etc., etc. Liczba problemów, które możemy jako ludzkość stosunkowo łatwo rozwiązać, rośnie w postępie geometrycznym przy każdym spotkaniu z Howardem.

Potrzeba mu jeszcze od dwóch do pięciu lat, aby wprowadzać implanty do mózgu i wspomagać nasz intelekt. Nie chodzi przy tym o proste impulsy elektryczne podawane do mózgu, jak w pracach prof. Alima Louisa Benabida, nie chodzi też o stymulacje magnetyczną, ale o implanty wstrzymujące naturalne, postępujące zmiany w mózgu, a następnie odbudowujące jego funkcjonowanie. Gdy będziemy mieć 90 lat, nasze mózgi będą wciąż mózgami dwudziestolatków – przekonuje Howard. Dodając, że w im młodszym wieku implant zostanie wstawiony, najlepiej przed trzydziestką, tym lepsze będą efekty: zwiększenie IQ i wszelkich możliwości mózgu, lepsze panowanie nad emocjami, zmiennym humorem, wyeliminowanie depresji. Oczywiście, implant dojdzie do kory mózgu, dotykamy w ten sposób miejsca tworzenia się ludzkich emocji.

To nie lobotomia i idee z lat 50. poprzedniego wieku, nie usuwanie części mózgu, lecz jego wspomożenie, dodanie „protezy”, udoskonalenie. Ekipa Howarda już prowadzi prace z implantami na makakach i świniach. Podobne eksperymenty trwają w Clinatec (CHU Grenoble), na Uniwersytecie Kalifornijskim prof. Dong Song pracuje nad implantem mózgu u pacjentów z epilepsją, Elon Musk prowadzi prace nad projektem Neuralink, są też projekty założycieli Google, nie mówiąc już o dziesiątkach, jeśli nie setkach projektów z tego zakresu prowadzonych w laboratoriach wojskowych na całym świecie.

Wspomaganie, protezy mózgu, implanty – to inne nazwy postępującej ingerencji w organizm człowieka. Powolne, niezauważalne wręcz przenoszenie granic ingerencji.

Argument: nikt przecież nie występuje przeciwko postępowi medycyny pozwalającej na ratowanie, przedłużenie życia. Zwolennicy transhumanizmu (niech padnie wreszcie to słowo) mówią, że niewiele oddalają się od idei szczepionek, immunologii, wzmocnienia organizmu, operacji zwalczania zaćmy poprzez implanty, sztucznego serca, zastawek, stymulacji magnetycznej mózgu, tworzenia implantów kości i chrząstek w drukarkach 3D, egzoszkieletu, ale także interwencji na poziomie DNA, sprawiania, aby człowiek nie tylko nie chorował, ale także aby jego życie było lepsze, aby miał lepsze osiągi, lepszą wydolność, aby coraz dłużej żył. Jak długo?

Dziś prowadzone prace sprawiają, że zasadne staje się pytanie o to, jak długo będzie żył człowiek. Może sto pięćdziesiąt, może trzysta, a może nawet… tysiąc lat?

Skąd przełom? Jeszcze do niedawna cztery dziedziny nauki rozwijały się osobno. Nanotechnologia – manipulująca materią na poziomie atomu; biotechnologia – transformująca organizmy żywe; informatyka – szczególnie w aspektach podstawowych; kognitywistyka, psychologia poznawcza – skupiająca się na sposobie funkcjonowania mózgu. Teraz nanotechnologia, biotechnologia, informatyka, kognitywistyka (NBIK) podążają wspólnie. Kierunkiem – modyfikacja homo sapiens, jego ulepszenie, wzmocnienie, poprawa, przełamywanie barier i granic. Dla transhumanistów rewolucja NBIK jest jedyną szansą, aby gatunek ludzki nie został wyprzedzony przez maszyny, przez Sztuczną Inteligencję, która wyszła spod ludzkiej ręki. Tak oto można zdefiniować ten wyścig: wyścig o władzę.

Najlepszy ze światów Aldousa Huxleya przybliża się, doprowadzając do koegzystencji (być może jako etapu pośredniego w rozwoju cywilizacji) trzech grup, które pozwalam sobie niniejszym nazwać: Ludzi, „Ludzi Plus” (a więc reprezentantów homo sapiens o poszerzonych możliwościach) i maszyn wyposażonych przez człowieka w Sztuczną Inteligencję. Do niedawna takie stawianie sprawy oznaczało całkowite science fiction. Dziś medycyna przechodzi z „medycyny naprawczej” do „medycyny zwiększającej możliwości”, science fiction staje się rzeczywistością.

Świat polityki zostanie już wkrótce postawiony przed koniecznością podejmowania wyborów, w których nie będzie miał ani wystarczających danych, ani aparatu pojęciowego, ani zdolności decyzyjnych. Brak nam dziś elementarnej refleksji politycznej nad konsekwencjami fuzji Sztucznej Inteligencji i robotyki, nanotechnologii, biotechnologii, informatyki, kognitywistyki…

Trzy lata temu kilkuset badaczy i praktyków, wśród których byli Elon Musk, Noam Chomsky, Stephen Hawking, Bill Gates, wystosowało apel zwracający uwagę, że Sztuczna Inteligencja niesie poważne problemy dla ludzkości. Kilka miesięcy wcześniej Stephen Hawking napisał: „Powstanie skończonej Sztucznej Inteligencji oznaczać będzie koniec ludzkości”.

Transhumanizm (a więc „ludzie plus”) stanowić ma konkurencję dla Sztucznej Inteligencji? Czy też raczej rodzaj continuum w rozwoju gatunku?

Czas życia Homo Sapiens wydłuża się i proces ten przebiega coraz szybciej. Średnia życia, wynosząca w 1750 r. 25 lat, zwiększyła się potrójnie do lat 80. XX wieku. I wciąż zwiększa się w tempie, z którego nie zdajemy sobie sprawy: o trzy miesiące w każdym roku. Oznacza to dokładnie tyle: jeśli przybył nam rok w kalendarzu naszego życia, postarzeliśmy się ledwie o dziewięć miesięcy!

Ten proces będzie przyspieszał. Nanomedycyna, manipulacja genowa, także telomeraza, enzym odpowiedzialny za odbudowę chromosomów, modyfikacja składu serum – odwiodą nas od śmierci.

Nie jest pozbawione sensu pytanie: „A jeśli człowiek, który będzie żył tysiąc lat, być może właśnie się rodzi?”. Dziecko przychodzące dziś na świat, ze średnią długością życia przy dzisiejszym stanie wiedzy szacowaną na 86 lat, na przełomie XXI i XXII wieku będzie dysponowało osiągnięciami nauki, których dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Niektóre z dzieci być może będą mogły skorzystać z opcji „człowiek plus”. I patrzeć, jak odchodzą ich najbliżsi niewyposażeni w podobny pakiet gwarantujący im wspomaganie życia. Jakże niedaleko stąd do „La Possibilité d’une île” Michela Houellebecqa.

„Wszystko to, co jest technicznie osiągalne, powinno być realizowane, niezależnie od kosztów etycznych” – to zdanie Dennisa Gabora, wynalazcy holografii, laureata Nagrody Nobla w 1971 r., jest dziś jednym z haseł transhumanistów. Napędzanych energią kolejnych odkryć, wielkich zysków spółek specjalizujących się w NBIK, pracami laboratoriów wojskowych, wreszcie fascynacją władzy publicznej, która coraz chętniej w transhumanizmie widzi szansę budowy człowieka przyszłości: człowieka bez wad, człowieka spokojnego, sprawnego, efektywnego, bez defektów psychicznych i fizycznych.

Innowacje niezależnie od kosztów stają się z wolna dogmatem polityków i przedsiębiorców. Nie tak dawno Google powołało Calico, firmę, której celem ma być znaczące wydłużenie ludzkiego życia poprzez prace nad DNA. Diagnostyka genomów, diagnostyka prenatalna, praca algorytmów to oczywiście nic innego jak wiedza o tym, z jakimi wadami może urodzić się dziecko. Z legalnym w większości krajów przyzwoleniem na aborcję w przypadku niepełnosprawności intelektualnej dziecka, które ma się narodzić (trisomia 21). Ale też coraz częściej aborcją po wykryciu mutacji BRCA1 i BRCA2, która wskazuje na możliwość (40 – 70%) wystąpienia w wieku dojrzałym raka piersi. Z przyzwoleniem na aborcję tak państwa, jak i społeczeństwa. A jeśli tak, jeśli diagnostyka genomów prowadzi do wskazania „eliminacji negatywnej”, może prowadzić też do „eliminacji pozytywnej” to znaczy do – przepraszam, ale inaczej nie sposób tego określić – „dziecka skonfigurowanego à la carte”. A więc selekcji embrionów otrzymywanych przy zapłodnieniu in vitro.

François Jacob, laureat Nagrody Nobla w 1965 r., mówił w rozmowie z Jean-Paulem Ourym dla „Wszystko co Najważniejsze” o „ogrodach możliwości”.

Teren niebezpieczny, eksplorowany coraz częściej także przez filozofów. Moralnie przesuwana granica, choć przesuwana niezauważalnie. Niewielka przecież różnica między Jeanem Rostandem, zafascynowanym biologią realizowaną przez genialnych alchemików wspomagających gatunek ludzki, a euforią Raya Kurzweila, amerykańskiego futurologa, zapowiadającego już wkrótce nadejście człowieka perfekcyjnego, bez wad i słabości. To właśnie Kurzweil twierdzi, że około 2045 roku Sztuczna Inteligencja będzie miała miliard razy większą moc niż mózgi wszystkich ludzi. Krzem zacznie z powodzeniem zastępować neurony.

A jednocześnie stare podziały w polityce, podziały na lewicę i prawicę, w epoce transhumanum przestaną mieć jakiekolwiek poważne znaczenie. Podział na biokonserwatystów i transhumanistów także będzie przebiegał w poprzek dotychczasowych podziałów. We Francji najzagorzalszy lewak José Bové, niegdyś kandydat w wyborach prezydenckich, szef bojówek rolniczych ostro występujących m.in. przeciwko uprawom GMO, opowiedział się po stronie definiowanej jako „integryści katoliccy”, po stronie obrońców dotychczasowego ładu i dotychczasowego… człowieka. „Wszystko to, co jest manipulacją na organizmie żywym, czy to roślinnym, zwierzęcym, czy tym bardziej ludzkim, powinno być zakazane” – zadeklarował.

Przypuszczam więc, że około roku 2020, może kilka lat później, pojawi się próba wpisania do aktów świata – konstytucji i praw powszechnych – zapisów, że zachowanie mózgu w stanie integralnym, bez wspomagania, stanie się pierwszym prawem obywatelskim.

Protezy mózgowe, ryzyko neuromanipulacji, neurohackingu, neurodyktatury… W tumulcie, który przecież będzie narastał, który nie będzie miał przecież wymiaru sporu idei i postaw, ale będzie efektem także wejścia do gry wielkich graczy finansowych i władz politycznych, pomiesza się prawda z fałszem, argumenty poważne stracą na znaczeniu, do najwyższego poziomu zostanie doprowadzona marketingowa, wspierana najlepszym PR kreacja rzeczywistości. Wszelki opór – przyrównywany zapewne do oporu wobec automobili – nie będzie miał sensu. Stanowiąc opór symboliczny dla ochrony naszego gatunku, bez udogodnień i wspomagania.

Czy kontrrewolucja będzie możliwa? Nie sądzę. Człowiek, który nie będzie chciał być hybrydą, „Człowiekiem Plus”, wspartym implantami, nie będzie miał szans choćby na konkurencyjnym rynku pracy. W społeczeństwie dwóch prędkości ludzie bez implantów stanowić będą klasę niższą, z czasem staną się pariasami.

.A ostatecznym celem jest przecież co innego. Clément Vidal, francuski filozof, twierdzi, że celem ostatecznym nauki jest zapobieżenie śmierci świata poprzez stworzenie nowych światów. Po „śmierci śmierci” nauka przekieruje swoje zdolności, aby przeciwdziałać „śmierci świata”. Sztuczna kosmogeneza zmobilizuje całą energię ludzkości w następnych miliardach lat. Świat stanie się nieskończony, nieśmiertelny.

Czyż nie to jest dziś i będzie jutro najważniejsze?

Eryk Mistewicz
Tekst opublikowany w nr 6 miesięcznika opinii “Wszystko Co Najważniejsze” [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 stycznia 2019