Igor MERTYN: "Pomoc społeczna w Polsce (2). Pani Iwona i jej szczęścia"

"Pomoc społeczna w Polsce (2). Pani Iwona i jej szczęścia"

Photo of Igor MERTYN

Igor MERTYN

Socjolog, autor scenariuszy filmowych, kierownik produkcji filmowej. Absolwent Socjologii Kultury Uniwersytetu Łódzkiego oraz PWSFTViT w Łodzi.

W kulturze zależności bieda staje się pułapką, a beneficjenci są w niej uwięzieni.
Matthew Spalding


 

.Piękne majowe popołudnie. Polityka społeczna, ćwiczenia ze studentami socjologii…

— Mam pytanie — dobiega głos z sali. — Właściwie to jaki model, jaką strategię polityki społecznej, pomocy społecznej mamy obecnie w Polsce?

Mam ochotę opowiedzieć im wszystko o absurdach naszego systemu. Że to, co jest, to działania doraźne, że to reakcja na konwulsje.

— W czerwcu wchodzą w życie przepisy nowelizacji ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej. To będą istotne zmiany, uporządkujemy sprawy związane z pieczą zastępczą i wsparciem rodziny. Wsparcie rodziny zastępczej i pomoc dla rodziny pomocowej będą możliwością, a nie obowiązkiem — przekonuje polityk firmujący ustawę, która ma upowszechniać zastępcze formy opieki rodzinnej. Obok ustawy o pomocy społecznej ma ona wspierać szczególnie rodziny dysfunkcyjne i niewydolne wychowawczo. Samorządy są teraz zobligowane do tworzenia stanowiska asystenta rodziny.

— Jezu, jak on mnie wtedy pi…ął tym taboretem… Chyba tak nie mogę przy panu mówić? No uderzył wtedy mnie. Chyba od tego się wszystko zaczęło. Dobra, dobra… Niech się pan nie obraża, ale ja nie mam innych słów na to, co on mi zrobił — pani Iwona ma brudne ręce od kory gałęzi, które przytrzymywała w czasie ich przycinania. — Ja zawsze lubiłam chodzić po drzewach, w ogóle lubię zieleń, taki chłopak trochę byłam — zwierza się.

.Pomoc społeczna to podejmowanie działań w celu kształtowania warunków życia, pracy, stosunków i relacji społecznych, mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa socjalnego, zaspokojenie potrzeb i zapewnienie ładu społecznego. Przed pomocą społeczną zostało postawione zadanie pomocy osobom, które przeżywają kryzysy, są niezaradne wychowawczo i ekonomicznie. W tym celu zostały zorganizowane różne formy wsparcia klientów pomocy społecznej, jak: pomoc żywnościowa, schronienie, ubranie, opieka w czasie choroby i niepełnosprawności, wsparcie rodzin w procesie wychowawczym, pomoc psychologiczna, wsparcie w poszukiwaniu pracy i usamodzielnieniu ekonomicznym. Pomoc społeczna ma także za zadanie wspierać osoby w samodzielnym radzeniu sobie w życiu codziennym, przeciwdziałać zjawiskom wykluczenia osób starszych, niepełnosprawnych, długotrwale bezrobotnych, osieroconych czy uzależnionych.

Klient pomocy społecznej powinien być podmiotem i celem działań; w relacjach z systemem pomocy społecznej powinien być również celem, a nie środkiem.

Podstawowym elementem pomocy społecznej jest praca socjalna, pomoc osobom, które zgłaszają, że nie radzą sobie w życiu. Pracownik socjalny ma wspierać klienta w procesie zdobywania przez niego samodzielności ekonomicznej oraz zdolności do radzenia sobie z wychowywaniem dzieci. W wyniku przeprowadzonego wywiadu środowiskowego w domu klienta pracownik ustala formy pomocy pieniężnej i rzeczowej, kieruje klienta do instytucji pomocowych odpowiedzialnych za wsparcie określonych grup społecznych lub osób na zlecenie samorządu.

System pomocy społecznej to zapewnienie ochrony rodzinie ze szczególnym uwzględnieniem opieki nad dziećmi opuszczonymi oraz osieroconymi.

To tyle teorii.

Drzwi do mojego pokoju w ośrodku pomocy społecznej otworzyły się z impetem:

— Czy może pan mi pomóc!? — pani Iwona wparowała do pokoju zdenerwowana. — Nie dam rady tak dłużej. Albo tej… łeb urwę, albo nie wiem co!

— Proszę najpierw powiedzieć, co się stało — próbuję ją uspokoić.

Dziecko można odebrać rodzinie w sytuacji, gdy „zagrożone jest jego dobro”, szczególnie gdy inne środki zawiodły albo gdy trzeba działać w trybie nagłym. Dziecko może trafić do placówki wychowawczo-opiekuńczej z powodu biedy w domu (zgodnie z ustawą o rodzinnej pieczy zastępczej).

.Czy w naszym kraju staje się normą odbieranie dzieci z powodu biedy?

— Wtedy to wie pan, wtedy to tak się stało z mojej winy. Słusznie uznali, że jestem taką matką…, że sobie nie radzę. Jak odzyskałam chłopaków i czytałam ten wyrok o ich odebraniu, po cichu, jak chłopaki spały, to wyłam po nocy jak suka, że tak to!… — do oczu pani Iwony napływają łzy. — Ale teraz? Za co chcą mi… Że kasy nie mam? Każdy orze, jak może. Ona nie może mi grozić!

Pani Iwona ma 30 lat, samotnie wychowuje dwójkę chłopców, 8-letniego Rasela i 10-letniego Gerarda. Od 5 lat nie pije alkoholu, od 7 lat nie bierze narkotyków.

Studenci pracy socjalnej są nauczani, że praca socjalna i asysta rodzinna mają pomagać potrzebującym rodzinom i ochronić je przed tak drastycznymi rozwiązaniami, jak umieszczenie dziecka w placówce opiekuńczo-wychowawczej.

— Czy mogą mi zabrać Rasela, bo nie mam pracy? — pyta z mokrymi oczami pani Iwona.

Ale doniesienia prasowe dotyczące historii pozbawienia praw rodziny pełne są informacji, że przyczyną utraty dzieci był brak środków do życia. Niestety, kiedy urzędnicy nie potrafią pomóc ludziom w bardzo trudnej sytuacji materialnej, chcą pozbyć się problemu. Pracownik socjalny woli złożyć wniosek o odebranie dzieci, jest bezradny, nie ma odpowiednich kompetencji, by pomóc, a takie rozwiązanie wydaje się najłatwiejsze. Znana jest historia klientki, która prosiła ośrodek pomocy społecznej o pomoc w zakupie nowego pieca do ogrzania domu. Pracownik socjalny uznał jednak, że lepiej będzie zabrać jej dzieci.

— Kiedy ja się przebudziłam? Chyba wtedy, gdy wzięłam taki syf, że prawie się przekręciłam. Pamiętam mojego Arka (ojciec Gerarda i Rasela, były partner pani Iwony). Nie miał się gdzie już kłuć, ogolił sobie głowę i wtedy w żyły na głowie sobie dawał… Ale mnie wtedy coś szarpnęło!

.Czy wokół zawodowego wychowywania dzieci powstaje biznes? Dlaczego przeglądając doniesienia prasowe, można przeczytać o tak dużej liczbie nieuzasadnionych przypadków orzekania przez sądy o odebraniu dzieci rodzicom? Szczególnie w sytuacjach, w których takie rozstrzygnięcia podejmuje się z powodu ubóstwa czy nieporadności rodziców, a nie rzeczywistego zagrożenia bezpieczeństwa dziecka.

Czy sądy i pomoc społeczna walczą z rodziną? Czy wokół wychowywania dzieci faktycznie powstał biznes opierający się na środkach z budżetu państwa? Czy zamiast pomóc rodzinie, wesprzeć ją materialnie i psychicznie, łatwiej jest oddać dzieci do placówki opiekuńczej?

Duszny gabinet burmistrza. Za prostokątnym stołem siedzą przedstawiciele miasta, pomocy społecznej, skarbnik, przedstawiciele organizacji pozarządowej prowadzącej placówkę opiekuńczo-wychowawczą.

— Jeżeli władze miasta nie zwiększą dotacji na prowadzenie placówki, będę zmuszony wyprowadzić dzieci, będziecie państwo mieli awanturę na cały kraj — oznajmia prezes fundacji. — Placówka publiczna w naszym mieście ma wyższą dotację w przeliczeniu na dziecko o 350 zł.

— Tak, tylko że pan jako prezes fundacji, podpisując umowę, zobowiązał się do wniesienia wkładu własnego — przypomina burmistrz.

Między 2008 a 2014 rokiem (dane z MPiPS) spadła liczba rodzin zastępczych spokrewnionych z dzieckiem. Dzieci odbierane rodzicom zaczęły trafiać do rodzin zastępczych zawodowych, placówek opiekuńczo-wychowawczych prowadzonych przez samorządy oraz organizacje pozarządowe.Zawodowe rodziny zastępcze oprócz miesięcznej podstawy w wysokości około 2 tys. zł otrzymują co miesiąc ok. 1 tys. zł na każde wychowywane dziecko.

Państwo wydaje niemałe pieniądze na pomoc dla rodzin dysfunkcyjnych. Ale czy odbieranie dzieci rodzinom to najlepsze rozwiązanie?

Z doniesień prasowych: 16-latek z Suwałk popełnił samobójstwo. 7 stycznia wraz z dwoma siostrami miał trafić do ośrodka opiekuńczo-wychowawczego. Powiesił się. Przyczyną rozdzielenia rodziny był brak miejsca zamieszkania. Agnieszka K., samotna matka z czwórką dzieci, nie miała gdzie mieszkać. Z powodu zaległości za mieszkanie 31 grudnia znaleźli się na ulicy.

— Mam nowego pracownika socjalnego, taka kobitka fajna, rewelacja. Będzie dobrze, jeszcze raz dziękuję, biegnę na zajęcia — cieszy się w rozmowie telefonicznej pani Iwona.

Dzwoni znajomy dziennikarz:

— Jest szansa, by zorganizował pan rozmowę z panią Iwoną albo udostępnił telefon do niej? Robię reportaż o osobach, które, wie pan, wyszły na prostą. To prawda, że ona też długi odpracowała?

— Prawda. A co do udostępnienia numeru telefonu, to spytam.

— Pani Iwono, znowu dziennikarz chce z panią rozmawiać.

— Niech pan da mu mój numer telefonu.

— Wie pan co, rozmawiałem z panią Iwoną. Ona chce trzy stówy za wywiad!

— Nieprawdopodobne — odpowiadam z uśmiechem.

* * *

— Pilarzem?! — zrobiłem wielkie oczy.

— Tak, pilarzem! Nie wierzy pan? Co? Nie dam rady?!

— Nie, nie, to po prostu… to taki męski zawód — wypalam.

— Będę na świeżym powietrzu, w ruchu. Pan wie, że ja się na kasę nie nadaję ani do taśmy. Przy składaniu maszynek do golenia czułam się jak robot!

Pani Iwona po odwyku i terapii pracuje w fabrykach przy taśmach montażowych, sprząta lub pracuje przy kasie w sklepach wielkopowierzchniowych. Udowadnia, że jest samodzielna ekonomicznie.

— Jak oddali mi Gerarda, to płakałam przez trzy dni, i to było moje pierwsze szczęście. Dwa lata walczyłam. Pan wie, co to dla mnie było? Ja po tym wszystkim nerwowa jestem. Ciągle mnie coś tak rzuca… Robili ze mnie narkomankę, alkoholiczkę i złodziejkę. Przy dziecku!

Kiedy machina systemu rusza, wyrwanie się z jej trybów graniczy z cudem. Umieszczenie dziecka w placówce lub rodzinie zastępczej ma stać się dla rodziców motywacją do zmiany. Ale odzyskanie dziecka jest bardzo trudne. Szczególnie dla osób, które nie radzą sobie nie tylko z rolą rodzica, lecz także z samymi sobą.

Patologia systemu polega na tym, że odbiera się dzieci rodzicom tylko dlatego, że są oni biedni albo bezrobotni. Sędziowie i urzędnicy zamiast pomagać — rozłączają rodziny, pogłębiając w ten sposób dysfunkcje społeczne i niszcząc życie ludzi.

Nie mam obiekcji, kiedy dzieci trafiają do rodzin zastępczych czy do placówek wskutek tego, że ich rodzice są uzależnieni od alkoholu, stosują przemoc lub są ciężko i nieuleczalnie chorzy. Ale co myśleć, kiedy dziecko zostaje zabrane rodzicom dlatego, że ci są biedni, nie mają mieszkania czy zostali pozbawieni pracy?! To jest sprzeczne z ideą pomocy społecznej. To jest zaprzeczenie idei pracy socjalnej.

.Mamy dwie tezy. Pierwsza: lepiej dziecko odebrać, niż narażać je na przebywanie w niewydolnej rodzinie. Druga: więź rodzicielska jest ważniejsza niż warunki życia. Gdy w rodzinie pojawia się bieda, wszyscy eksperci, pracownicy socjalni, psychologowie, asystenci rodziny czy prawnicy są jednomyślni. Niekorzystna sytuacja materialna nie może być podstawą do odebrania dziecka. A jednak tak się dzieje! W uzasadnieniu podają, że bieda jest efektem niezaradności, że wywołuje rozkład rodziny, a dzieci są tak zaniedbane, że może to grozić ich rozwojowi.

— Jak już miałam mieszkanie komunalne, to było szczęście następne: wyprowadziłam się od ciotki. Później odzyskałam mojego Rasela, i to było moje kolejne szczęście. Z Raselem poszło łatwiej, bo już był Gerard. Wiedziałam już, co i jak.

Pani Iwona poszła do pracy, ale wynagrodzenie nie zawsze wystarczało na życie. Mogła liczyć na zasiłek celowy, program rządowy w zakresie dożywiania dzieci w szkołach oraz stypendium socjalne dla dziecka uczącego się. Dzięki wsparciu nowego pracownika socjalnego i asystenta rodziny udało się jej uzyskać alimenty na dzieci z funduszu alimentacyjnego.

— Cholera, jak jedno pójdzie do przodu, to inne człowieka chce zadusić! — krzyczy do telefonu pani Iwona, kiedy zadzwoniła po dwóch miesiącach.

Drewniane parterowe domki, pobudowane jeszcze przed drugą wojną światową dla włókienników z pobliskiej fabryki, dawno już nieczynnej. Miasto przejęło je od skarbu państwa, ociepliło; pociągnięto kanalizację, ale już bez ogrzewania miejskiego. Mieszkańcy ogrzewają mieszkania węglem, grzejnikami elektrycznymi, olejem opałowym, czym się da. Przed domkami małe ogródki. Rozmawiamy przed domkiem.

— No wie pan, jak to dostałam, to myślałam, że mnie krew zaleje. Że normalnie… Czy ja mogę bluźnić?… Jest sposób na rozwiązanie tej sprawy?

— Jest — odpowiadam.

— No niech pan sam popatrzy, jak ja mogę za tego… płacić. Tatuś się znalazł… Pan wie, jak on mnie wtedy skatował? Ile ja miałam… 16 lat! Mówiłam panu, jak on mnie wtedy… tym taboretem?… A tylko dlatego, że sobie bezbarwną szminkę kupiłam z reszty kasy, którą mi dał na flachę. A teraz płać za…, bo alkoholik jest w domu opieki społecznej?! Ja mam płacić za niego?! On mi po śmierci mamy życie zrujnował, mamie zresztą też.

.Pracownik socjalny jest zobowiązany przeprowadzić wywiad z członkiem rodziny, aby ustalić odpłatność za jego pobyt w domu pomocy społecznej, jaką najbliższa rodzina musi uiścić, jeżeli nie ma on żadnego dochodu z tytułu renty czy emerytury. A jeżeli mieszkańcem domu pomocy społecznej jest ojciec, z którym syn (córka) nie utrzymywał (nie utrzymywała) kontaktu? A jeżeli ojciec stosował przemoc wobec swojej rodziny, w końcu ją porzucił, nie wywiązywał się z obowiązku alimentacyjnego, a środki, które posiadał, wydawał na alkohol?

— Ustaliłam, że podczas wstępnej… Pan wie, jakiej wstępnej?

— Tak.

— …rozmowy z Iwoną, że dochód jej za ostatni miesiąc przekracza kryterium o jakieś 900 zł. No ale wie pan, jej sytuacja jest, jaka jest. Ona dorabia się wszystkiego — relacjonuje pracownik socjalny.

Teraz wszystko zależy od kierownika ośrodka. Pracownik socjalny może opisać sytuację i wnioskować o umorzenie odpłatności z powodów społecznych. Wykazać, że ojciec nie wywiązywał się ze swych obowiązków i że nie utrzymywano z nim żadnych kontaktów. W ten sposób można uniknąć nieszczęśliwej opłaty i pozwolić rodzinie spokojnie żyć. Jeżeli członek rodziny nie wyrazi zgody na przeprowadzenie wywiadu środowiskowego, sprawa jest kierowana do sądu, a ten wydaje wyrok.

— Czasami to wie pan, myślę, że jestem w jakiejś pułapce, że jak nie z jednej strony, to ktoś mi z drugiej strony… — stoimy przed domkiem pani Iwony. — Jeszcze tylko muszę mieszkanie zmienić, bo tutaj to, wie pan, kto mieszka. Jestem jedna z nielicznych, co płaci za prąd i mieszkanie. Dobrze, że z tym DPS-em się udało… Przestałam palić, wolę coś dzieciakom kupić. Mam te swoje szczęścia — patrzy, jak Gerard i Rasel wracają ze szkoły, niosąc plecaki. Z daleka uśmiechają się do mamy.

Igor Mertyn
Ostatnia część cyklu, zatytułowana „Wielka stopa bezrobocia” – w najbliższą sobotę.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 października 2015