"Polska właśnie. Wińsko (13). Pogarda"
Wybrałam się z małej gminy w wielki świat, albo przynajmniej w taki, który chce za wielki uchodzić. Na Forum Ekonomiczne do Krynicy. Kilka dni wcześniej byłam w Przyborowie, wsi w gminie Wińsko, na spotkaniu z Radą Sołecką.
.Zaprosili mnie, bo mają plany, pomysły, zapał i są gotowi do działania. Chcą dogadać się, jaki jest kierunek gminy, żeby nie iść w poprzek tylko do przodu czyli z sensem.
W dzieciństwie większość z nich tu chodziła do szkoły, do klubu w pałacu, w którym mieściły się też biura PGR i mieszkania służbowe. Imprezy w klubie były dla wszystkich, dla nich, gospodarskich synów i dzieci z PGR.
Życie było, jak to za komuny, skromne, ale w jakimś takim ładzie. Pałac (a właściwie willa zwana pałacem) był perłą nie tylko Przyborowa, ale i całej gminy. Tylko zazdrościć. Do niego należało 13 hektarów gruntów, na nich zabytkowy park i ogromny, kształtny staw. Wiadomo, nie wyglądało to wszystko razem tak pięknie, jak na przedwojennych pocztówkach, ale przyzwoicie. Staw miał czyste lustro wody, przepływy były zachowane. W parku drzewa, a nie krzaki. W pałacu rynny nie przeciekały.
Już po wymuszonym upadku PGR-ów, w latach 90-tych, w pałacu nadal mieszkali byli pracownicy. W oficynach, niskich budynkach po bokach, też. W tzw. czerwonym bloku, również. Pierwsze zostały wysprzedane oficyny. Ze zniżkami, dla byłych pracowników. W czerwonym bloku mieszkania nie miały brania, bo to „gorsze miejsce”. Ale żyć się da, więc ludzie mieszkają tu do dziś. Historia pałacu, parku i stawu, jest natomiast straszna. A dla rady sołeckiej Przyborowa, wręcz niepojęta.
Jeszcze po Powodzi Tysiąclecia (1997) w pustostanach po biurach zakwaterowano tu tych, którym woda zalała domy w sąsiednich wioskach. Kilka lat później jakiś szał ogarnął Agencję (spadkobiercę PGR) i zaczęła na gwałt przekwaterowywać tak stałych mieszkańców, jak powodzian. Miał przyjść jakiś poważny kupiec i zrobić z pałacu cacko. Potem powstał zamęt, że ktoś kupił, ale nie kupił, wydzierżawił, ale nie płacił…. W Przyborowie nikt nie wie, jak było naprawdę. Pałac stał pusty, park zarastał krzakami, a staw zamieniał się w bagno. Mieszkańcy się dziwili. Po co było ludzi przesiedlać? Przecież jak się nie ogrzewa, nie wietrzy, to się niszczy!
.W końcu, w 2013 tajemniczy kupcy z Małopolski zostali właścicielami przyborowskiego skarbu. Kobieta i mężczyna o tym samym nazwisku.
Nikogo nie dziwiło, że z tak daleka, a upodobali sobie Przyborów. Wieść gminna niosła, że powstanie tu jakaś szkoła sztuk różnych albo dom wczasowy dla artystów. Miejsce jest tego warte. Położone w najciekawszej krajobrazowo i komunikacyjnie części gminy. Blisko Odry, mostu, drogi krajowej. W dodatku w czasie Powodzi Tysiąclecia, Przyborów był wyspą pośród zalanych wiosek. Zalało tylko boisko w obniżeniu przed wsią. Reszta suchutka.
Działki pod budowę zawsze tu szły jak świeże bułeczki. Stare domki wyremontowane, a nowe pobudowane na bogato. Dużo ludzi z miasta. Z Wrocławia, Lubina, Głogowa.
W mieszkańcach powstała więc ułuda, że jakiś ciekawy ośrodek w pałacu, wyczyszczony staw i utrzymany jak należy park, będzie w końcu chlubą dla wszystkich. Nie tylko dla właścicieli. Będą tu przyjeżdżać obcy, zauroczą się, kupią działki i też się pobudują.
.Minęły dwa lata. Rada Sołecka zaprasza mnie na spotkanie. Pytają mnie o pałac. Właściciel nigdy się nie pojawił, nie przedstawił sołtysowi. Elewacja odpada, okna trzaskają, herby na froncie się łuszczą. Kominy rozdziawione. Dachówki się sypią. Jeszcze stoi ale już długo nie postoi.
W obliczu prawa moje państwo mi to zrobiło! – rozżalił się jeden z członków Rady Sołeckiej. – Moje państwo! – podkreślił. – To był dobry, zdrowy budynek z ładnym otoczeniem. Niechby sobie był prywatny. Ale tak? Na zniszczenie? Na zmarnowanie? Na wstyd dla nas wszystkich? My się tak staramy o swoje domy, o podwórka, płoty, chodniki, krawężniki, a tu taki …. w najładniejszym miejscu. I jaki majątek po PGR-ze zmarnowany. Przecież to państwowe, nasze. I nasze państwo tak nam zrobiło? I sobie? Tyle pogardy dla nas? Niby dlaczego? Nie liczy się Przyborów, jego mieszkańcy, majątek Państwa. Nic. To czysta pogarda przecież!
Pomyślałam sobie, że dawno nie spotkałam kogoś tak propaństwowego, jak tu, na spotkaniu z Radą Sołecka w Przyborowie.
Nazajutrz sprawdziłam w dokumentach. W 2013 roku pan i pani, udziałowcy spółki ze sztuką w nazwie, z Małopolski, nabyli całość od Agencji Nieruchomości Rolnych. Z podatkami nie zalegają, bo za zabytek podatków się nie płaci. Głównie dlatego, że zabytki wymagają stałych nakładów na utrzymanie ich w stanie nie gorszym niż są w momencie zakupu, bo zabytek, nawet prywatny, to skarb narodowy. Owej dbałości nikt od właścicieli nie egzekwuje. Kto by tam zabłądził, jaki kontroler do jakiegoś Przyborowa w samym kątku jakiejś tam gminy Wińsko na Dolnym Śląsku. Pomyślałam nawet dobrodusznie, że to kolejna naiwna firemka, która myślała, że ją stać na remont, że dostanie kredyt i dofinansowanie na takie cacko, ale nic z tego nie wyszło i teraz nie może się pozbyć. Już chciałam współczuć i zaproponować pomoc w sprzedaży, zanim się zawali.
.Nie zdążyłam wystosować odpowiednich pism do właścicieli, konserwatora, nadzoru budowlanego i innych instytucji, bo pojechałam do Krynicy.
I tu przeżyłam szok. Otóż na najważniejszym bankiecie Forum Ekonomicznego, z udziałem najważniejszych w Małopolsce i całej Polsce VIP-ów, część artystyczną (fenomenalną i na bogato) poprowadziła firma, ze sztuką w nazwie.
No, bankrut to to nie jest. Szacunek wśród polityków i zarządzających musi mieć. Sprawdziłam na ich stronie internetowej pod hasłem „partnerzy”. Na sztuce niewątpliwie też się zna. Tylko jakąś tam nieruchomość zabytkową, w jakiejś tam gminie Wińsko, w jakimś tam Przyborowie ma w pogardzie.
Jolanta Krysowata