Pauline de BODMAN, Laura GIARRATANA: "Le Petit Journal. Projekt niebanalny"

"Le Petit Journal. Projekt niebanalny"

Photo of Pauline de BODMAN

Pauline de BODMAN

Współtwórczyni warszawskiego Le Petit Journal.

Photo of Laura GIARRATANA

Laura GIARRATANA

Współtwórczyni warszawskiego Le Petit Journal.

Kiedy się żyje z dala od swego kraju, niezbędny jest dostęp do informacji o nim. Dlatego też założono w 2001 r. w Meksyku Lepetitjournal.com — dziennik przeznaczony dla ekspatriantów, dostępny w 40 miastach w różnych częściach świata, przekazujący lokalne wiadomości w języku francuskim.

.Dziennik ten jest obecny od 2007 r. w Polsce. Jego celem jest wyjaśnianie bieżących wydarzeń, pomoc w zrozumieniu polskich kodów kulturowych, społecznych i politycznych, ale również wspieranie czytelników w rozwiązywaniu problemów życia codziennego. Proponuje szeroką informację nie tylko francuskim ekspatriantom, ale również miłośnikom języka francuskiego w Polsce i przyjaciołom Polski we Francji. Mówimy o aktualnych problemach politycznych, gospodarczych i kulturalnych, ale również o historii. W naszym dzienniku czytelnik znajdzie także porady dotyczące dnia codziennego i rozrywek w Warszawie. Wielu znanych ludzi dzieli się z nami swymi przemyśleniami w wywiadach.

LePetitJournal.com/Varsovie dociera do coraz większego grona. W 2014 roku mieliśmy 200 000 wejść. Ponad 2500 abonentów otrzymywało codzienny newsletter, a 2000 zostało wpisanych na naszą stronę na Facebooku.

.Ze szczególnym zainteresowaniem odbierane są artykuły „historyczno-liryczne”, jak np. relacja z wizyty generała de Gaulle’a w cukierni Bliklego przy Nowym Świecie, historia miłości Mikołaja Chopina, ojca wielkiego Fryderyka, czy opowieść o Romain Garym z czasów, kiedy nazywał się jeszcze Roman Kacew. Matthieu Rubio, Francuz polskiego pochodzenia żyjący w Warszawie, ukazuje nam Wielką Historię poprzez małe historie dnia codziennego.

Ale najlepszym sposobem pokazania francusko-polskiej przyjaźni i sposobu, w jaki przestawiamy ją w Le Petit Journal, będzie chyba ostatnia opowieść z tej serii, o bohaterze mimo woli, dzielnym, beztroskim i zuchwałym Jeanie Gasparoux.

JEAN GASPAROUX — kiedy Francuz ląduje w samym środku Powstania Warszawskiego

.Duch buntu jest uniwersalny, ale w ciągu całej historii Francuzi i Polacy wykazywali się szczególnym zapałem i szaleństwem w tej dziedzinie, ich samotni bohaterowie pojawiali się znikąd, by zmienić życie jednej lub wielu osób, przebieg bitew czy nawet opinię o narodzie. Jednym z takich ludzi zasługujących na lepsze poznanie jest Jean Gasparoux, uosabiający ducha francuskich outsiderów, działający z właściwą sobie zuchwałością, wielki improwizator.

W kompanii B3 powstańców warszawskich walczył małomówny wąsacz noszący beret z trójkolorową naszywką. Był to Francuz, który nie mówił po polsku, nazywał się Jean Gasparoux. Nazwisko wskazywało na pochodzenie z regionu Owernii, ale tak naprawdę nie wiemy, skąd pochodził ten ekstrawagancki osobnik. Wiemy tylko, że był porucznikiem, lekarzem i spadochroniarzem, że uciekł z oflagu gdzieś na Pomorzu i że ukrywał się w Warszawie… Dołączył do kompanii B3 w pierwszych dniach powstania, ponieważ jej dowódca, Marian Wichrzycki „Szwarc”, mówił po francusku.

.8 sierpnia, kiedy Niemcy szykowali się do ataku na budynek na skrzyżowaniu Puławskiej i Idzikowskiego broniony przez kompanię B3, Jean Gasparoux wyszedł nagle na otwarty teren, pokrzykując coś po francusku, najwyraźniej w celu sprowokowania niemieckiego dowódcy do pojedynku. W tym momencie opowiadania z przyjemnością wyobrażamy sobie obelgi w dialekcie owerniackim wnoszące się pod gorącym letnim niebem… Ale czy Gasparoux był rzeczywiście owernijczykiem?

Nasz bohater umawia się z niemieckim oficerem na pojedynek. Czyn Gasparoux jest desperacki, samobójczy. Cała linia frontu zamiera i dwaj kowboje stają naprzeciwko siebie, ze spluwami za paskiem, w odległości stu metrów.

W samo południe, na środku ulicy, z jednej strony pojawia się francuski spadochroniarz w łachmanach, który niedawno uciekł z obozu, by wrócić do siebie, ponieważ część Francji została już wyzwolona. Z drugiej strony stoi pewny siebie oficer, który pragnie wykazać się brawurą i pokazać swym podwładnym, że jest lepszy od Francuza.

Wszystkie oczy są wbite w pojedynkowiczów, jakby przybyłych z innych czasów. Nikt nie widzi Polaków, którzy ukryci na drugim piętrze budynku przygotowują wielką bombę z granatów i materiałów wybuchowych zdobytych na wrogu.

Niemiec i Francuz pudłują i pojedynek zostaje przerwany. Francuz wraca do braci Polaków, a niemiecki oficer rzuca rozkaz do kontrataku na broniony budynek. Ledwo Niemcy podnoszą się do szturmu, Polacy zrzucają na nich olbrzymią bombę z drugiego piętra. Wybuch ogłusza obrońców na wiele dni, a z Niemców zostają jedynie buty….

.Niecałe trzy tygodnie później, 27 sierpnia, niemiecki czołg wjeżdża w ulicę Czerniakowską od ul. Nowosieleckiej i zaczyna ostrzeliwać barykadę. Polacy, którzy padli na dno okopu, stwierdzają nagle, że ostrzał został wstrzymany. Panuje całkowita cisza. Podnoszą głowy i widzą nieprawdopodobną scenę: Jean Gasparoux wyszedł przed czołgi i tanecznym krokiem przekracza ulicę kręcąc kolorową parasolką i śpiewając „tra-la-la”. Niemcy są zbyt zdumieni, by strzelać.

Zrzut ekranu 2015-07-10 (godz. 22.08.39)Jean Gasparoux przeżył Powstanie Warszawskie, pomimo że zachowywał się cały czas jak kapitan Haddock z komiksu „Tintin”, wrzeszcząc na wroga i zmieniając wynik walk, kiedy mu przyszła na to ochota. Przez 63 dni powstania nie został nawet draśnięty. Pod koniec powstania część powstańców przebiera się w cywilne ubrania, by ukryć się w tłumie, ale Jean Gasparoux nie ma zamiaru udawać polskiego cywila! Jego towarzysz broni, Eugeniusz Ajewski, opowiada, że spotkał Francuza po kapitulacji, ciągle dumnie noszącego beret z trójkolorową naszywką… Nie wiemy, co się z nim stało po wojnie, mamy tylko informację, że być może wrócił do Francji.

No więc czy ten sakramencki typ był wyjątkowo odważny, czy szalony? W rzeczywistości łączył te dwie cechy: Jean Gasparoux był Francuzem. To wyjaśnia wszystko…

Matthieu Rubio
Pauline de Bodman i Laura Giarratana
www.lepetitjournal.com/Varsovie

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 lipca 2015
Fot.Shutterstock