
Unia Europejska to świetny projekt, ale wymaga prawdziwych reform
Reforma Traktatu jest potrzebna. Warto jednak zastanowić się, w jakim kierunku ma ona iść. Takiej refleksji dotychczas brakuje, bo brakuje diagnozy, jakie są słabe strony działania Unii – pisze Jan PARYS
.Wiele lat temu Premier Jan Olszewski, pragnąc podkreślić znaczenie decyzji Sejmu, zadał słynne już pytanie: „Czyja będzie Polska?”. Dziś Unia Europejska, do której należymy na mocy referendum z czerwca 2003 roku, stoi przed ważnymi decyzjami. Jest przygotowywana nowelizacja Traktatu o Unii Europejskiej, który określa jej cele i sposób funkcjonowania. Rada Europejska, a potem parlamenty poszczególnych państw będą wkrótce decydowały o kierunku zmian w funkcjonowaniu Unii. Może warto dziś postawić pytanie: „Czyja ma być Unia Europejska?”.
Odpowiedź dla każdego demokraty wydaje się prosta. Unia jest dla obywateli i dla przedsiębiorców, którzy pragną wolności, oraz dla państw, które pragną suwerenności.
Reforma Unii Europejskiej została uruchomiona jesienią 2022 roku. Najpierw mówił o tym 29 sierpnia 2022 roku w Pradze kanclerz Niemiec Olaf Scholz, a potem, 1 września tego samego roku, w przemówieniu do korpusu dyplomatycznego w Paryżu, prezydent Francji Emmanuel Macron. Wtedy z ust obu tych polityków padły podobne postulaty. Na przykład by rozszerzyć Unię Europejską. Jednak jako warunek rozszerzenia podano reformę Traktatu w kierunku zmiany systemu podejmowania unijnych decyzji. Nie może być bowiem takiej sytuacji, by np. kraje Europy Środkowej same podejmowały decyzje geopolityczne, zrywały kontakty z Rosją, eskalowały konflikt lub samodzielnie podejmowały inicjatywy współpracy z USA. Aby ograniczyć swobodę państw europejskich uważanych za podżegaczy wojennych, zapowiedziano zwiększenie kompetencji Komisji Europejskiej kosztem państw członkowskich. Ma być także wprowadzony większościowy system podejmowania decyzji przez Komisję, zwłaszcza w dziedzinie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Będzie zlikwidowane prawo weta, które dotychczas zmuszało do uwzględniania interesów każdego kraju i poszukiwania konsensusu. Państwa utracą istotne dla swej suwerenności uprawnienia. Unia ma się stać potęgą geopolityczną kosztem suwerenności państw członkowskich. Temu właśnie służy także koncepcja autonomii strategicznej, która oznacza niezależność Unii od USA. Suwerenność Unii Europejskiej będzie budowana między innymi dzięki minimalizowaniu wpływów Stanów Zjednoczonych w Europie.
Kilka tygodni po wystąpieniach polityków z Niemiec i z Francji Komisja Konstytucyjna Parlamentu Europejskiego stworzyła sześcioosobowy zespół, który miał przygotować reformę Traktatu o Unii Europejskiej, czyli reformę Unii. Zespół reprezentował różne frakcje polityczne, lecz pięciu jego członków należało do tzw. grupy Spinellego, czyli zwolenników przekształcenia Unii w europejskie superpaństwo. Zespół nie działał w sposób koncyliacyjny. Zamiast szukać rozwiązań kompromisowych, które w tak ważnych kwestiach sensu stricto konstytucyjnych powinny odpowiadać wszystkim ugrupowaniom politycznym, zastosowano metodę przegłosowywania rozwiązań. Oznacza to, że nowelizacja Traktatu odpowiada tylko ugrupowaniom politycznym zainteresowanym centralizacją Unii Europejskiej.
.Nie trzeba chyba tłumaczyć, że w Unii, tak jak w każdej organizacji, im większa centralizacja władzy, tym mniej demokracji. Zatem przyjęty do procedowania projekt nowelizacji Traktatu jest wyraźnie politycznie jednostronny. Stąd nie należy się dziwić, że krytycy proponowanej nowelizacji podnoszą kwestie demokracji i suwerenności państw członkowskich jako wartości zagrożonych przez procedowany projekt. W odpowiedzi można usłyszeć, że ten, kto nie wspiera centralizacji, nie rozumie współczesnego świata, który ma charakter globalny. Tymczasem Unia Europejska, jeżeli chce odgrywać znaczącą rolę w świecie, musi mieć scentralizowane i sprawne kierownictwo. Krytyków centralizacji nazywa się pogardliwie „suwerenistami”, bo mają przedkładać interesy poszczególnych państw nad dobro całej Unii. Zarysowany spór dotyczy więc tego, który model kierowania Unią jest bardziej skuteczny, oraz tego, który jest bardziej demokratyczny; co jest ważniejsze: interesy pojedynczych państw członkowskich czy interes Unii jako całości.
Proponuję, by na proces nowelizacji Traktatu i zmian w Unii spojrzeć z innej strony. Nie ma co ukrywać, że poparcie dla koncepcji centralizacji władzy w Unii Europejskiej oznacza osłabienie pozycji każdego małego i średniego kraju w Unii. Zatem wprowadzenie tej koncepcji w życiepogłębi zjawisko, którego właściwie nikt nie kwestionuje, tj. pogłębi już istniejący tzw. deficyt demokracji w Unii Europejskiej. Wiem, że dla wielu zwolenników centralizacji władzy w Unii nie są to kwestie istotne, bo interes Unii jako całości uważają za nadrzędny wobec innych problemów. Jest jednak poza tym inny problem rzadko dotychczas podnoszony, który powinien być rozwiązany, kiedy mówimy o zmianach Traktatu i o reformie Unii. W pełni zgadzam się, że reforma Traktatu jest potrzebna. Warto jednak zastanowić się, w jakim kierunku ma ona iść, co jest najpilniejsze do zmiany w funkcjonowaniu Unii. Wydaje się, że takiej refleksji dotychczas brakuje, bo brakuje diagnozy, jakie są słabe strony działania Unii.
Należy pamiętać, że Unia ma swą konkretną genezę. Po zakończeniu II wojny światowej politycy martwili się o jedno – co zrobić, by nie doszło do nowej wojny między państwami europejskimi. Wtedy uznano, że najlepszym sposobem na zahamowanie polityki imperialnej jest umocnienie kooperacji gospodarczej w Europie. Przyjęto, że poprzez ekonomizację polityki zapewnimy Europie trwały pokój. Jak wiemy, to się udało. Dziś Unia próbuje wyraźnie odejść od tego fundamentu, jakim jest ekonomizacja polityki. Coraz częściej kwestie polityczne i ideologiczne stają się nadrzędne wobec kwestii gospodarczych. Poza tym stawia się przed Unią nowe zadanie, tj. prowadzenie politycznej gry w wielobiegunowym świecie. Może warto się zastanowić, czy to słuszny kierunek ewolucji projektu jednoczenia Europy.
Spójrzmy także na Unię Europejską od strony gospodarczej. Nie ma co ukrywać, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat wprowadziła ona szczególny typ kapitalizmu, który coraz mniej przypomina wolny rynek. Dziś mamy w Unii kapitalizm nadmiernych regulacji, który niszczy konkurencyjnośćgospodarkieuropejskiej. Jeżeli dojdzie do dalszej centralizacji władzy w Unii, to biurokracja i ideologia zniszczą jeszcze bardziej zdolności rozwojowe europejskiej gospodarki, w tym także polskiej. Tymczasem w Azji i w USA mamy kapitalizm bardziej wolnorynkowy, który zapewnia przedsiębiorstwom więcej wolności i czyni je bardziej konkurencyjnymi.
Gdy porówna się osiągnięcia gospodarcze Unii Europejskiej i USA z ostatnich 20 lat, to widać, że pozycja naszego kontynentu na tle Stanów Zjednoczonych jest coraz słabsza. W 2008roku gospodarka europejska była większa od amerykańskiej(16,3 biliona dolarów do 14,8 biliona dolarów). W 2022 roku Unia wytworzyła PKB o wartości 16,6 biliona dolarów, a PKB USA wyniosło 25,5 biliona. Dziś PKB USA jest większe od PKBUnii, i to wyraźnie większe! O europejskim potencjale przemysłowym najlepiej świadczy to, że dziś 2/3 unijnego PKB to usługi. Z tych tendencji gospodarczych trzeba wyciągnąć wnioski dla dalszego funkcjonowania Unii, czyli dla kierunku reformy Traktatu. Niestety, autorzy dotychczasowego projektu nowelizacji Traktatu nie brali wspomnianych czynników pod uwagę.
.W ostatnich 20 latach również udział Unii Europejskiej w światowym PKB spadł dramatycznie, zwłaszcza w dziedzinie przemysłu. Przemysł uciekł z Europy do Azji ze względu na nadmiar unijnych regulacji, a zwłaszcza ze względu na wysokie ceny energii elektrycznej. A zasada jest taka, że jak nie ma przemysłu, to i nie ma innowacji, które sąźródłem największych zysków i rozwoju. Najlepsze uczelnie są dziś poza Unią, największe banki są poza Unią, najważniejsze koncerny przemysłowe są poza Europą. Dystans gospodarczy i technologiczny między Europą a USA i resztą świata rośnie. Podkreślam: rośnie! Widzimy marginalizację gospodarki UE na tle USA i reszty świata. Obserwujemy spadek poziomu życia w Europie na tle USA. Sztuczna inteligencja powstała w USA, ale pierwsze prawo, które ogranicza jej zastosowania, wytworzono w Unii Europejskiej. Nie wiem, czy to jest powód do dumy. Ten przykład najlepiej pokazuje, do czego jest zdolna Unia Europejska i jak funkcjonuje jej mechanizm gospodarczy. W Brukseli mamy do czynienia z brakiem pragmatycznego myślenia o gospodarce. W działaniach Unii dominuje podejście biurokratyczne i ideologiczne. Patrząc na wyniki gospodarki UE i USA w ostatnim dwudziestoleciu, można powiedzieć, że w Brukseli nikt nie rozumie, czym jest prowadzenie biznesu. Najkrócej mówiąc, firmy potrzebują więcej wolności, a mniej regulacji.
Potrzebujemy Europy, która zapewnia korzyści wszystkim państwom i przedsiębiorstwom, a nie tylko najsilniejszym graczom, którzy wykorzystują swą dominującą pozycję. W rezultacie centralizacji, która ma być wprowadzona na podstawie proponowanej nowelizacji Traktatu, w Europie nastąpi osłabienie wolnego rynku, firmy będą miały mniej wolności gospodarowania, a to zagraża dotychczasowemu poziomowi życia obywateli w Europie. Zamiast wspierać budowę wspólnych interesów gospodarczych państw członkowskich, obserwujemy dążenie do przekształcenia Unii w superpaństwo, które za pomocą władzy politycznej ma dyrygować zarówno obywatelami, jak i życiem gospodarczym. Wiemy, jak takie centralne kierowanie gospodarką kiedyś się skończyło w bloku państw socjalistycznych.
.Analiza danych z ostatnich lat pokazuje wyraźnie, że brukselskie superpaństwo jest drogą do osłabienia gospodarki i podważenia dotychczasowego poziomu życia obywateli w Europie. Nie ma co ukrywać, że tzw. strategia lizbońska, która miała zapewnić Europie pozycję gospodarczego lidera na świecie, zakończyła się fiaskiem. Dziś nadmiar regulacji ogranicza europejską gospodarkę. Tysiące nowych szczegółowych norm paraliżuje działalność przedsiębiorstw. Każda nowa regulacja ogranicza rozwój w kolejnym sektorze gospodarki. Dążenie do unifikacji i regulacji wszystkiego nie tylko niszczy konkurencyjność. Jest de facto formą protekcjonizmu, który ma chronić unijny rynek przed towarami i usługami z innych, bardziej rozwiniętych regionów świata. A im słabsza konkurencyjność europejskiego przemysłu, tym silniejsze dążenie do protekcjonizmu. Superpaństwo mogłoby istnieć, gdyby reszta świata funkcjonowała podobnie, tj. z podobną biurokracją. Jednak świat idzie inną drogą, drogą gospodarczej wolności. Unia nie da rady się od tego bardziej wolnego gospodarczo świata izolować. Musiałaby bowiem funkcjonować jako gospodarka zamknięta, podobnie jak gospodarki państw socjalistycznych. One trwały, dopóki izolowały się od wolnego rynku na świecie. Zatem dziś Unia z własnej woli przegrywa wyścig o pozycję na świecie ze względu na przyjęty model kapitalizmu, tj. gospodarki nadmiernych regulacji.
Zatem trzeba tłumaczyć obywatelom, że Unia Europejska to świetnyprojekt, ale dziś jest to instytucja chora. Dlatego wymaga prawdziwych reform, które zwiększą wolność gospodarowania i zwiększą wolność obywateli. Tego euroentuzjaści nie rozumieją. Zatem oni o konieczną naprawę Unii walczyć nie będą. Tylko nowy, bardziej wolnościowy model kierowania zapewni uratowanie i rozwój Unii Europejskiej. Proponowana dotychczas nowelizacja unijnych traktatów jest rozwiązaniem błędnym. Nie tylko odbiera narodom suwerenność. Prowadzi przede wszystkim do osłabienia gospodarczego Europy i tym samym do politycznej marginalizacji naszego kontynentu na świecie. Prawdziwa reforma Unii to zadanie, które jeszcze jest przed nami.
Jan Parys
Tekst ukazał się w nr 63 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].