Unia Europejska. Związek coraz ściślejszy czy coraz silniejszy?
Rysująca się przed Unią Europejską przyszłość ma dwa wymiary. Od czasu traktatu rzymskiego w kolejnych traktatach mówi się o stworzeniu „coraz ściślejszego związku” pomiędzy Europejczykami (nie narodami). Z drugiej strony mamy wizję Europy „niepodzielnej, wolnej i żyjącej w pokoju” nakreśloną przez George’a H.W. Busha podczas przemówienia w Mainz w 1989 roku. Rosyjska inwazja na Ukrainę każe zastanowić się nad tymi dwiema przyszłymi drogami. Unia może być niepodzielna, wolna i cieszyć się pokojem tylko wtedy, kiedy będzie silna. Na ściślejszy związek przyjdzie czas później – pisze prof. Žiga TURK
.Najnowszą inicjatywą służącą zacieśnianiu relacji w ramach Unii Europejskiej jest trwająca Konferencja w sprawie przyszłości Europy. Przeprowadzono w jej ramach konsultacje z tysiącami obywateli i przedstawiono kilka błyskotliwych pomysłów. Prace te przyćmiła jednak brutalna napaść Rosji na Ukrainę. Wojna zmienia wszystko. Wiele dobrych pomysłów dotyczących kwestii społecznych, rewolucji cyfrowej, deficytu demokracji, neutralności klimatycznej itp. wydaje się teraz drugorzędne, a nawet naiwne, wobec egzystencjalnego zagrożenia wojną. Nagle okazuje się, że problem nie polega na tym, że Europa nie jest wystarczająco ścisłą unią, lecz na tym, że niektórzy jej członkowie nie są wystarczająco bliscy ideałowi liberalnej demokracji. Niektóre decyzje na poziomie UE wymagają konsensusu. Problemem jest to, że Europa nie jest całościowym bytem, nie jest wolna, a już na pewno nie funkcjonuje w pokoju z samą sobą.
Dwieście lat temu pokój w Europie znajdował się w gestii Francji, Prus, Austro-Węgier i Rosji. Pierwsze trzy zasiadają dziś z powodzeniem w Radzie Europejskiej. Rosji tam nie ma. Tego, czy Rosja jest europejskim krajem, nie rozstrzygnęła jeszcze ani Europa, ani sama Rosja.
Białoruś, Ukraina i Gruzja nie mogą swobodnie decydować o swoich sojuszach. Państwa bałkańskie, niebędące jeszcze członkami UE, mogą do tego aspirować, ale prace nad akcesją posuwają się wolno. Wielka Brytania natomiast wystąpiła z Unii, a niektórzy rozważają usunięcie Polski i Węgier za nieprzestrzeganie standardów demokracji liberalnej. Wszystko to osłabiało niepodzielność, wolność i pokój w Europie jeszcze przed rosyjskim atakiem na Ukrainę.
Ukraina nie walczy ani o liberalną demokrację, ani o bardziej zjednoczoną Unię Europejską. Walczy o własną narodową suwerenność. Walczy o swoją wolność jako państwo narodowe. Państwa narodowe pozostaną z nami jako wartościowe części składowe Unii Europejskiej. Z ponadnarodową tożsamością i przekazywaniem prerogatyw europejskiemu superpaństwu można zacząć flirtować dopiero po zabezpieczeniu suwerenności narodowej. To dlatego ma ona większe znaczenie w tych państwach, które były kiedyś pod sowiecką okupacją. Tam niepodległości nie uważa się za coś danego na zawsze. Niektórym na Zachodzie trudno to niestety zrozumieć. Nie chodzi o to, że w Europie kierujemy się innymi wartościami – mamy po prostu inną historię.
Widać to szczególnie dzisiaj. Przyjęcie 10 marca przez Parlament Europejski wzmożonej moralnie rezolucji, w której wzywa się Komisję Europejską do ukarania Polski i Węgier za naruszanie zasad demokracji, nastąpiło w mało odpowiednim momencie, kiedy Polska znalazła się dosłownie na pierwszej linii frontu, przyjmując miliony ukraińskich uchodźców. Podobnie niefortunne jest rozpoczęcie procedury naruszeniowej przeciwko Węgrom na dzień po ogłoszeniu „niewłaściwych” wyników wyborów. Z drugiej strony – w czasach, które wymagają jedności, Warszawa i Budapeszt mogłyby podjąć działania uwzględniające głosy krytyki i postarać się znaleźć drogę porozumienia. Viktor Orbán powinien powstrzymać się od kroków, które można uznać za flirt z Putinem. Prawdziwym wrogiem nie jest przecież Bruksela, ale Moskwa. Priorytetem jest teraz jedność w obliczu wroga.
Wrogami nie są również Warszawa i Budapeszt. Nazywanie rządów niektórych demokratycznych państw członkowskich UE faszystowskimi przypomina niepokojąco podobną taktykę stosowaną przez Putina w stosunku do Ukraińców.
Unia Europejska powinna podchodzić mniej rygorystycznie do wewnętrznych spraw swoich państw członkowskich, zacieśniając jednocześnie współpracę w dziedzinie gospodarki, bezpieczeństwa i strategicznej autonomii. Brexit jest dobrą ilustracją tego, że naciski na ściślejszą integrację mogą doprowadzić do osłabienia Unii, która w tym przypadku utraciła jedno mocarstwo nuklearne.
Pięćdziesiąt lat temu prezydent Nixon udał się do Chin. W chińskich „mediach związanych z rządem” (jak nazywa je Twitter) o tej historycznej okazji pamięta się o wiele bardziej niż w Stanach Zjednoczonych. Chińczycy cytują Nixona, który powiedział wtedy, że Chiny i USA powinny „zbudować nowy światowy porządek, w ramach którego państwa i narody o różnych ustrojach i systemach wartości mogłyby żyć w pokoju, szanując siebie nawzajem, a jednocześnie nie zgadzając się ze sobą”.
Ten przepis na utrzymanie pokoju jest tak naprawdę europejskim wynalazkiem. Pokój westfalski z 1648 roku zakładał, że każde państwo ma prawo wyboru własnej religii, a pozostałe państwa nie mogą ingerować w jego wewnętrzne sprawy. Wydaje się, że takie westfalskie podejście proponują dzisiaj Chiny jako pomysł na pokojowe i harmonijne relacje z Zachodem.
To właśnie dzięki westfalskim zasadom świat może stać się bezpieczniejszy. Z państwami, w których przestrzega się zasad, działają instytucje demokratyczne, a firmy nie są przedłużeniem państwowej władzy, moglibyśmy prowadzić nieskrępowane interesy. Do pozostałych krajów będziemy musieli podchodzić bardziej ostrożnie, jeżeli chodzi o inwestycje zagraniczne, eksport technologii czy uzależnienie od importu energii, żywności i surowców.
.Taki świat potrzebuje silniejszej Unii Europejskiej – bardziej zjednoczonej gospodarczo, prowadzącej bardziej zjednoczoną politykę bezpieczeństwa i dążącej wspólnie do strategicznej niezależności. Jednocząc się w tych dziedzinach, Europa będzie bardziej niepodzielna, wolna i daleka od konfliktów. Dobrze wiemy, że jesteśmy sobie bliscy jako narody i członkowie tej samej zachodniej cywilizacji. Te więzy będą się jeszcze zacieśniać.
Prof. Žiga Turk