
Barbaria Putina
Nawet jeśli Putinowi uda się zrealizować jego imperialne dążenia, Ruś Kijowska na zawsze pozostanie dla Rosji stracona. Ukraińcy nigdy nie wybaczą nam barbarzyństwa – pisze Nina L. CHRUSZCZOWA
Płaczę, gdy oglądam rozdzierające serce sceny przedstawiające mieszkańców Kijowa chroniących się w metrze przed brutalnym atakiem prezydenta Rosji Władimira Putina. Moskiewskie rakiety spadające na ukraińską stolicę to ponury żart historii: Rosjanie dewastują miasto, które mój pradziadek, przywódca Związku Radzieckiego, Nikita Chruszczow, z wielką miłością odbudowywał po niszczycielskiej okupacji hitlerowskiej w czasie II wojny światowej.
Wojskowi mówią o oblężeniu Kijowa przez armię rosyjską. To perfidne działanie – Putin dobrze zna okrucieństwo tej wojskowej taktyki. Sam pochodzi z Petersburga, który jeszcze jako Leningrad ucierpiał w wyniku trwającego prawie 900 dni bezlitosnego oblężenia prowadzonego przez niemieckich nazistów. Zginęło w nim około 1,5 miliona Rosjan, a cały Związek Radziecki stracił ponad 20 milionów ludzi w walce z Adolfem Hitlerem w czasie II wojny światowej. W tamtym okresie Rosja była obrońcą Europy – teraz Putin uczynił ze swojego państwa jedno z najbardziej bezwzględnych zagrożeń dla kontynentu.
Wojenna propaganda Władimira Putina jest w swej istocie sowiecka – Rosja przeciwko wszystkim wrogom; kto nie jest z nami, ten przeciwko nam. Jednak teraz jest ona bardziej przebiegła niż kiedykolwiek. Nie ma tu masowych czystek, jak w czasach Józefa Stalina, nie ma masowego entuzjazmu w tworzeniu państwa. Choć z pewnością istnieje chęć promowania postawy Kremla. Dlaczego? Nawet jeśli – z sankcjami lub bez sankcji – obowiązują ograniczenia dla zachodnich wartości, takich jak demokracja i wolność, przez długi czas nie było żadnych ograniczeń na zagraniczne towary. Wygoda i rosyjskość nie stoją już w sprzeczności. Współczesny Rosjanin może być nacjonalistycznym patriotą w BMW lub Volkswagenie. Częstym obrazkiem na drogach w Rosji jest błyszczący samochód produkcji niemieckiej z naklejką na zderzaku: „Na Berlin” lub „Dziękujemy dziadkowi za zwycięstwo, a babci za wytrzymałe naboje” – wszystko w nawiązaniu do 1945 roku. W ten sposób państwo rosyjskie robi na złość Zachodowi, używając „ich” produktów do wspierania „naszej” ideologii.
Wybiórcza interpretacja przeszłości przez rosyjskiego prezydenta ujawnia jego historyczne obsesje. Latem 2021 roku Putin napisał obszerną rozprawę o tym, dlaczego Ukraińcy są w gruncie rzeczy Rosjanami, odtwarzając ulubioną narrację historyczną wielu rosyjskich władców, zarówno carów, jak i Sowietów. Wyjaśnił, dlaczego Ukraina – której nazwa jest tłumaczona jako „Krawędź (Rosji)” i bywa zastępowana nazwami Małorosja lub Mała Rosja – należy do Moskwy.
A przecież stosunki między Moskwą a Kijowem tradycyjnie naznaczone są poważnymi tarciami i wrogością. Wrogość Ukraińców wobec Rosji trwa znacznie dłużej, niż tylko od kiedy to Putin oderwał od Ukrainy Krym i wsparł militarnie oraz w inny sposób separatystyczne terytoria Doniecka i Ługańska na wschodzie kraju.
Historia pokazuje, że na przestrzeni wieków Ukraińcy starali się uciec spod kontroli większej, dominującej Rosji. Zaciekle dążyli do uniezależnienia się od rosyjskiej supremacji; twierdzili nawet, że założenie Kijowa prawie 400 lat przed Moskwą daje im przewagę. Elementy takich działań pojawiają się już od lat osiemdziesiątych IX wieku, kiedy to istniała Ruś Kijowska, protosłowiańskie państwo Rosjan i Ukraińców. Zauważmy też, że Taras Szewczenko, ukraiński poeta z XIX w., stał się bohaterem narodowym, ponieważ żarliwie wychwalał pragnienie wolności swojego narodu.
Położony między Zachodem a Wschodem wczesny Kijów zachował pewną niezależność pod rządami książęcej rosyjskiej dynastii Rurykowiczów w XIII i XIV wieku. W wiekach XVI i XVII półautonomiczne państwo kozackie, terytorium znane wówczas jako Sicz Zaporoska, zawarło swego rodzaju „układ stowarzyszeniowy” z imperium rosyjskim.
Układ trwał do czasu, gdy caryca Katarzyna Wielka uznała, że ma dość niesfornego nieposłuszeństwa Kozaków zaporoskich i ich dumnej niezależności. W 1775 roku rozkazała zlikwidować Sicz, oficjalnie ogłaszając ten region częścią Noworosji (terenów na zachodzie Rosji). To właśnie tę Noworosję Putin stara się dziś odtworzyć, na wzór dziedzictwa Katarzyny.
Od XVIII wieku Moskwa traktowała Ukrainę praktycznie jak kolonię, wysysając jej surowce i zboże na rzecz władzy centralnej. Jednak terytorium to, uważane niegdyś za spichlerz Związku Radzieckiego, zachowało swój odrębny język i kulturę. Zwyczaje te trwały od reżimu carskiego do komunistycznego.
Jednak pod rządami sowieckiego przywódcy Józefa Stalina na początku lat trzydziestych XX wieku opresja wobec Ukrainy osiągnęła wyjątkowe rozmiary. Aby wymusić kolektywizację gospodarstw rolnych, Stalin zarządził oddanie przez Ukrainę wszystkich prywatnych ziem i upraw do dyspozycji państwa. Chciał w ten sposób zapewnić wyżywienie radzieckim robotnikom w czasie działań industrializacyjnych prowadzonych przez niego wszystkimi siłami. Skutkiem tych działań był Hołodomor, Wielki Głód, który na początku lat trzydziestych XX pochłonął wiele milionów istnień ludzkich. Ta śmiertelna porażka dodatkowo pogłębiła nieufność Ukraińców wobec Rosjan.
Jednak przed końcem dekady Stalin wysłał do Kijowa Chruszczowa, aby ten pomógł ożywić ukraińskie rolnictwo. Mój pradziadek czuł silną więź z tym regionem. Pracował jako górnik w Donbasie w pierwszych latach XX wieku i często nosił jaskrawo haftowane ukraińskie koszule ludowe. Jego żona, moja prababcia Nina, pochodziła z zachodniej części Ukrainy i była z tego dumna.
Jednak tłumienie ukraińskiej dumy narodowej od zawsze było celem Kremla. Nawet wtedy, gdy odbudowywał gospodarkę, Chruszczow miał zapewnić kontrolę nacjonalizmu i zadbać o utrzymanie nastrojów antyradzieckich na wodzy. W 1939 r. nadzorował on niełatwe i brutalne przejęcie Zachodniej Ukrainy od Polski.
Jeden z dokumentów pochodzących z tamtych czasów znalezionych przeze mnie w domu rodzinnym cytuje mojego pradziadka: „Jeśli powiesimy kilku wojujących opozycjonistów na głównym placu Lwowa, pozostali będą w mniejszym stopniu skłonni do buntu”. I są to słowa człowieka, który naprawdę lubił Ukrainę i pomógł jej podnieść się z popiołów.
Swietłana Aleksijewicz, laureatka Literackiej Nagrody Nobla, będąca pół-Ukrainką, często opowiadała mi historie o silnej wrogości tego regionu wobec Rosjan. Jak niedawno wyjaśniła osobiście, skupiała się „nie tylko na [moim] pradziadku, ale także na tych, którzy mieli ukraińskie powiązania, a którzy byli jego następcami. Leonid Breżniew i Michaił Gorbaczow zawsze stawiali centrum na pierwszym miejscu. Nie podobała nam się ich dominująca postawa władzy”.
W języku rosyjskim Ukraińcy bywają potocznie, i często pogardliwie, określani mianem „chochołów”. Określenie to pochodzi jeszcze z czasów Siczy Zaporoskiej i w przybliżeniu oznacza „kępkę” – odniesienie do pojedynczego pasma włosów na ogolonej głowie Kozaka. Z kolei Ukraińcy nazywają Rosjan „Moskalami”, co jest obraźliwym określeniem całej ludności Rosji, a nie tylko mieszkańców Moskwy.
W okresie dorastania często spędzałam lato w Kijowie u krewnych. Do dziś pamiętam, jak wyśmiewano się z mojej rzekomej moskiewskiej „wyższości”, choć nie wydaje mi się, żebym ją okazywała. Wystarczyło, że jestem Rosjanką.
Dziś to poczucie wyższości wobec Ukraińców wydaje się zaszczepione w Rosjanach. Putin sztywno wydaje rozkazy przeprowadzenia ukraińskiej „operacji specjalnej” (co jest jego eufemizmem zastępującym słowo „wojna”), siedząc samotnie na końcu dużego białego stołu. Jego świta przytakuje z daleka, skupiona na drugim końcu tego stołu, stojącego w ogromnej sali na Kremlu. Aż za bardzo przypomina to czasy Stalina. Tymczasem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, nieogolony były komik w wojskowej oliwkowej zieleni, wraz ze swoim zespołem przemierza ulice Kijowa. Wywiązuje się z zadania, przewodząc swojemu narodowi w obliczu śmiertelnej napaści sąsiada, który stał się wrogiem.
Obraz tych dwóch mężczyzn – podobnie jak obrazy rosyjskich czołgów na ukraińskich drogach oraz zwęglonych i zdewastowanych budynków w miastach – sugeruje, że tysiąclecie rosyjskiej strefy wpływów na Ukrainie dobiegło tragicznego końca.
.Nawet jeśli Putinowi uda się zrealizować swoje imperialne dążenia, Ruś Kijowska na zawsze pozostanie dla Rosji stracona. Ukraińcy nigdy nie wybaczą nam tego barbarzyństwa.
Nina L. Chruszczowa
Tekst ukazał się w nr. 39 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].