Jan ŚLIWA: Czy to już rewolucja?

Czy to już rewolucja?

Photo of Jan ŚLIWA

Jan ŚLIWA

Pasjonat języków i kultury. Informatyk. Publikuje na tematy związane z ochroną danych, badaniami medycznymi, etyką i społecznymi aspektami technologii. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

W sieci masowo pojawiają się patriotyczne pieśni – angielskie, irlandzkie, hiszpańskie. Może są na szybko stworzone przez AI, a może są w internecie od dawna, a teraz dopiero wyskakują w wyszukiwarkach. Ogólny nastrój: jesteśmy dumni z naszych przodków, nie boimy się, przed byle kim nie zginamy karku. Ludzie przestali się bać. Nie krępują się głośno mówić, że polityczna poprawność budzi w nich odrazę – pisze Jan ŚLIWA

.W 1989 r. komunistyczna Niemiecka Republika Demokratyczna świętowała swoje 40-lecie. 7 października przez Berlin przemaszerowała pruskim krokiem wielka parada. Wszystko było pod kontrolą. Było niezadowolenie, ludzie uciekali już na Zachód przez Węgry. Byli opozycjoniści, ale obawiali się sowieckich czołgów. Tymczasem sowieckie czołgi nie weszły. Obecny tam Michaił Gorbaczow napomniał niemieckich towarzyszy słowami: „Kto się spóźnia, tego karze los”. Było to wielkim zaskoczeniem. A 9 listopada upadł Mur Berliński.

W sieci do dziś można znaleźć NRD-owskie dzienniki TV z tamtych dni. Do ostatnich dni prowadzący byli pewni swego i nie mieli litości dla wrogów systemu. Przypomina mi się to, gdy oglądam relacje obecnych mainstreamowych mediów z ostatnich wydarzeń w zachodniej Europie i Ameryce. Ten sam butny ton, wyzywający ekstremalną prawicę, ultraprawicowców, nacjonalistów i podobne reakcyjne elementy wszelkiej maści. Czy dziennikarze ci skończą na śmietniku historii podobnie jak ich NRD-owcy koledzy?

Charlie Kirk obala monopol informacyjny lewicy

.Widmo krąży po Europie? Krąży i krąży… Wiem, to nie pierwszy raz, gdy widzę Wiosnę Ludów na horyzoncie. Ale czasem wielka zmiana potrzebuje wielu podejść. Tym razem iskrą była śmierć konserwatywnego aktywisty i influencera Charlie Kirka podczas wiecu na campusie Utah Valley University mord dokonany na oczach 3000 widzów. Lewicowy mainstream określa Kirka jako (ultra)prawicowego aktywistę, zwolennika Trumpa itp. To wszystko, by wzbudzić u odbiorców niechęć, poczucie, że „dobrze mu tak”. Pozostawił żonę i dwójkę małych dzieci.

Jego głównym przekazem był powrót do tradycyjnych wartości i tradycyjnej rodziny, poczucie godności białego chrześcijanina, jak również wszystko to, co drażni lewicowych liberałów. Występował zdecydowanie w obronie życia. Potrafił spokojnie dyskutować z oponentami, pytając o to, kiedy właściwie zbiór komórek staje się człowiekiem. Konkretnie pytania zamiast wrzasku potrafią być irytujące i zbijać z tropu. Zachowując proporcje – Sokrates takimi pytaniami wyprowadzał z równowagi Ateńczyków, dlatego go otruli.

Wikipedia wymienia jego liczne politycznie niepoprawne poglądy, ale czy są one błędne? Niektóre na pewno tak. Ale czy błędem jest nazywanie „chińskim wirusem” COVID-19, który prawdopodobnie wydostał się z laboratorium w Wuhan? Kirk stwierdził, że „islam to miecz, którym lewica chce poderżnąć gardło Ameryce”. Ekspresyjne, ale czy błędne? Kirk głosił takie herezje jak to, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety oraz że trzeba uważać na transkobiety w damskich szatniach. Żądał trybunału norymberskiego dla lekarzy przeprowadzających operacje zmiany płci. Wikipedia określa te operacje eufemizmem „gender-affirming care”. Gdy się jednak wie, do jakich powikłań doprowadzają i jak mogą zniszczyć zdrowie psychiczne, raczej można uznać autorów Wikipedii za ekstremistów.

Było mu coraz bliżej do ewangelikalistów, w tym do wierzących, że amerykańskie podstawowe dokumenty są wyprowadzone z Biblii. Twierdził za nimi, że przed ponownym przyjściem Chrystusa ewangelikaliści muszą zdominować siedem aspektów życia: rząd, media, edukację, biznes, rodzinę, religię i rozrywkę. Był zwolennikiem prawa do broni, zaznaczając, że campusy powinny być chronione przez uzbrojonych strażników i powinny tam być wykrywacze broni.

Był współzałożycielem organizacji Turning Point USA (Punkt Zwrotny USA), propagującej konserwatywne poglądy wśród młodych ludzi, zwłaszcza na uniwersytetach. Są one zdominowane przez lewicę, próby wygłoszenia nieprawomyślnego referatu kończą się groźbami, pikietami lub wrzaskiem i waleniem w okna. Kirk nazywał uniwersytety „wyspami totalitaryzmu”, mówił też o marksizmie kulturalnym (według Wiki to teoria spiskowa). Będąc sam młody (zginął w wieku 31 lat), miał łatwość nawiązywania kontaktu. Nie był dziadersem pouczającym, jak to pół wieku temu było lepiej. Sam też żył według swoich reguł. Nie kłócił się, tylko rozmawiał. Miał szybko rosnącą grupę zwolenników – w bezpośrednim kontakcie i na mediach społecznościowych. Naruszał monopol. Był niebezpieczny, bardzo niebezpieczny.

Charlie Kirk miał wielki wpływ na rzesze młodych ludzi. Śmierć zrobiła z niego męczennika. Ale druga strona widzi to inaczej. Lewicowe media i komentatorzy nie są w stanie powstrzymać radości. Wróg to wróg. Z wrogiem się nie układa, wroga trzeba zniszczyć. Na razie reakcje jego zwolenników są spokojne. Nie widzimy takiej fali przemocy, jaką po śmierci George’a Floyda widzieliśmy w wykonaniu ruchu Black Lives Matter. Natomiast mainstreamowe lewicowe media nie były zdolne do refleksji. Szczerze mówiąc, nie znałem Kirka, nie zdawałem sobie więc sprawy z jego charyzmy. Naprędce stworzone utwory poświęciło mu wielu artystów. Są wśród nich Adele i Rihanna, tak więc nie mówimy o jakiejś prawicowej niszy. Wdowa po nim, Erika, przejmuje pałeczkę. Ruch nie zginie. Kiedyś te kamienie drgną i polecą jak lawina…

Tommy Lwie Serce Robinson

.Drugą ważną postacią w tych dniach był Tommy Robinson, angielski działacz walczący z masową imigracją. Nie otarł się on o salony, nie studiował w Eton eleganckiego języka ani techniki debaty oksfordzkiej. Ale walcząc z przejmowaniem kraju przez obcych, nadstawiał karku, gdy inni się kulili lub kolaborowali. Jego cockney to raczej londyńskie doki niż West End. Ze swoim pochodzeniem miał w swoim życiu rozmaite kontakty, również nieciekawe. Obecnie wyciągają je liberalne gazety i się delektują każdym jego znajomym, który wszedł w kontakt z prawem. Dobrze to znamy – żałosne.

Co do prawa, sam Robinson bywał aresztowany i skazywany, zwłaszcza za walkę z muzułmańskimi gangami gwałcicieli. Przez lata wykorzystywały one białe dziewczynki z ubogich środowisk i były kryte przez władze w ramach walki z rasizmem. Powiedzmy to otwarcie – był to proceder przypominający składanie ofiar z ludzi przez Azteków. Tym razem w roli Huitzilopochtli wystąpił demon antyrasizmu. Łajdactwo to było tym większe, że wykorzystywano przewagę socjalną – bogaci składali ofiary z biednych, bogaci lewacy o ustach pełnych praw człowieka. Białe dziewczynki były traktowane jak white trash, białe śmiecie. Gdzie byli obrońcy praw kobiet? Tommy siedział w więzieniu, a panowie sędziowie w perukach cieszyli się życiem. Kto jednak był prawdziwym kryminalistą?

Ostatnio Tommy Robinson był inicjatorem wielkiego marszu „Unite the Kingdom” (Zjednoczmy Królestwo) przeciw nielegalnej imigracji, a za dumą z własnego dziedzictwa. Ilu było uczestników? To ta sama zabawa co zawsze. Guardian podał, że 50 tysięcy. Najczęściej powtarzaną liczbą jest 110 tysięcy, powtarzaną za większością. Organizatorzy mówią, że było do 3 milionów, a milion swobodnie. Na pewno dużo, bardzo dużo.

Na ulicach Londynu pojawiło się morze flag. Był tam brytyjski Union Jack, a jeszcze częściej angielska flaga z biało-czerwonym krzyżem św. Jerzego. Skąd się wzięły? Były przecież tępione jako symbol nacjonalizmu. Widocznie ludzie mieli je gdzieś zadołowane lub błyskawicznie zareagował wolny rynek. Na marszu pojawili się przedstawiciele wielu narodów Europy. Na tym etapie czuli raczej wspólnotę interesów w walce z brukselską scentralizowaną biurokracją. Bo w wielu krajach problemy są podobne. W Niemczech regularnie dochodzi do ataków nożem. Niedawno migrant wepchnął 16-letnią dziewczynę z Ukrainy pod pociąg. Rozmawiała właśnie przez telefon, jej dziadek był świadkiem morderstwa. Władze opowiadały najpierw historyjki o wypadku, jednak na ramieniu ofiary znaleziono DNA tego Irakijczyka. Czy upamiętniono ofiarę? Oczywiście nie, nie można przecież podsycać rasizmu. Ofiary traktowane są jak śmieci. Po każdym brutalnym mordzie organizowane się manifestacje – przeciwko prawicy. Mordercy uznawani są za chorych psychicznie i wkrótce wypuszczani. Dyskusje na ten temat tępi brutalna cenzura.

Co będzie dalej?

.W sieci masowo pojawiają się patriotyczne pieśni – angielskie, irlandzkie, hiszpańskie. Może są na szybko stworzone przez AI, a może są w internecie od dawna, a teraz dopiero wyskakują w wyszukiwarkach. Sławią dawnych bohaterów, którzy dawali przykład odwagi i godności. Z Hiszpanii znalazłem pieśń o Don Kichocie, który mimo przeciwności stara się walczyć w słusznych sprawach, nie zważając na śmiech otoczenia. Anglicy śpiewają o brytyjskim lwie, który znowu jest gotów ryknąć. Ogólny nastrój: jesteśmy dumni z naszych przodków, nie boimy się, przed byle kim nie zginamy karku. Ludzie przestali się bać. Nie krępują się głośno mówić, że polityczna poprawność budzi w nich odrazę.

Ale czy podziwiam ich wszystkich? Można zarazić się dumą z czynów hiszpańskich nieustraszonych tercios, siejących postrach swoimi pikami we Flandrii, zwłaszcza że język brzmi godnie i dostojnie, a Flandria leży daleko od nas. Ale gdy słyszę niemieckie pieśni sławiące krzyżaków lub niezłomnych bojowników Freikorpsu, mam już mieszane uczucia. Trzeba bowiem pamiętać, że dzielni wojownicy kraju A swymi potężnymi mieczami rozpłatywali czaszki dzielnych wojowników kraju B lub C. A więc ta wojowniczość dobra jest w pieśniach, ale lepiej jej nie przenosić do realnego życia. Godność tak, ale nie agresja i zemsta. Z tym że to nie ja o tym decyduję. Można się spodziewać fali patriotyzmu i nacjonalizmu, tym mocniejszej, im bardziej tłumione były te uczucia. Łatwo się domyślić, że najsilniej blokowane były u Niemców. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Spójrzmy na Ukrainę. Na początku wojny wydawało się, że znajdą sobie nowych bohaterów, a oni jednak wyciągnęli z lamusa Banderę i Szuchewycza. Strach pomyśleć, kogo celebrować będą Niemcy. A czarne mundury SS firmy Hugo Boss prezentowały się naprawdę elegancko.

W tej chwili bunt ten wygląda czysto i szlachetnie, ale co będzie dalej? Gdy rozdrażnią mnie liberalne elity, lubię sobie posłuchać Édith Piaf śpiewającą rewolucyjną pieśń Ça ira! („Uda się!”). Czysty głos, mocne słowa: od trzystu lat traktuje się nas jak bydło, ale to się kończy, panie królu – lud bierze sobie swoje prawa! Ale dalej jest: „uda się, uda się, uda się – arystokraci na latarnię!”. No tak… Przypomnijmy, że rewolucja francuska straciła cnotę już w pierwszy wieczór, gdy ścięto m.in. mera Paryża i komendanta Bastylii, którego zarżnął nożem pewien rzeźnik. Ich nabite na piki głowy pokazywały paryżanom, że nie skończy się na cytatach z Woltera i Rousseau.

Pamiętamy bunty płonące słomianym ogniem, gasnące po chwili. W Paryżu często przeradzają się w bezsensowne rozruchy, palenie samochodów i rabowanie sklepów jubilerskich – tak było z Żółtymi Kamizelkami. Inne prowadzą do długotrwałych konfliktów, gdzie praprzyczyna szybko zostaje zapomniana. W ten sposób mały incydent – wyrzucenie w Pradze cesarskich urzędników z okna (podobno na kupę gnoju) – doprowadził do trzydziestoletniej wojny, która wyniszczyła Niemcy i okolice. Inne grzęzną w marazmie urzędniczym lub są zawłaszczane przez inną klasę żądną władzy i pieniędzy albo też odzyskiwane przez aparatczyków starego systemu, jak było z Solidarnością. Sąsiedni kraj może wykorzystać zamieszki do zainstalowania usłużnego rządu lub do rozbioru kraju.

Zawsze jednak takie ruchy mają konsekwencje. Jeżeli mają konkretne podstawy, krok po kroku zmieniają system, według zasady „kropla drąży skałę”. Mogą też doprowadzić do ciągu połączonych zdarzeń, które wymkną się spod kontroli. Po rewolucji francuskiej Europa nie mogła już wrócić do starej sytuacji mimo prób restauracji.

.Obecnie gniew wygląda na mocny, spowodowany jest też konkretnymi przyczynami: postępującym ubożeniem i brakiem bezpieczeństwa. Ale czy ruch wyda liderów, czy znajdzie teoretyków? Francuski ruch Żółtych Kamizelek czekał tylko na liderów, którzy by go poprowadzili i sformułowali program, o którym można by dyskutować, zamiast tydzień po tygodniu demolować Paryż. Nikt się jednak nie zgłosił.

Kto napisze nową wersję pamfletu Czym jest stan trzeci?? W 1789 r. esencja brzmiała tak: „1. Czym jest stan trzeci? – Wszystkim. 2. Czym był dotychczas w ustroju politycznym? – Niczym. 3. Czego żąda? – Ażeby stał się czymś”. A dzisiaj? Filozofowie, do roboty! Wygląda na to, że stoimy na początku wielkiego procesu, który jeszcze chwilę potrwa. Ale ancien régime w dawnej formie raczej nie wróci.

Jan Śliwa

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 września 2025
Fot. Jaimi JOY / Reuters / Forum