Jan ŚLIWA: Polska – Szwajcaria Europy Środkowej

Polska – Szwajcaria Europy Środkowej

Photo of Jan ŚLIWA

Jan ŚLIWA

Pasjonat języków i kultury. Informatyk. Publikuje na tematy związane z ochroną danych, badaniami medycznymi, etyką i społecznymi aspektami technologii. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Czy jest tak dobrze, a będzie jeszcze lepiej, czy ktoś śni w słodkiej krainie ułudy i się narodowo bałamuci? Ale skoro tylu widzi szansę awansu do wyższej ligi, jest może ona realna, choć przy pechu i złej grze może się nam ostać ino sznur – pisze Jan ŚLIWA

Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna…

.Długo wydawało się to normalne: na świecie wojny i zamachy, a w Polsce nic. Mało ważny kraj, na uboczu, co by się miało dziać. Jednak z biegiem czasu zaczyna to być zastanawiające. W takiej Francji, gdy w piłkę gra Francja, Algieria, Tunezja lub Maroko, po meczu płoną samochody. I to niezależnie od wyniku. W Niemczech na 1 Maja albo i spontanicznie. Czasem tłum muzułmanów krzyczy „Śmierć Żydom!” lub cieszy się z masakry w Izraelu. Synagogi są pod ochroną. W nudnej niegdyś Szwecji regularnie dochodzi do strzelanin. A w Polsce nic. Czy to marsz prawicy, czy marsz lewicy – przejdzie sto tysięcy od A do B, i tyle. Nie ma ani jednej rozbitej szyby, obrabowanego sklepu, spalonego samochodu. Najgorszy incydent to wyciągnięty środkowy palec i wulgarne okrzyki. Zachodni reporterzy filmują płonące race (od dołu wygląda groźniej) i szukają agresywnych twarzy – też lepiej w mocnym zbliżeniu. Jak znajdą jakieś niepoprawne hasło, co może być ustawką, piszą o marszu neonazistów.

Owszem, była prawdziwa przemoc: w 2010 r. Ryszard Cyba zamordował działacza PiS Marka Rosiaka. Ale jednak było to raz, 13 lat temu. A na co dzień ulice są bezpieczne, kelnerka może po północy sama wrócić z pracy do domu. Dlaczego tak jest? Ludzie senni jacyś, flegmatyczni? A może społeczeństwo jeszcze nie jest przeorane nowinkami?

Może po prostu, wbrew katastroficznej propagandzie, w Polsce sporo rzeczy jednak działa. Populistyczny rząd dba o populus, raczej redukuje różnice niż je wzmacnia. To dbanie o słabszych nie zabija jednak przedsiębiorczości, Polska rozwija się dobrze. Może więc byłby czas, żeby wszyscy besserwisserzy zamiast pouczać Polskę, przyjrzeli się jej? Park Narodowy Zdrowego Rozsądku, dziedzictwo europejskie. Może lepiej je zachować w dobrym stanie, bo dokąd w przeciwnym razie będą przed postępem uciekać niemieccy, francuscy i szwedzcy emeryci?

Powstają ciekawe książki: Rafał Ziemkiewicz – Wielka Polska, Jacek Bartosiak – Najlepsze miejsce na świecie, ostatnio doszedł Igor Janke – Siła Polski. Czy jest tak dobrze, a będzie jeszcze lepiej, czy ktoś śni w słodkiej krainie ułudy i się narodowo bałamuci? Ale skoro tylu widzi szansę awansu do wyższej ligi, jest może ona realna, choć przy pechu i złej grze może się nam ostać ino sznur.

Ostatnio ci, dla których Marsz Niepodległości to nazistowski spęd, szli, krzycząc: „Polska, Polska” pod biało-czerwonymi flagami, z zatkniętą dumnie flagą z symbolem Polski Walczącej. Padały słowa o wielkiej Polsce. Jak powiedział Oscar Wilde, naśladownictwo jest najwyższą formą pochlebstwa. Najwyraźniej narracja oparta na pedagogice wstydu już nie chwyta. Ponieważ jednak wiatr historii zmienił kierunek nagle, wielu płynie wciąż dawnym kursem, halsując pod wiatr. Stąd równoczesne wypowiedzi o wzmocnieniu muru na granicy z Białorusią i o jego rozebraniu. Dla pocieszenia – w Niemczech, u naszego wielkiego mentora, też można równocześnie słyszeć sprzeczne wypowiedzi.

Na świecie mnożą się teksty o rozwoju polskiej gospodarki i armii. W Niemczech z dystansem i niepokojem, z obowiązkowym akapitem na temat praworządności, gdzie indziej bardziej otwarcie. „Daily Telegraph” pisze właśnie, że Polska chce przejąć od Niemiec koronę przemysłowego centrum Europy. Nie zaraz, ale ma na to szanse.

Może zalani codziennym marudzeniem nie zauważamy tego. Muszą to za nas zauważyć inni. Nie jest źle. I stalowa wisienka na torcie: samoloty C-130 Hercules i ewakuacja polskich (i nie tylko) obywateli z objętego wojną Izraela. A w drugą stronę wracają do Izraela rezerwiści. Zdecydowana akcja, budzi respekt. Kolejny sygnał, że Polska to nie jakaś smętna ciućma, potrafi czegoś dokonać, można na nią liczyć, ma gest.

Tak więc Polska zgłasza swoją obecność. Przed laty ukazała się książka wyzwanie Japonia, która potrafi powiedzieć „nie”. Była dla wielu takim szokiem jak obecna Polska, która (czasem) mówi „nie”. Polska, która – jak powiedział prezydent Chirac – „traci okazję, by siedzieć cicho”. Ale Polska obiektywnie się zmieniła, w wymierny sposób stoi na innej pozycji niż wtedy. Teraz ruch należy do naszych sąsiadów. Muszą zrozumieć, że stosunki oparte na partnerstwie, a nie podległości są korzystniejsze również dla nich. Muszą pokonać to zmurszałe przekonanie, że obszar między Niemcami a Rosją wymaga stałej opieki i kontroli, udomowiania przez bardziej doświadczonych, jak to było w XIX wieku. Mentalnie to dwieście lat do tyłu. Kongres wiedeński dawno minął, trzeba przestawić myślenie na nowe tory.

.Ale niech pozytywne sygnały nas nie usypiają. Pamiętajmy, że Liban też był nazywany Szwajcarią Bliskiego Wschodu. Świat jest niebezpieczny, z każdym dniem pojawiają się nowe konflikty. Obecna wojna izraelsko-palestyńska prowadzona jest z obustronną chęcią unicestwienia wroga. Pojawi się więc strumień arabskich uchodźców. Ale będą wśród nich też terroryści. Jak wytrzyma to Europa, ile z tego przeleje się do Polski? Z drugiej strony Izraelczycy przypominają sobie o leżących na dnie szuflady polskich paszportach. Te dwie grupy to mieszanka wybuchowa. Pułapek jest jeszcze wiele, ale trzeba próbować. Kto stoi w miejscu, ten się cofa.

Jan Śliwa

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 października 2023