
Do kogo należy Amazonia?
Brazylia wycofała się z deklaracji zorganizowania następnego szczytu klimatycznego COP25 w 2019 roku. Oficjalnym powodem podjęcia tej decyzji są trudności budżetowe. Jednak wielu obserwatorów dopatruje się zupełnie innych podstaw, a ich analiza nie napawa optymizmem co do przyszłego udziału Brazylii w wielostronnych porozumieniach klimatycznych. A jeszcze bardziej – co do przyszłości Amazonii – pisze Joanna Gocłowska-BOLEK
Zaledwie dwa tygodnie wcześniej ministerstwo środowiska Brazylii potwierdziło chęć organizacji COP25, informując jednocześnie, że wdrożenie porozumienia paryskiego w sprawie zmian klimatu jest priorytetem rządu, a organizacja COP25 w Brazylii „odzwierciedla konsens w społeczeństwie brazylijskim co do znaczenia i pilności działań mających pomóc w walce ze zmianami klimatycznymi”. Goszczenie światowego szczytu klimatycznego miało potwierdzić wiodącą rolę Brazylii w kwestiach zrównoważonego rozwoju oraz wzmocnić jej rolę jako lidera regionu latynoamerykańskiego.
Brazylia już dwukrotnie była organizatorem wielkich wydarzeń klimatycznych. W 1992 roku gościła Szczyt Ziemi, czyli Rio-92, podczas którego rozpoczęto wielostronne zaawansowane negocjacje w sprawie zmian klimatycznych i regulacji środowiskowych. Rezultatem było powołanie platformy dyskusyjnej w postaci Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC). Natomiast dwie dekady później Brazylia była gospodarzem równie ważnego szczytu ONZ Rio+20. Oba szczyty odbyły się w Rio de Janeiro i zgromadziły światowych przywódców, liderów organizacji pozarządowych i społeczeństwa obywatelskiego, a decyzje, które podczas tych spotkań zapadły, uznaje się za przełomowe dla dalszych negocjacji wielostronnych. Brazylia dotąd mocno podkreślała swoją rolę w tych negocjacjach.
Od czasu Szczytu Ziemi w 1992 roku prezydenci Brazylii poważnie traktowali zagrożenia klimatyczne oraz respektowali ustalenia wielostronne. Jednocześnie kwestie środowiskowe nigdy tak naprawdę nie były priorytetem brazylijskich rządów, a wdrażanie i następnie egzekwowanie postanowień napotykało wiele trudności. W latach 2004 – 2011 Brazylia zredukowała poziom wylesiania o 70 procent, starając się sprostać własnym deklaracjom włączenia się w globalną walkę ze zmianami klimatu. W skali globalnej zjawisko wylesiania odpowiada za 15 procent emisji wszystkich gazów cieplarnianych, czyli mniej więcej tyle samo, ile generuje cały sektor transportowy, a w samej Brazylii wycinka lasów amazońskich jest głównym źródłem emisji dwutlenku węgla. W 2015 roku ówczesna prezydent Brazylii Dilma Rousseff zobowiązała się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o 37 procent do 2025 roku w porównaniu z poziomem emisji w roku 2005. Nie zważając też na ostre wypowiedzi przedstawicieli agrobiznesu i przemysłu wydobywczego, zawetowała ustawę przygotowaną pod dyktando lobby właścicieli ziemskich, mającą ułatwić wyrąb puszczy amazońskiej, przywróciła nakaz zalesienia wszystkich nielegalnie wykarczowanych terenów oraz potwierdziła zasięg ścisłych rezerwatów i stref ochronnych wzdłuż rozlewisk, bagien i na zboczach wzgórz. Przez ostatnie dziesięciolecie dokonano też znaczącego postępu w zakresie ochrony terenów należących do ludów tubylczych.
Jednak wysiłki te w ostatnim czasie wydają się przynosić słabsze rezultaty, a regulacje w sprawie ochrony środowiska uległy poluzowaniu. Ekolodzy alarmują, że w ciągu minuty znika powierzchnia lasu równa trzem boiskom piłkarskim. Coraz częściej dochodzi do starć między aktywistami organizacji ekologicznych a drwalami, kłusownikami i górnikami, czego rezultatem są dziesiątki zabójstw działaczy ekologicznych oraz członków społeczności rdzennych. Ten trend wydaje się narastać, a liczba zabójstw rośnie niepokojąco.
Według organizacji NYDF Assessment, sieci skupiającej organizacje społeczeństwa obywatelskiego i instytucje badawcze, Brazylia jest najbardziej niebezpiecznym krajem dla obrońców środowiska naturalnego.
Pod koniec października 2018 r. w Brazylii odbyły się wybory prezydenckie, które wygrał skrajnie prawicowy Jair Bolsonaro. W trakcie kampanii Bolsonaro zapowiadał wycofanie się Brazylii z porozumień paryskich oraz popierał otwarcie Amazonii na eksploatację gospodarczą. Wydaje się, że po objęciu urzędu 1 stycznia 2019 roku zamierza te plany zrealizować, co sprawi, że Brazylia straci status kluczowego gracza w rozmowach klimatycznych, a środowisko naturalne będzie w znacznie większym stopniu podporządkowane interesom gospodarczym. Nowy minister spraw zagranicznych, którym ma zostać Ernesto Araújo, publicznie neguje naukowe ustalenia w sprawie zagrożeń środowiskowych, a zmiany klimatu określa jako „spisek marksistowski”.
Amazonia to największy na świecie i najbogatszy pod względem bioróżnorodności las deszczowy, zajmujący ogromny obszar około 5,5 mln km kw. w dorzeczu Amazonki i jej 1100 dopływów, w tym żeglownych dla dużych statków rzek, takich jak Negro, Madeira, Purus, Japurá, Juruá czy Putumayo. Amazonia obejmuje ponad połowę wszystkich tropikalnych lasów deszczowych na naszej planecie i stanowi największy i najbogatszy w gatunki biom na świecie. Rośnie tu 400 mld drzew należących do 16 tys. gatunków, będących siedliskiem niezliczonych gatunków owadów i ptaków. Można tu znaleźć niemal 1/3 wszystkich gatunków fauny i flory świata, a nowy gatunek jest odkrywany średnio co trzy dni. Na terenie Amazonii do dziś mieszkają plemiona, które miały nikły kontakt z cywilizacją.
Region Amazonii należy do 9 krajów Ameryki Południowej, ale największa jej część, aż 60%, przypada na Brazylię. Do lat 60. obszar ten był słabo zagospodarowany i prawie niezaludniony, zamieszkany przez nieliczne łowiecko-zbieracze ludy tubylcze, głównie Pirahã i Yanomami. Tylko w Manaus – podupadłej po dawnym boomie kauczukowym stolicy Amazonii – utworzono w 1957 roku specjalną strefę ekonomiczną, nazwaną Przemysłowym Biegunem Amazonii, aby przyciągnąć niezdecydowanych inwestorów.
W trakcie rządów wojskowych w latach 70. jednym z pomysłów na rozwój kraju stało się zagospodarowanie Amazonii pod hasłem „Ocupar para não entregar” („Zająć, aby nie oddać”). Pojawiły się plany, aby zamienić Amazonię w centrum uprzemysłowionego rolnictwa. Rozbudowano miasta, głównie Manaus (dziś liczące ponad 2,5 mln mieszkańców), rozpoczęto – dotąd niedokończoną – budowę autostrady przez Amazonię i zachęcano Brazylijczyków do osiedlania się na tym terenie.
Wielu latyfundystów zakupiło posiadłości w Amazonii, a nie mogąc ich zgodnie z prawem eksploatować, czekało – do dzisiaj – na możliwość wybudowania infrastruktury oraz korzystne prawo górnicze, zwykle też dokonując przez lata nielegalnych wyrębów, których rząd nie potrafił bądź nie chciał powstrzymywać. Właściciele kopalń skarżyli się na brak dróg i trudny dostęp do swoich posiadłości oraz częste ataki ze strony uzbrojonych partyzantów kolumbijskich, włóczących się również po brazylijskiej stronie puszczy.
Jednak mimo trudności w Amazonii rozwijały się – legalnie i nielegalnie – wielkie plantacje, chów bydła oraz górnictwo, głównie rud żelaza, cyny, manganu i glinu. Brazylia od dziesięcioleci jest światowym liderem w produkcji wołowiny, mięsa drobiowego, pomarańczy, trzciny cukrowej i kawy – potrzebuje coraz większych obszarów hodowlanych i uprawnych. Wielkie plantacje zajmują 76% jej powierzchni i produkują głównie na eksport.
Pozyskiwane tereny pod uprawę plantacyjną są eksploatowane tak intensywnie, że po kilku bądź kilkunastu latach stają się nieurodzajnym ugorem, a właściciele upraw poszukują coraz to nowych obszarów. W Brazylii obszar nieuprawianych, zdegradowanych pastwisk i pól, których rekultywacja jest możliwa, choć kosztowna, obejmuje dziś około 40 mln hektarów. Do tej pory rząd uznawał, że wielcy latyfundyści mają dość środków, aby inwestować w wydajniejszą produkcję, bez powiększania swoich pól kosztem Amazonii, choć egzekwowanie takich regulacji nie było łatwe.
W kampanii wyborczej Bolsonaro zapowiedział otwarcie Amazonii na eksploatację ze strony przedsiębiorstw wydobywczych i plantatorów. Międzynarodowe organizacje ochrony środowiska, jak WWF czy Greenpeace, mają zostać wyproszone z kraju, aby nie przeszkadzać w realizacji uprzemysłowienia Amazonii.
Aby ułatwić eksploatację i transport ciężkiego sprzętu budowlanego oraz wydobytych kopalin, przez las przebiegnie szeroka autostrada wraz z licznymi drogami dojazdowymi, której budowa od lat była wstrzymywana w trosce o obszary chronione. Pytany o stanowisko wobec zagrożeń klimatycznych Bolsonaro zamiast za ochroną Amazonii opowiada się za ograniczeniem liczby ludności na świecie, bo to właśnie nadmierny przyrost naturalny jest jego zdaniem odpowiedzialny za wylesianie: „Nie można uprawiać soi na przydomowym tarasie ani hodować bydła na podwórku. Konieczna jest polityka planowania rodziny. Wtedy zacznie się zmniejszać presję na środowisko, a to ona, jak myślę, powoduje globalne ocieplenie, które może oznaczać kres całej ludzkości”.
Do tej pory przeszkody legislacyjne i biurokratyczne ograniczały niektóre inwestycje. Natomiast Bolsonaro obiecuje uwolnić potencjał wydobywczy Amazonii, upatrując w nim możliwości wydźwignięcia Brazylii z kryzysu gospodarczego przez przyciągnięcie wielkich inwestycji. Górniczy giganci, do tej pory skutecznie zniechęcani gąszczem przepisów i opieszałością urzędników przy wydawaniu licencji, już czekają w kolejce do otwierania swoich kopalń na terenie Amazonii. Również liczni właściciele mniejszych firm, np. małych elektrowni wodnych, planują inwestycje w oparciu o nowe plany zagospodarowania tego obszaru. Nie jest tajemnicą, że Bolsonaro był podczas kampanii wyborczej silnie wspierany przez brazylijskie „lobby wołowe” oraz bogaty agrobiznes, bardzo liczący na poluzowanie ograniczeń eksploatacji Amazonii. Ministerstwo środowiska ma zostać zlikwidowane, a jego kompetencje trafią do urzędników ministerstwa rolnictwa. Już dziś wiadomo, że zasiądą w nim przedstawiciele plantatorów i wielkich właścicieli ziemskich.
Duży niepokój budzą też zapowiedzi Bolsonaro co do ograniczenia bądź zlikwidowania obszarów chronionych na terenie Amazonii. Ludy tubylcze mieszkające dotąd w chronionych rezerwatach będą musiały zintegrować się z nowoczesnym brazylijskim społeczeństwem. Około 13 procent terytorium Brazylii, głównie na obszarze Amazonii, podlega dziś ścisłej ochronie jako obszar przynależny do grup tubylczych i quilombos (społeczności stworzone przez potomków zbiegłych niewolników). Tymczasem Bolsonaro podczas kampanii wyborczej nawoływał: „Zróbmy Brazylię dla większości. Mniejszości muszą się nagiąć do większości […]. Albo się dostosują, albo po prostu znikną”. Poglądy Bolsonaro wpisują się w nurt nacjonalistyczny, który doprowadził go do zwycięstwa w wyborach prezydenckich, oraz w jego szerszą retorykę dyskryminującą wszystkie mniejszości odmienne ze względu na kolor skóry, pochodzenie etniczne czy orientację seksualną.
Bolsonaro, sam będąc kapitanem wojskowym w stanie spoczynku, apologizuje czasy brazylijskiej dyktatury wojskowej. Podczas okrutnych rządów wojskowych w Brazylii tysiące amazońskich Indian zostało przesiedlonych lub zmarło wskutek chorób i ciężkich warunków pracy przy budowie dróg, kopalń i elektrowni wodnych. Prawdopodobnie znacząca część ludności tubylczej została zamordowana, za co wojskowi nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Dziś słychać obawy, że za przyzwoleniem nowego prezydenta może nastąpić powrót do dawnych praktyk.
Jego komentarze na temat kwestii środowiskowych niepokoją działaczy ekologicznych na całym świecie. Jednak jednocześnie Bolsonaro stał się rzecznikiem Brazylijczyków, którzy niekoniecznie zgadzają się, aby międzynarodowe organizacje wprowadzały regulacje dotyczące obszaru Amazonii, która jest przecież częścią ich terytorium.
Amazonia to unikalny ekosystem lasów deszczowych, postrzegany przez wielu jako mający globalne znaczenie ekologiczne, a jego naruszenie może mieć katastrofalne skutki dla całego świata.
Część polityków i ekologów uważa, że Amazonia – „zielone płuca świata” – jest obszarem międzynarodowym i należy do wszystkich, w związku z tym jej eksploatacja powinna podlegać międzynarodowym regulacjom. Zwłaszcza w obliczu zmian klimatycznych i rosnącego zanieczyszczenia środowiska zachowanie nienaruszonego ekosystemu Amazonii pojawia się w dyskusjach wielostronnych jako międzynarodowy priorytet.
„W przeciwieństwie do tego, co myślą Brazylijczycy, Amazonka nie jest ich własnością, należy do nas wszystkich” – ogłosił już w 1989 roku północnoamerykański senator Al Gore, późniejszy laureat Pokojowej Nagrody Nobla za działalność na rzecz walki z globalnym ociepleniem. Jednocześnie takie komentarze wzbudzają w Brazylii wiele dyskusji i kontrowersji, a brazylijski rząd i społeczeństwo argumentują, że takie stanowisko uderza w ich narodową suwerenność. Prezydent Brazylii Lula da Silva na międzynarodowym spotkaniu w Rzymie w 2008 roku odpierał zarzuty o zbyt nieudolne sprawowanie opieki nad tym dziedzictwem, gdyż zagraniczni hipokryci „wskazują nam [nasze uchybienia] palcami brudnymi od ropy i węgla”, w trosce o swoje, a nie brazylijskie interesy. Wielokrotnie na różnych forach międzynarodowych było prezentowane stanowisko Brazylijczyków, że aby międzynarodowe regulacje dotyczące ochrony Amazonii mogły obowiązywać, konieczne jest finansowe wsparcie Brazylii, która traci z powodu niemożności eksploatacji ekonomicznej tego obszaru. Część społeczeństwa brazylijskiego pragnie całkowitej ochrony amazońskiej puszczy, ale część uznaje argumentację lobby rolno-przemysłowego, iż powstrzymanie eksploatacji Amazonii zaszkodzi produkcji i eksportowi żywności i bogactw mineralnych, a Brazylia pogrążona w kryzysie nie może sobie na to pozwolić.
.Zapewne w niedługim czasie dyskusja, do kogo należy Amazonia i w jaki sposób można i należy ją chronić, rozpocznie się na nowo. Obyśmy zdążyli.
Joanna Gocłowska-Bolek