Jochen BÖHLER: Niemcy popierali politykę Hitlera

Niemcy popierali politykę Hitlera

Photo of Jochen BÖHLER

Jochen BÖHLER

Niemiecki historyk, autor m.in. książki „Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce”.

Niemal do końca wojny Niemcom żyło się bardzo dobrze – głównie dzięki brutalnej okupacji innych państw. W latach 1939–1945 III Rzesza uzyskała równowartość ponad dwóch bilionów euro (według dzisiejszej wartości nabywczej) z grabieży krajów okupowanych – pisze Jochen BÖHLER

Niemcom zależało na powiększeniu terytorium o obszary na Wschodzie. Berlin znalazł w tym porozumienie z Moskwą. Ale też Niemcom odpowiadał ten cel ataku. Dla zdecydowanej większości z nich Polska była „sezonowym państwem”, które powstało dopiero w 1918 r. – w dodatku w części na terenach, które niedawno wchodziły w skład Niemiec. Zdecydowana większość Niemców uważała Śląsk, czy Wielkopolskę za obszary niemieckie i była zdania, że Niemcy mają prawo odzyskać te ziemie.

Polski sprzeciw wobec agresji Niemiec stał się pierwszym ważnym sygnałem dla Europy. Gdyby Francja i Wielka Brytania na poważnie zdecydowały się wtedy przystąpić do wojny, to niewykluczone, że historia potoczyłaby się w inny sposób. III Rzesza obawiała się walki na dwóch frontach, do której nie była przygotowana. Poza tym, gdyby Paryż i Londyn zdecydowały się zaatakować, do wojny nie przystąpiłby Związek Radziecki. Niewykluczone, że cały konflikt udałoby się zakończyć już w 1939 r.

Od 1 września 1939 r. Niemcy stosowały taktykę wojny totalnej. Miała ona dwie fazy. W pierwszej główną rolę odgrywała armia, a w drugiej policja. Wehrmacht miał za zadanie zdobyć Polskę jak najszybciej, wszelkimi dostępnymi metodami. Stąd też wynikała brutalność żołnierzy. Za drugą fazę wojny totalnej w Polsce odpowiadała policja. Aby prowadzić wojnę „rasową”, stworzono specjalne grupy operacyjne (Einsatzgruppen) niemieckiej policji. Stosowały masową przemoc, motywowaną ideologicznie, skierowaną głównie przeciwko polskiej inteligencji. Jeszcze przed rozpoczęciem wojny miały przygotowane listy Polaków, którzy mieli zostać aresztowani czy zabici. Szacuje się, że Einsatzgruppen odpowiada za śmierć ponad 50 tys. Polaków.

III Rzesza nie miała oporów przed najbardziej nawet brutalnymi metodami podboju przede wszystkim dlatego, że istotą ówczesnych rządów była rasistowska ideologia, twierdząca, że Niemcy należą do rasy nadrzędnej, mającej rządzić całym światem – i mającej prawo sięgać po wszelkie metody do tego prowadzące. Zgodnie z założeniami tej ideologii inne rasy, jak np. Żydzi, Słowianie, nie miały prawa istnieć.

Niemcy ten projekt popierali z prostej przyczyny: przynosił spodziewane rezultaty. Warto w tym miejscu przypomnieć, jak wyglądał początek wojny. Hitler najpierw pokonał Polskę, później jeszcze szybciej Francję. Przywódcy III Rzeszy już wcześniej stopniowo oswajali swoich obywateli z przemocą. Najpierw w Niemczech doszło do pogromów żydowskich w 1938 r. W kolejnym roku doszło na napaści na Polskę, później na kolejne kraje. Na początku wojny ze Związkiem Radzieckim też wszystko szło bardzo dobrze. To oddziaływało na Niemców, którzy byli upojeni sukcesami. Uwierzyli w to, co mówił im Hitler – że ich przeznaczeniem jest panowanie nad całą Europą.

Niemcy w podbitych państwach stosowali wobec Żydów tę samą politykę co u siebie. Obywatele niemieccy wiedzieli o tym i akceptowali to. Dopiero po wojnie zaczęto dorabiać legendy, jakoby Niemcy nie wiedzieli nic o zbrodniach popełnianych w czasie wojny. To nieprawda. Przecież żołnierze wracali do ojczyzny na przepustki czy urlopy – a tam opowiadali, jak wygląda życie na podbitych terenach. Dla nikogo nie było tajemnicą, co tak naprawdę się tam działo.

Dlaczego nikt przeciwko temu nie protestował? Niemiecki historyk Götz Aly w swojej książce Państwo Hitlera twierdzi, że w latach 1939–1945 III Rzesza uzyskała równowartość ponad 2 bilionów euro (według dzisiejszej wartości nabywczej) z grabieży krajów okupowanych. Część tych pieniędzy trafiło do kieszeni zwykłych Niemców i to sprawiało, że niemal do końca wojny Niemcom żyło się bardzo dobrze – głównie dzięki brutalnej okupacji innych państw. Dlatego też przywódcy III Rzeszy cieszyli się niemal do końca szerokim poparciem. Zaczęło się to zmieniać dopiero wtedy, gdy alianci zaczęli bombardować niemieckie miasta. Gdy Niemcy na własnej skórze odczuli koszmar wojny, zaczęło się zmieniać ich nastawienie do niej.

Biorąc pod uwagę choćby to, ile Niemcy zyskali w czasie wojny na okupacji podbitych państw, nie uważam, że temat powojennych rozliczeń jest zamknięty. Popieram pomysł przedstawiony przez Götza Aly’ego, który zaproponował, żeby w Berlinie zbudować pomnik Polaków, którzy padli ofiarą niemieckiej polityki w czasie II wojny światowej. Taki widoczny symbol jest potrzebny, bo dziś Niemcy tak naprawdę niewiele wiedzą o tym, co się działo na przełomie lat 30. i 40. XX wieku. Owszem, uczniowie w szkole uczą się o Holokauście, ale tak naprawdę poza niego ich wiedza o tragedii II wojny światowej nie wychodzi. Co jakiś czas powraca też kwestia reparacji dla Polski. Strona niemiecka argumentuje, że do ich wypłaty nie ma podstaw prawnych. Berlin zbyt szybko wysuwa tego typu argumenty.

.Niemcy ponoszą moralną odpowiedzialność za to, co się stało w latach 1939–1945. Nie można dyskusji o zdarzeniach z tamtych lat zamykać tylko argumentami natury prawnej. Niemcy powinni o tym dyskutować z Polakami, a nie ucinać rozmowę słowami: „Żadnych reparacji nie będzie, bo sprawa jest już uregulowana”.

Jochen Böhler

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 sierpnia 2019