Krzysztof KONIECZNY: Gdzie diabeł mówi "Dzień dobry!"

Gdzie diabeł mówi "Dzień dobry!"

Photo of Krzysztof KONIECZNY

Krzysztof KONIECZNY

„iKris”. Przyrodnik, ornitolog związany z Fundacją Przyrodniczą „pro Natura”. Członek Ashoki. Autor i współautor wielu projektów z zakresu ochrony gatunków i siedlisk. Jest autorem kilku wystaw fotograficznych, np.: „Horyzontalnie”, „Czarna Owca. Skazani na ochronę przyrody”, „Lizbona obscura”, „Światło na końcu Świata”. Autor artykułów naukowych i popularnonaukowych, książek. Uczestnik wypraw antarktycznych Selma Expeditions. DbajOBociany.pl

zobacz inne teksty Autora

 

Gdy kilka lat temu czytałem o Georgii Południowej, nie zdawałem sobie sprawy jak trudno osiągalny to ląd. Trzymałem go w głowie trochę w separacji, na podobieństwo światów Leibniza – możliwych, ale niekoniecznie istniejących. Po raz pierwszy wyspa ta była widziana w 1665 roku przez Brytyjczyka Antoine de la Roché, ale dopiero w styczniu 1775 roku wylądował tu James Cook i nazwał ją na cześć angielskiego króla Jerzego III. Południowe światy pozostawały nadal wielką niewiadomą. Sama Georgia w kolejnych latach była jednym z najważniejszych miejsc w zamalowywaniu białych plam południa, zarówno bielą subantarktycznych wysp jak i samej Antarktydy. Była główną bazą wypadową na południe.

Z kapitanem Piotrem Kuźniarem i z załogą jachtu Selma Expeditions miałem okazję zrealizować swoje marzenie o trafieniu do polarnego raju i przejść przez czyściec oraz piekło oceanu. Jak na warunki południowych światów, Georgia charakteryzuje się niezwykłą bioróżnorodnością i liczebnością zamieszkujących ją gatunków. Niestety również gatunków obcych…

Po kilku dniach żeglugi z Ushuaia na Ziemi Ognistej, ujrzeliśmy białe szczyty Georgii. W bezkresie oceanu jawiły się jak Tatry Wysokie, oblane szarą, wzburzoną wodą. W świetle księżyca tliły się jęzory lodowców, a wybrzeże gotowało się w dużych falach przyboju. To był upragniony widok − marzenia przerodziły się w rzeczywistość, którą za chwilę będziemy mogli dotknąć, powąchać i zobaczyć…

Selma w Decpeption konieczny

Jednak nie tak od razu! Po przybyciu do stolicy wyspy Grytviken, musieliśmy się najpierw solidnie przygotować do zejścia na ląd. Wszystkie ewentualne nasiona roślin, przywiezione z Europy, a zdeponowane na plecakach, obuwiu czy statywach, musieliśmy starannie usunąć, a buty odkazić specjalnym środkiem − Virkonem S, aby nie przywieźć na wyspę jakiejś zarazy, która mogłaby zagrozić tutejszym populacjom ptaków. Każde zejście na ląd poprzedzały ablucje w różowym roztworze. Bo populacje ptaków są tu ogromne!

Gnieżdżą się tu 22 miliony petrelków antarktycznych (Pachyptila desolata), 3 miliony nurców czarnoskrzydłych (Pelecanoides urinatrix), 2 miliony 700 tysięcy pingwinów złotoczubych (Eudyptes chrysolophus), 2 miliony burzyków białobrodych (Procellaria aequinoctialis) i 400 tysięcy pingwinów królewskich (Aptenodytes patagonicus). Oprócz tego, tysięczne populacje oceanników żółtopłetwych (Oceanites oceanicus), pingwinów białobrewych (Pygoscelis papua), albatrosów czarnobrewych (Thalassarche melanophrys) i szarogłowych (Thalassarche chrysostoma) Gdy do tego dodamy 400 tysięcy słoni morskich (Mirounga leonina) i ponad 3 miliony uchatek antarktycznych (Arctocephalus gazella), to wyspa pozornie niezamieszkała, staje się ogromnym przyrodniczym tyglem, gdzie ewolucja zmaga się z dostosowaniem tych wszystkich organizmów do najchłodniejszych wód świata.

Konieczny piękno nauki słoń morski

Krok po kroku, a w zasadzie węzeł po węźle, rozpoczęliśmy eksplorację wyspy. Zatoka po zatoce wraz z okolicznymi wysepkami, ukazały nam cały przekrój subantarktycznej przyrody. Wczesna wiosna na Georgii to okres budzenia się pierwszych drobnych roślin – kolobantów antarktycznych (Colobanthus quitensis) i ziołorośli z aceną siwą (Acaena magellanica). Naprawdę zielone pozostają w tedy tylko wielkie, kępiaste trawy (Poa flabellata), nazywane „Tussock grass” lub krótko „tussac”, a w zaciszu jarów i strumieni ciągną się łany plechowatych porostnic Marchantia berteroana. Zieleniące się łączki na wybrzeżu przypominają z daleka tundrowe wyspy Morza Białego. Jednak, gdy im się bliżej przyjrzeć, widać wyraźnie, że to zupełnie inne siedliska, bez krzewinek i płożących się krzewów, a „tussaki”, ze swoimi długimi, prostymi włosami liści, tańczącymi na wietrze, nadają wyspie dzikiego, eolicznego charakteru. Ponad skrawkami zieleni pną się ku górze strome, białe szczyty zakończone nierzadko czarnymi nunatakami[1].

Prawie całe życie koncentruje się w przybrzeżnej części wyspy, choć szczególnym wyjątkiem jest tu petrel śnieżny (Pagodroma nivea), który gnieździ się wysoko na pozbawionych śniegu półkach skalnych. Warto wspomnieć, że rodzaj „petrel” otrzymał nazwę na cześć Św. Piotra Apostoła (Petera) i jego nieudanej próby chodzenia po wodzie (Mt. 14, 28−31).

pingwiny konieczny pn

Największe jednak wrażenie zrobiły na nas kilkudziesięciotysięczne kolonie pingwinów królewskich. Wielkie, dostojne ptaki stały w tłumie, raz za razem nawołując rytmicznym trąbieniem. Dźwięki te przeplatane były gwizdem młodych – puchatych pisklaków, które domagały się pokarmu od przechodzących dorosłych. Dorosłe jednak karmią tylko swoje pisklę, którego głos rozpoznają zaraz po wyjściu z morza. Kakofonia dźwięków, wyjącego wiatru i ryku słoni morskich, to typowy krajobraz dźwiękowy Georgii Południowej. Gdy nałożymy na to jeszcze krajobraz zapachowy – niezwykła woń pingwinich kolonii – otrzymamy pełny obraz Raju zanurzonego w Piekle Oceanu Południowego. Dodatkowo na plażach można poczuć zapach strachu, gdy ziejące wydychanym, silnie pachnącym powietrzem uchatki antarktyczne szykują się do ataku. Z czasem nauczyłem się je szybciej wyczuwać nosem niż wypatrywać w gęstwinie traw.

Georgia Południowa w świadomości wielu ludzi najbardziej jednak znana jest z wielkich faktorii wielorybniczych. Ich pozostałości (kominy, kotły, szamotowe budowle i wielkie zbiorniki) kojarzą się tylko z jednym – z obozami koncentracyjnymi. To właśnie w nich unicestwiono blisko 95% populacji płetwali błękitnych (Balaenoptera musculus) i tysiące innych waleni. Cóż, wieje tu grozą, a do większości faktorii nie wolno wchodzić ze względu na azbest i niebezpieczeństwo zawalenia się ruin. Szkoda, że nie ma choćby tablicy informującej o tym, co się tu działo i ile wielorybów zginęło. Skala tego procederu przeraża − gdy dodamy do tego jeszcze statki-przetwórnie, które krążyły tu jeszcze w latach 60. XX wieku, to ogrom eksterminacji wielorybów woła o pomstę.

albatros konieczny

Dziś Georgia Południowa to ogromny rezerwat, poza garstką naukowców i administracji brytyjskiej nikt tu nie mieszka. Zagląda tu kilka jachtów w roku, a latem przypływają turyści na wielkich statkach. Dzika przyroda tej odległej wyspy wraz z wielorybnikami i ekspedycjami polarnymi otrzymała dwa zasadnicze prezenty. Pierwszy to szczury wędrowne (Rattus norvegicus), drugi to renifery (Rangifer tarandus)! Trzeba dodać jeszcze kilkanaście obcych gatunków roślin i… czynnej ochrony przyrody mamy tu na wiele lat. Walka ze szczurami to dziś jeden z największych tego typu projektów na świecie. Gryzonie te są ogromnym zagrożeniem dla lęgnących się w norach ptaków rurkonosych. Z drugiej strony rozrastająca się liczba reniferów pozostawionych tu kiedyś jako zapas mięsa, skutecznie niszczy rodzime siedliska, zwłaszcza płaty ziołorośli. Niedawno podjęto decyzję o całkowitej eksterminacji reniferów. Wiele szkieletów tych zwierząt rozrzuconych jest dziś na zielonych wysoczyznach, a ja miałem okazję oglądać jeszcze pokaźne stada tych roślinożerców.

Wyspa, mimo że minęło już trochę czasu od jej odkrycia i rabunkowej eksploracji otaczających ją wód, ciągle ocieka krwią – kiedyś w imię wielkich zysków, dziś by ratować ten unikalny, izolowany ekosystem. Na szczęście populacje kolejnych zwierząt powoli wracają do swoich pierwotnych liczebności. Na szczęście? No właśnie. Populacje wielorybów zwiększają swoją liczebność bardzo powoli, a uchatki antarktyczne, które żywią się podobnie jak walenie krylem, dzięki szybszemu cyklowi rozrodczemu, pomnażają swoją liczebność o około 10% rocznie! Wielkie stada tych płetwonogich zaczynają niszczyć łany „Tussock grass”, a tym samym ograniczają miejsca rozrodu jedynemu tutejszemu wróblakowi – świergotkowi antarktycznemu (Anthus antarcticus), który na Georgii jest endemitem. Zaburzenie równowagi w środowisku poprzez usunięcie wielkich wielorybów ma nieprzewidywalne skutki. Kryl stracił swoich największych konsumentów. Kto wykorzysta teraz tę nadwyżkę pokarmu i będzie miał swoje 5 minut w dziejach historii naturalnej? Dziś z pewnością uchatki.

ocean harbour

Z Georgii „Selma” ruszyła ku lodowcom kolejnej wyspy. Wielkie sztormy i halsowanie w silnym wietrze, mimo że męczące, pozwoliły nam dotrzeć do Wyspy Słoniowej. Biel i czerń to charakterystyczne barwy tego szczytu wynurzającego się z kipieli. Po drodze jeszcze Wild Point gdzie ludzie Schackletona tygodniami czekali na pomoc, po wielomiesięcznej, wyczerpującej odysei po morzu Weddella, i mogliśmy rzucić kotwicę w niewielkiej zatoce. Było to pierwsze polskie lądowanie jachtem na tej wyspie, która przywitała nas tysięcznymi populacjami pingwinów maskowych (Pygoscelis antarcticus) oraz koloniami pingwinów białobrewych i złotoczubych. Raj.

Chciałbym tu zostać na dłużej, ale już kolejnego dnia musieliśmy uciekać przed sztormami i gnać w Cieśninę Bransfielda, by bezpiecznie przeskoczyć Cieśninę Dreake’a i po pięciu tygodniach walki z oceanem stanąć znów na skałach Ziemi Ognistej. Ja i moi koledzy z „Selmy”, gdy widzimy Przylądek Horn, mówimy – już DOM. Mówimy tak na skały, które dla całego świata są największym morskim piekłem.

P.S.

Gdy wracaliśmy z jednej z zatok pontonem na statek, zaczął nas gonić naprawdę wielki lampart morski. Mieliśmy mocny silnik i radość z oglądania tego ogromnego drapieżnika. Na szczęście z paru metrów, nie z bliska.

Krzysztof Konieczny

[1] Nunatak – naga skała z każdej strony otoczona pokrywą lodową. Występują w rejonach silnie zlodzonych. Głównie na Antarktydzie i na Grenlandii. W okresie plejstoceńskim jednym z nunataków w Polsce była góra Ślężą na Dolnym Śląsku.

Tekst ukazał się w wyd.1/2014 Magazynu Przyrodniczego SALAMANDRA

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 września 2014