Pingwinie rozmowy
.W latach 80., gdy oglądałem książkę z czarnobiałymi fotografiami pingwinów, zapamiętałem na zawsze jedną z fotografii – dwa pingwiny Adeli (pingwiny białookie) Pygoscelis adeliae stojące naprzeciw siebie i wyciągające wysoko głowy z dziobami skierowanymi ku niebu. Byłem wtedy pod wielkim wrażeniem, że te dwa ptaki chciały „coś” sobie przekazać, powiedzieć istotnego. Później przez wiele lat starałem się oglądać każdy film z pingwinami, czytałem książki i szukałem rozwiązania, alfabetu tych hieroglificznych póz, wrzecionowatych ciał pingwinów.
Dopiero, blisko 30 lat później, gdy usiadłem na skraju pingwiniej kolonii zrozumiałem, że ptaki te mają swoisty kod zachowań – pingwinią etykietę. Czarne fraki, homoidalna postawa ciała i te wymowne gesty sprawiają, że poczułem się wśród nich jak Guliwer w krainie karłów i z namaszczeniem, mimo ogromnego smrodu pingwiniego guana, obserwowałem je i fotografowałem przez kilka godzin.
.Z daleka kolonia adelek wygląda jak zgromadzone przed granicą niemiecką gipsowe krasnale w przeróżnych pozach, gotowe w każdej chwili do przeniesienia do przydomowego ogródka. Trochę kicz, podobnie jak na nadgranicznych targowiskach.
Podchodząc jednak bliżej, gdy kolonia ożywa w oczach obserwatora, zaczynamy dostrzegać precyzyjne, czasem jak w zegarku ruchy. Tysiące ptaków tworzą jeden ogromny organizm, którym jest kolonia. Powitania, utarczki, kreowanie się na większego niż sam jestem, czasem ucieczka, czasem strach i oczywiście cały wachlarz zachowań godowych oraz tych związanych z wychowaniem młodych.
.Każda para pingwinów szczotkoogonowych (białookie, białobrewe i maskowe) potrzebuje do rozrodu gniazda położonego tak, a by nigdy nie stała w nim woda, która zamarzając mogłaby rozsadzić jaja lub zabić pisklęta. Zatem każde kamieniste, zbocze pozbawione lodu i śniegu staje się potencjalnym miejscem gdzie kolonia może powstać. Pingwiny zajmują wolne fragmenty i zaczynają zbierać drobne kamienie do podwyższenia niecki gniazdowej i uniesienia jej ponad wodę, która może pojawić się przy roztopach. Kamieni nie jest zbyt wiele a tuż obok sąsiedzi też wzięli się do roboty. Obcy, przechodzący obok pingwin jest delikatnie lub czasem zupełnie brutalnie dziobnięty, tak że wokół każdego stojącego w swoim okręgu ptaka robi się zbliżona odległość.
Gdy patrzyliśmy na gołoborzowe zbocze Wyspy Słoniowej, miałem wrażenie, że w kolonii pingwinów maskowych Pygoscelis antarctica, ktoś rozłożył tam ptaki tak równomiernie, że potrzebna do tego była miarka z podziałką. Każdy pingwin dziobiąc sąsiada mówi – „to jest moje miejsce gniazdowe – odejdź i odczep się od moich kamyczków!”.
.Obserwując pingwiny białobrewe Pygoscelis papua widziałem jak korzystały one z okazji i kradły sobie kamyczki, gdy tylko trafiła się okazja. Oczywiście, gdy widział to obrabowywany to wyciągał nieco do góry głowę i niczym strzała z kuszy trafiał dziobem w intruza. „Pilnować czy kraść?” – miałem wrażenie, że takie myśli towarzyszyły obserwowanym pingwinom. Zachęcony ich nadgorliwością przyniosłem z odległej plaży dużą garść kamieni i ku mojemu zaskoczeniu, bez chwili zastanowienia jeden z pingwinów pochylił się, jakby chciał się pokłonić i jak lokaj na królewskim dworze zbierający talerze uniósł kamień i przeniósł go na gniazdo, i tak kolejny, kolejny… Kamienie przenosił z taką gracją i namaszczeniem, że zachowywał się trochę jak automat w japońskiej fabryce, który powtarza tę samą czynność nie tracąc przy tym powtarzalności. Oczywiście robił to w napięciu i pod zazdrosnymi spojrzeniami sąsiadów. Kolonia owszem daje bezpieczeństwo przed drapieżnikami w skali makro, ale każdy osobnik w niej musi dbać o swoje, tu akurat o swoje kamienie. Nie tylko o swoją przestrzeń, ale też o pisklęta.
W Zatoce Admiralicji na Wyspie Króla Jerzego obserwowałem dwa wydrzyki antarktyczne, które porwały duże pisklę ze skraju kolonii adelek. Mimo rwetesu czynionego przez jednego z rodziców, sąsiedzi tylko strzelali dziobami w kierunku intruza, dbając wyłącznie o swój lęg. Co nie jest wyrazem egoizmu, tylko wyrazem pingwiniego rozsądku, który zapewnia trwanie populacji i tym samym gatunku.
Eksponowanie postaw u różnych pingwinów, służy do wyrażania emocji. Z premedytacją chcę użyć tego słowa, bo patrząc na te ptaki mam wrażenie, że w nich gotuje się od emocji. Nawet, gdy nieruchomo siedzą na jajach ich oczy zdradzają napięcie, zaciekawienie i stałą uwagę. Tu należy dopowiedzieć, że wiemy już, że obecność człowieka w koloniach powoduje u pingwinów duży stres, stąd obserwacje należy prowadzić z pewnego dystansu i należy dać pingwinom trochę czasu, aby przyzwyczaiły się do badacza.
O ile możemy czytać „myśli” pingwinów z ich postawy czy sylwetki to dopiero to, co dzieje się z „mimiką” piór na głowie staje się interesującym zagadnieniem do studiowania. Ainley (1975) w swojej pracy „Displays of Adelie penguins: a reinterptation” próbuje rozkodować mimikę pingwiniej twarzy. Z wielu analizowanych postaw na uwagę zasługuje postawa „Crest Erect and Eyes Down” – to sygnał, że pingwin może zaatakować, choć pozę tę przyjmuje także w czasie pierwszych dni kojarzenia się pary. Czyżby starania o partnerkę traktuje jak przygotowanie do ataku?
.Postawy ciała spionizowanych pingwinów bez głosów nie byłby pełne. Dla mnie fenomenem pozostaje rozpoznawanie pisklęcia po głosie w kilkutysięcznej kolonii. Na Georgii Południowej można zobaczyć jak dorosły pingwin królewski wyskakuje z lodowatego oceanu, coś słyszy i podąża w kierunku własnego potomka. Z obojętnością mija kolejne zaczepiające go młode, czasem wręcz ze złością się od nich ogania i jak z kompasem idzie do nieróżniącego się od innych (dla nas) pisklęcia. Krótkie powitanie i rozpoczyna się karmienie głodnego pisklaka. Dla obserwatora to wzruszająca chwila, rzecz nie do ogarnięcia gdy widzi się wielotysięczny tłum identycznych ptaków.
W rozwikłaniu mojej zagadki z dawnej fotografii pomogła mi stara praca z 1975 roku (stara, bo ja urodziłem się w 1974) niejakiego Dr E.B. Spurra „Comunication in the Adelie penguin”. W: Stonehouse B. 1975.The Biology of Penguinus. MACMILLAN PRESS. Spurr wyrysował w swojej pracy wiele postaw, w jakich pingwiny białookie znajdowały się na lądzie i przetłumaczył to na język ludzki. Poszukiwałem tam pośród prostych sylwetek zapamiętanej fotografii i ku mojemu zadowoleniu znalazłem odpowiedź. To głośna konfrontacja, przerwa w czasie walki. Taka poza ukazująca wielkość i dumę z pingwiniego żywota.
Krzysztof Konieczny
Podziękowania: „Dziękuję wszystkim przyjaciołom z jachtu Selma Expeditions a zwłaszcza dla kapitana Piotra Kuźniara, Krzysia Jasicy i Darka Gocała za pomoc w realizacji tego artykułu„.