Krzysztof KONIECZNY: Pingwinie rozmowy

Pingwinie rozmowy

Photo of Krzysztof KONIECZNY

Krzysztof KONIECZNY

„iKris”. Przyrodnik, ornitolog związany z Fundacją Przyrodniczą „pro Natura”. Członek Ashoki. Autor i współautor wielu projektów z zakresu ochrony gatunków i siedlisk. Jest autorem kilku wystaw fotograficznych, np.: „Horyzontalnie”, „Czarna Owca. Skazani na ochronę przyrody”, „Lizbona obscura”, „Światło na końcu Świata”. Autor artykułów naukowych i popularnonaukowych, książek. Uczestnik wypraw antarktycznych Selma Expeditions. DbajOBociany.pl

.W latach 80., gdy oglądałem książkę z czarnobiałymi fotografiami pingwinów, zapamiętałem na zawsze jedną z fotografii – dwa pingwiny Adeli (pingwiny białookie) Pygoscelis adeliae stojące naprzeciw siebie i wyciągające wysoko głowy z dziobami skierowanymi ku niebu. Byłem wtedy pod wielkim wrażeniem, że te dwa ptaki chciały „coś” sobie przekazać, powiedzieć istotnego. Później przez wiele lat starałem się oglądać każdy film z pingwinami, czytałem książki i szukałem rozwiązania, alfabetu tych hieroglificznych póz, wrzecionowatych ciał pingwinów.

Dopiero, blisko 30 lat później, gdy usiadłem na skraju pingwiniej kolonii zrozumiałem, że ptaki te mają swoisty kod zachowań – pingwinią etykietę. Czarne fraki, homoidalna postawa ciała i te wymowne gesty sprawiają, że poczułem się wśród nich jak Guliwer w krainie karłów i z namaszczeniem, mimo ogromnego smrodu pingwiniego guana, obserwowałem je i fotografowałem przez kilka godzin.

Zatrzymane w czasie figury pingwinich ciał.

Zatrzymane w czasie figury pingwinich ciał.

.Z daleka kolonia adelek wygląda jak zgromadzone przed granicą niemiecką gipsowe krasnale w przeróżnych pozach, gotowe w każdej chwili do przeniesienia do przydomowego ogródka. Trochę kicz, podobnie jak na nadgranicznych targowiskach.

Podchodząc jednak bliżej, gdy kolonia ożywa w oczach obserwatora, zaczynamy dostrzegać precyzyjne, czasem jak w zegarku ruchy. Tysiące ptaków tworzą jeden ogromny organizm, którym jest kolonia. Powitania, utarczki, kreowanie się na większego niż sam jestem, czasem ucieczka, czasem strach i oczywiście cały wachlarz zachowań godowych oraz tych związanych z wychowaniem młodych.

Trochę surrealistycznie jak na tak realistyczne pozy – w kolonii pingwinów białookich. (Zdj. K. Konieczny)

Trochę surrealistycznie jak na tak realistyczne pozy – w kolonii pingwinów białookich.

.Każda para pingwinów szczotkoogonowych (białookie, białobrewe i maskowe) potrzebuje do rozrodu gniazda położonego tak, a by nigdy nie stała w nim woda, która zamarzając mogłaby rozsadzić jaja lub zabić pisklęta. Zatem każde kamieniste, zbocze pozbawione lodu i śniegu staje się potencjalnym miejscem gdzie kolonia może powstać. Pingwiny zajmują wolne fragmenty i zaczynają zbierać drobne kamienie do podwyższenia niecki gniazdowej i uniesienia jej ponad wodę, która może pojawić się przy roztopach. Kamieni nie jest zbyt wiele a tuż obok sąsiedzi też wzięli się do roboty. Obcy, przechodzący obok pingwin jest delikatnie lub czasem zupełnie brutalnie dziobnięty, tak że wokół każdego stojącego w swoim okręgu ptaka robi się zbliżona odległość.

Gdy patrzyliśmy na gołoborzowe zbocze Wyspy Słoniowej, miałem wrażenie, że w kolonii pingwinów maskowych Pygoscelis antarctica, ktoś rozłożył tam ptaki tak równomiernie, że potrzebna do tego była miarka z podziałką. Każdy pingwin dziobiąc sąsiada mówi – „to jest moje miejsce gniazdowe – odejdź i odczep się od moich kamyczków!”.

Pingwiny białobrewe i ich magiczne kamienie.

Pingwiny białobrewe i ich magiczne kamienie.

.Obserwując pingwiny białobrewe Pygoscelis papua widziałem jak korzystały one z okazji i kradły sobie kamyczki, gdy tylko trafiła się okazja. Oczywiście, gdy widział to obrabowywany to wyciągał nieco do góry głowę i niczym strzała z kuszy trafiał dziobem w intruza. „Pilnować czy kraść?” – miałem wrażenie, że takie myśli towarzyszyły obserwowanym pingwinom. Zachęcony ich nadgorliwością przyniosłem z odległej plaży dużą garść kamieni i ku mojemu zaskoczeniu, bez chwili zastanowienia jeden z pingwinów pochylił się, jakby chciał się pokłonić i jak lokaj na królewskim dworze zbierający talerze uniósł kamień i przeniósł go na gniazdo, i tak kolejny, kolejny… Kamienie przenosił z taką gracją i namaszczeniem, że zachowywał się trochę jak automat w japońskiej fabryce, który powtarza tę samą czynność nie tracąc przy tym powtarzalności. Oczywiście robił to w napięciu i pod zazdrosnymi spojrzeniami sąsiadów. Kolonia owszem daje bezpieczeństwo przed drapieżnikami w skali makro, ale każdy osobnik w niej musi dbać o swoje, tu akurat o swoje kamienie. Nie tylko o swoją przestrzeń, ale też o pisklęta.

W Zatoce Admiralicji na Wyspie Króla Jerzego obserwowałem dwa wydrzyki antarktyczne, które porwały duże pisklę ze skraju kolonii adelek. Mimo rwetesu czynionego przez jednego z rodziców, sąsiedzi tylko strzelali dziobami w kierunku intruza, dbając wyłącznie o swój lęg. Co nie jest wyrazem egoizmu, tylko wyrazem pingwiniego rozsądku, który zapewnia trwanie populacji i tym  samym gatunku.

Eksponowanie postaw u różnych pingwinów, służy do wyrażania emocji. Z premedytacją chcę użyć tego słowa, bo patrząc na te ptaki mam wrażenie, że w nich gotuje się od emocji. Nawet, gdy nieruchomo siedzą na jajach ich oczy zdradzają napięcie, zaciekawienie i stałą uwagę. Tu należy dopowiedzieć, że wiemy już, że obecność człowieka w koloniach powoduje u pingwinów duży stres, stąd obserwacje należy prowadzić z pewnego dystansu i należy dać pingwinom trochę czasu, aby przyzwyczaiły się do badacza.

O ile możemy czytać „myśli” pingwinów z ich postawy czy sylwetki to dopiero to, co dzieje się z „mimiką” piór na głowie staje się interesującym zagadnieniem do studiowania. Ainley (1975) w swojej pracy „Displays of Adelie penguins: a reinterptation” próbuje rozkodować mimikę pingwiniej twarzy. Z wielu analizowanych postaw na uwagę zasługuje postawa „Crest Erect and Eyes Down” – to sygnał, że pingwin może zaatakować, choć pozę tę przyjmuje także w czasie pierwszych dni kojarzenia się pary. Czyżby starania o partnerkę traktuje jak przygotowanie do ataku?

Odpoczywające pingwiny królewskie nasłuchują swoich młodych.

Odpoczywające pingwiny królewskie nasłuchują swoich młodych.

.Postawy ciała spionizowanych pingwinów bez głosów nie byłby pełne. Dla mnie fenomenem pozostaje rozpoznawanie pisklęcia po głosie w kilkutysięcznej kolonii. Na Georgii Południowej można zobaczyć jak dorosły pingwin królewski wyskakuje z lodowatego oceanu, coś słyszy i podąża w kierunku własnego potomka. Z obojętnością mija kolejne zaczepiające go młode, czasem wręcz ze złością się od nich ogania i jak z kompasem idzie do nieróżniącego się od innych (dla nas) pisklęcia. Krótkie powitanie i rozpoczyna się karmienie głodnego pisklaka. Dla obserwatora to wzruszająca chwila, rzecz nie do ogarnięcia gdy widzi się wielotysięczny tłum identycznych ptaków.

W rozwikłaniu mojej zagadki z dawnej fotografii pomogła mi stara praca z 1975 roku (stara, bo ja urodziłem się w 1974) niejakiego Dr E.B. Spurra „Comunication in the Adelie penguin”. W: Stonehouse B. 1975.The Biology of Penguinus. MACMILLAN PRESS. Spurr wyrysował w swojej pracy wiele postaw, w jakich pingwiny białookie znajdowały się na lądzie i przetłumaczył to na język ludzki. Poszukiwałem tam pośród prostych sylwetek zapamiętanej fotografii i ku mojemu zadowoleniu znalazłem odpowiedź. To głośna konfrontacja, przerwa w czasie walki. Taka poza ukazująca wielkość i dumę z pingwiniego żywota.

Krzysztof Konieczny
Podziękowania: „Dziękuję wszystkim przyjaciołom z jachtu Selma Expeditions a zwłaszcza dla kapitana Piotra Kuźniara, Krzysia Jasicy i Darka Gocała za pomoc w realizacji tego artykułu„.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 czerwca 2014
Fot.Autor