Jacek LEWICKI: "Na drodze do doktoratu"

"Na drodze do doktoratu"

Photo of Jacek LEWICKI

Jacek LEWICKI

Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktor n. społecznych. Współzałożyciel i wiceprezes Fundacji Młodej Nauki. Pełnił funkcję m.in. członka Rady Młodych Naukowców (2012-2015), eksperta bolońskiego (2011-2013); wiceprzewodniczącego Krajowej Reprezentacji Doktorantów (2009-2011). Współpracował z Polską
Komisją Akredytacyjną. Zawodowo zajmuje się m.in. edukacją pozaformalną oraz zmianami systemowymi w szkolnictwie wyższym i nauce.

Kształcenie przyszłych doktorów nie może być tylko sprawą wewnętrzną świata akademickiego. Wysokiej klasy specjaliści, z doświadczeniem naukowym coraz częściej potrzebni są bowiem w szybko zmieniających się branżach i to nie tylko przemysłowych. Z kolei uczelniom brakuje specjalistów-praktyków rozumiejących świat nauki.

.W ostatnich dniach dużo mówimy o doktorantach i studiach doktoranckich. To dobrze, że tematyka ta wychodzi poza wąskie grono świata akademickiego. Warto zarazem uporządkować kilka faktów na temat studiów trzeciego stopnia. Jak podaje GUS[1] w 2013 r. ponad 43 tys. osób miało w Polsce status uczestnika studiów doktoranckich. Ponad połowę stanowiły kobiety. Na studiach niestacjonarnych, a więc płatnych, doktoryzowało się 8 tys. osób. Z całej grupy doktorantów 7,8 tys. miało otwarty przewód doktorski.

Studia doktoranckie istniały w Polsce na długo przed przemianami ustrojowymi i podobnie jak na studiach wyższych po roku 1989 r. także zaczął być obserwowany wzrost liczby osób kształcących się „na doktoracie”. Podstawowa różnica jest jednak taka, że w dobie niżu demograficznego liczba studentów maleje, zaś doktorantów nie przestaje rosnąć (ostatnio zmalała tylko liczba niestacjonarnych).

W roku akademickim 1990/91 status doktoranta w całej Polsce (na uczelniach jak i Polskiej Akademii Nauk) miało niecałe 2,7 tys. osób, czyli mniej niż dziś na samym Uniwersytecie Warszawskim, czy Uniwersytecie Jagiellońskim (sic!). 

.Wraz z wprowadzaniem w Polsce założeń tzw. procesu bolońskiego, zaczęto uznawać studia doktoranckie za studia III stopnia. Niestety prowadzi to do częstych nieporozumień, gdyż ani studia doktoranckie nie są studiami wyższymi, ani doktoranci nie są studentami. Przy tak wysokim stopniu umasowienia trudno bowiem zatrudnić każdego doktoranta na asystenturze, jednocześnie wymagania stawiane przyszłym doktorom mają zupełnie inny charakter niż dla magistrów.

Polskie przepisy z wyraźną odrębnością traktują studia doktoranckie, zaś ich uczestników – doktorantów uznają za osobną grupę w ramach społeczności akademickiej, różną od studentów jak i pracowników. Niestety status doktorantów nie jest w pełni dookreślony i stosuje się wobec nich pewne rozwiązania znane studentom (np. system pomocy materialnej, tok studiów itp.) jak i naukowcom (np. udział w prowadzeniu badań, dostęp do niektórych programów grantowych, ocena postępów naukowych). Stąd porównanie doktorantów do uroczych gryzoni – świnek morskich („ani świnka ani morska”[2]) jest bardzo adekwatne.

W praktyce pozycja doktorantów zależy nie tylko od uczelni (instytutu naukowego), ale dyscypliny prowadzonych badań. Należy pamiętać, że uzyskiwanie stopnia doktora pozostało niezależne od studiów doktoranckich, które jednak powinny nim się kończyć. Z kolei do prowadzenia studiów III stopnia jednostka (tj. wydział, czy instytut) muszą mieć prawo do nadawania habilitacji lub dwa uprawnienia do nadawania stopnia doktora.

.Jaka jest zatem sytuacja doktorantów? Bardzo różna. W kwestii pomocy materialnej różne świadczenia z funduszu pomocy materialnej (wspólnego ze studentami) pobiera ok. 10 tys. osób. W uczelniach, na studiach stacjonarnych 30% najlepszych przysługuje tzw. zwiększenie stypendium doktoranckiego ze środków celowych (min. 800 zł). Natomiast w kwestii zasadniczego wsparcia, czyli stypendium doktoranckiego[3] (w wysokości min. 60% podstawy uposażenia asystenta) panuje największe zróżnicowanie. Stypendium leży bowiem w gestii jednostki prowadzącej studia doktoranckie. Często na tej samej uczelni są wydziały gdzie stypendia te pobierają prawie wszyscy, jak i wydziały, które nie wypłacają ich w ogóle. W pierwszej grupie są głównie jednostki reprezentujące nauki ścisłe, czy przyrodnicze, gdzie nie ma możliwości dorobienia poza uczelnią. Druga grupa to głównie nauki humanistyczne i społeczne. Osobną kwestią są bardzo różne i liczne programy grantowe i stypendialne dla doktorantów, czy udział doktorantów w zespołach badawczych. Tu również widoczne są bardzo duże różnice pomiędzy dyscyplinami. Większość doktorantów zmuszonych jest dorabiać, zarazem dochody niektórych osób kumulujących granty i stypendia wywołują zazdrość nie tylko kolegów i koleżanek, ale i doświadczonych badaczy.

Naukowo z doktorantami też jest bardzo różnie. Tak naprawdę o poziomie przyszłych doktorów w mniejszym stopniu decydują zajęcia na studiach doktoranckich, kluczowe są bowiem badania i rozprawa do której prowadzą. Dlatego bardzo ważne są wymogi stawiane samym uczestnikom studiów III stopnia, ale także ich promotorom. A trudno wymagać, jeżeli się nie stwarza odpowiednich warunków.

Studia doktoranckie, podobnie jak cały system nauki i szkolnictwa wyższego wymagają zmian.

.Wydaje się, że w stosunku do możliwości, mamy w kraju za dużo doktorantów. Uważam również, że nie tylko za wiele jednostek prowadzi studia doktoranckie, ale zbyt wiele ma w ogóle prawo do doktoryzowania. Z punktu rozwoju elitarnych studiów doktoranckich, czy choćby prowadzenia interdyscyplinarnych prac należałoby także rozważyć przypisanie uprawnień doktorskich i habilitacyjnych nie do pojedynczych wydziałów, ale całych uczelni. Taka propozycja pojawia się zresztą np. w ministerialnym Programie rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki[4].

Kolejnym elementem powinno być powiązanie finansowania kształcenia doktorantów z jakością prac naukowych prowadzonych w jednostce/uczelni, tak by doktoranci trafiali do najlepszych mistrzów. Należy uprościć system stypendialny, który powinien opierać się na jednym odpowiednio wysokim stypendium doktoranckim i dodatkach dla osób z niepełnosprawnością oraz ewentualnych zapomogach losowych. Stypendium na pierwszym roku powinni otrzymywać wszyscy doktoranci, a w kolejnych latach większość o ile wykazuje postępy w pracy naukowej. Uczelnie mogłyby zwiększać liczbę doktorantów pozyskując granty na ich badania i stypendia. Z pewnością trzeba także egzekwować obowiązki promotorów i opiekunów naukowych.

Mówiąc o kształceniu przyszłych doktorów od początku należy pamiętać, że zdecydowana większość z nich nie znajdzie miejsca na uczelniach i powinni być przygotowani do pracy poza sektorem akademickim. A możliwości w tym zakresie są nie tylko w przemyśle, czy medycynie, ale też biznesie, administracji publicznej, czy sektorze pozarządowym. W tym kontekście warto rozważyć wprowadzenie tzw. doktoratów zawodowych o praktycznym charakterze i realizowanych wspólnie np. z przemysłem.

Na pewno należy uelastycznić ścieżki kształcenia, nawet przy zachowaniu tylko „naukowego” doktoratu. Uczelnie obok przygotowywania kadr dla podmiotów zewnętrznych powinny otwierać się na praktyków z doświadczeniem, którzy chcą prowadzić badania i uzyskać doktorat. Kandydaci tacy są też cenni jak niepełno-etatowi wykładowcy zagadnień praktycznych, zwłaszcza na praktycznych studiach licencjackich i inżynierskich. W każdym wypadku należy pamiętać, że doktoranci muszą być kształceni poprzez badania, a nie „do badań”. To zasadnicza różnica.

.Chcąc reformować system nauki i szkolnictwa wyższego także w kierunku jego otwartości na otoczenie społeczne i gospodarcze, należy dobrze przemyśleć system kształcenia przyszłych kadr, by podołały roli nie tylko dobrych nauczycieli, uczonych, ekspertów, liderów ale i sprawnych łączników między tymi różnymi światami.

Jacek Lewicki
[1] Szkoły wyższe i ich finanse w 2013 r., GUS, Warszawa listopad 2014, http://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/edukacja/edukacja/szkoly-wyzsze-i-ich-finanse-w-2013-r-,2,10.html
[2] „Świnka morska” http://podeszfa.art.pl
[3] Więcej o stypendium doktoranckim pisałem http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/czy-oplaca-sie-byc-doktorantem/
[4] Programie rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki. Na lata 2015-2013., MNiSW, wrzesień 2015, http://www.nauka.gov.pl/aktualnosci-ministerstwo/program-rozwoju-szkolnictwa-wyzszego-i-nauki-na-lata-2015-2030.html

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 października 2015