"Uczciwość według Volkswagena"
Kiedy ktoś używał terminu „etyka biznesu” w latach 70., gdy ta dziedzina dopiero zaczynała się rozwijać, zwykle pytano: „Czy to nie oksymoron?”. Tym drwinom często towarzyszył cytat z Miltona Friedmana, że jedyną społeczną odpowiedzialnością menedżerów korporacji jest zarabianie tylu pieniędzy dla akcjonariuszy, na ile pozwala prawo.
.Jednak po 40 latach ludzie biznesu przestali cytować Friedmana i zaczęli rozmawiać o ich odpowiedzialności wobec interesariuszy, czyli nie tylko akcjonariuszy, ale także klientów, pracowników i członków społeczności, w jakiej firma działa.
W 2009 r., wśród absolwentów pierwszego rocznika, który kończył Harvard Business School po globalnym kryzysie finansowym, obowiązywała pewna przysięga. Ci, którzy ją złożyli – owszem, była to mniejszość – obiecywali pracować „w sposób etyczny” i prowadzić swoje przedsiębiorstwa „w dobrej wierze, wystrzegając się decyzji i zachowań, które sprzyjają własnym wąskim ambicjom, ale szkodzą przedsiębiorstwu i społeczeństwom, którym ono służy”.
Pomysł się upowszechnia i dziś podobne przyrzeczenie składają studenci 250 szkół biznesu.
W tym roku wszyscy holenderscy bankierzy – 90 tys. osób – przysięgają postępować uczciwie, zapewniają, że będą przedkładać interesy klientów nad inne (także udziałowców) i będą zachowywać się otwarcie, transparentnie oraz w zgodzie z odpowiedzialnością wobec społeczeństwa.
W Australii składa się dobrowolną przysięgę bankiera i finansisty (do tej pory uczyniło to ponad 300 osób), która zobowiązuje m.in. do przeciwstawiania się wszelkim nieprawidłowościom i zachęcania do takiej postawy innych.
W sierpniu jedna z menedżerek, Véronique Laury, powiedziała, że jej zawodową ambicją jest „mieć pozytywny wpływ na świat”. Można by pomyśleć, że kieruje fundacją dobroczynną, a nie spółką Kingfisher, siecią blisko 1200 sklepów z wyposażeniem domowym w całej Europie i Azji. We wrześniu McDonald’s, największy odbiorca jaj w USA, udowodnił, że też może sprzyjać postępowi etycznemu, ogłaszając, że jego amerykańska i kanadyjska filia wycofa się z używania jaj od kur z chowu klatkowego. Według Paula Shapiro, wiceprezesa amerykańskiego Humane Society, specjalisty od ochrony zwierząt hodowlanych, taka decyzja sygnalizuje kres okrutnych klatek, które zdominowały amerykańską branżę drobiową.
W końcu pojawiły się też doniesienia, że Volkswagen zainstalował w 11 mln samochodów z silnikami Diesla oprogramowanie, które redukuje emisję tlenków azotu jedynie wtedy, gdy samochód poddawany jest testom emisji. Dzięki temu auto przechodzi pozytywnie takie badania, choć w normalnym użytkowaniu zdecydowanie przekracza dopuszczalne poziomy. Kiedy wybuchł skandal, New York Times poprosił ekspertów o komentarz, czy „powszechność oszustwa” sprawiła, że zachowania moralne są już passé. Dziennik opublikował ich odpowiedzi pod tytułem „Czy uczciwość jest dla mięczaków?”.
.Cynicy powiedzieliby, że przez ostatnie 40 lat nic się nie zmieniło i nic się nie zmieni, bo w biznesie wszelkie rozmowy o etyce mają na celu jedynie zakamuflowanie celu nadrzędnego: maksymalizacji zysków. Jednak oszustwo Volkswagena jest specyficzne, bo nawet – a właściwie szczególnie – według standardów maksymalizacji zysków wygląda to na niezwykle nierozważne ryzyko. Wszyscy w VW, którzy zdawali sobie sprawę, jak działa rzeczone oprogramowanie, powinni być w stanie przewidzieć, co firma może stracić, stosując je. Wystarczyło sprawdzić, czy poziomy emisji uzyskane podczas federalnych testów zgadzają się z tymi otrzymanymi podczas normalnej jazdy. W 2014 r. Międzynarodowa Rada Czystego Transportu (ICCT) zamówiła takie właśnie porównanie w Ośrodku Alternatywnych Paliw, Silników i Emisji przy Uniwersytecie Zachodniej Wirginii. Oszustwo w oprogramowaniu szybko wyszło na jaw.
.Od wybuchu skandalu akcje Volkswagena straciły ponad jedną trzecią wartości. Firma będzie musiała naprawić 11 mln samochodów, a kary, jakie przyjdzie jej zapłacić, tylko w USA mogą sięgnąć nawet 18 mld dolarów. Najbardziej kosztowny będzie jednak uszczerbek na reputacji spółki.
Rynek daje własną odpowiedź na pytanie „Czy uczciwość jest dla mięczaków?”. Brzmi ona: „Nie, uczciwość jest dla tych, którzy chcą maksymalizować wartość w dłuższej perspektywie”. Oczywiście niektórym korporacjom oszustwo uchodzi na sucho. Ale ryzykują to, że ktoś może je przyłapać. I często – zwłaszcza w przypadku przedsiębiorstw, dla których największą wartością jest marka – takie ryzyko w ogóle się nie opłaca.
Uczciwość maksymalizuje wartość w dłuższej perspektywie, nawet jeśli określimy ją jedynie jako zyski pieniężne dla udziałowców. Widać to jeszcze dobitniej, jeśli wartość uwzględnia także poczucie satysfakcji, jaką czerpią z pracy wszyscy zaangażowani. Kilka raportów dowiodło, że członkowie pokolenia, które dorasta w nowym tysiącleciu, są bardziej zainteresowani poczuciem wpływu na świat niż zarabianiem pieniędzy dla samego ich posiadania. To generacja, która promuje „skuteczny altruizm”, zachęcający do rozdawania pieniędzy, o ile robi się to skutecznie.
.Mamy więc powody przypuszczać, że w miarę jak „millennialsów” będzie więcej niż tych, którzy nadal rządzą w Volkswagenie, etyka zacznie się coraz bardziej umacniać jako kluczowy składnik maksymalizacji naprawdę istotnych wartości. A wtedy, przynajmniej w gronie dużych korporacji, skandale takie jak ten w Volkswagenie będą coraz rzadsze.
Peter Singer
Tekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującego opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu.