#NaukaPolska: "Polskiej nauki życie na niby. Jak z tego wyjść? Debata we Wrocławiu"

"Polskiej nauki życie na niby. Jak z tego wyjść? Debata we Wrocławiu"

Photo of Instytut Nowych Mediów

Instytut Nowych Mediów

Wydawca "Wszystko Co Najważniejsze".
www.instytutnowychmediow.pl

zobacz inne teksty Autora

.Niski poziom etyczny i intelektualny środowiska, słabe instytucje, pozory samorządności przy braku autonomii,  brak jednostek referencyjnych, biurokratyczne mechanizmy zapewniania jakości, systemy prawne oparte na braku zaufania. Tworzy się mechanizmy zwalczania patologii, nie ma natomiast mechanizmów promowania doskonałości. Młodzi naukowcy obciążeni nie tylko dydaktyką, ale także biurokracją, do tego pracujący za głodowe pensje na bardzo niestabilnych warunkach, wykorzystywani „aż do bólu”.

Dworskość, ideologizacja humanistyki, brak dyskursu na argumenty, brak szacunku dla prawdy i odmienności. Przerażająca jest wizja kraju, który głupieje. Dlaczego mamy do czynienia z regresem intelektualnym? Co zrobić, żeby polska nauka i szkolnictwo wyższe weszły na normalniejsze tory? Zaorać i tworzyć od nowa, czy raczej zmieniać  i reformować? A jeżeli, to jak? O tym była debata w Centrum Edukacji Historycznej KONSPIRA we Wrocławiu. Po raz pierwszy dyskutowano we Wrocławiu o tym, co najważniejsze. Debatę zorganizował Instytut Nowych Mediów.

.W dyskusji, którą poprowadził  Eryk Mistewicz, a wprowadzili do niej trzej paneliści reprezentujący nauki przyrodnicze, ścisłe i humanistyczne: dr Sylwia Borska oraz profesorowie Leszek Pacholski i Włodzimierz Suleja, uczestniczyło kilkadziesiąt osób. Spotkanie było relacjonowane na Twitterze (#NaukaPolska), zaś śledzący debatę internauci przekazywali uwagi i zadawali pytania.

– Warszawa nie jest końcem świata. Świat intelektu, mądrych ludzi, może trochę mniej znanych widzom centralnych anten telewizyjnych, funkcjonuje także poza stolicą – zagaił Eryk Mistewicz, informując, że debata wrocławska to pierwsze takie  spotkanie poza Warszawą. – Z tego spotkania powinniśmy wynieść nie tylko przekonanie, że porozmawialiśmy i ponarzekaliśmy. Chciałbym, żebyśmy doszli do czegoś mądrzejszego.

Młodzi wykluczeni podwójnie

.Jako pierwsza zabrała głos dr Sylwia Borska. Tematem jej wystąpienia była sytuacja młodych naukowców. Panelistka podkreśliła przede wszystkim kwestie braku pracy, niskich zarobków oraz rosnącej biurokracji i wypalenia zawodowego. Ponadto zwróciła uwagę na problem tzw. podwójnego wykluczenia młodych pracowników naukowych, zarówno na uczelniach, gdzie nie są grupą decyzyjną, jak również poza środowiskiem naukowym, które okazuje brak zainteresowania, zrozumienia i obawia sie ludzi „za bardzo” wykształconych. Dr Sylwia Borska wspomniała również o niepokojącym braku chęci współpracy wśród młodych, negatywnej konkurencji i postawach roszczeniowych. Ponadto podkreśliła, że sytuacja w ostatnich latach poprawiła się znacznie, ponieważ obecnie oferta skierowana do ludzi zaczynających przygodę z nauką, jest coraz bogatsza. Efekt w postaci grantu finansującego badania, będącego źródłem dodatkowego wynagrodzenia czy też możliwość zdobycia cennego doświadczenia za granicą, wymaga zaangażowania, ale jest wart starań.

DSCF6228

Słabe instytucje i brak zaufania

.Prof. Leszek Pacholski oceniał stan nauki i szkolnictwa wyższego, odnosząc się do sytuacji w Europie i na świecie.  Zauważył, że przepaść  w technologii akademickiej pomiędzy państwami starej piętnastki a nową Europą się stale się powiększa.

– Żeby to dostrzec wystarczy pojechać do dobrego uniwersytetu w Belgii, Niemczech czy we Francji, nawet nie do Oxford czy Cambridge – powiedział, zwracając uwagę, że przyczyn pogłębiającej się przepaści jest wiele. Jedną z nich jest niski poziom etyczny i intelektualny środowiska.

„Poziom etyczny w polskiej nauce, szczególnie w środowiskach, gdzie są duże pieniądze, czyli w naukach medycznych i technicznych, jest katastrofalny” (Prof.Leszek Pacholski)

Uniwersytety i politechniki w Polsce są samorządne, ale nie są autonomiczne.  Na przykład, za jakość doktoratu w Polsce odpowiada państwo. – Niedawno pani minister rozesłała kilkunastostronicowy dokument, opisujący sposób procedowania przy doktoracie – przypomniał porównując do procedury w Massachusetts Institute of Technology  (MIT, którą poznał, przygotowując dokument nostryfikacyjny). – Jak doktorant czuje, że osiągnął wartość rynkową, ma oferty, idzie do szefa i mówi: „John, dojrzałem”. W odpowiedzi słyszy: „Robimy obronę za dwa tygodnie”. Doktorant zszywa te swoje publikacje i prezentuje je na seminarium, w którym uczestniczy jeszcze jeden profesor z tego lub innego wydziału, i zaraz po seminarium podpisują dokument. Faktycznie całkowitą odpowiedzialność za jakość tego doktoratu ponosi promotor. Nawet rada wydziału nie sprawdza, czy to jest dobre czy nie. I dzięki temu doktoraty z MIT są tak bardzo cenione. Tymczasem u nas są procedury, trzeba co najmniej napisać dwie prace za 60 pkt…  To jest przykład, gdy państwo bierze na siebie odpowiedzialność za jakość, a mechanizmy jej zapewniania są biurokratyczne, to one tej jakości nie gwarantują – skonstatował.

Zwrócił też uwagę, że uczelnie nie mają możliwości prowadzenia polityki kadrowej. Żeby dobrze funkcjonował wydział w naukach przyrodniczych i technicznych, potrzeba czasem sprowadzić kogoś kto nauczył się gdzieś jakiejś techniki czy technologii i ma unikalną wiedzę. – To na świecie, w Europie, w Anglii,  Szwajcarii, w USA czy w Niemczech – takich ludzi się ściąga, w pewnym sensie kupuje. Jednym z elementów transakcji jest bardzo dobrze wyposażone laboratorium. Oni potrzebują aparatury i uniwersytet im tę aparaturę daje – przekonywał prof. Pacholski. Tymczasem w Polsce uczelnie nie mają pieniędzy, aby naukowca , który ma unikalną wiedzę, sprowadzić, ani też nie mają środków na wyposażenie laboratorium, które byłoby dla niego atrakcyjne.

Kolejnym problemem jest brak jednostek referencyjnych. – Z prawdopodobieństwem bliskim 100 procent można powiedzieć, że jeśli ktoś jest doktorem Harvardu, to jest to dobry uczony. A w Polsce nawet na najlepszych uczelniach, oprócz wydziałów wybitnych są wydziały prowincjonalne. A nawet na tych dobrych wydziałach, oprócz wybitnych uczonych jest cała masa bardzo słabych – powiedział prof. Pacholski, dodając, że nawet  Uniwersytet Warszawski, który jest jedną z najlepszych uczelni w Polsce, nie daje gwarancji, że profesor tej uczelni reprezentuje odpowiednio wysoki poziom. Wiąże się z tym brak zaufania. W Polsce brak zaufania jest podstawą wszystkich systemów prawnych. – My sobie nie wierzymy, dlatego musimy mieć procedury – spuentował prof. Leszek Pacholski, dodając, że  każda najdrobniejsza rzecz musi być szczegółowo opisana, bo inaczej jest obawa, że „będą kombinować, oszukiwać, kraść”.

„Ustawa o szkołach powszechnych i prawo o szkołach wyższych, przyjęta w 1920 r., miała  17 stron wielką czcionką i tam było zawarte wszystko. Obecnie dokumenty rangi ustawy dotyczące szkolnictwa wyższego liczą około 3 tys. stron i to drobną czcionką” (Prof.Leszek Pacholski)

–  Tworzymy mechanizmy kontrolne, które czasem tylko pozwalają zwalczać patologie, nie ma natomiast mechanizmów promowania doskonałości – powiedział, zwracając uwagę na brak kontaktów z otoczeniem zewnętrznym – społecznym, ekonomicznym.

Prof. Leszek Pacholski poruszył też sprawę wyboru władz na uczelniach – rektorów, dziekanów, dyrektorów instytutów. – Nie wybiera się ludzi z największym potencjałem  – ocenił, powołując się na przykład rektora Uniwersytetu Stanforda Johna L. Hennessy’a, który w swojej wizji rozwoju uczelni potrafił zmierzyć się z globalnymi problemami. Prof. Pacholski, odnosząc się do sytuacji młodych naukowców, skrytykował ministerialny program pod nazwą „Diamentowy Grant”. – Nigdzie na świecie się tego nie robi – powiedział – jeśli są takie możliwości, to mają je wybitni uczeni, którzy szukają młodych, zdolnych ludzi, nie dlatego żeby ich wykorzystać, ale po to, żeby ich rozwinąć. Bo po pierwsze uczony,  rzetelnie ocenia tego młodego człowieka, nie liczy punktów czy byle jakich publikacji, tylko ocenia potencjał intelektualny i doprowadza do poważnych osiągnięć.

DSCF6230

Ideologizacja i dworskość

.Prof. Włodzimierz Suleja ocenił, że – pomimo braków finansowych, nieporównywalnych do sytuacji w naukach ścisłych czy przyrodniczych, – najgorszymi przypadłościami polskiej humanistyki są ideologizacja i dworskość.

„Ideologizacja niemalże, jak z poprzedniej epoki, tyle że zamiast materializmu dialektycznego mamy dziś polityczną poprawność, wyrażającą się na przykład poprzez ideologię gender” (Prof.Włodzimierz Suleja)

Służalczy konformizm prowadzi do braku konfrontacji poglądów i zaniku rzeczywistego naukowego dyskursu. Dyskursu na argumenty, z szacunkiem dla odmienności, zwłaszcza z szacunkiem dla prawdy. Prof. Suleja ocenił, że wyzwania, które niesie współczesność, w obliczu niżu demograficznego i zapowiadanej komercjalizacji nauki, humanistyka znosi szczególnie źle. – Wymóg samofinansowania to szkodliwy, lansowany przez ministerstwo nonsens – spuentował, dodając, że nie mogą się też na tym gruncie sprawdzić standardy oceny przeniesione żywcem z nauk ścisłych czy przyrodniczych. – Wszelkie kryteria cytowalności, uznawanie za liczące się tylko publikacje w języku angielskim, najlepiej z listy filadelfijskiej, to nic innego, jak celowe zabijanie podstawowego narzędzia naszej kulturowej komunikacji – powiedział z naciskiem. Ale punkty umożliwiają zdobywanie grantów. Zwłaszcza granty zewnętrzne, bez uwzględnienia preferencji wynikającej z owej politycznej poprawności i najrozmaitszych, najczęściej marginalnych mód, są zwykle nieosiągalne.

–  Jeżeli dodamy do tego monstrualną biurokratyzację życia akademickiego z planowaniem i wskazywaniem na coraz to nowe kompetencje i umiejętności społeczne, które ma zdobyć student, wreszcie formalizm najrozmaitszych komisji akredytacyjnych to można się poczuć jak w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych, choć oczywiście nie wyrywają paznokci – powiedział, używając obrazowego porównania.  Nonsensem nazwał dwustopniowy podział studiów humanistycznych, co – jego zdaniem – skutkuje drastycznym obniżeniem poziomu.

Zwrócił też uwagę na edukację szkolną. – Współczesna zreformowana szkoła być może dobrze przygotowuje do rozwiązywania testów, ale nie do samodzielnego myślenia. Z mojego punktu widzenia celowe rozerwanie funkcjonującego nawet w PRL-u związku między nauczaniem języka polskiego a historii powoduje uwiąd humanistycznego myślenia – ocenił i dodał, że dzisiaj studia humanistyczne może skończyć średnio ociężały umysłowo człowiek. Grozi to zanikiem rozumienia wielowiekowego kulturalnego kanonu.

DYSKUSJA

.Dyskusja koncentrowała się na postulatach wzmocnienia instytucji, przywrócenia autentyczności uczelni i autorytetu profesora-mistrza, potrzebie tworzenia szkół naukowych czy zaniechania działań pozornych, dyktowanych formalnymi kryteriami. Mówiono m.in. o partnerach biznesowych i ich oczekiwaniach wobec nauki, konsolidacji uczelni i ograniczeniu ich liczby, możliwości powołania międzynarodowych instytutów badawczych, ocenie pracowników naukowych, systemie punktowym, elitarności uniwersytetów. Gotowych recept nie wypracowano, ale sformułowano tezy dla przeprowadzenia dobrej zmiany.

Prof. Leszek Pacholski zwrócił uwagę na to, że uczelnie francuskie, mimo iż państwo wydaje relatywnie bardzo dużo pieniędzy na naukę i szkolnictwo wyższe, są kiepskie. Przyczyną tego, zdaniem prof. Pacholskiego, jest silna ingerencja państwa.

Prof. Włodzimierz Suleja odwrócił kolejność, stwierdzając, że nie wzmocni się uniwersytetów, jeżeli nie zmieni się systemu edukacji na poziomie szkolnym. Im szybciej to nastąpi, tym lepiej, bo degradacja, jego zdaniem, następuje coraz gwałtowniej.

„Najważniejsze jest przywrócenie autentyczności uczelni, której celem jest nauka, a nie dostosowywanie się do limitów i innych formalnych kryteriów, a także przywrócenie autorytetu profesora-mistrza” (Prof.Włodzimierz Suleja)

O relacji mistrz-uczeń mówiła także Małgorzata Wanke-Jakubowska, przywołując przykład opisany w książce „Genialni” Mariusza Urbanka, jak to Hugo Steinhaus odkrył Stefana Banacha. Jeden z profesorów matematyki powiedział kiedyś: „Co mi przyjdzie z tego, że będę miał jeszcze kolejnych kilkanaście publikacji? Wolę tworzyć szkołę naukową.” I stworzył ją. Ma wśród swoich uczniów pięciu profesorów tytularnych, a każdy z nich swoich uczniów już po habilitacji – powiedziała o współczesnym pozytywnym przykładzie. Odniosła się także do kwestii samorządności uczelni w aspekcie prawa do powoływania nowych kierunków studiów. – Powstają różne kierunki, takie jak medycyna roślin, biotechnologia stosowana roślin (to przykłady mojej uczelni). Innych kierunków jest też co niemiara, na Uniwersytecie Wrocławskim, łącznie chyba ponad 70. Po to, żeby był nabór na studia, nabiera się studentów – podsumowała.

Maria Wanke-Jerie poruszyła problem kryzysu zaufania, który obserwuje się na wszystkich poziomach, zarówno na uczelniach, jak i w relacjach z władzą na każdym szczeblu. – Brak zaufania skutkuje także tym, że wprowadza się kryteria biurokratyczne i formalne, co w konsekwencji zwalnia z odpowiedzialności – oceniła. Do braku zaufania dochodzi rywalizacja. Rywalizacja także w obszarze dydaktyki. Dlatego uczelnie różnych typów: techniczne, ekonomiczne, uniwersytety prawdziwe i przymiotnikowe zaczynają prowadzić te same kierunki studiów. Bardzo często pod pozorem minimów kadrowych naprawdę dokonywanych sztucznie. – Wszystko robi się na niby, pod formalne kryteria, a nie naprawdę – podkreśliła, dodając, że wszelkie zmiany, które wprowadza ministerstwo, błyskawicznie skutkują tym, że zespoły dostosowują się do nowych kryteriów i niby zmieniono dużo, po to, żeby nie zmienić nic.

.Do dyskusji włączyli się także ci, którzy śledzili debatę relacjonowaną na Twitterze z hashtagiem #NaukaPolska, kierując do panelistów uwagi i pytania, które przekazała Anna Białoszewska. Jak odbudować relację mistrz-uczeń, gdy mistrz ma pod opieką, nie – jak kiedyś – kilkunastu uczniów, ale nawet ponad tysiąc osób? Dlaczego popełniamy wciąż te same błędy, co sprawia, że do istniejących absurdów dodawane są nowe? Co powoduje, że utknęliśmy, zapętliliśmy się i nie jesteśmy w stanie wyjść z kręgu niemożności? Do tych pytań odnieśli się w pierwszej kolejności profesorowie Włodzimierz Suleja i Leszek Pacholski.

Prof. Suleja zwrócił uwagę, że czymś innym jest relacja mistrz-uczeń na poziomie zespołu naukowego, a czym innym w obszarze dydaktyki. Jest coraz więcej kierunków, gdzie możliwość bezpośredniego kontaktu się pojawia i jest wykorzystywana. Kluczowe, według niego, jest przywrócenie normalności. – Normalności nie przywróci się, jeśli w strukturach państwowych będzie panowała nienormalność – dodał.

Prof. Pacholski wyraził wątpliwość w to, że zjawi się jakiś genialny minister i zbuduje system, który będzie idealny. Przestrzegał przed przywracaniem starych wzorców.

„Wierzę w to, że może udać się próba budowania nowych instytucji” (Prof.Leszek Pacholski)

– Prawie 20 lat temu powstał Międzynarodowy Instytut Biologii Molekularnej i Komórkowej, instytucja badawcza, której budżet jest niewielki, ale funkcjonuje tak, jak działają instytuty Maxa Plancka. Mimo niskiego budżetu, ale dzięki międzynarodowej radzie naukowej, dobrej metodzie zarządzania i selekcji funkcjonuje doskonale. Tą drogą mogłyby pójść instytuty PAN, jest co kopiować. Dlatego planuję zbudować szkołę, która będzie dydaktycznym odpowiednikiem tego instytutu. Jestem po rozmowach z ludźmi reprezentującymi biznes, którzy są zainteresowani stworzeniem takiej szkoły – zapowiadał.

Dr Marek Zimnak podjął zasygnalizowany przez prof. Leszka Pacholskiego problem partnerów biznesowych. – Pan prof. Pacholski, podsumował swoją kadencję rektorską słowami: „Byłem admirałem floty, która nie wyruszyła z portu” – powiedział i ocenił, że słowa te streszczają wszystko, o czym tu mowa. Przypomniał, że do zmiany potrzebni są partnerzy. Przywołał spotkanie w Instytucie Informatyki, którego prof. Leszek Pacholski był gospodarzem. Zaproszono wówczas luminarzy biznesu dolnośląskiego, w tym prezesa KGHM i szefową wrocławskiego Hewlett Packard. Oczekiwano odpowiedzi, czego to biznes oczekuje od uczelni. Okazało się, że niczego nie oczekuje, niczego nie potrzebuje.

– Hewlett Packard bierze młodych filologów i tylko ich szkoli w obrabianiu faktur. Przedstawiciele dużych firm technologicznych mówili, że oni sobie te „gwiazdy” sami wyłapią na rynku, a szef KGHM wręcz powiedział, że paru inżynierów to on sobie zawsze znajdzie. Bardziej go natomiast interesuje porządna zawodówka, żeby było komu kopać miedź – relacjonował dr Zimnak i przypomniał słynną wypowiedź jednego z prezesów firmy zrzeszonej w Konfederacji Pracodawców, który powiedział: „Uczelnie nie kształcą dla nas”. – Jeżeli nie biznes miałby być naszym partnerem, jeżeli nie media to w takim razie kto? – pytał retorycznie.  Poruszył też problem rozdrobnienia szkolnictwa wyższego. – Czy potrzeba we Wrocławiu 11 uczelni publicznych, a w skali kraju 110, plus państwowe wyższe szkoły zawodowe i  300 szkół niepublicznych? – pytał i sam odpowiadał:  Potrzebne nam są, tak jak w Korei, silne szkoły zawodowe, uczelnie branżowe, natomiast uczelni dużych, wszechnic intelektu, na Polskę wystarczyłoby tylko kilka.

.Kij w mrowisko wbiła dr Katarzyna Uczkiewicz wypowiadając się z perspektywy doktora nauk humanistycznych i odnosząc do tak krytykowanego przez dotychczasowych dyskutantów punktowego systemu oceny. – Nie unikniemy systemu punktowego – stwierdziła i dodała, że stworzenie logicznego systemu, w którym punktacja nie byłaby jedynym kryterium, byłoby dobrym rozwiązaniem.

„Na uczelniach są ludzie, którzy świetnie wpisali się w system punktowo-grantowy i wykorzystują go w sposób często bezwzględny, wiedząc doskonale jak się w tym poruszać i po prostu finansowo na tym korzystają” (Dr Katarzyna Uczkiewicz)

– Druga grupa to ci, którzy traktują uczelnię jak zakład pracy i boją się zwolnienia. Dr Uczkiewicz oceniła, że programy finansowane z funduszy europejskich, np. nowa perspektywa Erasmusa wspierania rozwoju kadry naukowej wymusza wręcz współpracę z instytucjami samorządu terytorialnego, biznesu itp. Jest to zapisane w perspektywie 2014–2020, programie wsparcia humanistyki na potrzeby gospodarki. Zdaniem dr Uczkiewicz obecny system, choć ma wiele wad, umożliwia jednak działanie tym, którzy naprawdę tego chcą. Jako przykład podała zorganizowaną przez siebie konferencję, mając na to budżet w wysokości zero złotych. Mimo to przyjechało mnóstwo ludzi, obecni byli przedstawiciele samorządu terytorialnego, dawni opozycjoniści, naukowcy, biznesmeni. Zrodziło się tam kilka pomysłów i projekt grantowy, który będzie realizowany przez inną instytucję.

Do wypowiedzi prof. Pacholskiego, który mówił o inicjatywach wrocławskich studentów informatyki, odniósł się dr Łukasz Olejnik. Stwierdził, że w informatyce podobne przedsięwzięcia tak dobrze funkcjonują, bo uczelnie są coraz mniej potrzebne informatykom. – Nie możemy jednak tracić z pola widzenia innych dziedzin, takich jak fizyka, biologia, biotechnologia, gdzie potrzebny jest sprzęt i laboratoria. Często jest tak, że laboratoria są, ale dostęp do nich nie jest taki prosty – zauważył.

.Zaskoczył swoim barwnym porównaniem prof. Ludwik Komorowski, który początkowo, jak sam stwierdził, nie zamierzał zabierać głosu. – Przywołała mnie do tego wypowiedź, która nastąpiła po chwili, gdy z drugiego końca stołu padały żale, że nie jest normalnie, że w bardzo wielu miejscach żyjemy na niby. I co więcej, bardzo sprytnie umiemy przystosować się do życia na niby, gdy tylko zmienią się reguły. Otóż, w życiu na niby ja jestem specjalistą. Połowę życiorysu przeżyłem na niby, według reguł, które były ustalane przy takich samych stolikach, przez takich samych dobrze chcących ludzi, którzy dyskutowali, czy cena śledzi ma być 11 złotych, a cena kości 4 złote, czy może lepiej byłoby, żeby cena golonki wynosiła 16 złotych, bo ludzie na wsi jedzą więcej golonki, a w mieście więcej polędwicy, to może lepiej, żeby polędwica była droga. Takie dyskusje się odbywały, takie dyskusje przynosiły skutki ogólnokrajowe, bo polędwica znikała ze sklepów, a leżały tam kości albo odwrotnie. I to się nazywała gospodarka na niby. I nie było na to rady dopóty, decyzje o tym, co i ile kosztuje, zapadały w Warszawie. Otóż, przy najlepszych chęciach wszystkich ludzi ustalających wszystkie punkty, oznaczają cenę naszej pracy. Wobec tego w Warszawie pani z panem, prawdopodobnie pan profesor z panią profesor, prawdopodobnie większe grono od nas dyskutuje, jaka ma być cena naszej pracy. Jak tak to będzie funkcjonowało, to będzie życie na niby. Ale co to oznacza? To oznacza, że w czasie, gdy cała gospodarka w Polsce już żyje naprawdę, zarabia prawdziwe pieniądze i taksówkarz bierze tyle, ile mu się opłaca, a nie tyle ile mu każe prezydent Wrocławia, to my na uniwersytecie żyjemy ciągle na warunkach ustalonych na niby. Wobec tego żyjemy na niby – to barwne porównanie stanowiło najtrafniejszą diagnozę.

Prof. Komorowski ocenił, że głosy, które padają ze stołu prezydialnego, pokazują rozpoznanie prawdziwego stanu polskiej nauki, czyli, że – jak to określił – „choroba  jest głębsza niż nam się wydawało, a dyskutowanie o jej objawach wprawdzie pobudza nam adrenalinę, wprawdzie sprawia nam wiele przyjemności i później będziemy się dzielili tymi wrażeniami, ale skutku wielkiego nie przyniesie”.

Odnosząc się do wypowiedzi panelistów, zauważył, że to, co najlepszego można zrobić dla nauki, to dać studentom najlepsze wykształcenie. Tymczasem ze słów, które padły w dyskusji, wynika, że jest ono byle jakie. Prof. Komorowski przyznał rację prof. Sulei, że systemy naprawcze na uniwersytecie powinny rodzić się w toku dyskusji, a tej nie ma.  Dlatego nie będzie poprawy. Brak dyskusji wynika też z faktu, że rozporządzenia ministra są tak szczegółowe i drobiazgowe, że nie pozostaje nic innego, jak terminowo je wykonać. Nawiązując do wypowiedzi prof. Pacholskiego, który przypomniał, że pierwsza polska ustawa akademicka miała datę 1920, stwierdził, że z kolei pierwsza powojenna ustawa akademicka miała datę 1951. W roku 1951 przyjęto trzy ustawy akademickie: o uniwersytetach, o Polskiej Akademii Nauk i o instytutach badawczych. – Upaństwowiono całość i system sterowania szkolnictwem wyższym od tamtego czasu był centralnym sterowaniem przez ministra. Ten system prawdopodobnie musiał być taki, ponieważ państwo zlikwidowało opłaty edukacyjne i studia były za darmo. Płaciło państwo i rządziło państwo. Skoro tak, można było mieć nadzieję, że po latach ten system będzie coraz „lżejszy”, że w roku 1989 jak została uwolniona gospodarka, to i uniwersytety doczekają się tego, o czym mówiono. Doczekają się autonomii i doczekają się wolności. Ale jednocześnie pieniędzy, bo przecież muszą istnieć. Otóż, nie doczekały się – mówił z goryczą. Dodał, że kryzys zaufania, który nas dotyka, jest prostym wynikiem filozofii władzy.

„Od niepamiętnych czasów wszyscy ministrowie są profesorami. I wszystkie ustawy, np. ta, którą opublikowano w roku 2012, mocno znowelizowana w roku 2014, a po drodze była nowelizowana przez specjalistów profesorów aż 12 razy. W ciągu dwóch lat. To jest filozofia władzy. Władza może wszystko, ale nie wie jak, więc robi to jeszcze częściej” (Prof.Ludwik Komorowski)

Zdaniem dr. Wojciecha Kucharskiego role naukowca, dydaktyka i organizatora nauki są odmienne, wymagają innych kompetencji i predyspozycji. Dlatego powinny być rozdzielone, bo nie zawsze dobry naukowiec jest świetnym dydaktykiem i na odwrót. – W moim Instytucie Historii jest mnóstwo świetnych dydaktyków, a słabych naukowców i vice versa, całkiem niezłych naukowców i słabych dydaktyków. I to, że oni mają obowiązek dydaktyczny, bo system to na nich nakłada, jest błędem – ocenił. Odnosząc się problemu oceny pracowników stwierdził, że nie można z niej zrezygnować, ale należy najpierw stworzyć dobre narzędzia, a potem je używać do oceny wszystkich, albo stworzyć inne kryteria do każdej dyscypliny. Sceptycznie odniósł się natomiast do modelu mistrz – uczeń, twierdząc, że nie ma możliwości powrotu do tego systemu.

 

DSCF6225

.Do relacji mistrz-uczeń odniósł się również Piotr Wodok – student Politechniki Śląskiej, który do Wrocławia przyjechał na posiedzenie Parlamentu Studentów. – Niestety relacja mistrz – uczeń opiera się na zaufaniu, a system powstał dlatego, że nie wszyscy się wywiązywali ze swoich obowiązków – zauważył. Według niego, nie wszyscy pracownicy naukowi właściwie postrzegają soją rolę. Bardzo krytycznie wypowiedział się o studentach, którym wytykał roszczeniowość. – Niektórzy nawet nie powinni być przyjęci na studia, bo się nie nadają. Jeśli mają minimum punktów z matury, zaniżają poziom dla całej reszty – stwierdził i postulował, aby odejść od kształcenia masowego i sprawić, by były studia bardziej elitarne. – Są wytyczne ministerstwa, które mówią, że na studia drugiego stopnia powinno się dostawać maksymalnie 30 proc. studentów studiów pierwszego stopnia. Ale uczelnie musiałyby zwolnić część pracowników. Prof. Jerzy Woźnicki już zapowiedział, że w 2017 roku będzie nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, pisana całkowicie od podstaw – dodał.

Na pytanie Eryka Mistewicza, jaka część studentów wie, po co studiuje, Piotr Wodok oszacował, że wybitnych, zaangażowanych jest nie więcej niż 10 proc., zaś tych, którzy chcą zdobyć prawdziwe wykształcenie, między 30 a 50 proc.

PODSUMOWANIE

.W podsumowaniu dr Sylwia Borska podkreśliła, że promując innowacyjność powinno się wykorzystywać nowoczesny sprzęt i laboratoria, które już istnieją i tam prowadzić badania, gdyż ważne jest inwestowanie w ludzi a nie nowe budynki, które potem stoją puste. Panelistka zasugerowała, że największe odkrycia powstają niejako przy okazji innych badań, zatem ważny jest dobry zespół, który potrafi je zauważyć i warunki do realizacji odważnych projektów. Dr Sylwia Borska zwróciła również uwagę na to, że doświadczenie zdobywane przez młodych ludzi za granicą jest bardzo cenne, zatem nie należy ich zatrzymywać na siłę w kraju po studiach. Lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie takich warunków, aby chcieli wrócić po kilku latach i podzielić się nowymi pomysłami oraz rozwiązaniami, które będą cenne dla polskiej nauki i gospodarki – zaapelowała.

Prof. Leszek Pacholski zwrócił uwagę, że  ludzie biznesu mogą być partnerami naukowymi. Ocenił, że oni dużo rozumieją, znają swoje potrzeby i wiedzą jakie mechanizmy trzeba wprowadzić. Przywołując przykład niemiecki, stwierdził, że przewaga nad resztą Europy wynika z faktu, iż uczelnie tam są finansowane przez landy. – Dużo łatwiej jest przekonać ministra odpowiedzialnego za uczelnie do zmiany, wystarczy wprowadzić reformę w jednym kraju związkowym. Jeżeli ona się uda to zostanie rozpowszechniona, jeżeli się nie powiedzie to jest to „wypadek przy pracy”. Dlatego łatwiej jest wprowadzać dobre zmiany – zauważył. W szkolnictwie amerykańskim natomiast  jest wiele uczelni prywatnych zainteresowanych jakością kształcenia. – Jeżeli w uczelniach prywatnych są dobre zmiany, to prędzej czy później wprowadzane są na uczelniach publicznych. Różnorodność powala na eksperymenty, a udane eksperymenty mogą być powielane – podsumował.

– Kiedy  w 2013 r. wracałem na Uniwersytet – powiedział prof. Włodzimierz Suleja – nie zdawałem sobie sprawy, że to jest mający być rentownym zakład pracy, działający w warunkach egalitaryzmu. Chciałbym kończyć swoją karierę na elitarnym uniwersytecie.

To uznano za puentę spotkania.

PANELIŚCI:

  • Włodzimierz SULEJA– historyk specjalizujący się m.in. w dziejach myśli politycznej XIX i XX wieku oraz opozycji demokratycznej po 1945 r., absolwent historii na Uniwersytecie Wrocławskim, autor kilkunastu książek i ponad 200 publikacji naukowych, współpracownik podziemnych struktur dolnośląskiej „Solidarności”, w 1989 r. członek Wrocławskiego Komitetu Obywatelskiego jako szef komisji programowej, w latach 2000–2013 dyrektor wrocławskiego oddziału IPN, obecnie profesor zwyczajny na Uniwersytecie Wrocławskim.
  • Leszek PACHOLSKI – matematyk, logik i informatyk, absolwent matematyki na Uniwersytecie Wrocławskim, autor prac z teorii modeli i zastosowania logiki w informatyce. Wielokrotnie przebywał za granicą jako stypendysta lub profesor wizytujący na uniwersytetach w USA, Francji, Wielkiej Brytanii i Włoszech. Wypromował 23 doktorów. Jego uczniem jest Ludomir Newelski, laureat Nagrody Fundacji Nauki Polskiej (,,Polski Nobel”) z roku 2001. W latach 2005–2008 był rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego, w latach 1996–2005 dyrektorem Instytutu Informatyki i od 2008 r. ponownie pełni tę funkcje.
  • Dr Sylwia BORSKA – biolog, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, od kilkunastu lat związana z Uniwersytetem Medycznym we Wrocławiu, gdzie uzyskała stopień doktora nauk medycznych. Zajmuje się zagadnieniami z zakresu biologii medycznej, przede wszystkim zjawiskiem oporności wielolekowej nowotworów oraz badaniem cytotoksyczności związków chemicznych w hodowlach komórek nowotworowych.

DYSKUTANCI:

Małgorzata Wanke-Jakubowska – absolwentka matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalista PR, wieloletni rzecznik prasowy Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu
Maria Wanke-Jakubowska – absolwentka matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalista PR, wieloletni dyrektor Biura Informacji i Promocji Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu
Dr Katarzyna Uczkiewicz-Styś – absolwentka filologii słowiańskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, doktor nauk historycznych, kierownik Ośrodka Współpracy Polsko-Czechosłowackiej, redaktor naczelna kwartalnika „Pamięć i Przyszłość”
Dr Marek Zimnak – specjalista PR, absolwent polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, doktor nauk ekonomicznych, prezes zarządu Stowarzyszenia PROM,  polski przedstawiciel w Komitecie Sterującym EUPRIO
Dr Łukasz Olejnik – informatyk, zajmuje się bezpieczeństwem informacji i prywatnością w sieci, Pracował w PCSS, CERN i badawczo we Francuskim Instytucie Badawczym Informatyki i Automatyki, gdzie obronił doktorat z informatyki, pracując nad prywatnością
Prof. Ludwik Komorowski – chemik, specjalista chemii fizycznej i kwantowej, były dziekan Wydziału Chemicznego i były prorektor ds. studenckich Politechniki Wrocławskiej
Dr Wojciech Kucharski – historyk, wicedyrektor Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”
Piotr Wodok – przewodniczący  Samorządu Studenckiego Politechniki Śląskiej, członek Rady Studentów PSRP, ekspert ds. studenckich PKA.

opracowanie: Małgorzata WANKE-JAKUBOWSKA i Maria WANKE-JERIE

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 czerwca 2015
Fot.Shutterstock