Zachować proporcje – mawiał ks. Jerzy Buxakowski, pelpliński dogmatyk. Świat karmiący się dziś newsami, ma z tym kłopot. Sprawy ważne, dotyczące szerokiej grupy osób, przysłaniają sprawy jednostkowe. Fragmenty dominują nad całością. Ten zwariowany pęd za sensacją, odbiera zdolność krytycznego myślenia nie tylko konsumentom, ale i twórcom medialnego przekazu.
.Coming out ks. Krzysztofa Charamsy, z preludium w Tygodniku Powszechnym, świetnie to ukazał. Przy okazji produkt autopromocyjny, został sprzedany wielu dziennikarskim wygom jako ekskluzywny. Mamy więc do czynienia z interesującym materiałem badawczym dla psychologów, socjologów i medioznawców. Ale uderzenie zainkasowane przez tych, którzy chcieli jako sędziowie odliczać nokaut Kościoła, to sprawa również fragmentaryczna. I nie mam z powodu ich naiwności złośliwej satysfakcji. Źle, gdy kogoś biją. Także wówczas, gdy czynią to ci, którzy subiektywnie uważają się za bitych.
Na szczęście wizja utraty kontaktu z przeszłością zarysowana w filmie „Dawca pamięci” pozostaje wciąż tylko pokusą. Nie takie rzeczy świat i Kościół widział.
Pamięć o sprawach dobrych i złych pozwala zachować dystans i właściwą miarę aktualnych spraw.
Gdyby Kościół był jedynie instytucją ludzką, to ci, którzy go tworzą (duchowni i świeccy), już dawno skutecznie by go rozmontowali. A mimo grzechu i słabości wciąż są nowi uczniowie Chrystusa gotowi Jemu oddać wszystko, łącznie z życiem. Stąd też jeden z moich z komentarzy na Twitterze: „Patrzę na #Pelplin przez pryzmat kapłanów męczenników (ok. 300), a nie człowieka, który nigdy kapłanem nie powinien być”.
.Cała ta historia ks. Krzysztofa wpisuje się w kontekst szerszy – kościelny i kulturowy. Nie wiem, w który bardziej. Co do pierwszego, ujawnienie własnego homoseksualizmu na progu obrad synodu podejmującego temat rodziny, to doskonała okazja skoncentrowania na sobie uwagi mediów. De facto szkodząc Kościołowi i jak się okazuje także mediom, ujawnił egoizm – cechę ludzi dotkniętych głębokim nieuporządkowaniem w sferze seksualnej. I chyba nie przysłużył się tym środowiskom homoseksualnym. Ciekawe, czy będą promowały jego dalszą „karierę”…
Ewangelia uczy patrzenia na każdego człowieka i na każdą sytuację z nadzieją. Przy tej okazji można pochylić się ze zrozumieniem nad nauczaniem Kościoła o niedopuszczaniu osób o skłonnościach homoseksualnych do sakramentu święceń. Jak widać, nie zawsze udaje się tę skłonność rozeznać. Skutkiem jest dramat człowieka i Kościoła. Ale źle by się stało, gdyby ta sprawa, wymagająca refleksji i mądrych działań, zdominowała ważniejsze sprawy dotyczące małżeństwa i rodziny.
.Modlę się za ks. Krzysztofa, ale jeszcze intensywniej za dobre owoce synodu. W ten sposób staram się zachować proporcje.
Janusz Chyła