Lauri HUSSAR: Nasza wola jest silniejsza niż jakikolwiek strach

Nasza wola jest silniejsza niż jakikolwiek strach

Photo of Lauri HUSSAR

Lauri HUSSAR

Estoński polityk i dziennikarz, od 10 kwietnia 2023 r. przewodniczący Zgromadzenia Państwowego Estonii.

W Tallinie z Laurim HUSSAREM o pogłębiających się więziach między Estonią a Polską, lekcjach historii i znaczeniu siły w czasach, gdy wolność znów musi być broniona, rozmawiał Michał KŁOSOWSKI. Od cienia rosyjskiej wojny po obietnicę europejskiej jedności – refleksje Lauriego HUSSARA ukazują cichą determinację, która kształtuje dzisiejszą Europę Środkową.

Michał KŁOSOWSKI: – Pierwsze pytanie będzie osobiste: w tym roku otrzymał Pan Krzyż Wielki Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Jak postrzega Pan obecne relacje między Polską a Estonią?

Lauri HUSSAR: – Powiedziałbym, że nasze relacje nigdy nie były bliższe, niż są dziś. Oczywiście, część tej bliskości wynika z sytuacji bezpieczeństwa w naszym regionie i na świecie, ale ma ona też głębsze korzenie – coś, co pięknie ujął nasz były prezydent Lennart Meri. Powiedział, że „Polska jest dla Estonii najbliższym dużym demokratycznym krajem”. To stwierdzenie pozostaje aktualne. Polska jest nie tylko blisko geograficznie – to kraj, który podziela nasze wartości, nasze demokratyczne instynkty i nasze rozumienie wolności.

Rosyjska pełnoskalowa inwazja na Ukrainę w lutym 2022 roku zmusiła nas wszystkich do przemyślenia sposobu współpracy, naszej wizji przyszłości oraz tego, co możemy zrobić wspólnie z sojusznikami, aby zbudować silną obronę naszych granic. Pokazała też znaczenie pogłębiania współpracy regionalnej. Wierzę, że dziś nasza współpraca z Polską weszła na zupełnie nowy poziom. Jestem szczerze wdzięczny, że mogę być świadkiem i uczestnikiem kolejnego rozdziału naszych relacji.

Dziś rozmawiałem z prezydentem Karolem Nawrockim o naszych dwustronnych więziach, zwłaszcza w zakresie infrastruktury i korytarzy transportowych. Zapewniłem go, że Estonia realizuje swoje zobowiązania. Na przykład oczekujemy, że projekt Rail Baltica zostanie ukończony do końca 2030 roku. Nasze marzenie jest proste: wsiąść do pociągu w Tallinie i przyjechać do Warszawy w sześć lub siedem godzin. Jeśli to się uda, kolej stanie się realną konkurencją dla transportu lotniczego i potężnym symbolem tego, jak blisko związane są nasze narody.

Wspomniał Pan prezydenta Lennarta Meriego. Chciałbym wrócić do roku 1994, kiedy wygłosił swoje słynne przemówienie, które opublikowaliśmy na portalu Wszystko co Najważniejsze. Przewidywał wówczas, że w ciągu 20 lat Rosja może znów być zdolna do rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji. Przez lata Estonia, Łotwa, Litwa i Polska próbowały przekonać partnerów zachodnich, by potraktowali to ostrzeżenie poważnie. Jak się Pan czuje teraz, widząc, że te obawy się potwierdziły?

– Pamiętam, jak byłem rok temu na konferencji GLOBSEC w Pradze, gdzie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen rozpoczęła swoje wystąpienie słowami: „Europo Środkowa i Wschodnia – miałaś zawsze rację w sprawie Rosji”. To był mocny moment. Przyznała, że nasze ostrzeżenia były trafne i na czas. Nie byliśmy jedynie „kanarkiem w kopalni” – mieliśmy głębokie historyczne rozumienie tego, czym jest Rosja, czym jest imperializm i czym jest nieustanne dążenie do odbudowy sowieckiej strefy wpływów.

Ciężko pracowaliśmy, by przekazać tę prawdę, nawet gdy część naszych zachodnich partnerów nie do końca nam wierzyła. Dziś jednak nie ma już złudzeń: wszyscy wiemy, kim jest Władimir Putin, co reprezentuje Federacja Rosyjska pod jego rządami i jakie są jej imperialne ambicje. Dlatego naszym zadaniem jest nadal wspierać Ukrainę tak bardzo, jak tylko możemy – podnieść koszt agresji dla Rosji do poziomu, którego nie będzie w stanie utrzymać, aż będzie zmuszona do pokoju opartego na ukraińskiej formule pokojowej.

Pozwolę sobie przywołać przykład z historii. Estonia jest jednym z nielicznych krajów, które podpisały traktat pokojowy z Rosją na własnych warunkach – był to traktat w Tartu z 1920 roku. Udało nam się to, ponieważ mieliśmy siłę militarną, sankcje i blokady, które osłabiły Rosję Sowiecką, a nasi sojusznicy – w tym brytyjska flota – udzielili nam wsparcia. To połączenie determinacji i solidarności zmusiło Rosję do zaakceptowania pokoju na warunkach estońskich. Oczywiście zrobiliśmy to, bo chcieliśmy pokoju – ale był to pokój na naszych warunkach.

W Polsce historia roku 1920 też jest dobrze znana, szczególnie ze względu na nasze zwycięstwo, Bitwę Warszawską. Jak więc odniesie się Pan do wypowiedzi Angeli Merkel, sugerującej, że działania Polski i państw bałtyckich w jakiś sposób sprowokowały Putina do zaatakowania Ukrainy?

– Oczywiście, jeśli uważnie przeczyta się jej słowa, widać, że chciała podejść do sprawy analitycznie. Ale słowa byłej kanclerz Niemiec mają ogromną wagę. Musimy pamiętać, że przez lata nasi zachodni partnerzy próbowali „zarządzać” swoimi relacjami z Rosją, szukając pragmatycznych rozwiązań. Z naszej perspektywy jednak są w historii momenty, gdy negocjacje nie są możliwe. Nie ma miejsca na dialog z agresorem, który wciąż narusza suwerenność swoich sąsiadów.

Ta agresja nie zaczęła się w 2022 roku ani nawet w 2014. Jej oznaki były widoczne już w 2008 roku, gdy Rosja napadła na Gruzję i okupowała część jej terytorium. Ostrzeżenia były zawsze obecne. Dziś wszyscy powinni wiedzieć, że Rosja sama się nie zmieni. Jak powiedział prezydent Wołodymyr Zełenski podczas wizyty w Tallinie: „Ten naród nigdy się nie zmienia”. Idea imperialna pozostaje tam głęboko zakorzeniona. Jedynym językiem, jaki Kreml naprawdę rozumie, jest język siły. Dobrą wiadomością jest to, że zdolności produkcyjne Europy w zakresie sprzętu i technologii wojskowych przewyższają dziś rosyjskie. Gdy proces zakupów jest właściwie zorganizowany, nasze przemysły obronne mogą przewyższyć Rosję w każdej kategorii.

W jakich innych obszarach, poza bezpieczeństwem i obronnością, może rozwijać się współpraca Estonii z krajami takimi jak Polska?

– Współpraca jest dziś bardzo szeroka, choć oczywiście każdy kraj myśli też o własnych interesach gospodarczych. Mimo to są obiecujące przykłady skutecznej współpracy. Estonia i Łotwa wspólnie zakupiły średniego zasięgu system obrony powietrznej IRIS-T z Bawarii. Tego typu wspólne zakupy są rzadkością, ale mają duże znaczenie – pokazują, jak mniejsze kraje mogą współdziałać, by uzyskać najlepszą technologię w najlepszej cenie.

Nowe możliwości pojawiają się także w dziedzinie innowacji cyfrowych i sztucznej inteligencji. Estonia od lat jest liderem zarządzania cyfrowego, a AI staje się coraz ważniejszą częścią naszej strategii rozwoju narodowego, również w zastosowaniach obronnych. Europejski przemysł zbrojeniowy zaczyna integrować te technologie, a my widzimy szansę na współpracę między naszymi instytucjami badawczymi i firmami. Oczywiście, zawsze będzie istnieć pewna konkurencja – między państwami, firmami, a nawet kontynentami – ale współpraca jest możliwa i niezbędna. Airbus jest tego najlepszym przykładem: inżynierowie z wielu krajów wspólnie budują jedne z najbardziej niezawodnych samolotów na świecie. Tego właśnie ducha potrzeba nam więcej.

Wspomniał Pan o współpracy regionalnej. Jest też nowy format, zainicjowany przez marszałka sejmu, Szymona Hołownię, skupiający państwa bałtyckie, Polskę i Ukrainę. Co Pan o nim sądzi?

– Tak – i bardzo cenię tę inicjatywę. Spotkaliśmy się już dwa razy: najpierw w Polsce, a w tym roku w Tartu. Zaprosiłem też przewodniczącego parlamentu Finlandii do udziału w tym formacie, ponieważ wszystkie nasze kraje graniczą z Rosją i mierzą się z podobnymi wyzwaniami. Dyskutowaliśmy o wielu kwestiach – bezpieczeństwie, kontroli granic, obronie, ale także współpracy między samorządami i instytucjami regionalnymi. To bardzo praktyczna i konstruktywna platforma, która pokazuje, jak bardzo nasze kraje zbliżyły się do siebie w ciągu ostatnich kilku lat. Musimy dalej umacniać ten postęp. Współpraca regionalna jest kluczowa, ale nie możemy zapominać o szerszych sojuszach – Unii Europejskiej i NATO. To właśnie one czynią nasze kraje bezpieczniejszymi, silniejszymi i bardziej prosperującymi.

W tym roku Tallin organizował spotkanie Grupy Arraiolos, czyli kilku przywódców państw Unii Europejskiej. Co to wydarzenie znaczyło dla Pana osobiście i dla Estonii?

– To wielki zaszczyt gościć w Tallinie tylu europejskich przywódców. Jestem za to głęboko wdzięczny – nie tylko osobiście. Był to wyraz uznania dla estońskiej polityki zagranicznej na arenie międzynarodowej. Pokazuje to, że nasz kraj jest postrzegany jako zaufany i ważny partner w Unii Europejskiej, którego głos ma znaczenie w dyskusjach o przyszłości Europy.

To, że zorganizowaliśmy spotkanie Grupy Arraiolos, potwierdziło, że nawet mały naród – jeśli jest zasadniczy i konsekwentny – może wpływać na kształt europejskiej agendy. To także przypomnienie, że przywództwa w Europie nie mierzy się wielkością, lecz jasnością wizji, pragnieniem rozwoju i odwagą w obronie wspólnych, europejskich wartości.

Estonia rozwija się bardzo dynamicznie, choć w cieniu potencjalnej rosyjskiej agresji. Czy obawia się Pan inwazji?

– Nie, nie boimy się. Jesteśmy przygotowani. Podobnie jak Polska, Estonia inwestuje ogromne środki w obronność – ponad 5 proc. PKB. Nasza siła nie wynika jednak tylko z wydatków wojskowych, lecz także z bliskiej współpracy z sojusznikami, co ostatnie lata jasno pokazały. Na terenie Estonii stacjonuje wielu sojuszniczych żołnierzy, a dzięki Europejskiej Inicjatywie Obronnej wspólnie zapewniamy tak silne odstraszanie, że Rosja nigdy nie odważy się nas zaatakować – ani żadnego kraju NATO. Jesteśmy zdeterminowani, by zakończyć to imperialne złudzenie – ten agresywny sen o odbudowie imperium. Rosja nie może odbudować tego, co już nie istnieje, ponieważ nie pozwolimy na to. Nasza wola jest silniejsza.

Rozmawiał Michał Kłosowski
Tallin

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 października 2025