Literacki Nobel dla Salmana Rushdiego? Przeczytajmy raz jeszcze Szatańskie wersety
Literacki Nobel dla Salmana Rushdiego? Wszyscy możemy wyciągnąć wnioski z historii fanatyzmu i złudzeń, które w przypadku tego autora mieszają się ze sobą na niwie literackiej i w jego życiu prywatnym – pisze Michał KŁOSOWSKI
.„Szatańskie wersety”, czwarta powieść w literackiej karierze brytyjsko-indyjskiego pisarza Salmana Rushdiego, przyniosła mu nie tylko rozpoznawalność i rozgłos ale także wiele kłopotów. Książka, opublikowana po raz pierwszy we wrześniu 1988 roku, została zainspirowana życiem proroka Mahometa, co samo w sobie w tradycji i kulturze Islamu jest zakazane. Podobnie jak wcześniej i później Rushdie – przedstawiciel realizmu magicznego – opierał się na współczesnych mu wydarzeniach i ludziach, aby tworzyć swoje postacie, mimo że umieszczał je w perspektywie historycznej. Kreował mity tam, gdzie miało ich już nie być.
Sam tytuł książki odnosi się do „szatańskich wersetów”, czyli grupy wersetów z Koranu o trzech pogańskich a przedislamskich boginiach Mekki: Allat, Al-Uzza i Manat, o których w tradycji arabskiej dziś – podobnie jak o przedbiblijnych bogach żydowskich – się nie wspomina. Część opowieści, która dotyczy „szatańskich wersetów”, została zaś oparta na relacjach znanych arabskich historyków, takich jak Al-Waqidi i Al-Tabari.
Książka zyskała szerokie uznanie krytyków, znalazła się nawet w finale Nagrody Bookera w 1988 roku i zdobyła nagrodę Whitbread Award 1988 za powieść roku. Przez część środowisk opiniotwórczych Zjednoczonego Królestwa książka nazwana została „najambitniejszą powieścią, jaką opublikowano, aby poradzić sobie z doświadczeniami imigrantów w Wielkiej Brytanii”.
Poza światem zachodnim książka ta – zwłaszcza w kręgach muzułmańskich i islamskich – była postrzegana zupełnie inaczej. O ile Rushdie stał się dla jednych prorokiem zmiany, zachodzącej także w świecie tradycyjnie uznawanym za muzułmański, dla drugich był bluźniercą. Ten właśnie bluźnierczy i prześmiewczy charakter Szatańskich wersetów stał się zarówno największą siłą książki, jak i problemem dla samego autora. O ile przełamanie religijnego tabu i sam charakter książki w świecie Zachodu przyniosły autorowi rozgłos i uznanie, to wśród islamskich ekstremistów samo powstanie książki – nie mówiąc już o jej publikacji – było sygnałem do podkładania bomb, zabójstw i zamieszek, w których ucierpieli również najbliżsi Rushdiego. Okazało się, że kreowanie mitów kosztuje.
Szatańskie wersety miały więc dwojakie skutki dla samego autora. W świecie Zachodu wywołały przede wszystkim debatę na temat cenzury i przemocy motywowanej religijnie, kiedy próżno było w ogóle myśleć jeszcze o zamachach na World Trade Center czy o islamskim terroryzmie, znanym z początków XXI wieku. W tamtym momencie historii, kiedy Związek Sowiecki chylił się ku upadkowi, książka Rushdiego – a w zasadzie odpowiedź świata na jej publikację – była kolejną oznaką zmiany, „końca historii” i triumfu liberalizmu, już wyczuwalnego na horyzoncie, jaskółką wskazującą, że nawet wśród tradycyjnie wówczas nastawionych muzułmańskich społeczności liberalna zmiana jest po prostu możliwa. Dekadę po marksistowskiej rewolucji islamskiej, która dokonała się w Iranie, Rushdie dawał Zachodowi nadzieję, że po rozprawieniu się z komunizmem także inne totalitarne ustroje odejdą w niepamięć.
Bo przecież obawiając się zamieszek, ówczesny rząd Rajiva Gandhiego zakazał importu książki do Indii, a w 1989 r. najwyższy przywódca Iranu Ruhollah Chomeini wydał na Rushdiego wyrok śmierci, co doprowadziło do kilku nieudanych prób zabójstwa autora, po których rząd Wielkiej Brytanii przyznał mu ochronę policyjną. Wszystko to było dla opinii publicznej Zachodu świadectwem strachu świata poza Europą.
Jednakże poza samym autorem zaatakowane zostały powiązane z nim osoby, w tym japoński tłumacz Hitoshi Igarashi, zasztyletowany w 1991 roku właśnie z powodu nałożenia fatwy na Rushdiego. Fatwa nie może być zdjęta inaczej, jak poprzez jej – oczywiście w praktyce niemożliwe, bo wiążące się z „odpokutowaniem” – wycofanie albo też wypełnienie rozkazu pozbawienia życia zabójstwa osoby nią obłożonej. Dlatego też różnorakie zamachy na życie Salmana Rushdiego trwały dalej pomimo brytyjskiej ochrony i ciągłych przeprowadzek autora, który w tamtych latach kilkakrotnie próbował przekonać samego siebie, że presja fatwy z czasem słabnie, zwłaszcza że sam pomału wycofywał się z niektórych bardziej kontrowersyjnych tez. W 1990 roku zrewidował nawet niektóre punkty, które kwestionowały Koran lub rzucały wyzwanie islamowi. Jego krytycy uznali tę decyzję za oszustwo, ale Rushdie powiedział wówczas, że „dziś wieczorem czuje się znacznie bezpieczniej niż wczoraj”.
W 1998 roku, po pewnych niejasnych ustępstwach ze strony irańskich urzędników, związanych także z rządami prezydenta Rafsandżaniego, pisarz oświadczył, że jego kłopoty się skończyły: „Nie ma już żadnego zagrożenia ze strony irańskiego reżimu. Fatwa zostanie usunięta (…). To jak powiedzenie, że rak zniknął. Cóż, tak, rak zniknął”.
Salman Rushdie coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że zagrożenie zniknęło. W 2001 roku zbeształ organizatorów 11. Praskiego Festiwalu Pisarzy za nadmierne – jego zdaniem – środki bezpieczeństwa: „Obserwowanie dużej operacji bezpieczeństwa było dla mnie trochę zawstydzające, ponieważ uważałem, że to naprawdę niepotrzebne i trochę przesadne. Na pewno też ta operacja nie została zorganizowana na moją prośbę. Wydawało mi się, że jestem w kapsule czasu i cofam się o kilka lat” – wspominał sam pisarz.
W 2017 roku Rushdie jednak ponownie skrytykował Koran, nazywając go „niezbyt zabawną książką” i wydrwił fatwę w telewizyjnym programie komediowym, chwaląc się tym, co sam nazwał „seksem po fatwie” (fatwa sex) z kobietami, którym groziło przez to niebezpieczeństwo. Kilka lat później, wierząc już zupełnie, że nie jest zagrożony, Rushdie oświadczył, że „od wejścia w życie fatwy upłynęło dużo czasu”. Dodał, że „jego życie wróciło do normy”. Zapytany, czego się boi, Rushdie odpowiedział wprost: „Kiedyś powiedziałbym, że fanatyzmu religijnego. Dziś już tego nie mówię. Największym zagrożeniem, przed jakim stoimy teraz, jest utrata naszej demokracji”, stwierdził pisarz, odnosząc się w ten sposób do decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, który orzekł, że aborcja nie jest prawem konstytucyjnym.
12 sierpnia 2022 roku autor „Szatańskich wersetów” ucierpiał w zamachu, w którym nożownik chciał go zasztyletować, aby spełnić nałożoną dwie dekady wcześniej fatwę. I tu historia zatacza koło. Bo niejako z tego właśnie powodu Salman Rushdie „wskoczył” do puli faworytów Literackiej Nagrody Nobla, nie wydając żadnej nowej książki.
Okazało się, że podobnie jak pod koniec lat 80., literatura nie pozostaje obojętna i wpływa na procesy polityczne i społeczne w dłuższej perspektywie; że literatura ma znaczenie. W ciągu ostatnich kilku tygodni jednym z głównych zwolenników przyznania literackiego Nobla brytyjskiemu pisarzowi jest francuski filozof i eseista Bernard Henri-Lévy. Jak twierdzi Francuz, „żaden inny pisarz nie ma czelności, by na to zasłużyć bardziej niż on”.
Właśnie ta czelność jest kluczem do pisarstwa sir Ahmeda Salmana Rushdiego. Mimo że żadna z wydanych przez niego później powieści, nawet Dzieci północy czy Wstyd, nie zyskała podobnej popularności jak Szatańskie wersety, z każdej z nich dało się wyczytać właśnie to wyzwanie, tę czelność rzuconą światu tradycji, światu, który emigrant opuszcza, osiedlając się na nowej ziemi.
Ktoś powie, że Salman Rushdie jest autorem niejednoznacznym, egzystencjalne drogi jego bohaterów mieszają się, tworząc bardzo współczesne mitologie. Myślę jednak, że Rushdie jest przede wszystkim pisarzem, który wskazuje, że istnieją w świecie moce, których nie sposób lekceważyć. Zwłaszcza teraz, gdy moce te się ujawniły, gdy siły ciemności wypowiedziały wojnę życzliwym duchom – i ludzkość stanęła w obliczu tak wielu zagrożeń.
Gdy Rushdie i jego przyjaciele myśleli, że fatwa to już przeszłość, jego islamscy wrogowie powtarzali, że wyrok śmierci nadal obowiązuje i że w końcu dotrą do autora „Szatańskich wersetów”. I tak się stało. Zajęło to jedną trzecią wieku, ale atak w końcu nastąpił, kiedy Rushdie niejako zapomniał, o czym sam pisał, i pojawił się bez ochrony.
Jeśli Salman Rushdie otrzyma Literacką Nagrodę Nobla, wszyscy możemy wyciągnąć wnioski z historii fanatyzmu i złudzeń, które w przypadku tego autora mieszają się ze sobą na niwie literackiej i w jego życiu prywatnym. Zresztą, wnioski powinniśmy wyciągnąć, nawet jeśli autor Szatańskich wersetów Nobla nie otrzyma.
Michał Kłosowski