Luca FERRARIS: Święta w krzywym zwierciadle. Wielokulturowość. Dubaj

Święta w krzywym zwierciadle. Wielokulturowość. Dubaj

Photo of Luca FERRARIS

Luca FERRARIS

Z wykształcenia ekonomista. Koordynator projektów incentive oraz wydarzeń korporacyjnych, pilot wycieczek i przewodnik po Dubaju. Zapalony podróżnik. Od trzech lat w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Mówią, że jeden rok ludzkiego życia odpowiada siedmiu przeżytym przez psa. Wychodząc z absurdalnego założenia, że ktoś ma ochotę zbliżyć się do tempa starzenia czworonoga, powinien w tej chwili zacząć się pakować i rezerwować bilet do Zjednoczonych Emiratów Arabskich – pisze Luca FERRARIS

.Wielokulturowość jest czymś więcej niż wyblakłym sloganem w kraju, w którym nowy rok obchodzony jest pięć razy w roku.

Najważniejszy, oczywiście ten muzułmański według kalendarza hijri opartego o fazy księżyca, prawosławny według kalendarza juliańskiego no i ten nasz swojski według kalendarza gregoriańskiego. Do tego oczywiście nie zaniedbując najbardziej zaludnionych krajów świata dodajmy celebrowanie nastania nowego roku na sposób chiński oraz hinduski.

Świętami w wielokulturowym środowisku trzeba umieć się dzielić. Z największa przyjemnością spędziłem nowy rok hinduski w towarzystwie znajomych w typowo hinduskiej dzielnicy Bur Dubai. Atmosferę na ulicach podgrzewały nie tylko systematyczne wybuchy fajerwerków, ale również olśniewająca, wręcz niemożliwie bajkowa kombinacja kolorów odświętnych sari, przyodzianych na tę okoliczność przez miejscowe kobiety. Kropkę nad i postawiła kolacja złożona z aromatycznej potrawy z soczewicy chana dal ze świeżo wypieczonymi chlebkami roti. Pikanterii kolacji dodawały nie tylko znakomicie dobrane przyprawy, lecz również fakt że spożyliśmy ją ze znajomymi hindusami w pakistańskiej restauracji. Na tym polega zresztą największy urok Dubaju. Obywatele dwóch państw znajdujących się na skraju rozpoczęcia między sobą wojny nuklearnej nie tylko są w stanie żyć tu ze sobą w pokoju, lecz potrafią również nawiązać miedzy sobą przyjaźń. Tak jak hindusi musieli podzielić się ze mną częścią celebrowanego przez siebie nowego roku tak ja dziele się z nimi Bożym Narodzeniem.

Choć wydawać się to może dość oczywiste warto dodać, że Boże Narodzenie nie jest w Emiratach oficjalnym świętem. Toteż jeżeli akurat nie wypada ono szczęśliwie w weekend, czyli w piątek lub sobotę, najczęściej większość z mieszkańców spędzi je w miejscu pracy. Daje to pyszny pretekst to zorganizowania w pracy popularnej imprezy znanej często pod enigmatyczną dla naszych partnerów życiowych nazwą 'śledzik firmowy’. Nie trzeba też przy tym dodawać, że także w tym wypadku podobnie jak w oficjalnej wersji rodzimych odpowiedników tej biurowej uczty, śledzik niespecjalnie może sobie popływać. Nie zapominajmy również o roli jaką spełnia sam Dubaj, który jest jednym z najpopularniejszych ośrodków przesiadkowych na świecie, w międzykontynentalnym przemieszczaniu się ludzi w okresie świątecznym. Istnieje wiec duże prawdopodobieństwo, że Australijczyk który leci na święta do swojej rodziny w Wielkiej Brytanii, spędzi po drodze trochę czasu w Dubaju. Parafrazując dość znane powiedzenie, nie pytaj zatem co święta mogą zrobić dla Dubaju, lecz co Dubaj może zrobić dla świąt.

.Boże Narodzenie nikomu tu nie wadzi. Pod względem zaszeregowania religijnego, rdzenna ludność Zjednoczonych Emiratów Arabskich należy bez wyjątku do grupy muzułmanów, a uściślając do sunnitów. Zgodnie z ich religią Jezus jest jednym z najważniejszych proroków. Dlaczego więc mieliby mieć coś przeciwko świętowaniu jego narodzin?

W świadomości Europejczyka pokutuje szereg niepochlebnych opinii dotyczący zakazów praktykowania innych niż islam religii w krajach Zatoki Perskiej. W przypadku Dubaju pomówienia te pozostają bezzasadne, ponieważ Szejk tego Emiratu promuje wielokulturowość. W kraju, w którym blisko dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa stanowią obcokrajowcy różnych wyznań – tolerancja religijna jest wręcz koniecznością.

Ocierając się o niepoprawność polityczną można dość śmiało stwierdzić, że odsetek Arabów w miejscowej populacji jest dużo niższy niż w niektórych europejskich miastach. Dlatego też w Dubaju znajdziemy zarówno kościół katolicki, kościół ewangelicki czy świątynię hindu. Ta ostatnia jest wyjątkowa, ponieważ styka się ścianami z najstarszym meczetem w mieście. Co ciekawe nawet w najbardziej rygorystycznym pod względem obyczajowym jak i konserwatywnym pod względem religijnym emiracie Sharjah znajdziemy nielichej urody kościół prawosławny. Jeżeli więc akurat spędzamy święta w Dubaju, a mamy w zwyczaju udawanie się na pasterkę, to nie będziemy z tym mieli najmniejszego problemu. No może z tą jedną różnicą, że nie odmrozimy sobie po drodze rąk.

Wielokulturowość Dubaj ma we krwi. Podkreśla ona w całej okazałości piękno ludzkiej koegzystencji, tak rzadko występującej w naturze, że aż godnej wielokrotnego wyróżnienia.

mall-409038

Prezenty kupiłeś?

.Oczywiście najbardziej trafiającym do zbiorowej świadomości zwyczajem świątecznym jest obdarowywanie się prezentami. Nie dzieje się to jednak bez sporego udziału dużych koncernów szukających zbytu na swoje produkty. Tak wiec często zdarza się, że zróżnicowani kulturowo mieszkańcy Dubaju postanawiają obsypać się z okazji świąt prezentami. Pomagają im w tym liczne promocje i rzekome wyprzedaże.

Komercjalizacja świąt to norma na całym świecie, wiec i w tym przypadku nie mogło być inaczej. Dubaj nie tylko nie odstaje w tym wypadku od konkurentów, lecz bez kompleksów wręcz przepycha się energicznie łokciami, aby dopchać się pod fotel lidera.

Potencjalne elfy w służbie Świętego Mikołaja mają do dyspozycji jedno z największych centrów handlowych świata. Dubai Mall to istna Sodoma i Gomora dla zakupoholików. Na czterech piętrach tego mastodonta wśród centrów handlowych znajdziemy ponad tysiąc dwieście sklepów. Jeżeli zmęczymy się zakupami możemy zregenerować swoje siły w jednej z dwustu dwudziestu restauracji i kawiarni. Dodajmy do tego dwa parki rozrywki dla dzieci oraz pełnych rozmiarów lodowisko a możemy być pewni, że cała rodzina wyjdzie z centrum handlowego z pełnymi siatkami w rękach, uśmiechem na ustach i debetem na koncie. Póki co, niezrażone pokłosiem niedawnego kryzysu ekonomicznego centra handlowe cały czas wyrastają jak przysłowiowe grzyby po deszczu.

Dubaj, nie pierwszy zresztą raz, także jeśli chodzi o prezenty – znajdzie się o jeden krok przed konkurencją. Gdy przypomnimy sobie jedne z pierwszych opisanych odwiedzin nowo narodzonego Jezusa przed oczami stanie nam nie kto inny jak Trzej Królowie. Ciężko nie pamiętać ich imion, ponieważ co drugie drzwi od Polskich mieszkań dokładają starań aby wryły się one głęboko w naszą świadomość. Niemniej warto również pamiętać, co owi panowie K+M+B przywieźli małemu Jezusowi. Wznosząc się na wyżyny absurdu wyobraźmy sobie przez chwilę, że jak w scenariuszu taniego, acz trzymającego w umiarkowanym napięciu dreszczowca, ktoś budzi nas rano telefonem, żądając od nas zmienionym syntezatorem mowy głosem abyśmy do południa dostarczyli mu złoto, kadzidło i mirrę. W przeciwnym wypadku stanie się coś złego. Przebywając w Warszawie, większość ludzi musiałaby w stresie posiłkować się mądrością jakiejś wyrafinowanej aplikacji swojego telefonu komórkowego, aby wyszukać odpowiednie sklepy zdolne dostarczyć taki zestaw dóbr. W Dubaju natomiast Trzej Królowie nie musieliby nerwowo wyciągać najnowszej generacji zdobyczy techniki spod znaku nadgryzionego jabłka, ponieważ wszystkie prezenty które chcą kupić małemu Jezusowi znajdą w jednym miejscu.

Na popularnym wśród turystów przyjeżdżających z Nigerii, Brazylii i krajów byłego Związku Radzieckiego targu złota, gdzie zlokalizowanych jest ponad dwieście sklepów z biżuterią, nie będziemy mieli najmniejszego problemu ze znalezieniem sztabki złota. Nie mówiąc już o sympatycznym drobiazgu dla pięknych pań z rodzinnego domu. Ponieważ pewnego rodzaju upominki nie przystają obdarowującemu w randze Króla, w niniejszym tekście spuścimy dość hałaśliwą zasłonę milczenia na podrabiane zegarki oraz torebki znanych projektantów, w które można się na owym targu zaopatrzyć. Różnego rodzaju kadzidła oraz mirrę, zakupimy bez większych problemów kilkadziesiąt metrów dalej, nieopodal ujścia kanału Dubai Creek na targu przypraw.

I choć może rzeczywiście nie rozminiemy się z prawdą stwierdzając, że trzepoczące na ciepłym wietrze kiepsko podrobione koszulki Messiego autentyczności targom nastawionym w dużej mierze na turystów raczej nie dodają, to jednak temu miejscu nie sposób odmówić klimatu. Warto zaznaczyć że w piątki targi złota i przypraw otwierane są dopiero w godzinach popołudniowych, więc jeżeli ktoś naprawdę boi się opisanego powyżej porannego telefonu może w ten dzień wyciszyć dzwonek.

unspecified-2

Drzewko, którego nie było

.Jeżeli już jesteśmy uzbrojeni po zęby w upominki dla najbliższych i najdroższych, musimy oczywiście znaleźć odpowiednie drzewko, pod którym moglibyśmy je położyć. Nie od dziś wiadomo, że Emiraty kochają rekordy świata. Nie jest wiec żadną niespodzianką fakt, iż postanowili uczcić Święta Bożego Narodzenia kolejnym z nich. Najdroższa choinka świata stanęła w lobby zarządzanego przez grupę Kempinski hotelu Emirates Palace w Abu Dhabi. Ten superluksusowy kurort, jeżeli chodzi o całkowite koszty budowy ustępuje jedynie nieziemskiemu projektowi Marina Bay Sands w Singapurze.

W restauracjach w Emirates Palace szefowie kuchni zużywają rocznie zawrotne pięć kilogramów złota spożywczego.

W tym kontekście stwierdzenie ze biją się o złotą patelnię nabiera ciekawego wydźwięku. Piasek na plażę został ściągnięty specjalnie aż z Algierii. Osoba odpowiedzialna za jego sprzedaż, ze swoją smykałką do handlu zapewne jest teraz na etapie wysyłania ofert na zamrażarki dla Eskimosów.

Hotel szokuje nie tylko swoją warta jedenaście milionów dolarów choinka. Ostatnio dodał do swojej oferty z okazji Walentynek pakiet dla zakochanych o okrąglej wartości miliona dolarów. Przymknijmy oko na fakt, że tak nietypowo udekorowane drzewko dziwnie komponowałoby się z szopką w której nowonarodzony Jezus leży w skromnym żłóbku.

Odwieczny dylemat, można by rzec czasami wręcz rozpalonych konfliktów każdego zacisza domowego na początku grudnia jest wybór: naturalna czy sztuczna. I oczywiście każdy z nas słyszał u siebie wielokrotnie bitwę na argumenty. Świerk to zapach świąt, będą się sypać igły, sztuczna to nie to samo, znowu będzie stała do kwietnia… i tak można wymieniać.  Znowu punkt dla Dubaju, ponieważ ten problem nie istnieje. Świerk raczej nie jest stałym bywalcem miejscowych zagajników, a już tym bardziej nie czuje się autochtonem wśród niebujnej miejscowej flory.

Dominującą rolę wśród drzew od lat odgrywa palma daktylowa. Jest ona w dalszym ciągu bardzo ważnym elementem tradycji rdzennej ludności. W ciężkich czasach Beduinów palmy stanowiły nie tylko nieocenione źródło łatwych do przetrzymywania w niekorzystnych warunkach meteorologicznych węglowodanów pod postacią swoich owoców, lecz również rzucając cień dawały wytchnienie od lejącego się z nieba żaru. Szacuje się że w całym kraju posadzono blisko czterdzieści milionów palm daktylowych. Innym stosunkowo popularnym drzewem jest akacja. Jej długie korzenie są w stanie przedostać się do głębokiej warstwy wód gruntowych i pozwalają jej przetrwać w pustynnym klimacie. Inna sprawa że akacje nigdy nie wyglądają nazbyt bujne. Ich liście stanowią bowiem jeden z największych przysmaków dla wędrujących swawolnie i radośnie przez pustynię gromad dromaderów.  Tak więc mała popularność świerku nie powinna nikogo dziwić. Inna sprawa, że gdyby było inaczej prawdopodobnie postanowiono by wybudować wyspę w kształcie świerku zamiast palmy.

Poszukiwania choinki warto rozpocząć od jednego z francuskich supermarketów. Wybór sztucznych drzewek jest naprawdę imponujący. Również pod względem koloru. Są również dostępne tak nieortodoksyjne choinki jak czerwone, niebieskie lub fioletowe. Na świątecznych leniuszków czekają choinki z diodami led, nie wymagające zakupu dodatkowych światełek. Można powiedzieć, że każdy znajdzie coś dla siebie, zarówno pod względem wyglądu jak i rozmiaru drzewka.

Oprócz standardowych bombek, łańcuchów czy rzeczonych światełek można znaleźć również takie mniej typowe dla znanej nam tradycji Bożego Narodzenia. Dość dużym zainteresowaniem cieszą się świecidełka w kształcie niedźwiedzi polarnych. Bez problemu jednak uda się skompletować satysfakcjonujący zestaw ozdób choinkowych, łańcuchów oraz świecidełek do powieszenia na naszej sztucznej choince. Jeżeli szukamy czegoś bardziej wyrafinowanego, również w Dubaju możemy się wybrać na Bożonarodzeniowy targ. Najpopularniejszym jest bez wątpienia ten organizowany przez kompleks Madinat Jumeirah, który jest notabene własnością Szejka Dubaju. Miejsce jest na tyle urokliwe, że wśród zachwyconych bywalców zyskało przydomek miejscowej Wenecji. Rzeczywiście coś jest na rzeczy, ponieważ kompleks składający się z trzech hoteli oraz stylizowanego na tradycyjne targowisko centrum handlowego, poprzecinany został nitkami kanałów wodnych. Po tychże poruszać się można łodziami abra, które mogą przywodzić na myśl romantyczne weneckie gondole.

Jeśli komuś bardzo zależy na zapachu świerku, może w zastępstwie użyć powszechnie dostępnego w aptekach nawilżacza powietrza w kombinacji z olejkiem eterycznym o zapachu sosny syberyjskiej. Jeżeli ktoś nie ma na tyle wyczulonego węchu, że rozróżnia zapach obu drzew jest to opcja godna przemyślenia.

unspecified

Przepraszam, czy ten karp jest halal?

.Jest wczesny ranek a sprzedawcy na targu rybnym uwijają się jak w ukropie. Świeżo złowione zdobycze lądują w chłodniach i wykładanych lodem koszach na straganach. Pod względem zapachu można to ująć tak, że odwiedzając targ nawet z dwiema kropelkami Chanel No. 5 za uchem, Marilyn Monroe nie odczuwałaby specjalnego komfortu poprzez zmysł powonienia. Pierwszymi w kolejce po najlepsze kawałki są miejscowi restauratorzy, którzy maja umowy z poszczególnymi straganami. Po wstępnym przebraniu asortymentu wkraczają klienci indywidualni. W szerokim zestawie świeżych ryb znaleźć można takie rarytasy jak świeżo złowione rekiny, które zazwyczaj trafiają do popularnych tajskich lub bardziej ogólnie azjatyckich restauracji. Konia z rzędem jednak temu, co znajdzie tu karpia. Niestety nie występuje on ani w Zatoce Perskiej, ani w Zatoce Omańskiej. Nie bez znaczenia pozostaje tu fakt, iż karp z założenia jest rybą słodkowodną. Wśród ryb niekwestionowanym królem jest hammour, czyli imponujących rozmiarów granik. Jest to endemiczna dla tego regionu odmiana. Całe szczęście jej smak dorasta do rangi jej popularności. Upieczony ze skromnym dodatkiem soli, cytryny oraz skropiony oliwą, pozostawi bardzo miłe wspomnienia na kubkach smakowych finalnych konsumentów.

W przeciwieństwie do zawodu jaki poczuli właśnie amatorzy karpia, pozytywne zaskoczenie czeka z kolei na degustatorów śledzi. W gęsto okraszonej wieżowcami dzielnicy Dubai Marina znaleźć można nietypowy dla tego regionu sklep z delikatesami. Ze sklepowego szyldu uśmiecha się do nas matrioszka, nieodzowny znak że w środku będzie swojsko. Są to delikatesy rosyjskie, dlatego można w nich kupić takie rarytasy jak kiszoną kapustę, biały ser, kaszę gryczaną, kwas chlebowy czy właśnie rzeczonego śledzia. Wszystko oczywiście w odpowiednich cenach, takich jakie Polacy płacą u siebie w kraju za egzotyczne towary. Niemniej jednak wybór jest zadowalający i jeżeli komuś zależy na tychże produktach, aby tradycji stało się zadość będzie w stanie wydusić ze swojej portmonetki dodatkowy grosz.

.Nawet w rosyjskich delikatesach nie ma jednak produktów tak często zawyżających bilans kaloryczny. W Dubaju nie sprawdza się lansowana w ferworze świąt prawda życiowa, zgodnie z którą rybka lubi pływać.

Alkohol stanowi tu kwestię poniekąd skomplikowana. Jeżeli mamy ochotę napić się wina możemy to zrobić wybierając się do większości hotelowych restauracji. Szklaneczką czegoś mocniejszego uraczą nas również restauracje posiadające licencję na sprzedaż alkoholu. Tych jednak jest poza hotelami naprawdę niewiele. Dzięki takiemu zabiegowi jedzenie w restauracjach hotelowych w Dubaju, wbrew zwyczajowym tendencjom z innych rejonów świata, jest wprost wyśmienite. Catering hotelowy przestaje się kojarzyć z czymś niewykwintnym i nabiera rumieńców, tak samo zresztą jak goście po butelce serwowanego doń wina. Jeżeli nie chcemy spędzać świąt w restauracji a jednak wciąż mamy ochotę na akompaniament alkoholowy do naszych dwunastu potraw na wigilijnym stole sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana.

Aby legalnie nabyć alkohol w Dubaju: po pierwsze – nie możemy być wyznawcami islamu, po drugie – musimy mieć pobyt stały, po trzecie – z naszej uszczuplonej ferworem świątecznych zakupów kieszeni musimy wygrzebać sto dolarów.

Jeżeli spełniamy wszystkie powyższe warunki, stajemy się szczęśliwymi posiadaczami licencji na zakup alkoholu. Z tym przypominającym prawo jazdy dokumentem, opatrzonym zdjęciem właściciela, możemy udać się do jednego z nielicznych sklepów z alkoholem zlokalizowanych w mieście i stać się równie szczęśliwymi posiadaczami butelki ulubionego trunku. Inna sprawa, że za alkohol zapłacimy dużo więcej niż w innych krajach. Ciężko więc, zgodnie z kolejnym popularnym przy biesiadach powiedzeniem, łykiem alkoholu okazać zjedzonej przy świątecznym stole rybie należny szacunek i udowodnić ,że nie została właśnie połknięta przez psa.

Jeżeli chodzi o barszcz i uszka – sprawa jest jeszcze bardziej problematyczna, niż alkohol. Otóż ministerstwo spraw wewnętrznych nie wydaje licencji na barszcz z uszkami, a żaden sklep nie prowadzi jego sprzedaży. Przezorni świętujący muszą więc wybrać jedną z poniższych ścieżek awaryjnych. Pierwszą opcją jest przygotowanie we własnym zakresie barszczu i ulepienie uszek. Wszystkie składniki, łącznie z burakami są dość powszechnie dostępne i można je kupić w większości sklepów spożywczych. Nie można w nich natomiast kupić odrobiny zdolności kulinarnych niezbędnych do przekształcenia tychże składników w barszcz z uszkami. Dlatego druga opcja przewiduje zaopatrzenie się zawczasu w barszcz z torebki i zamrożenie uszek. Ewentualnie można posiłkować się paczką świąteczną przysłaną z kraju. Powyższe strategie działają również w zastosowaniu do pierogów i całego szeregu innych potraw świątecznych.

Trochę gimnastyki czeka również wielbicieli pieczonego boczku i schabu na pierwszy i drugi dzień świąt. Nie jest sekretem że wieprzowina nie cieszy się specjalną popularnością w krajach muzułmańskich. Nie znaczy to jednak że w Dubaju jej nie kupimy. W międzynarodowych sieciowych sklepach spożywczych znajdziemy, zazwyczaj nieco ukryte na uboczu specjalne pomieszczenie, do którego muzułmanie nie mają dostępu. Właśnie tam należy szukać wieprzowiny. Podobnie jak w przypadku alkoholu ceny czasami bywają zaporowe, ale raz w roku można rozbić świnkę, nomen omen, skarbonkę.

.Ciekawą inicjatywą popisał się nie kto inny jak sam Giorgio Armani w swoim szykownym hotelu w Dubaju. W restauracji Deli, znajdującej się w najwyższym budynku świata Burj Khalifa, powstał specjalny Pork Lounge, czyli bardzo ekskluzywne pomieszczenie przeznaczone wyłącznie do spożywania wieprzowiny.

Goście mają tam okazję poczuć się naprawdę wyjątkowo zasiadając w osobnym, bardzo gustownie urządzonym pomieszczeniu. Nie ma się zresztą czemu dziwić, ponieważ nie zapominajmy, że Giorgio Armani to przede wszystkim legenda mody a dopiero w dalszej kolejności restaurator. Naprzeciwko ucztujących stoją dwie imponujących rozmiarów profesjonalne krajalnice do mięs, a za plecami szefa kuchni wiszą jedne z najlepszych szynek na świecie. Nie zabrakło tu miejsca dla takich legend jak szynka z Parmy, czy szynka San Daniele. Buńczuczny aromat dojrzewającego w idealnych warunkach najlepszej jakości mięsa wieprzowego świdruje nozdrza już na samym wejściu. Im dłużej wdycha się jego zapach, tym łatwiej akceptuje się jego ceny zapisane skromną kredą na czarnej tablicy przy stoliku. Do cieniutko pokrojonych plastrów przeźroczystej szynki goście mogą zamówić kieliszek szampana, w tym także w wersji rose’. W jego towarzystwie szynki tańczą i w końcowym efekcie rozpływają się na językach z jeszcze większym wdziękiem i gracją.

Tak więc wieprzowina w Dubaju jest nie tylko dostępna, lecz w niektórych miejscach wyniesiona do rangi sztuki, wybitnego i unikalnego kulinarnego doświadczenia.

unspecified-1

Nowa, świecka tradycja

.Mimo jarmarcznych figurek reniferów i Mikołajów w centrach handlowych atmosferę świąt takich, jakimi je znamy ciężko wychwycić z powodu pogody. W miejscu, gdzie słonce świeci trzysta pięćdziesiąt dni w roku, a sezon deszczowy zaczyna się szesnastego stycznia i trwa nieprzerwanie do  siedemnastego stycznia, głodni śniegu mogą wybrać się na największy zamknięty kurort narciarski na świecie. Znajduje się on w drugim co do wielkości centrum handlowym w Dubaju, Mall of Emirates, dlatego wypad na narty możemy śmiało połączyć nie tylko z zakupem prezentów, ale również choinki oraz składników do potraw świątecznych.

Podczas gdy rodzice będą szusować po czterystumetrowym stoku zaopatrzonym w wyciąg krzesełkowy, pociechy mogą skupić się na lepieniu bałwanów lub na zabawie z grupą pingwinów pod czujnym okiem tresera (dla pingwinów). Tak więc jeżeli ktoś myślał, iż przeprowadzka do Dubaju sprawi, że uda mu się przez cały rok unikać bałwanów srogo się zawiedzie.

Ciężko przy okazji poruszania tematu dekoracji świątecznych nie sprawdzić, jak wygląda ona w jednym z najdroższych i najbardziej luksusowych hoteli na świecie. Burj Al Arab, tak zwany siedmiogwiazdkowy hotel w kształcie żagla, bo o nim tu mowa, lubi zaskakiwać swoich gości. Co roku włodarze tego przybytku luksusu wystawiają dość oryginalną oraz – nie siląc się specjalnie na szukanie wyrafinowanych synonimów – kiczowatą dekorację świąteczną. Z całą pewnością można pokusić się o stwierdzenie, że niektóre elementy tejże dekoracji wnoszą do utrwalonego od lat na Starym Kontynencie schematu specyficzny powiew świeżości.

Prócz choinek próżno w niej szukać nawiązania do bardziej tradycyjnych elementów świąt. Być może jedynym spoiwem jest dominacja kombinacji kolorów czerwonego i białego, która zresztą z tradycja świąt ma niewiele wspólnego. Skojarzenie białego i czerwonego koloru ze świętami wdarło się do naszej podświadomości dopiero za sprawą zagrywki marketingowej, lansowanej przez pewien koncern z Atlanty produkujący co najmniej wątpliwej jakości napoje, szczycący się podobną kombinacją kolorów w swoim logo. Zdecydowanie najciekawszym elementem dekoracji są olbrzymie figurki. No właśnie nie do końca wiadomo kogo mają one przedstawiać. Jeżeli ktoś interesuje się historią wojskowości może na siłę poszukać podobieństwa strojów w jaki ubrane są figurki do osiemnastowiecznej formacji brytyjskiej piechoty Red Coats. Jeżeli komuś uda się już rozwikłać zagadkę kogo mogą przedstawiać owe figurki, wtedy pozostaje już tylko odpowiedzieć na kluczowe pytanie: jaki mają związek z Bożym Narodzeniem? Ktoś właśnie po to wymyśla takie przysłowie jak „co kraj to obyczaj”, aby można go było zacytować w tym miejscu.

.W błędzie są jednak Ci, którzy myślą ze pogoda w Dubaju koliduje z tradycja Bożego Narodzenia. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż właściwe Boże Narodzenie, którego rocznice de facto świętujemy, wydarzyło się właśnie na Bliskim Wschodziem w Betlejem – zyskamy świeże spojrzenie na tą kwestie. Dlatego można powiedzieć,  że tradycji jednak stało się zadość.

Jeżeli ktoś chce kurczowo trzymać się tradycji, zgodnie z którą przy Wigilijnej wieczerzy zasiądziemy po pojawieniu się pierwszej gwiazdy na niebie, może napotkać pewne trudności. W samym Dubaju gwiazd ze świecą szukać. Brak gwiazd spowodowany jest zanieczyszczeniem powietrza powszechnie znanym pod nazwą smog. Duża ilość pyłu i piasku nawianego znad pustyni dodatkowo pogarsza widoczność. Jakby tego było mało, nowoczesny Dubaj jest również bardzo mocno oświetlony w nocy, co powoduje, że trudno zobaczyć gwiazdy na niebie. Jeżeli już ktoś chciałby spędzić Wigilię nader oryginalnie, zawsze może wybrać się samochodem terenowym na pustynię i rozbić tam namiot. Dopiero tam w całkowitej ciszy i w czeluściach pustynnych ciemności naszym jedynym towarzyszem będą mieniące się nad głowami nieskończone konstelacje gwiazd.

Osobliwym wyczuciem chwili wykazują się również miejscowe stacje telewizyjne podczas opracowywania świątecznej ramówki. W ten szczególny dzień dane nam jest śledzić, legendarny w kręgach spod znaku świąt przed szklanym ekranem film, opowiadający historię sympatycznego urwisa pozostawionego na pastwę losu w domu przez zapominalskich rodziców. Kiedy już syci wstaniemy od świątecznego stołu, a z ekranu telewizora dobiegać będzie znajomy wrzask Kevina, rozprawiającego się ze złoczyńcami siadamy przed komputerem. Na ekranie wita nas logo popularnego komunikatora internetowego. Różnica czasu nie pomaga w synchronizacji, ale nikt nie może zarzucić braku starań. Niestety, większość mieszkańców Dubaju nie spędzi świąt w rodzinnym gronie.

ship-105596

.Jeżeli spojrzymy na sprawę kompleksowo, to nawet w tak odmiennym kulturowo, religijnie i klimatycznie miejscu jak Dubaj, możemy zorganizować bardzo fajne święta. Będą one może trochę odbiegać od tradycji. Będą wymagały odrobiny skłonności do kompromisów oraz akceptacji półśrodków, która w kwestiach tradycji napotyka często zacięty opór. Jeżeli spełniamy powyższe warunki, możemy sobie pogratulować. Kolejne święta w Dubaju będą w tym roku udane.

Tak więc z nadzieją i tęsknotą, spokojnie możemy wyczekiwać momentu, w którym pierwszy raz usłyszymy w radiowych głośnikach, brzmienie nieśmiertelnego utworu „Last Christmas” grupy Wham!

Luca Ferraris

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 grudnia 2014
Fot.Shutterstock