Maciej GNYSZKA: Networking dobra

Networking dobra

Photo of Maciej GNYSZKA

Maciej GNYSZKA

Założyciel Towarzystw Biznesowych oraz Gnyszka Fundraising Advisors, w ramach której dla organizacji pozarządowych zebrał już 7,2 mln zł od prywatnych darczyńców. Współwłaściciel Pracowni Synergii.

Jak wyglądałby świat, gdyby lista stu najbogatszych ludzi na ziemi w znaczącym procencie składała się z katolików? Jak wyglądałaby Polska, gdyby na listę 100 najbogatszych dowolnego tygodnika składali się w większości ludzie pokroju Romana Kluski albo założycieli Grupy Atlas? Nie wiem, jak by wyglądał. Wiem natomiast, że byłby to świat lepszy od tego, w którym przyszło nam żyć. Realizacji tego marzenia postanowiłem się poświęcić już dawno — pisze Maciej GNYSZKA

.Trudno jest napisać o tym, co się robi. Typowa klątwa wiedzy. Przecież już tyle razy opowiadałem o misji Towarzystw Biznesowych. Tyle razy to mówiłem na inauguracjach naszych nowych grup, na otwarciach konferencji czy wreszcie opisałem w wydanej niedawno i szybko znikającej książce pod wymownym tytułem: „Dlaczego networking nie działa?”.

Nie dotarliśmy jednak z informacją o naszej misji, zaproszeniem do jej realizacji do milionów. Nie dotarliśmy pewnie i do setek tysięcy. Dlatego też poniekąd zmuszam się do skreślenia tych paru akapitów, by znaleźć wśród Państwa kolejnych kilku, a może kilkudziesięciu pasjonatów, których nasza misja zachwyci i którzy przyjmą ją za swoją.

Początek — olśnienie

To było niecałe 10 lat temu, gdy współtworzyłem jedno z rodzących się, nowoczesnych mediów katolickich. Odpowiadałem za pozyskanie środków, utrzymanie i powiększanie strumienia przychodów od Darczyńców, którzy postanowili dzieło utrzymywać. Nigdy tego nie robiłem, dlatego uznałem, że to najlepsza okazja, by się sprawdzić. Nie tylko się udało. Zauważyłem wtedy coś, co później nazwałem „syndromem ostatniego Mohikanina”. Większość naszych Darczyńców była przedsiębiorcami i żywiła przekonanie, że należy do upośledzonej mniejszości, by nie powiedzieć, że do mikromniejszości. Ja zaś ze swojej perspektywy widziałem dobrze, że te często drobne wysepki tworzą ogromny, większościowy archipelag. Uzmysłowiłem sobie, że połączenie ich drobnymi mostkami utworzy nie dużą wyspę, ale wręcz kontynent. Tak zrodziła się myśl, by dzięki wiedzy na temat tego, jak networking pomaga rozwijać biznes — zbudować prawdopodobnie pierwszą tego typu społeczność przedsiębiorców.

Od pomysłu do realizacji nie minęło wiele czasu. Pamiętam, jak w nocy siedziałem nad prezentacją na temat tego pomysłu, by później — grubo już po północy — wysłać ją do 50 znajomych. Nieco ponad 50 osób zawitało na pierwsze śniadanie, w tym już wówczas znajomi znajomych. Grupa zawiązała się od razu.

That escalated quickly!…

…jak powiedzieliby Anglosasi. Dziś Towarzystwa Biznesowe to spółka akcyjna, na naszym pokładzie mamy prawie 400 Akcjonariuszy, własny certyfikat patriotyzmu ekonomicznego Polski Ślad wraz z nagrodą ekonomiczną, co roku organizujemy bal z okazji Święta Niepodległości, konferencję Żyj w Obfitości, na której biznesu uczą ci, którzy osiągnęli spektakularne sukcesy w skali ogólnopolskiej albo regionalnej, niebawem powołamy do życia inkubator przedsiębiorczości, nawiązaliśmy współpracę z jednym z singapurskich miliarderów… Jednak nasz cel — zasiedlić listy najbogatszych ludzi świata — wciąż jest daleko przed nami. Podobnie jak cel św. Maksymiliana — podbić wszystkie dusze i każdą z osobna dla Niepokalanej. No właśnie, o św. Maksymilianie jeszcze opowiem.

Co robimy? No właśnie? Czy my organizujemy spotkania biznesowe? Śniadania, bankiety i kolacje dla milionerów? Czy ułatwiamy zdobywanie nowego biznesu dzięki relacjom, zdobywanie wiedzy i życzliwego spojrzenia drugiej pary oczu na nasze problemy? To wszystko prawda. Ale to tylko narzędzia. Ostatnio — po raz kolejny i w inny sposób — uświadomiłem sobie istotę naszego działania. Zdałem sobie sprawę z tego, że nasza społeczność — prawie 400 przedsiębiorców, prawie 400 Akcjonariuszy i parę tysięcy sympatyków — to w zasadzie środowisko, które buduje kulturę współpracy i wdzięczności. Dwóch pól, na których jako społeczeństwo mamy prawie 50 lat zaległości.

Robimy to dość intensywnie — w ciągu roku organizujemy prawie 800 spotkań, w trakcie których parę tysięcy osób może się poznać, by po jakimś czasie się polubić, z niektórymi zaprzyjaźnić. Takiego tempa budowania kapitału społecznego nie było w Polsce chyba od dawna. Socjolog powiedziałby na tę uwagę, że dzięki tej produkcji kapitału społecznego zmniejszamy koszty transakcyjne w biznesie. Tak. Tak się dzieje. Ale to jeden z licznych skutków ubocznych. Przestrzeń zaufanych kontrahentów, którzy podzielają Twoją aksjologię, chcą Ci służyć i pomagać, szybko staje się podstawowym źródłem rekomendacji do nowych klientów, źródłem wiedzy, inspiracji czy wreszcie zaufanych dostawców.

Zapytany kiedyś o to, czego chcemy nauczyć, odpowiedziałem następująco:

„Aby polscy przedsiębiorcy wyszli z bylejakości i pragnęli tworzyć wielkie światowe korporacje, które są kluczowymi, jeśli nie najważniejszymi graczami w swoich branżach. Alternatywą dla wzrostu organicznego, jest wzrost kapitałowy i przejmowanie największych korporacji! Tak że nie nazwałbym tego nauką, ale raczej inspiracją. Sam pragnę i robię, co w mojej mocy, aby jedna z moich firm znalazła się na liście Fortune 500, i tym pragnieniem chcę zarażać innych. Środowiska lewicowe twierdzą, że Polacy są mitomanami, ale prawda jest taka, że wciąż żyjemy w pedagogice wstydu i nasze aspiracje są małe.

Istotna uwaga — wzrost nie jest celem sam w sobie. Celem jest zmienianie świata na lepsze. Będzie ono łatwiejsze, gdy wielkie przedsiębiorstwa i wielkie pieniądze będą w rękach ludzi dobrych. To takie proste!”.

Wiara

Choć nie jesteśmy organizacją wyznaniową w sensie ścisłym, to jednak większość naszych Członków to zaangażowani katolicy. To, co jest piękne — to fakt, że przyciągamy również inne denominacje oraz niewierzących — dla których jednak to, co wniósł Kościół do cywilizacji, jest ważne. Filozof prawa powiedziałby, że prawo naturalne — bingo! To jest właśnie minimalny fundament aksjologiczny, który przyjmujemy. Poza kryteriami jakości i rzetelności kupieckiej, które są pierwsze w kolejności.

Spytany kiedyś o miejsce wiary w moim spojrzeniu na biznes i życiu odpowiedziałem tak:

„Wiara daje mi świadomość, że po mojej śmierci zostanie mi zadane pytanie, co zrobiłem z talentami, rzeczami, osobami postawionymi na mojej drodze życia. Tak, wiara motywuje mnie, abym wykrzesał ze wszystkiego, co mnie spotyka i co dał mi Stwórca, maksimum efektów. Staram się, by wiara przenikała moje życie w całości — od relacji z żoną, dziećmi, rodziną, znajomymi, lecz również wspólnikami, partnerami biznesowymi, klientami, dostawcami… Chciałbym po śmierci zasłużyć nie tylko na wyniesienie na ołtarze, ale także zostać patronem spraw, które teraz są mi bliskie. Uważam, że szkoda życia na realizowanie mniejszego celu, do którego zresztą każdy z nas jest powołany”.

Polski Ślad

Wspomniałem o tej inicjatywie jednym tchem z innymi, ale domaga się ona szerszego opisu. To certyfikat patriotyzmu ekonomicznego, który stworzyła wychowanka prof. Andrzeja Zybertowicza, dr Joanna Szalacha-Jarmużek z Torunia. To projekt bardzo ważny w warunkach, w których jesteśmy na drugim miejscu w Europie pod względem myślenia o samych sobie gorzej, niż myślą o nas inne nacje. To zjawisko groźne nie dlatego, że chodzimy smutni albo przygarbieni, tylko dlatego że urzędnicy wychowani w takiej atmosferze negocjują gorsze warunki umów międzynarodowych, a liderzy wielkich firm uważają za sukces wynik negocjacji, który Amerykaninowi czy Niemcowi nie przeszedłby przez myśl.

Od paru miesięcy rozwijamy tę inicjatywę i jestem pod wielkim wrażeniem jej postępów. Codziennie zgłasza się po certyfikat po kilka firm, w społeczności mamy takich gigantów jak Ursus SA. Chcę jak najszybciej ocertyfikować pięćsetną firmę, bo stąd już blisko do tysiąca, a tysiąc — wedle koncepcji ks. Blachnickiego — może łatwo zmienić całe społeczeństwo. Upatruję w Polskim Śladzie narzędzia odbudowy polskiej dumy i promocji Polski za granicą poprzez firmy polonijne. Mamy tu kilka ważnych planów, których nie chcę na razie zdradzać, jednak to, do czego na pewno zachęcam, to śledzenie fanpage’a Polskiego Śladu i konta na Twitterze. Niedługo bowiem poinformujemy o możliwości zapisu na I Kongres Patriotyzmu Ekonomicznego, który zwieńczy wspomniany również bal Noc Wolności.

Św. Maksymilian — patron przedsiębiorców i startupów

To długa historia, dlaczego ogłosiliśmy petycję do Ojca Świętego o ogłoszenie św. Maksymiliana patronem przedsiębiorców i startupów. Wiąże się ona z moim najstarszym synem, imiennikiem założyciela Niepokalanowa, któremu zawdzięcza życie. To temat istotny dla Towarzystw, ponieważ od czasu, gdy zacząłem realizować to postanowienie — wewnętrzne przynaglenie, by męczennik Auschwitz został ubogacony tym tytułem — stał się on naszym nieformalnym patronem. Dlaczego właśnie on, cichy franciszkanin o pokornym spojrzeniu, kojarzony raczej z bohaterską śmiercią w bunkrze głodowym niż biznesem i przedsiębiorczością?

Bo jego dzieła były na maksa! Wspominany wcześniej klasztor — największy na świecie. Otwarcie „zagranicznego oddziału” — założenie klasztoru w Nagasaki. „Rycerz Niepokalanej” — gazeta, która osiągnęła największy nakład w dziejach polskiej prasy (nakład milionowy). Własna straż pożarna? Nie ma problemu, Niepokalanów takową posiadał. Męczeńska śmierć — czegóż więcej mógłby oczekiwać uczeń Chrystusa? Podsumowałbym to wszystko, że św. Maksymilian nie mówił, że czegoś nie da się zrobić. Raczej parł do przodu, bo jeżeli coś ma powstać, to powstanie. Środki finansowe, ludzie, pomocnicy, miejsce — wszystko się znajdzie. I z tą myślą jechałem do Rzymu, do Sekretariatu Stanu, gdzie złożyłem petycję o ustanowienie św. Maksymiliana patronem przedsiębiorców i startupów, pod którą wciąż zbieramy podpisy na [LINK]. Petycja dotarła do samego papieża Franciszka i została przekazana do odpowiedniej kongregacji z papieskim błogosławieństwem. Moim zdaniem św. Maksymilian jest idealnym kandydatem.

.Nie wiem, jaki będzie efekt tych działań, ale robię to, co mogę — działam. Korzystam z networkingu, własnych środków. Staram się żyć na maksa i zarażać tym innych. Myślę, że to kolejny aspekt misji Towarzystw Biznesowych czy z angielska — Conservative Business Network. Kto wie, może z tej właśnie zakończonej lektury któryś z P.T. Czytelników poczuje, że w którymś z hoteli jego codziennie przemierzanej stolicy któregoś z państw narodzi się pierwszy zagraniczny oddział TB?

Maciej Gnyszka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 sierpnia 2017