Marcin JAKUBOWSKI: Lem. Człowiek renesansu

Lem. Człowiek renesansu

Photo of Marcin JAKUBOWSKI

Marcin JAKUBOWSKI

Fizyk w Instytucie Fizyki Maxa Plancka w Greifswaldzie zajmujący się badaniami nad syntezą termojądrową. Pracował w kilku największych ośrodkach zajmujących się badaniami nad syntezą termojądrową, m.in. w General Atomics w San Diego i National Institute for Fusion Science w Japonii, gdzie wielokrotnie był profesorem wizytującym. Na Twitterze zainicjował stream #PięknoNauki.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Lem interesował się cybernetyką, genetyką i kosmologią (rozważał możliwość istnienia rozpatrywanego dziś na serio „multiversum” – wielu wszechświatów sąsiadujących ze sobą). Tak nadużywane dziś określenie „człowiek renesansu” znakomicie pasowało do Lema – pisze Marcin JAKUBOWSKI.

.Nie napiszę nic nowego – Stanisław Lem był wizjonerem, przewidywał wynalazki, a także rozważał hipotezy naukowe, które w jego czasach większości naukowców i inżynierów nie mogły się nawet przyśnić. Na kartach jego książek pojawiły się wyszukiwarki i rzeczywistość wirtualna, nazwana chyba lepiej przez Lema – fantomatyką. Wymyślił narzędzia, które dziś, pięćdziesiąt lat później, są naszą codziennością: internet, czytniki elektroniczne i smartfony. Jednak w większości wyliczanek wynalazków Lema bywa pomijane to, że pisarz nie tylko przewidział pewne odkrycia naukowe, ale również ich społeczne konsekwencje. Zrobił to, będąc niejako widzem zza grubej, przyciemnionej szyby – obserwując świat nauki z zanurzonego w komunizmie Krakowa lat 60. XX wieku. Jak pisze Wojciech Orliński w doskonałej biografii Lema Życie nie z tej ziemi, autor Cyberiady chłonął te wszystkie periodyki naukowe, które mógł sprowadzić z zachodniej Europy do Krakowa.

Pisarz, któremu niesłusznie zarzuca się fascynację komunizmem, w swoich książkach potrafił w połowie zeszłego stulecia odrzucić dychotomię socjalizm – kapitalizm i spojrzeć na kondycję ludzką z o wiele szerszej perspektywy. Jak powiedział w jednym z wywiadów: „Kłamstwo rozkwita w państwie demokratycznym i totalitarnym, bo w pierwszym jest równouprawnione z prawdą, a w drugim upowszechnia je rząd i wspomaga cenzura”. Czyż nie jest to dość dobra definicja postprawdy, która dziś szerzy się także nad Wisłą?

Pisarz, którego polska krytyka literacka sprowadzała do roli „autora książek dla dzieci” albo, jak sam Lem żalił się Mrożkowi, „trefnisia”, pod płaszczykiem książek science fiction publikował traktaty filozoficzne, w których często z pesymizmem pochylał się nad przyszłością homo sapiens. Dla twórcy Kongresu futurologicznego fantastyka naukowa była „dźwignią wyobraźni” – z naciskiem na drugi człon nazwy tego gatunku. Czerpiąc z doniesień o najnowszych odkryciach naukowych, pisał w swoim krakowskim domu z ogrodem, by zabierać czytelników w podróż w czasie o kilka stuleci do przodu. W jego książkach można się doszukiwać wielu warstw znaczeniowych. Do tego dochodzą wartka akcja, np. Kongresu futurologicznego czy Powrotu z gwiazd, okraszona dużą dozą humoru i gier słownych, świat przedstawiony przepełniony wynalazkami i hipotezami naukowymi, wizja społeczeństw, które farmakologicznie poprawiają rzeczywistość albo tworzą człowieka pozbawionego podstawowych instynktów. Ale pod powierzchnią fabuły kryją się pytania, na przykład o to, czym jest prawda i czy należy do niej dążyć za wszelką cenę. W Powrocie Lem ostrzega przed eksperymentami społecznymi. Indagowany o proces twórczy nie potrafił wyjaśnić, skąd brał pomysły i jak pojawiały się w jego głowie. W rozmowie z „Polityką” przyznał: „Nigdy nie siadałem do biurka z założeniem: a teraz napiszę coś bardzo głębokiego. Pisałem to, co chciałem, nie myśląc, czy to jest płytkie, czy głębokie”.

.To dość dziwne, że Lem nie jest znany szerzej. Właściwie znają go tylko czytelnicy z Europy Wschodniej i Niemcy, którzy go bardzo cenią. Jako że pracuję w niemieckim instytucie badawczym, zdarza się, że rozmawiam z kolegami o twórczości Lema. Tak dzisiaj hołubione Homo Deus Yuvala Noaha Harariego wypada dość blado przy monumentalnej Summa technologiae Lema. Powodem chyba jest duża wszechstronność polskiego autora. Jak sam przyznał, zajmowało go wiele dziedzin, przez co jego filozofia była zbyt „łaciata”. Interesował się cybernetyką, genetyką i kosmologią (rozważał możliwość istnienia rozpatrywanego dziś na serio „multiversum” – wielu wszechświatów sąsiadujących ze sobą). Tak nadużywane dziś określenie „człowiek renesansu” znakomicie pasowało do Lema. Jego traktaty filozoficzne w sztafażu literatury fantastycznonaukowej czytałem jako nastolatek z wypiekami na twarzy. Jestem wdzięczny Lemowi, że zaszczepił we mnie ciekawość i sceptycyzm – dwie cechy, bez których nie mógłbym zostać naukowcem.

Marcin Jakubowski
Tekst opublikowany w nr 30 miesięcznika opinii “Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 czerwca 2021
Fot. Aleksander JAŁOSIŃSKI / Forum