Noémie COMBE: Dotknąć tajemnicy świata. Tak, podążam, na swój sposób, śladami Marii

Dotknąć tajemnicy świata.
Tak, podążam, na swój sposób, śladami Marii

Photo of Noémie COMBE

Noémie COMBE

Pracuje jako attaché temporaire d’enseignement et de recherche na uniwersytecie Pierre et Marie Curie w Paryżu. Urodziła się w Polsce. Po otrzymaniu matury, również z języka polskiego, wyjeżdża na studia matematyki do Genewy. We Francji przygotowuje doktorat w dziedzinie matematyki czystej.

zobacz inne teksty Autorki

Nigdy nie sądziłam, że 7 listopada, w roku 150. urodzin Marii Salomei Skłodowskiej zrządzeniem losu ja, jarocinianka z urodzenia, znajdę się w Paryżu, i to nie jako turystka, ale jako attaché temporaire de recherche et d’enseignement na Uniwersytecie Piotra i Marii Curie w Paryżu – pisze Noémie COMBE

.Teraz chodziłam śladami Marii Skłodowskiej-Curie, po tych samych uliczkach Paryża, po ulicy Lhomond, po ulicy d’Ulm, oglądając wynurzającą się w głębi kopułę paryskiego Panteonu. Gdy myślałam o tym, zawładnęły mną głębokie emocje. Mną Francuzką, ale i Polką, którą jestem z racji urodzenia. Emocje tym większe, że już jako mała dziewczynka miałam wrażenie, że Maria Curie-Skłodowska jest mi bardzo bliska, jak duchowy przewodnik, jak cicerone.

Najpierw moja matka, która studiowała fizykę i matematykę na poznańskim uniwersytecie właśnie z jej powodu. Do tego nasza rodzina, która pochodziła z Warszawy, tak jak i ona. Wreszcie brat mojego prapradziadka, Leon Nencki – chemik, lekarz i wielki społecznik, którego Maria musiała z pewnością spotkać, kiedy była studentką Uniwersytetu Latającego i stałą bywalczynią Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, gdzie Leon Nencki wykładał chemię razem z Józefem Boguskim – uczniem Dmitrija Mendelejewa i Napoleonem Milicerem – uczniem Roberta Bunsena.

Czasami zastanawiam się, jakie trudności spotykały Marię Curie-Skłodowską, która studiowała pod koniec XIX wieku, kiedy kobiety nie miały dostępu do studiów, a stosunek społeczeństwa do kobiet był nacechowany szczególnymi uprzedzeniami.

Nawet teraz jako naukowiec matematyk często spotykam się z takimi uprzedzeniami. Kiedy ktoś pyta mnie, czym zajmuję się w życiu i gdzie pracuję, odpowiadam, że moja praca jest związana z matematyką czystą, a do pracy potrzebne mi są wyłącznie ołówek i kartka papieru. Mój rozmówca zwykle zadaje mi wtedy klasyczne pytanie: Aaaa, to pani jest taka uzdolniona? Ale co robi pani cały dzień w swoim biurze? Mieszanina ironii i kpiny malująca się na twarzy mojego rozmówcy mówi sama za siebie, moje zakłopotanie jest zachętą do dalszych pytań. Prędzej czy później z radością matematyka, który skończył przeprowadzać z sukcesem trudny dowód twierdzenia, mój rozmówca wykrzykuje: Nooo, widzi pani, to do niczego nie służy, ani ta cała pani matematyka, ani te badania naukowe. Po czym rozmówca radzi: Powinna się pani zająć czymś sensowniejszym. Co znaczy słowo „sensowniejsze”, tego rozmówca nie wyjaśnia, i na tym kończy się rozmowa. W takich właśnie momentach zastanawiam się, co mogła usłyszeć kobieta naukowiec, jak Maria Curie-Skłodowska pod koniec XIX wieku i na początku wieku XX, kiedy przesądy były jeszcze większe.

Prawdą jest, że praca naukowa może wydać się czymś prostym. Wielu ludzi pyta się, w jakim momencie badania naukowców dadzą odpowiedź na nurtujące i nękające nas rzeczywiste problemy. Jednak czy naprawdę wiemy, czym jest rzeczywistość? Rozważmy przykład Marii Curie-Skłodowskiej, która pragnie prowadzić badania naukowe.

W 1897 r. Maria Curie-Skłodowska postanawia zrobić doktorat. Jest to przedsięwzięcie niełatwe, wręcz ryzykowne. W tej epoce nie istnieją szkoły doktoranckie, nie istnieją osoby, które opiekują się doktorantem i które dają temat pracy doktorskiej. W tej epoce trzeba samemu wymyślić temat odkrywczych badań. Problem poruszany w doktoracie musiał być ważny i głęboki, a praca badawcza miała przynieść ważne wyniki naukowe i rozwiązania. Do trudności dołączało się także ograniczenie czasowe i koszty badań. Podobnie jak teraz należało znaleźć mecenasów chętnych do udzielenia pomocy finansowej. Wszystko razem sprawiało, że misja ta była niesłychanie trudna. Miecz Damoklesa bowiem wisi nad głową tak długo, jak długo teza nie jest skończona.

Tymczasem Maria Curie-Skłodowska podejmuje się tego niesłychanie trudnego zadania. W 1897 roku zaczyna zastanawiać się nad tematem swojej pracy doktorskiej. Dwa zagadnienia wydają się jej interesujące. Pierwszym z nich jest praca nad promieniowaniem Roentgena. Temat ten jest ciekawy i istnieje ciągle wiele problemów do zbadania w tej dziedzinie, ale z drugiej strony praca związana z promieniowaniem Roentgena nie jest już tematem nowym i bardzo wielu naukowców pracuje w tej domenie. Drugim z możliwych tematów, który ją interesuje, jest badanie promieniowania odkrytego w 1896 r. przez Henriego Becquerela. W 1898 r. to promieniowanie jest ciągle zagadką. Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, czym jest zjawisko odkryte przez Becquerela. Jednakże badacze są tym problemem zniechęceni i uznają go za nieciekawy, uznany jest przez najlepszych ówczesnych fizyków za mało interesujący i bez przyszłości. W roku 1898 z wyjątkiem dziewięciu artykułów samego Becquerela nie istnieje ani jedna inna publikacja na ten temat.

To właśnie wtedy Maria Curie-Skłodowska, poszukując tematu swej pracy doktorskiej, zastanawiała się, czy lepiej zająć się badaniem promieniowania Roentgena, czy badaniem promieniowania Becquerela. Długo dyskutuje z Pierre’em Curie na temat wyboru tematu badań do swojego doktoratu. Pierre Curie ma jakieś przeczucie, że z promieniowaniem Becquerela wiąże się tajemnica świata. Jest to tylko jakieś dziwne, niezdefiniowane uczucie, które czasami nazywa się intuicją. Maria Curie-Skłodowska również ma podobne odczucie. Decyduje więc, że zajmie się promieniowaniem Becquerela. Podejmuje przy tym wielkie ryzyko. By wyjaśnić, dlaczego wybór tego tematu był ryzykowny, należy zrozumieć istotę i trudności pracy Becquerela.

Becquerel zajmował się badaniem fosforescencji rudy uranu. Chciał sprawdzić, czy promienie Roentgena mają z tym jakiś związek. Najpierw więc pozostawia rudę uranu na świetle, a po jakimś czasie owija ją kliszą fotograficzną i grubym, czarnym papierem, nieprzepuszczającym światła. Okazuje się, że klisza po wywołaniu jest zaczerniona. Becquerel odkrywa tym samym, że ruda uranu emituje jakieś promieniowanie. Myśląc, że jest to spowodowane naświetlaniem światłem słonecznym, wyciąga błędny wniosek. Sądzi, że zjawisko to jest fosforescencją. Ogłasza swój wynik na posiedzeniu paryskiej Akademii Nauk. Kilka tygodni później zauważa swoją pomyłkę. Ruda uranu zaczernia kliszę nawet przy braku światła. Przez jakiś czas jeszcze prowadzi swoje badania, ale nie udaje mu się zrozumieć odkrytego przez siebie zjawiska i ciągle wysuwa błędne wnioski. Wreszcie zniechęcony porzuca te badania i powraca do badań promieniowania Roentgena.

16 grudnia 1897 roku Maria Curie-Skłodowska rozpoczyna badania w malutkiej pracowni Ecole de Physique et Chimie de Paris (Paryska Szkoła Fizyki i Chemii). Warunki pracy są tu bardzo złe. W tym czasie prowadzi zeszyt, w którym zapisuje wszystkie swoje obserwacje, eksperymenty i wyniki. 6 lutego 1898 roku notuje, że w jej malutkiej pracowni jest początkowo 6,25°C, a po jakimś czasie termometr wskazuje 10°C. Mimo tych ciężkich warunków pracy badawczej, mimo chłodu i wilgoci przed Marią staje teraz problem, jak się zabrać do badań. W swojej pierwszej publikacji Maria pisze: Badałam, czy istnieją inne substancje jak ruda uranu, które sprawiają, że powietrze może przewodzić elektryczność (M. Skłodowska-Curie, „Radiations emitted by uranium and thorium”, Comptes Rendus Acad. Sciences 127, 1898,1215). 

Było to niezbędne, gdyż pozwalało na otrzymanie odpowiedzi, czy można użyć zjonizowanego powietrza do określenia ilościowego działania promieniowania oraz natężenia jego emisji.

Postanawia zastosować odkrycie Pierre’a Curie i wynalezione przez niego i jego brata, Jacques’a Curie, urządzenie, zwane elektrometrem. Następną trudnością jest wyregulowanie urządzenia. Początkowo Maria ma kłopoty z otrzymaniem jakichkolwiek rezultatów. Na 50 stronach swojego notatnika notuje, jak wielkie są problemy z aparaturą. Wreszcie udaje jej się wyregulować elektrometr. Szuka materiału do przeprowadzenia pomiarów i udaje jej się otrzymać pozwolenie na użycie do swoich badań różnych minerałów ze zbioru Lacroix w Muzeum Historii Naturalnej. 18 lutego dokonuje pierwszego odkrycia. Jest ono zdumiewające i dziwne. Wielokrotnie powtarza pomiary, ale rezultaty są ciągle takie same. Natężenie promieni Becquerela zależy od zawartości uranu w próbce i jest do niej proporcjonalne. Maria wysnuwa stąd wniosek, że jest to właściwość atomu uranu.

.Były to pierwsze ważne wyniki badań Marii Curie-Skłodowskiej, które doprowadziły do epokowych odkryć, których dokonała sama oraz z Pierre’em Curie. Piętrzyły się przed nią olbrzymie trudności – przezwyciężyła je wszystkie, by wreszcie odkryć jedną z tajemnic świata.

Noémie Combe

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 listopada 2017
Fot.Shutterstock